Praktyczny eksperyment na forum
19 maja 2008
Niejeden raz pisałem o funkcjonowaniu internetowych forów o audio. Żeby nie ograniczać się do teorii, kilka miesięcy temu wykonałem praktyczny eksperyment. Stworzyłem sobie na jednym z forów wirtualną tożsamość, wymyśliłem fikcyjny problem i założyłem wątek, w którym zwróciłem się z prośbą o porady. Zainteresowanie było spore. Liczba zamieszczonych odpowiedzi bardzo szybko osiągnęła trzycyfrową postać. Licznie włączyli się do dyskusji forumowi wyjadacze.
Jaki był efekt końcowy? Mówiąc najkrócej: mizerny. Nikt nie podał konkretnego rozwiązania. Dobrych chęci było sporo, ale pokutował brak orientacji w sprawach technicznych, brak rozeznania rynku i zaskakująco duża skłonność do ignorowania podanych przeze mnie wstępnych założeń. Była też porcja słowa wiążącego, trochę złośliwości oraz połajanek. Pomijając już te mniej merytoryczne części dyskusji to powiedziałbym, iż cały kłopot z jakością postów można sprowadzić do jednego: autorzy piszą to co potrafią napisać a nie to co jest rzeczywiście potrzebne.
Powstała więc bezproduktywna dyskusja, której zapis jest kilkunastokrotnie (!) dłuższy niż ten felieton. Gdyby tekst na forum powstawał w takim tempie w jakim pisałem niniejszy artykuł, to na jego napisanie potrzeba by poświęcić ponad dwa tygodnie. Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że forumowicze pisali swe wypowiedzi sporo szybciej niż ja piszę felietony. Z drugiej strony każdorazowo musieli przed zamieszczeniem nowego postu przeczytać co napisami inni. Założę więc skromnie, iż uczestnicy dyskusji łącznie poświęcili trzy dni robocze. Spora ilość innych osób czytała mój wątek i nie włączyła się w dyskusję. Nie będę się jednak starał podejmować żadnych prób oszacowania ile czasu pochłonęła ta lektura.
Sprowokowałem forumowiczów do poświęcenia mojemu fikcyjnemu problemowi sporej ilości czasu. Jak by na to nie patrzeć spowodowałem w ten sposób powstanie pewnego społecznego kosztu. Chociaż nie odczuwam z tego powodu wyrzutów sumienia, wcale nie zamierzam relatywizować wartości poświęconego czasu. Trzy dni robocze pomnożone przez krajową średnią dadzą kilkaset złotych. I w gruncie rzeczy oprócz mojej pracy taki jest koszt powstania niniejszego felietonu. Gdyby wymyślony przez mnie problem rzeczywiście istniał, był by to czas najzwyczajniej zmarnowany. Mój mały podstęp spowodował, że przynajmniej zebrałem materiał do felietonu.
Ciekaw jestem czy uczestnicy dyskusji mieli by mi za złe mój sposób postępowania. Mam nadzieję, że nie, bo nie widzę powodu by ktokolwiek miał prawo do zgłaszania zastrzeżeń. Każdy włącza się w działalność forów na własne ryzyko i na własną odpowiedzialność. Nasz anonimowy rozmówca na forum może być osobą szukającą porady, znudzonym audiofilem chętnym do poplotkowania, dowcipnisiem szukającym okazji do mniej czy bardziej smacznego żartu, albo dziennikarzem zbierającym materiały. Ryzyko udzielania się na forach polega na tym, że często nie wiemy z kim mamy do czynienia. No i jest też odpowiedzialność. Po pierwsze odpowiedzialność za słowa. Ale też i odpowiedzialność za czas. Nie bez przyczyny wcześniej zająłem się szacunkowym obliczenim ilości czasu poświęconego na powstanie mojego wątku. Nie bez przyczyny pokusiłem się też o wyliczenie jego wartości. Trzeba sobie bowiem uczciwie powiedzieć, że użytkownicy forów powodowani przeróżnymi pobudkami bardzo chętnie podkradają po 5, 10, 20 czy 30 minut czasu swoim pracodawcom, współpracownikom, rodzinom czy przyjaciołom aby spędzić go przy lekturze i pisaniu postów na forum. Warto więc zadać sobie kilka pytań. Czy jakiś nasz kontrahent lub współpracownik nie musiał dłużej czekać na efekt naszej pracy z powodu naszego zaangażowania w funkcjonowanie forum? Czy ktoś z naszych bliskich nie musiał z tego samego powodu na nas czekać lub spędzić z nami mniej czasu?
