Denon DCD-1015
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/95
Wymiary: 434,120,288 mm
Wyjścia: optyczne, koncentryczne, standardowe, regulowane, słuchwakowe
Cena (04/1995): 1.881 zł
Zestaw testowy 1: JMlab Point Source 5.1, YBA Integre
Zestaw testowy 2: Monitor Audio Studio 20SE, YBA Integre
Najciekawszą nowinką techniczną przedstawioną przez Denona w ostatnich latach jest procesor Alpha, rozwiązanie, które zyskało prestiżowy tytuł innowacji roku 1994 w ocenie grupy czasopism zachodnioeuropejskich. DCD-1015 jest w tej chwili najtańszym odtwarzaczem stosującym to rozwiązanie, choć zapowiedziano już rychłe zastosowanie tej technologii w jeszcze tańszym modelu.
Narzekania na zbyt małą rozdzielczość i niezadowalającą jakość zapisu na płytach kompaktowych nie są już niczym nowym, tego typu wypowiedzi można spotkać całkiem często. Coraz więcej jest też prób podniesienia standardów zapisu cyfrowego, że wspomnę tylko o technikach kształtowania szumu i systemie HDCD firmy Pacific Microsonics. W zastosowaniach studyjnych po prostu pojawiają się nowe magnetofony z większą częstotliwością próbkowania, czy też z większą ilością bitów na próbkę. Również w amatorskim sprzęcie można spotkać przykłady takich działań w postaci produkowanych przez Pioneer'a magnetofonów DAT z podwójną częstotliwością próbkowania. W przypadku płyt kompaktowych, które zostały już wyprodukowane, stajemy jednak przed zasadniczą barierą. Mamy 44100 próbek na sekundę, każda ma 16 bitów i po prostu żadnej dodatkowej informacji na tych płytach już nie ma, została ona bezpowrotnie utracona.
A jednak pojawiają się rozwiązania, które na pozór pokonują barierę niemożliwości, dając więcej niż zostało zapisane na płycie. Jak więc jest naprawdę? W największym skrócie można powiedzieć, że urządzenia poprawiające sygnał z CD robią dwie rzeczy: próbują przewidzieć, czyli zgadnąć, jak mógłby wyglądać sygnał gdyby został on dokładniej zapisany, mogą też redukować pasożytnicze efekty towarzyszące właściwemu sygnałowi, głównie chodzi tu o odpowiednie ukształtowanie szumu. Wcześniej firmy stosowały już sposoby obróbki, które miały pomóc w subiektywnym przełamaniu bariery związanej z częstotliwością próbkowania. Natomiast Denon zabrał się za "odtwarzanie" brakujących bitów. Mówiąc najkrócej, procesor Alpha dodaje dodatkowe cztery bity poniżej najmniej znaczącego czyli szesnastego bitu zapisanego na płycie CD obliczając je tak, by uzyskać jak najlepszy efekt.
Wykonawstwo DCD-1015 jest tradycyjne dla firma japońskich, prezentuje on pod tym względem dobry poziom. Wyposażenie też jest dość obszerne i typowe dla tej kategorii sprzętu. Na podstawie dotychczasowych doświadczeń, utrwalił mi się pogląd, że projektanci tej marki mają skłonność do stosowania długich rzędów umieszczonych obok siebie przycisków. Tak jest i tym razem. Na lewo od szuflady umieszczono włącznik sieciowy, przycisk do obsługi szuflady jest z nią wzorniczo zintegrowany i umieszczony wraz z nią w jednym zagłębieniu przedniej ścianki, a w prawym dolnym rogu znajduje się gniazdo słuchawkowe wraz z regulatorem głośności. Natomiast cała reszta przycisków tworzy trzy podłużne paski. Jeden stanowi zestaw klawiszy numerycznych. Trzy duże klawisze (play, pauza, stop) tworzą drugą grupę. Ostatni pasek to cztery klawisze pozwalające na przeskok do kolejnych utworów, wygaszanie wyświetlacza i uruchomienie powtórzenia.
Pozostałe funkcje takie jak programowanie, przeszukiwanie, zmiana poziomu głośności, zmiana trybu pracy licznika czasu, wstawianie przerw między utworami są dostępne z pilota. Możliwa jest też zmiana szybkości odtwarzania w zakresie +/- 12%.
