Prognozy na nową dekadę, część 1
6 marca 2010
W poprzednim felietonie ze stycznia 2010 pisałem o poprawie standaryzacji i porządkowaniu niektórych sektorów elektroniki konsumpcyjnej. Klarowniejsza sytuacja zachęca do tego by zastanowić się jak będzie się zmieniał rynek i sprzęt audio w nadchodzących latach.
Zajmę się zarówno konkretami jak i swobodniejszymi spekulacjami. Wrócę do tematów poruszanych w latach poprzednich i zajmę się sprawami związanymi z audio tylko pośrednio. Sposób w jaki będziemy słuchać muzyki za kilka czy kilkanaście lat z jednej strony zostanie ukształtowany przez postęp techniczny, a z drugiej przez decyzje firm sprzętowych, internetowych i fonograficznych. Jest też i trzecia strona, o której napiszę nieco dalej. Ponieważ tematów jest wiele, tekst podzielę na dwa odcinki. Sprawy o bardziej technicznej naturze przedstawię w drugiej części.
Zacznijmy od czegoś mało odkrywczego. Wygląda na to, że winyl znalazł sobie na rynku trwałą niszę. W latach 1980-tych powszechnie spodziewano się, że płyty kompaktowe spowodują całkowitą eliminację płyt analogowych. Tak się nie stało. Co prawda uważam, że entuzjaści analogu trochę przesadzają w swoim optymiźmie, ale nie spierajmy się o szczegóły. Ważne jest to, że ktoś kto ma ochotę inwestować w system do odtwarzania płyt winylowych może to robić bez obaw. W najbliższych latach gramofonów, ramion, wkładek, igieł i płyt nie zabraknie. Sprzedawców sprzętu przestrzegał bym jednak przed nadmiernym optymizmem. Niezależnie od tego jak dobrze szły interesy w ostatnich latach, biorąc pod uwagę umiarkowaną liczbę osób użytkujących sprzęt analogowy należy się liczyć z efektem nasycenia rynku. Gramofony i ramiona są całkiem trwałe. A nie oczekiwał bym ciągłego przypływu dużej ilości zupełnie nowych klientów kupujących sprzęt analogowy. Tak więc trudno spodziewać się długiego okresu dobrej koniunktury w tej branży. Większe są za to szanse na utrzymanie poziomu produkcji płyt.
Rynek analogowy okazał się zaskakująco niezależny od rynku cyfrowego, nasuwa się więc pytanie jak długo jeszcze winyl będzie żywym standardem. Żadne istotne zmiany jakości czy charakteru dźwięku oferowanego przez różne typy sprzętu zapewne nie nastąpią. Pod względem ekonomicznym, a także pod względem wygody użytkowania, analog już od wielu lat nie może konkurować z systemami cyfrowymi. Ale jak widać wcale mu to nie szkodzi. Dochodzimy do niezmiernie ciekawego wniosku. Płyty winylowe są pierwszym i jak na razie jedynym w całej historii sprzętu audio formatem, którego dalszy los nie będzie zależał od rozwoju konkurencyjnych technologii, lecz od subiektywnych motywacji klientów. W sumie to zaskakujące, że coś takiego ma miejsce we współczesnym świecie, gdzie tak wiele zmienia się pod wpływem postępu technicznego i decyzji największych firm. O tym właśnie myślałem pisząc, że jest i trzecia grupa czynników kształtujących rozwój sytuacji. A więc jak długo jeszcze winyl przetrwa? Jest to pytanie tak psychologiczne w swej naturze, że po prostu boję się cokolwiek prognozować. Przyszłość winylu zależy od Państwa - od nabywców sprzętu i płyt. Za kilka tygodni powinniśmy już mieć do dyspozycji statystyki sprzedaży płyt za rok 2009 i będzie to niezły wskaźnik aktualnych trendów.
