Czy DVD-Audio i SACD przegrają z MP3?
26 listopada 1999
Tytułowe pytanie może się wydać chybione. Ktoś mógłby pomyśleć, że pozwoliłem sobie zastosować mało wyszukany trick dla ubarwienia felietonu. MP3 ma się do DVD-A i SACD mniej więcej tak jak Fiat 126 do najnowszych modeli BMW, Volvo czy Mercedesa - tak się przynajmniej może wydawać. Choć w obu przypadkach w grę wchodzi porównanie produktu przestarzałego, pośledniej jakości z produktem wysokiej klasy, to jednak ta motoryzacyjna analogia jest nietrafna. O ile poczciwy Maluch nie wstrząśnie rynkiem motoryzacyjnym, to MP3 może zainicjować takie procesy, które w konsekwencji zahamują rozpowszechnienie DVD-Audio i SACD. Tytułowe pytanie należy więc odczytać dosłownie.
Założenie, że SACD i DVD-Audio mogą przepaść z powodu MP3 może być dla wielu osób trudne do akceptacji z tej prostej przyczyny, że audiofile są z reguły konserwatywni. Po trosze jest to taki środowiskowy styl bycia, który sprzyja podtrzymywaniu poczucia przynależności do elity (przecież każdy audiofil ma to przekonanie, że jego wrażliwość na brzmieniowe niuanse świadczy o niepospolitej wrażliwości słuchu!). Konserwatyzm ten ma też i bardziej racjonalne podłoże - historia pokazała, że przemysł lubi forsować nowinki, które z audiofilską hierarchią wartości (jakość dźwięku nade wszystko!) niewiele mają wspólnego.
Do tej pory konserwatyzm na niwie hi-fi miał się dobrze, wystarczająco wymowny jest przykład żywotności gramofonów analogowych wciąż obecnych na rynku 17 lat po inauguracji CD. Większość audiofili nadal oczekuje, że rynek będzie ewoluował podobnie jak i w poprzednich dekadach. Cała historia sprzętu audio obracała się wokół powstania i rozpowszechnienia kilku standardów oraz opracowania kilku kluczowych rozwiązań technicznych. Jak chodzi o rozwiązania techniczne to na myśl przychodzi lampa elektronowa, tranzystor, cyfrowy zapis sygnału, głośnik elektrodynamiczny. Natomiast wśród najważniejszych standardów pierwsze były płyty gruborowkowe na 78 obrotów, potem przyszły drobnorowkowe single i płyty długogrające, potem kasety magnetofonowe, no i wreszcie CD. Było też po drodze kilka innych propozycji: DCC, 8-ścieżkowe cartridge, kwadrofoniczne longplaye, DAT i inne wynalazki, które osiągnęły co najwyżej przejściową i ograniczoną popularność, bądź wiodły swój żywot gdzieś na obrzeżach rynku czy też wyłącznie w sferze profesjonalnej.
Kilka lat temu na horyzoncie pojawiła się szansa na wprowadzenie nowego standardu płyt audio bazujących na nośniku z rodziny DVD. Przyznaję, że z początku byłem zafascynowany tą perspektywą - zadziałał mój konserwatywny audiofilski odruch. Wydwało mi się wówczas, że DVD-Audio i SACD to kandydaci do grona nielicznych udanych standardów zapisu dźwięku, że właśnie z tej dwójki wyłoni się następca CD, że wreszcie będziemy mieli na rynku cyfrowy zapis dźwięku z prawdziwego zdarzenia. Obawy wzbudzała tylko rywalizacja standardów. Padało pytanie: co zrobią klienci jeśli na rynku będą dwa rodzaje niekompatybilnych urządzeń?
Teraz patrzę na SACD i DVD-Audio zupełnie inaczej. Jakkolwiek wspaniała by nie była jakość dźwięku z gęstych płyt, na drodze do ich popularyzacji stoi szereg trudności. W pierwszych miesiącach szkodliwe skutki może przynieść wspomniana rywalizacja SACD - DVD-A, ale to tylko tymczasowo. Już pojawiły się zapowiedzi odtwarzaczy dwusystemowych. Pierwszy będzie chyba Pioneer DV-AX10 (w Japonii od grudnia, w Europie od stycznia 2000), później najprawdopodobniej podobne urządzenia zaprezentują Philips i Denon. Chwilowo perspektywa osiągalności odtwarzaczy uniwersalnych powinna jednak zniechęcać od zakupu odtwarzaczy obsługujących tylko jeden format. Wciąż brak jest standaryzacji sposobów zapisu na nośnikach DVD, co również jest okolicznością niesprzyjającą, ale i to jest problem w swej istocie przejściowy.