Zastosowano przetworniki wielobitowe Lambda. Po tylu latach wierności temu rozwiązaniu Denon zapewne bardzo by wszystkich zadziwił, gdyby zastosowano coś innego.
DCD-1015 ma cztery wyjścia. Dwa analogowe, jedno o stałym i jedno o regulowanym poziomie oraz dwa cyfrowe, jedno optyczne i drugie koncentryczne. Dystrybutor opracował też polskojęzyczną wersję instrukcji obsługi.
DŹWIĘK, OPINIA 1
DCD 1015 należy do grupy urządzeń, które uzyskują wysokie noty po dokładnej analizie poszczególnych składników dźwięku. Efekt brzmieniowy jako całość, uzyskany po ich syntezie oceniłem sceptycznie, z lekkim wskazaniem w stronę dodatnią. MK wysoko ocenił poszczególne walory, ja odsłuch bez głębszego zaangażowania odebrałem jako zbyt prozaiczny i niewyrafinowany. Nie oznacza to, że odtwarzacz Denon'a nie ma nic do zaoferowania. Wspólna dyskusja na temat DCD 1015 ukazała wiele punktów spornych. Sądzę, że sprawa ulega wyjaśnieniu, gdy uwzględni się gusta osobiste. MK jest wielkim fanem Meridian'a 506, ja zaś Quad'a CD67. Dalej tkwimy w tych przekonaniach, w końcu każdy w domu słucha swego ulubionego urządzenia. Gdy powiem, że Denon przypomina trochę schemat, na którym opiera się brzmienie 506, nie odbiegnę zbyt daleko od prawdy, która leży gdzieś na środku utworzonym przez zazębianie się opinii wszystkich uczestników testu.
W moim przypadku jak i MK, DCD1015 był odsłuchiwany w sąsiedztwie JVC XLZ 674. Pierwsze spostrzeżenia dotyczyły łagodniej przekazanego brzmienia skrzypiec. Fortepian cechował się poprawnymi barwami. Momenty zderzenia młoteczków ze strunami były dźwięczne i soczyste. Dźwięk wydał mi się lżejszy i łatwy w odbiorze. Zakres środka i góry nie jest zbyt otwarty, obraz tutaj wydał mi się wyblakły. Wokal Laverne Butler w stosunku do odtwarzacza JVC zabrzmiał tak, jakby wręcz użyto do nagrań innego omikrofonowania. MK odnotował czystość i bezpośredniość tego zakresu. Za cechę pozytywną uznał też nie przerysowywanie wokali i instrumentów. Instrumenty w klasyce przypadły do gustu MK, określił je jako pozbawione podbarwień, dobrze odsłonięte i przy tym pełne. Ja osobiście oczekiwałbym bogatszych barw harmonicznych w stosunku do tego co usłyszałem. Ogólnie średnica zabrzmiała melodyjnie i z rozmachem, ale według mego gustu zbyt monochromatycznie, z lekką tendencją ku szarości.
Jakość tworzenia obrazów pozornych uważam za przeciętną. Solowe instrumenty były trochę przysłaniane szybkim, wyższym basem i nie wyszukaną projekcją szczegółów. Rozmiar sceny był zadowalający, w każdym rodzaju słuchanej muzyki. Krawędzie były bardziej plastyczne niż w odtwarzaczu JVC. MK określił to pozytywnie twierdząc, że woli kontury zmiękczone niż ostre, które mogą nadać szorstkości przekazowi.
Obaj z MK zaobserwowaliśmy poprawę jakości górnych rejestrów. Instrumenty perkusyjne były czyste i jedwabne. W nagraniach z płyty Joe Sample przejrzystość była lepsza, niż w JVC lub Pioneer'ze, transjenty przetwarzane były też łagodnie i pewnie. Sposób w jaki Denon przetwarza górny zakres nie pokrywa się z moimi upodobaniami. Otóż zakres ten w moim odczuciu nie był spójny z resztą zakresu. We wspomnianym nagraniu (Leading me back to you) Sample odnotowałem sporo detali, ale podanych w nieładzie i przez to burzących klarowność. Stąd mój komentarz w trakcie testu o barku wyrafinowania. W końcu brzmienie talerzy na Meridian'a 506 również określiłem niezbyt przychylnie. W moim odczuciu Denon pasuje raczej do prostej muzyki akustycznej, niż do obfitych nagrań rockowych. Wygładzenie i uspokojenie góry dało pozytywny efekt tylko w jazzie i klasyce. Utwór Fugazi ukazał, ile barw zostało wyfiltrowanych z ostrego brzmienia gitar. Znacznie droższy system DPA, niezmiernie łagodny dla ucha, wspomniane nagranie Fugazi przekazał w sposób znakomity, jeśli nie idealny.