Czy Compact Disc dorówna płytom winylowym i będzie równie długowiecznym formatem? Płyty drobnorowkowe wprowadzono do użytku w 1948 roku (starsze rodzaje płyt pominę), a płyty CD w 1982 roku (japoński debiut poprzedzający europejską inaugurację w 1983). W tym roku winyl będzie obchodził swą 62 rocznicę, a CD będzie miało taki staż dopiero w 2044 roku. Nie widzę szansy by płyty kompaktowe utrzymały się w produkcji aż tak długo. Rynek bez wątpienia zmierza w stronę dystrybucji muzyki zapisanej w plikach. Zaś te powody, które pozwalają kontynuować produkcję płyt winylowych w większości nie będą dotyczyły CD.
Swego czasu zastanawiałem się nad możliwością gwałtownego przyspieszenia tempa spadku sprzedaży płyt CD. Wygląda jednak na to, że coś takiego nas nie spotka. Najwyraźniej duża popularność CD i przyzwyczajenie użytkowników do tego formatu robią swoje. Spadek sprzedaży jest dość płynny i chyba taki właśnie będzie w kolejnych latach.
W odniesieniu do CD należy wyraźnie rozgraniczyć prognozy związane ze sprzętem i z płytami. Niezależnie od zmniejszenia produkcji płyt, spodziewam się dobrej dostępności sprzętu jeszcze przez wiele lat. Jestem przekonany, że sytuacja będzie inna niż przypadku takich starszych formatów jak MiniDisc, DCC, Betamax czy Video 2000. Oceniając sprawę w szerszym kontekście historycznym trzeba powiedzieć, że CD jest zjawiskiem wyjątkowym. Po pierwsze istotne jest to, że mamy dwie następne generacje dysków optycznych po CD. Zarówno odtwarzacze DVD jak i Blu-ray obsługują płyty CD. Tak długo jak utrzyma się w produkcji Blu-ray nie będzie kłopotów z odtwarzaniem CD. Pliki wideo oraz strumieniowe transmisje wideo zapewne kiedyś doprowadzą do upadku produkcji płyt DVD i Blu-ray, ale to się nie stanie w najbliższych kilku latach. Trzeba sobie też uzmysłowić, że nigdy wcześniej z rynku audio nie znikał format tak dominujący jak CD, tak szeroko rozpowszechniony, bazujący na tak trwałych nośnikach i co by nie mówić wygodny w użyciu. Ilość wyprodukowanych płyt CD liczy się w dziesiątkach miliardów. Mocno bym się zdziwił gdyby za jakiś czas ludzie zaczęli masowo wyrzucać te płyty na śmietniki. To daje też dobre perspektywy utrzymania produkcji bardziej specjalizowanych, audiofilskich odtwarzaczy. Jestem przekonany, że w nadchodzących kilkunastu latach nie będzie problemów ze sprzętem do odtwarzania CD, nawet jeśli sprzedaż samych płyt spadnie do marginalnego poziomu. Na jesieni ubiegłego roku sporo było szumu wokół oświadczenia firmy Linn o zaprzestaniu produkcji odtwarzaczy CD. Przede wszystkim był to sprytny pomysł na reklamę odtwarzaczy sieciowych Linna. Pomijając ten aspekt sprawy, trzeba oczywiście przyznać, że jest to faktycznie znak czasów i świadectwo rosnącego znaczenia plików. Nie należy jednak z takiego wydarzenia wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Większość producentów pójdzie w ślady Linna, ale uważam, że chętnych do produkcji odtwarzaczy CD jeszcze długo nie zabraknie. Oczywiście oferta odtwarzaczy będzie się kurczyć, ale to przecież nie jest powód do zmartwień.