Kluczowe znaczenie dla popularyzacji nowego standardu zapisu mają dwa czynniki. Dostępność nagrań i odpowiednio duży przeskok jakościowy/funkcjonalny w stosunku do standardu poprzedzającego. Ani DVD-Audio, ani SACD nie wypadają pod tym względem zbyt korzystnie. Już widać, że tworzenie oferty płyt idzie bardzo powoli a zainteresowanie firm fonograficznych jest umiarkowane. Inauguracyjny katalog płyt CD liczył, jak mnie pamięć nie myli, około 200 tytułów. Inauguracyjny katalog SACD to raptem kilkanaście pozycji. Z DVD-Audio jest jeszcze gorzej. Piszę ten tekst w listopadzie i jak dotąd słyszałem tylko o jednej płycie DVD-Audio! Brak też deklaracji ze strony przemysłu płytowego o szybkim poszerzeniu katalogu płyt z gęstszym zapisem.
Jakie mogą być motywacje do zakupu odtwarzacza SACD/DVD-A skoro oferta płyt nie jest zachęcająca? Urządzenia te może kupować wąska grupka bezkompromisowych i zamożnych audiofili. Poza tym wśród zamożniejszych nabywców DVD-Video też znajdą się gotowi zapłacić więcej za dodatkową "funkcję" w swym odtwarzaczu, a także za obietnicę, że sprzęt będzie kompatybilny ze standardami zapisu dźwięku, które mają się rozpowszechnić w przyszłości. Ale to są tylko nisze rynkowe.
Kiedy między potentatami elektroniki i fonografii trwały spory o to, który standard jest lepszy, który łatwiejszy w produkcji i jak należy zabezpieczyć płyty przed nielegalnym kopiowaniem niespodziewanie eksplodowała popularność MP3. Czas potrzebny na rozwinięcie masowej produkcji urządzeń do odtwarzania komputerowych plików był znacznie krótszy niż czas potrzebny na przeprowadzenie dyskusji o standaryzacji DVD-Audio i SACD.
Skrót MP3 pewnie wywołuje skrzywenie na twarzy każdego prawdziwego audiofila - to przecież te okropne skompresowane pliki z dźwiękiem niskiej jakości odtwarzane na tandetnych komputerowych głośniczkach! Spyta ktoś jak coś takiego mogę porównywać z SACD lub z DVD-Audio. No cóż, MP3 na pewno nie wymyślono dla audiofili. Fenomen popularności tego zjawiska jest jednak wart głębszego zastanowienia. Dopóki MP3 wykorzystywano głównie w Internecie, dopóki muzyka płynęła po łączach tylko między komputerami, sprawa pozostawała mniej zauważana. Natomiast kiedy rozpoczęto sprzedaż przenośnych odtwarzaczy MP3, to standard pojawił się w centrum uwagi wszystkich mediów związanych w jakikolwiek sposób z techniką audio i fonografią. I trzeba przyznać, że nie bez racji. Ignorowanie zjawiska o tak dużej skali i dynamice byłoby absurdem. Odtwarzacze MP3 zaczęły zdobywać rynek dużo szybciej niż odtwarzacze CD czy MD po swojej inauguracji. A co jest już zupełnie nadzwyczaje, stało się tak bez zaangażowania ze strony któregokolwiek z dużych koncernów elektronicznych. Najpierw produkcją sprzętu zajęły się mniejsze firmy, a dopiero po kilku miesiącach na rynek weszli też producenci zaliczani do pierwszej ligi gigantów elektroniki.