Najniższe rejestry, te pochodzące z organów lub tworzone syntetycznie nie ujawniają się zbyt wyraźnie. Z basem wyższym było w zasadzie wszystko O.K. MK korzystając z materiału opartego o jazz i klasykę wysoko ocenił jakość brzmienia kontrabasu. Zakres ten był pozbawiony spowolnień i rozmycia. Odczuwalne było akcentowanie szarpnięć strun i swobodę gry. Ostre wejścia, czy też wybrzmiewanie kotłów nie pozostawiały po sobie niedosytu. Brzmienia były bogate i różnicowane, MK szczególnie podkreślił w notatkach interesującą gitarę basową Fender'a w nagraniu zespołu George'a Russell'a. Moje impresje są powściągliwe, owszem jakość rytmu i rola podstawy basowej została przekazana dobrze, ale tak jak w przypadku górnego zakresu brakowało mi poczucia spójności z resztą. Denon ogólnie w moim odczuciu brzmiał tak, jakby starał się skleić w całość, w jeden obraz trzy podzakresy. I tak jak wspomniałem wcześniej, wgląd w scenę ujawniał brak jednolitości i spójności. Owszem, Denon wydobywa z płyty CD dużo informacji, jednak dla mnie ułożenie przejrzystego wzoru jest dla DCD 1015 zbyt trudnym zadaniem. Ostatecznie to co zostało zamienione w dźwięk, zostaje pozostawione samemu sobie - zawieszone gdzieś w przestrzeni między zestawami głośnikowymi. Stąd moje rozterki. Zabrakło tu absolutnego panowania i kontroli nad dźwiękiem wydobytym ze srebrnego krążka. Cechę tę posiadł Meridian 506.
Według MK, DCD1015 charakteryzuje się pokaźnym zapasem dynamiki na wszystkich zakresach. Dźwięk przybiera dużą skalę. W jazzie i klasyce słychać pęd i energię. Zabrakło tego w nagraniu Fugazi. Linia basu ledwo nadążała za ścianą gitar. Nagranie wypadło wręcz anemicznie.
Denon przekazuje sporo informacji jak na tę klasę cenową, MK porównał nawet możliwości DCD1015 do Arcama Alpha 5. Ja uważam, że nie zostało tu powiedziane jednak ostateczne słowo w precyzji. Dźwięk z pewnością jest lepiej dopracowany niż w urządzeniach JVC i Pioneer. Pasuje on dobrze do nagrań akustycznych i tych poprawnie zrealizowanych. Dla mnie punktem kontrowersyjnym jest cena. Denon zajmuje niewygodne miejsce na liście cen. Niewiele dopłacając można kupić odtwarzacz Arcam'a. Gdzieś obok znajduje się Pioneer PDS-802, znacznie taniej jest dostępny opisany tu model JVC, ustępujący znacznie mniej niż by to sugerowała cena. Stosunek jakości dźwięku do ceny w DCD 1015 jest z pewnością zadowalający. Obaj z MK radzimy uważnie posłuchać Denon'a przed zakupem. Cóż, brakuje nam odwagi, aby bez wahania go polecić. (MS)
DŹWIĘK, OPINIA 2
Odtwarzacz ten charakteryzuje nieźle zrównoważonym brzmieniem, które KK nazwał mianem delikatnego, a ja określiłbym jako wygładzone i pozbawione szorstkości. Bas potrafił nieraz pokazać swą solidność i siłę (P.J.Harvey - "Working For The Man", Cranberries - "No Need To Argue"). W pozostałych przypadkach natomiast nie narzucał się, stanowiąc tylko konieczny fundament. Moim zdaniem był on dość ciepły w swej barwie, ale na szczęście nie szło to w parze rozwlekłością, nadmierną miękkością czy inną formą pogorszenia jego wyrazistości. Siła basu będzie chyba lepiej widoczna w muzyce rockowej, gdzie zwykle wystarczy dobre odtworzenie średniego basu, a obszerność w najniższych zakresach nie jest aż tak niezbędna.