Prognozy dotyczące płyt kompaktowych dają też wskazówki co do przyszłości SACD. Skoro nawet CD musi ustąpić pola plikom, tym bardziej dotyczy to słabo zakorzenionego na rynku SACD. Podobnie jak w przypadku CD w miarę łatwo można zapewnić dostępność sprzętu odtwarzającego SACD dzięki pokrewieństwu z pozostałymi formatami optycznymi. To chyba jedyny powód, dla którego SACD w ogóle się utrzymuje na rynku. Pomimo tego nie widzę tak zwanej masy krytycznej potrzebnej na podtrzymanie zainteresowania przemysłu fonograficznego. Poza środowiskiem audiofilskim SACD mało kogo interesuje. Wśród audiofili zwolennicy SACD też stanowią skromną mniejszość. Teoretycznie można rozważać, czy SACD mogło by przetrwać jako dodatek do formatów wideo (DVD i Blu-ray) adresowany do klienteli bardziej wideofilskiej. Nie dostrzegam jednak zainteresowania taką konfiguracją. Cały rynek nośników optycznych będzie się kurczył i coraz trudniej będzie na nim utrzymać segment w postaci SACD. A więc oczekuję, że dla wydawców płyt sprawa będzie nieopłacalna. Zresztą już teraz sytuacja wygląda mizernie. W statystykach podawanych przez stowarzyszania firm fonograficznych z reguły trudno znaleźć jakiekolwiek dane o SACD. Sprzedaż jest na tyle mała, że nie uwzględnia się jej osobno w zestawieniach, lecz podaje w pozycji pozostałe. Dużo częściej można napotkać dane o sprzedaży płyt winylowych. W latach 2007 i 2008 w USA winyli sprzedano wielokrotnie więcej niż SACD. Jak dla mnie SACD już teraz wygląda na format chylący się ku upadkowi.
Jak widać wybiegłem w daleką przyszłość. A co w najbliższych latach? Zanosi się na scenariusz bez sensacji, z ewolucyjnym zastępowaniem CD przez pliki. Co nie oznacza, że będzie nudno. Stoi przed nami kilka interesujących pytań. Czy pliki MP3 zostaną wyparte przez któryś z alternatywnych formatów kompresji stratnej? Czy pliki bezstratnie kompresowane zaczną wypierać pliki kompresowane stratnie?
Najważniejsze wydaje się pytanie o przyszłość strumieniowej transmisji muzyki (streaming) z centralnych archiwów do naszych urządzeń odtwarzających. Wizja dostępu do milionów filmów i piosenek ma w sobie coś imponującego. Dotychczasowe doświadczenia nie były zbyt dobre, ale to chyba tylko kwestia niedojrzałości przedstawionych propozycji. Sam temat budzi ogromne zainteresowanie. Możliwości techniczne już teraz są całkiem przyzwoite, a wraz z rozwojem infrastruktury Internetu sytuacja będzie się nadal poprawiać. A więc chodzi głównie o model sprzedaży, o politykę firm fonograficznych, firm sprzętowych i firm internetowych. Czy na dostępnej bazie technicznej stworzona zostanie oferta transmisji strumieniowych masowo przyjęta jako sposób na słuchanie muzyki?
Branżowi prognostycy optymistycznie wypowiadają się o perspektywach transmisji strumieniowych i myślę, że mają rację. Przynajmniej w tym sensie, że taki sposób dystrybucji muzyki faktycznie zyska bardzo dużą popularność. Sytuacja dojrzała już do poważniejszych zmian w tej dziedzinie. Najpierw pewnie w USA, a w Europie później. Mimo wszystko spodziewam się, że nawet w przypadku sukcesu streamingu, sprzęt odtwarzający muzykę z plików przechowywanych lokalnie nie straci znaczenia. A w przypadku rynku audiofilskiego rola streamingu będzie zapewne mniejsza niż dla całego rynku w ogóle. Zarówno streaming jak i lokalne przechowywanie plików mają swoje zalety. Co istotne, zalety jednego rozwiązania są trudne do skopiowania w drugim i reguła ta działa w obie strony. Popularność streamingu może jednak przynieść pewne zmiany poza samą ofertą sprzętu. Może być na przykład czynnikiem powodującym przełamanie dominacji MP3.
Natomiast koegzystencja streamingu i plików zapisywanych samodzielnie przez użytkowników nie stanowi problemu. Wszystko wskazuje więc na to, że podstawowym źródłem dźwięku w naszych systemach audio z czasem stanie się serwer obsługujący strumienie z internetu oraz pliki z nośników lokalnych. Dodanie do kompletu napędu dysków optycznych też może być popularnym rozwiązaniem. Spodziewam się też, że ekosystem plików pozostanie nadal dość zróżnicowany co do zestawu wykorzystywanych formatów. A w sektorze audiofilskim powinna w końcu nastać dominacja bezstratnej kompresji. (GS)