Pierwsze odtwarzacze MP3 z ubiegłego roku były wyłącznie urządzeniami przenośnymi, korzystały z pamięci flash. Natomiast teraz pojawiają się już modele stacjonarne i 'discmany' czytające płyty CD-ROM z nagranymi plikami MP3 jak i zwykłe płyty CD audio. I właśnie tu zaczyna się pole do nadzwyczaj ciekawych spekulacji. Po pierwsze rodzi się pytanie: czy one też zaczną tak szybko zyskiwać popularność jak to było w przypadku MPMana i Rio (modele przenośne). Jeśli bowiem tego typu urządzenia się rozpowszechnią, to będziemy mieli na rynku audio przełom. Po raz pierwszy w całej historii rejestracji dźwięku, masowo używany standard zapisu będzie zwykłym typem pliku komputerowego, czymś co może być odtwarzane, nagrywane i przenoszone po prostu jako dane. Zbędna stanie się fizyczna platforma zapisu dedykowana wyłącznie do audio. Nie jest to nowość w sensie technicznym, bo w praktyce profesjonalnej takie zjawisko jest znane od dawna, ale w realiach rynkowych byłaby to rewolucja. A pojawia się coraz więcej produktów, które mają służyć rejestracji dźwięku na nośnikach komputerowych. IBM opracował ostatnio dwa modele dysków twardych o znacznie podniesionej odporności mechanicznej - głównie z myślą o możliwości wykorzystania ich jako przenośnego nośnika plików dźwiękowych. Ford zamierza stosować 60GB dysk twardy jako wyposażenie swych samochodów. A Thomson rozważa produkcję zmieniacza odtwarzającego płyty CD-Audio i CD-ROM z MP3. Bardzo często lansuje się koncepcję domowej "szafy grającej", w której muzyka byłaby przechowywana na nośnikach komputerowych. Nie trzeba wielkiej przenikliwości by przewidzieć, że w miarę wzrostu przepustowości internetowych łącz i pojemności nośników wzrośnie też poziom jakościowy zapisu w komputerowych plikach.
Perspektywa masowego rozpowszechnienia dźwięku zapisywanego na nośnikach komputerowych wydaje się realna. W przeciwieństwie do DVD-A i SACD spełnione są w tym przypadku dwa podstwowe kryteria: jest dostępność materiału muzycznego (legalnie czy nie, ale w przypadku popularniejszych wykonawców można w sieci znaleźć prawie każde nagranie) i jest przełom funkcjonalny w porównaniu z dotychczasowymi standardami. Zapis w plikach komputerowych daje tak nowatorskie cechy użytkowe jak skalowalność pojemności nośnika (co bardzo ważne, będzie można uzyskać przewagę nad nośnikami z rodziny DVD!), możliwość równoległego funkcjonowania wielu formatów zapisu o zróżnicowanych poziomach jakościowych na jednym dysku czy jednej płycie, otwarcie drogi do szybkiej ewolucji standardów zapisu, możliwość transmisji w internecie.
Postawiłbym tezę, że zapis muzyki w plikach komputerowych będzie w najbliższych latach najszybciej rosnącym sektorem w audio. W konsekwencji zacznie się kurczyć przestrzeń rynkowa dla nośników tradycyjnych, spoza branży komputerowej. Właśnie w ten sposób MP3 może zapoczątkować trend, który w konsekwencji zawęzi rynek na DVD-Audio i SACD do kręgu hobbystycznie nastawionych i zamożnych klientów.
Pomysłodawcy SACD i DVD-Audio przegapili swą szansę dwa-trzy lata temu. Istniała wówczas możliwość by uczynić z DVD w pełni uniwersalny standard - z zapisem video, danych komputerowych, audio, a także z możliwością nagrywania. Ale porozumienie osiągnięto tylko w odniesieniu do DVD-Video i DVD-ROM. Pozostałe formaty z rodziny DVD nadchodzą zbyt późno. Powiem szczerze - sądzę, że DVD-A i SACD już nie mają szans. Potentaci z rynku AV wciąż jeszcze nie do końca zrozumieli, że na ich teren weszły firmy komputerowe - a to oznacza gwałtowne przyspieszenie tempa wydarzeń. Nośniki komputerowe z roku na rok mają coraz lepsze parametry i w ten sposób zyskują na atrakcyjności. DVD musi pozostać w miejscu określonym przez specyfikację.
I jedynie stara, poczciwa płyta CD ma przed sobą jeszcze więcej życia, ale już wyłącznie dzięki swemu ogromnemu rozpowszechnieniu i wynikającej z tego sile inercji. A tak przy okazji jeszcze jedna ciekawostka: według wstępnych prognoz globalna ilość wszystkich typów napędów CD-R wyprodukowanych w 1999 roku będzie większa od globalnej ilości wszystkich typów napędów DVD. (GS)