Kenwood DP-7060
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 5/95
Wymiary: 440,127,319 mm
Wyjścia: regulowane, słuchawkowe
Cena (10/1995): 1.750 zł
Zestaw testowy 1: YBA Integre, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: YBA Integre, Monitor Audio Studio 20SE
Dotychczas sprzęt Kenwooda znaliśmy dość jednostronnie. Przewinęło się w naszych testach kilka magnetofonów tej firmy, które średnio rzecz biorąc zyskały całkiem przychylne oceny. Wreszcie mieliśmy okazję zapoznać się z odtwarzaczem CD tej firmy.
Jak przystało na model wyższej klasy średniej japońskiego producenta, DP-7060 prezentuje dobry poziom wykonawstwa i charakterystyczne dla głównego nurtu wzornictwo. Główną atrakcją wzorniczą jest wyprofilowanie w obudowie obłego wgłębienia wokół szuflady. Dość bogate jest wyposażenie. Składają się na nie między innymi: programowanie, wyszukiwanie najgłośniejszego fragmentu na płycie, powtórzenia, odtwarzanie w losowo wybranej kolejności. Fluorescencyjny wyświetlacz podaje kompletny zestaw informacji. Wskaźnik czasu ma cztery tryby pracy. Wyświetlacz może być wyłączony, wówczas świeci się tylko czerwona dioda.
Drobnym dziwactwem wydaje mi się umieszczenie klawisza do otwierania/zamykania szuflady po prawej stronie ścianki, koło klawiszy play i stop, zamiast po prostu przy samej szufladzie.
W DP-7060 zastosowano jednobitowe przetworniki i ośmiokrotne nadpróbkowanie. Jest też gniazdo słuchawkowe, którego poziom można regulować wyłącznie z pilota. Poziom jest pokazywany w decybelach na wyświetlaczu. Równolegle ze zmianą poziomu na wyjściu słuchawkowym zmienia się też poziom na wyjściu liniowym.
OPINIA 1
Odtwarzacz Kenwooda ujawnia swój charakter w bardzo dyskretny sposób. Zarówno spostrzeżenia MK i moje dokonane w trakcie odsłuchu sugerują, iż 7060 reprezentuje nadzwyczaj dobrze wyważony dźwięk. Jest to urządzenie bardzo przewidywalne - nie zaskoczy niczym negatywnym, ani też nie zaimpresjonuje głębokimi przeżyciami muzycznymi.
Z dużym uproszczeniem można uznać 7060 za przeskalowanie w dół odtwarzacza CAL Tercet. Podobieństwa to zrównoważona barwa, brak anomalii typu ocieplenie bądź rozjaśnienie brzmienia. Różnica to znacznie skromniejszy zakres dynamiki i mniejsza solidność budowanych dźwięków. Kenwood brzmi innymi słowy mniej porywająco i przekonywująco.
Kenwood tworzy dźwięk odrobinę szary, nie jest to z pewnością otwarte brzmienie z żywymi barwami odtwarzacza Pioneer. Barwa jest bliska neutralnej, nie udało się uniknąć jednak pewnych odstępstw. Dźwięk jest wygładzony, tylko czasami czuć pewne przybrudzenie np. wokale Sary K i Cassandry Wilson miały niezbyt czyste sybilanty. Wyższy środek i góra są też czasami zbyt twarde, słyszalne to było przede wszystkim na płycie Denona z kwintetem smyczkowym. Inne odtwarzacze starały się dźwięk z tej nie najprzyjemniej brzmiącej płyty zmiękczyć lub wysłodzić. Porównaniem mogą być tu też pary nagrań z płyty SBM Sony. Brzmienie SBM (łagodne) starały się zasymulować odtwarzacze Tercet, NAD 514, Kenwood 7060 pozostał wierny "16 bitom" brzmiącym jak wiadomo niezbyt wysmukle. Instrumentarium nie jest tak namacalne i otwarte jak w odtwarzaczu Pioneera, Kenwood środek prezentuje rzetelnie, ale z wyczuwalną powściągliwością. W porównaniu do CAL Tercet wokalom i instrumentom w wykonaniu 7060 przydałoby się trochę więcej masy, fundamentów.
Wysokie tony są pozbawione natarczywości. Połączenie środka i góry nie męczy ostrością. Dzięki takiej prezentacji Kenwood brzmi dość relaksująco. Perkusja została przekazana wyraziście i błyskotliwie. W nagraniu Trio Jarretta równowaga brzmienia nie przesuwała się na wysokie rejestry, utwór "Just in time" obfitujący w sporą ilość dźwięku z blach nie raził ani szorstkością, ani agresją. Po nagraniu Trio Johna McLaughlina, które potrafi zabrzmieć metalicznie i jasno w najwyższych rejestrach, rysuje się obraz 7060 jako urządzenia wyważonego w prezentowaniu ostrych transjentów na wysokich częstotliwościach. Kenwood został prawdopodobnie celowo pozbawiony tak często męczącej nachalności w prezentacji góry przez odtwarzacze CD. Sądzę, że 7060 stanowi ciekawą alternatywę dla odtwarzacza Pioneer 904. Osoby uczulone na przesadną wyrazistość wysokich rejestrów mogą znaleźć w modelu Kenwooda coś dla siebie.
