Blog - wpisy bez określonej kategorii tematycznej
Eksperyment z trwałością nagrań na CD-R
Jak wiadomo płyty CD-R powinny być odpowiednio składowane aby zapis przetrwał jak najdłużej. Wysokie temperatury i silne oświetlenie przyspieszają proces degradacji nośnika. W laboratoryjnych badaniach trwałości zapisu stosuje się specjalne komory, w których tempertura jest podwyższona, a płyty bardzo silnie oświetlone. W ubiegłym roku pomyślałem, że warto by we własnym zakresie zrobić mały eksperyment dotyczący trwałości płyt CD-R.
Eksperyment jest bardzo prosty. Trwa on już ponad 15 miesięcy i imituje sytuację, która jest możliwa w praktyce, a być może czasami faktycznie się zdarza. W marcu ubiegłego roku położyłem na parapecie (okno od południowej strony) trzy płyty CD-R. Jedna była nagrana w 2007 roku i została położona zapisem do góry. Druga nagrana w 2011 roku i położona zapisem do dołu. Trzecia nagrana w 2009 roku i położona w przeźroczystym plastikowym pudełku, zapisem do dołu. Od czasu do czasu bywa tak, że płyty są na krótko odkładane w inne miejsce, ale zdarza się to sporadycznie i myślę, że jest to pomijalne. Co kilka miesięcy sprawdzam czy dane z płyt dają się normalnie odczytać. Jak na razie nie ma z tym żadnych problemów. Taki nienaukowy i co tu dużo mówić mało ambitny eksperyment oczywiście nie daje podstaw do zbyt daleko idących wniosków. Mimo wszystko fakt, że płyty przetrwały ponad 15 miesięcy niewłaściwego przechowywania co nieco nam mówi. Przestrzegał bym przed wyciąganiem nadmiernie optymistycznych wniosków. No ale na podstawie mojego doświadczenia gotów jestem stwierdzić, że kiedy zdarzy nam się zostawić płytę w nieodpowiednim miejscu przed jakimś dłuższym wyjazdem to nie trzeba się z tego powodu denerwowć.
Nachodzi mnie teraz refleksja, że można było do sprawy podejść bardziej ambitnie i przygotować eksperyment znacznie lepiej. Być może faktycznie to zrobię, ale na razie nie będę składał w tej sprawie obietnic. Eksperyment w dotychczasowej formie będzie oczywiście kontynuowany. (GS)
2013-06-21 Stały adres dla tego wpisu (Eksperyment z trwałością nagrań na CD-R)
Prawdziwa archiwizacja na płytach DVD firmy Milleniata
Na jesieni 2009 roku - zwłaszcza w prasie komputerowej - pojawiły się doniesienia o nagrywalnych płytach firmy Milleniata sprzedawanych pod nazwami M-Disc lub DiamonDisc. Zrobiłem ostatnio mały wywiad wśród znajomych. Wygląda na to, że sprawa M-Disc'ów, choć nienowa, jest wciąż mało znana. Dlatego pokrótce streszczę na czym rzecz polega. Pod względem struktury danych M-Disc jest zwykłą płytą DVD. Może ją przeczytać każdy napęd/odtwarzacz DVD. Do zapisu potrzebna jest jednak specjalna nagrywarka, a i sama płyta jest szczególna. W zwyczajnych nagrywalnych płytach DVD+/-R czy CD-R laser zmienia właściwości barwnika w warstwie zapisu. Trwałość tego barwnika jest ograniczona i zapisywalne płyty nie są medium zdatnym do poważnej archiwizacji. Nie mają ani odpowiedniej trwałości, ani odporności na czynniki zewnętrzne jak światło czy temperatura. Natomiast proces, który wykonuje nagrywarka M-Writer na płycie M-Disc przypomina grawerowanie laserem. Warstwa zapisu wykonana jest z twardego nieorganicznego materiału. Płyty M-Disc nie podlegają typowym procesom starzenia znanym ze zwykłych nagrywalnych DVD. W gruncie rzeczy M-Disc to chyba jedyny dostępny teraz na rynku cyfrowy nośnik, który ma szansę przetrwać setki lat, a może i dłużej. Ta ocena trwałości nie polega wyłącznie na zapewnieniach samego producenta. Przeprowadzono badania w kalifornijskiej placówce wojskowej w China Lake. Potwierdziły one trwałość M-Disc'ów.
Niestety M-Writer i M-Disc miały po swoim debiucie poważną wadę - wysoką cenę. Na jesieni 2009 obok artykułów informujących o tym produkcie, na witrynach pojawiły się też komentarze czytelników. Większość potraktowała M-Disc jako niepraktyczną ciekawostkę przydatną co najwyżej dla wojska i dla paranoików. Autorom niezbyt mądrych uwag zupełnie umknęło to, jak bardzo brakuje na rynku nośników do archiwizacji cyfrowych danych, jak wiele jest sfer życia gdzie archiwizacja jest istotna, jak wiele jest przypadków gdzie warto zapłacić za trwałość i za bezpieczeństwo danych. Każdy przypadek, w którym za cel stawiamy sobie trwałość na poziomie rzędu 100 lat, każdy przypadek, w którym rysuje się perspektywa kilku- lub kilkunastokrotnego sprawdzania i przepisywania ważnych danych na nowe nośniki, jest potencjalnie obszarem zastosowania M-Disc'ów.