Jeśli do kogoś nie przemawia taka drobiazgowa analiza poszczególnych drobnych odcinków czasu poświęcanych na aktywność forumową, to proponuję zastosować globalne podejście. Weźmy pod uwagę, że dziewięćdziesiąt kilka procent postów na forach nie spełnia żadnej funkcji informacyjnej. Po co więc marnować czas na ich tworzenie?
Być może niektórzy uczestnicy dyskusji uważają, że nikt z ich otoczenia niczego nie stracił na tej forumowej aktywności. Ale czy nie można było lepiej wykorzystać tego czasu? Choćby na spacer, na dobrą lekturę, na godziwą rozrywkę. Może po prostu lepiej by było przesłuchać jakąś nową płytę? Co sądzić o ludzich, którzy w ciągu roku potrafią zamieścić na forach kilka tysięcy postów? Jakie jest ich życie zawodowe i rodzinne? Jak funkcjonuje człowiek, który potrafi na przykład godzinę lub 2 godziny dziennie wykroić na bezproduktywne ślęczenie przed monitorem? Pytania te nie są wcale retoryczne. Jednak ja na nie nie odpowiem, bo każdy powinien to zrobić sam na własny użytek. I przyznam, że nie za bardzo przemawiają do mnie argumenty, że można zamieścić wielką ilość postów na forum nie szkodząc swojemu otoczeniu.
Dajcie człowiekowi do ręki młotek, a wszędzie wokoło zacznie on widzieć gwoździe. To zgrabne i dowcipne powiedzenie ilustruje zasadę, o której pisałem już wielokrotnie. W swoim sposobie działania mamy skłonność do używania narzędzi, które są pod ręką, które są łatwo dostępne, z którymi jesteśmy oswojeni. Umyka zaś naszej uwadze, że do wykonania danego zadania lepsze jest inne narzędzie.
Weźmy przykład. Na naszej witrynie jest artykuł z ogólnymi poradami dotyczącymi naprawy zepstych głośników. Wiele osób w przypadku takiej awarii natychmiast założy wątek na forum. Wcale nie jest to jednak sensowne posunięcie. Wykorzystanie telefonu czy poczty elektronicznej do kontaktu z firmami stykającymi się z tym problemem to dużo lepsze rozwiązanie. Średnio rzecz biorąc kontakt z fachowcami to w przypadku awarii szybsza droga do uzyskania odpowiedzi o lepszej jakości. To samo można też powiedzieć o moim sztucznie wywołanym wątku. W gruncie rzeczy, gdyby ktoś rzeczywiście stanął wobec problemu, który sobie wymyśliłem to lepiej by zrobił postępując inaczej. Jak pokazał mój mały eksperyment forum w ogóle nie sprawdziło się jako źródło informacji. Myślę, że właściwszym posunięciem było by wyszukanie paru firm o odpowiednio sprofilowanym charakterze działalności. Następnie trzeba by się zwrócić do tych firm z prośbą o przedstawienie oferty. Efekt powinien być lepszy i osiągnięty mniejszym nakładem czasu.
Marnotrawstwo czasu powodowane przez fora jest ogromne. Miliony ludzi czytających rzeczy niewarte czytania, piszących rzeczy niewarte pisania. Miliony (a może raczej miliardy) postów zaśmiecających Internet miałką treścią, utrudniających wyszukiwanie wartościowych informacji nam wszystkim. Przecież sami zapewne wiele razy próbowaliście dotrzeć do informacji przy pomocy wyszukiwarek i na pewno natknęliście się na problem nadmiaru bezwartościowej informacji. Z jednej strony większość z nas narzeka na brak czasu, zmęczenie i zabieganie. A z drugiej z taką łatwością angażujemy się marnotrawstwo czasu na wielką skalę. Szanujcie więc swój i cudzy czas. Czas, który tracimy, przemija bezpowrotnie. (GS)