Środek pasma był zazwyczaj bliski neutralności, wyrazisty, lecz nie przesadnie wyeksponowany. Obaj stwierdziliśmy skłonność do subtelnego ocieplania średnicy, co KK uznał za efekt zwiększający przyjemności odsłuchu, na przykład damskich wokali (Cranberries - "No Need To Argue", Belly - "Red"). Wysokie tony były prezentowane wyraziście, lecz delikatnie, co dało efekt w postaci dźwięku relaksującego, a zarazem konkretnego. Ogólnie brzmienie bardziej przekonało KK, a u mnie lekki niedosyt pozostawiło zaokrąglanie dźwięku i odfiltrowanie części potrzebnej drapieżności.
Dźwięk był również dynamiczny. Odtwarzacz radził sobie z nagłymi zmianami poziomu dźwięku, ogólnie zapewniał poczucie, że dźwięk nie wymyka się spod kontroli. Ponieważ na mojej liście priorytetów wyższą pozycję zajmuje rytmika basu, byłbym z tego powodu bardziej sceptyczny w ocenie dynamiki dźwięku Denona. W tym aspekcie Denon prezentował się przyzwoicie, ale nie wyróżniał się niczym szczególnym i ocena KK była w tej materii bardziej przychylna od mojej. Różnica w naszych poglądach na temat rytmiczności i szybkości utrzymuje się już od kilku lat. Można powiedzieć, że Denon panował nad szerokimi kontrastami dynamiki, ale wrażenie żywości dźwięku nie było równie dobre.
Nie wystąpiło zacieranie szczegółów przy odtwarzaniu bogato zinstrumentalizowanych nagrań, ale też nie występowała szczególnie dosadna prezentacja detali. Pod pewnymi względami dźwięk był mniej wciągający nawet niż w przypadku Diory, lecz Denon zdecydowanie zyskuje w miarę dłuższego słuchania. Bardzo przyjemny sposób prezentacji najwyższych częstotliwości i analityczność pozwalają na doszukanie się wielu "smaczków" nawet dobrze zaznajomionym ze swą płytoteką słuchaczom. Dobra przejrzystość dźwięku nie została okupiona jakimiś efektami ubocznymi. To, co miało zabrzmieć delikatnie - zabrzmiało delikatnie (Cranberries), jeśli miało być ostro i rockowo - było (Lush, Elastica).
Pod względem stereofonii i przestrzennej prezentacji dźwięku odtwarzacz ten reprezentuje wysoki poziom, zbliżając się do znacznie droższych urządzeń dwupudełkowych. Denon wiernie w tej dziedzinie przekazywał zamierzenia producentów nagrań, nie dodając wiele od siebie. Lokalizacja pozornych źródeł dźwięku była precyzyjna i prawidłowa. Pod tym względem odtwarzacz w zasadzie nie odbiega od Meridian'a 500/563. Wśród zintegrowanych odtwarzaczy z obecnej grupy Denon ma także największe możliwości pod względem tworzenia złudzenia akustyki sali koncertowej, co zwiększa poczucie realizmu, szczególnie przy słuchaniu klasyki i jazzu. Drobne niedociągnięcia dotyczyły przedniego skraju sceny, najbliższy plan nie był zbyt podany do przodu.
KK uznał DCD-1015 za najlepszy i najciekawszy zintegrowany odtwarzacz CD w aktualnej grupie testowej, wart szczególnego polecenia. Też mogę się przyłączyć do pozytywnej oceny Denona, choć moje poparcie dla tego odtwarzacza jest bardziej umiarkowane. Jego brzmienie łączy w sobie przyjemną dla ucha melodyjność i czystość z niezłą analitycznością i zdolnością do trójwymiarowej prezentacji dźwięku. Dla osób poszukujących szybkości i ekscytującej rytmiki nie jest to jednak optymalny wybór. (GS)