Obszernie przekazuje Kenwood bas. Dynamika jego jest dość dobra. Solowa gra na gitarze basowej np. Lonnie Plaxico robi wrażenie. Dźwięk jest sprężysty, nadaje pędu całemu przekazowi muzycznemu. W żadnym nagraniu nie odczułem braków w utrzymaniu rytmu. Bas jest sensownie rozciągnięty, stanowi dobrą podstawę dla wyższych dźwięków. Nadzwyczaj dobrze zabrzmiał kontrabas Charlie Haydena, zarówno pod względem barwy jak i kontroli. To co jedynie nie zadowala do końca, to niezbyt szeroki wachlarz barw basu. Nie ma tu także zbyt dużo potęgi i uderzenia. Linia basu jest szlachetna, ale brakuje w niej trochę stymulacji napięcia.
Scena dźwiękowa jest czysta i schludna. Niestety brak tu wybudowania takich składników stereofonii, jak pełna holografia, poczucie danej akustyki pomieszczenia. Głębia jest wyraźnie przekazana, ale ogólnie dźwięk jest trochę rzadki. Szczególnie było to odczuwalne na nagraniach z muzyką klasyczną. Charakterystyczna aura towarzyszyła instrumentom w pobliżu zestawów głośnikowych, posuwając się w głąb wyczuwalne było zawieszenie instrumentarium w próżni. Lokalizacja jest dobra, obraz dźwiękowy pozostawał przejrzysty w szerokim zakresie dynamiki. Plan bliski nie jest zbyt ekspansywny. Granice sceny były wyczuwalne w nagraniu Trio Johna McLaughlina, które wręcz odebrałem jako podane w zbyt małej skali.
Walory dynamiczne Kenwooda są zadowalające. Nie jest to wprawdzie odtwarzacz tak przezroczysty i swobodny dynamicznie jak CAL Tercet, ale nie przeszkadza to w odbiorze 7060 jako witalnego i pozbawionego nudy.
7060 został przez nas odebrany jako odtwarzacz przygotowany przez firmę Kenwood dla szerokiego spektrum słuchaczy. Brzmienie jest wyrównane, pozbawione efekciarstwa. 7060 może się wydać zbyt mało angażujący emocjonalnie w muzykę, pozbawiony osobowości, wówczas z pewnością należy pomyśleć o modelu Pioneera, czy też NAD 514. Stosunek ceny do brzmienia jest nadzwyczaj korzystny na polskim rynku. (MS)
OPINIA 2
Sama barwa brzmienia odtwarzacza Kenwooda nie powinna wzbudzić kontrowersji. Bliska neutralności jedynie z drobnym ociepleniem i złagodzeniem. Nie wystąpiło faworyzowanie któregoś z głównych zakresów częstotliwości, a raczej podobieństwo charakteru każdego z nich.
Bas był dość obfity, całkiem głęboki, zaokrąglony i trochę ocieplony. Mocne uderzenia w bębny miały nieco zmiękczony charakter, basowe impulsy były mięsiste. Przy odtwarzaniu stopy lub niskich rejestrów gitary basowej czuło się wypełnienie pokoju obfitym dołem. Również przy odtwarzaniu nagrań bez autentycznie niskiego basu, niskie rejestry brzmiały w sposób pełny. Jak określił KK Kenwood gra w sposób "dostojny". Średnica była poprawna, też z lekką tendencją do wygładzania. W ostrych rockowych kawałkach (Elastica) gitary elektryczne nie były zbyt drapieżne, akustyczne instrumenty szarpane też nie były zbyt ofensywne. Wokale zwykle wypadały nieźle (Bjork, Cranberries). Wysokie tony również można podsumować podobnie, ogólnie brzmiały normalnie, bez rozjaśnienia czy przytłumienia, z nieznacznym tylko złagodzeniem.
Dynamiczne walory są na przyzwoitym poziomie. Trochę brakowało szybkości i bas lekko wstrzymywał tempo szybszych utworów. Oczywiście nie było też takiej żywości jaką zaprezentował CAL Tercet. 7060 był na tyle dobry by nie tworzyć wrażenia kompresji i nie zmienić proporcji dynamicznych. Do szczególnie żywo brzmiących urządzeń jednak nie należy.
Pod względem selektywności poszczególnych dźwięków trudno było w tej serii prześcignąć Pioneera, nie udało się to ani DP-7060 ani NAD'owi 514. Ogólnie Kenwood zapewnił niezłą analityczność, choć od czasu do czasu zauważaliśmy ograniczenia w wyrazistości, głównie przy odtwarzaniu strunowych instrumentów szarpanych (Orquesta Nova, Opus 3).
Pogłos nie był odtwarzany zbyt dosadnie, ale mimo wszystko całkiem wiernie. O ile chciałbym aby wrażenie akustyki pomieszczenia było odtwarzane trochę intensywniej to trzeba przyznać, że było ono ładnie uchwycone, sale koncertowe miały swój rozmach. Akustyka tworzyła też spójną całość, nie występowało uwypuklenie tej części zjawisk pogłosowych, które towarzyszą instrumentom perkusyjnym.
Myślę, że odtwarzacz Kenwooda nie wzbudzi większych kontrowersji. Nie będzie on co prawda liderem w swej klasie cenowej, ale też jest na tyle poprawnie brzmiącym urządzeniem, że nie sprawi chyba nikomu poważniejszego zawodu. Ci którzy preferują brzmienia ostrzejsze i bardziej ekscytujące powinni od razu szukać wśród innych odtwarzaczy. Jak widać jest to stosunkowo krótka recenzja bo DP-7060 jest urządzeniem należącym do tzw. przyzwoitej średniej zarówno pod względem wykonawstwa jak też i brzmienia. Jego przesłuchania były dla nas całkiem przyjemnym doświadczeniem. (GS)