Na samym początku usługę nagrywania danych na płyty M-Disc świadczyła firma Cranberry. Kosztowało to trzydzieści kilka dolarów za płytę. Później system dystrybucji się zmienił. Do prowadzenia sprzedaży typowano kolejnych partnerów w kilku krajach. Sprzedaż była nastawiona na odbiorców profesjonalnych. Na początku 2011 roku, na rynku amerykańskim ceny płyt oscylowały pomiędzy 15 a 20 dolarów (zależnie od kupowanej ilości), zaś cena nagrywarki mieściła się w zakresie 250-300 dolarów. Do maja 2011 ceny płyt spadły dalej, przy zakupie 25 sztuk cena jednostkowa płyty zeszła do 8 dolarów. Cena nagrywarki spadła do 170 dolarów. W porównaniu ze zwykłymi płytami i nagrywarkami DVD było to nadal drogo, ale trzeba docenić znaczny postęp.
Co ciekawe, pomimo poszerzającej się dystrybucji i spadających cen, prasa praktycznie w ogóle nie pisała o płytach Milleniaty. Ostatnio sprawa znowu odżyła w mediach. Milleniata podjęła współpracę z Hitachi-LG Data Storage. Owocem tej współpracy ma być wprowadzenie napędów i płyt do szerszej sprzedaży. Ceny mają być jeszcze niższe. Same płyty mają kosztować po 3 dolary sztuka. A do października znacznie ma się poprawić dostępność napędów. Prowadzone są też prace nad wersją płyt Milleniaty w standardzie Blu-ray.
Nagrywarka DVD obsługująca M-Disc |
Zapowiedź obniżenia cen i poprawienia dostępności M-Disc'ów spowodowała publikację nowych artykułów i komentarzy. Część osób po prostu ucieszyła się na wieść o tym, że wreszcie będzie choć jeden szeroko dostępny cyfrowy nośnik o dużej trwałości. No ale jak zwykle okazało się, że ludzka głupota jest równie nieunikniona jak śmierć i podatki. Pojawiły się ironiczne żarty i narzekania! Można przeczytać mnóstwo wypowiedzi w stylu po co komu nośnik o trwałości setek lat, skoro formaty plików się zdezaktualizują, albo też takie jak napędy optyczne to przeżytek i za kilkadziesiąt lat w ogóle nie będą one osiągalne. Dużo jest nonsensownych dywagacji jakie to wspaniałe są systemy bazujące na twardych dyskach i oprogramowaniu synchronizującym kopie bezpieczeństwa.
Doskonale zdaję sobie sprawę z wad płyt optycznych, też staram się ich nieraz unikać. Krytycy i prześmiewcy M-Disc'ów demonstrują jednak całkowite niezrozumienie znaczenia słowa archiwizacja. Standardowe nośniki optyczne, twarde dyski i pamięci Flash w żaden sposób nie kwalifikują się do miana nośników zdatnych do archiwizacji. Podejmuje się co prawda próby tworzenia systemów archiwizacyjnych opartych o łatwo dostępne nośniki, ale jest to skomplikowane i kosztowne zadanie. W warunkach domowych stworzenie systemu archiwizacji opartego na zwykłych nośnikach jest niezwykle trudne. Można w oparciu o standardowe nośniki stworzyć internetowe serwisy do prawdziwej archiwizacji danych cyfrowych, ale to też raczej opcja teoretyczna. Taka usługa musiała by niestety sporo kosztować. Powszechnie dostępne serwisy w istocie nie oferują archiwizacji, lecz tymczasowe magazynowanie danych. Wszystkie pochwały nośników magnetycznych i półprzewodnikowych całkowicie rozmijają się z istotą rzeczy. Poręczność dostępnych teraz rozwiązań ma swoje uroki, ale archiwizacja i tworzenie kopii bezpieczeństwa to dwie różne sprawy, dość luźno ze sobą powiązane. Jeśli te dwa pojęcia pomyli ktoś, kto nie zna się na technice komputerowej to mamy tylko przejaw zwykłej niewiedzy. Jeśli jednak podobny błąd zrobi osoba dysponująca ogólną wiedzą o komputerach i nośnikach danych, to wystawia sobie bardzo złe świadectwo.
Od dłuższego czasu mam świadomość, że kiedyś będę musiał się zastanowić nad archiwizacją własnych danych gromadzonych w postaci cyfrowej. Moja sytuacja jest o tyle wygodna, że nie zaliczam się do osób o dużych wymaganiach. Fotografie, teksty, skrypty czy rysunki tworzone w związku z pracą zawodową zajmują niewiele miejsca. Moje prywatne zbiory plików też nie są wielkie. Poza tym większość moich plików, zarówno tych prywatnych jak i zawodowych, wcale nie musi być trwale archiwizowana. Jak na razie cały mój system przechowywania danych to prowizorka bazująca na zastosowaniu dwóch twardych dysków i słabo skoordynowanym uzupełnieniu w postaci dysków optycznych. Jeśli za kilka miesięcy M-Disc będzie łatwo dostępny, to wobec pojawienia się nowych możliwości na pewno zastanowię się nad sposobem archiwizacji swoich danych.
Niestety bardzo rozpowszechnione są nonsensowne wypowiedzi na temat cyfrowej archiwizacji. Co gorsza, oprócz autorów komentarzy pod artykułami i autorów postów na forach, niektórzy dziennikarze też wykazują się brakiem zdrowego rozsądku. A z drugiej strony dużo jest publikacji zbyt szczegółowych i zbyt teoretycznych jak na potrzeby osób archiwizujących swe prywatne zbiory. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć czas by niebawem powrócić do tego tematu i omówić go od strony praktycznej. To normalne, że większość z nas nie musi i nie będzie studiować szczegółów techniki komputerowej, ale z drugiej strony dobrze by było abyśmy wszyscy potrafili podejmować racjonalne decyzje dotyczące archiwizacji naszych danych. (GS)
2011-08-29 Stały adres dla tego wpisu (Prawdziwa archiwizacja na płytach DVD firmy Milleniata)