Meridian 566
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 5/97
Wymiary: 321,88,332 mm
Wejścia: AES/EBU (XLR), koncentryczne, optyczne
Wyjścia: standardowe, XLR
Cena (10/1997): 1.190 GBP
Zestaw testowy 1: YBA Integre, Zoller Design Metropolis Imagination
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, Rogers Studio 7
Meridian szczyci się tym, że w gronie firm specjalistycznych był jednym z pionierów w produkcji odtwarzaczy CD. Również w produkcji konwerterów CA tradycje tej firmy są dość spore. Mieliśmy już wcześniej urządzenia serii 200, potem zaś serię 500. Konwerter 563 prezentowaliśmy w naszych testach.
Konwerter 566 ma szatę wzorniczą ujednoliconą z resztą serii 500, jak mi się wydaje dość elegancką, ale bez ekstrawaganckich udziwnień. Przyciski do wybierania źródeł, zmiany fazy mają postać podłużnych kreseczek. Wybór źródeł jest sygnalizowany podświetleniem odpowiednich literowych skrótów. Oprócz tego sygnalizowana jest jeszcze zmiana fazy, dostrojenie się do przychodzącego sygnału, częstotliwość próbkowania 44 kHz i odtwarzanie płyty z preemfazą. Górną ściankę wykończono taflą szkła. Yves Bernard Andre zapewne mocno by zaprotestował przeciw zastosowaniu tego materiału. Podejście Boba Stuarta jest chyba jednak inne. Zazwyczaj nie przytaczam zakulisowych obiegowych opinii, ale tym razem jednak to zrobię. Rozmawiałem kiedyś z projektantem innej brytyjskiej firmy, która z racji charakteru swej oferty bezpośrednio z Meridianem raczej nie konkuruje. Usłyszałem bardzo pochlebną ocenę, ale opatrzoną komentarzem, że Bob Stuart ma do sprzętu podejście inżynieryjne, silnie bazujące na wiedzy technicznej. Biorąc jeszcze pod uwagę aktywność pracowników Meridiana w Audio Engineering Society można powiedzieć, że firma ta reprezentuje bardziej naukowo-techniczną gałąź wśród producentów hi-fi. Dla mnie wcale nie kłóci się to podejściem audiofilskim.
Od czasu kiedy głośne stało się słowo jitter i dokładność taktowania sygnału cyfrowego urosła do rangi jednego z głównych czynników określających brzmienie urządzeń cyfrowych rozpowszechniło się kilka technicznych rozwiązań zmierzających do zaradzenia temu problemowi. Jednym z nich są pętle PLL. W epoce przed popularyzacją pojęcia jitter pętle PLL kojarzyły się głównie ze strojeniem tunerów. Natomiast w przetwornikach CD mają one za zadanie zwiększyć równomierność częstotliwości taktowania. Pierwsza pętla ma przede wszystkim za zadanie dostroić się do przychodzącego sygnału, druga korzystająca z wstępnej obróbki pierwszej nie musi już dostrajać się w zbyt szerokim paśmie i ma za zadanie jak najprecyzyjniejsze ustalenie równomierności taktowania.
566 wykorzystuje przetworniki delta-sigma CS4329 firmy Crystal. Z układami tymi wiąże się dość ciekawa historia. Otóż kiedy do produkcji wprowadzano układ CS4328 - był to poprzednik CS4329 - Crystal udostępniał próbki różnym producentom dla zasięgnięcia opinii. Ze strony Meridiana zgłoszono szereg uwag i po pewnej zwłoce, uwagi te odbiły się na finalnej postaci układu. Kiedy przygotowywano CS4329 Meridian był też wykorzystywany jako firma konsultująca projekt. Na ile duży był wkład Boba Stuarta i jego ekipy trudno powiedzieć. MS dowiedział się od przedstawiciela Crystala, że CS4329 jest samodzielnym opracowaniem Amerykanów, a Meridian wniósł tylko niewielki wkład na początku. Szczegóły pewnie pozostaną dla nas tajemnicą. Niezależnie od wielkości wkładu koncepcyjnego Meridiana w opracowanie CS4329 sam fakt, że Crystal w ogóle zdecydował się na takie konsultacje jest jednak bardzo znaczący.
Użytkowo 566 jest dość podobny do wielu innych przetworników. Można do niego podłączyć cztery źródła cyfrowe. Pierwsze wejście jest zdublowane, ma postać gniazda cinch dla sygnału SPDIF lub XLR dla AES/EBU. Dwa kolejne wejścia to już gniazda cinch a ostatnie to optyczne Toslink. Istnieje też możliwość odwrócenia fazy sygnału. Ten element wyposażenia stosuje się w przetwornikach chętnie najprawdopodobniej dlatego, że w dziedzinie cyfrowej łatwo jest wykonać taką operację. Oprócz standardowych wyjść Cinch o stałym poziomie 566 ma też wyjścia symetryczne XLR. Wejścia cyfrowe przyjmują sygnał o rozdzielczości do 20 bitów.
Z cech konstrukcyjnych można wymienić zastosowanie czterowarstwowych płytek, stopnie wzmacniające w klasie A na elementach dyskretnych.
Na tylnej ściance znajdują się jeszcze dwa gniazda oznaczone jako Comms. Służą one do przekazu sygnałów sterujących. Kupując system Meridiana można skorzystać ze zdalnego sterowania dla całego zestawu. (GS)
Opinia 1
Firma Meridian należy do czołówki brytyjskich producentów cyfrowych źródeł dźwięku CD. W porównaniu do importu amerykańskiego jej oferta jest w sumie tania. Moim zdaniem, w porównaniu natomiast do urządzeń powstających na rynku europejskim, Meridian do tanich marek jednak nie należy. 566 to kolejny produkt Meridiana, który jest używany przez GS jako podstawowe i wzorcowe źródło dźwięku. Poprzez okres mej już ponad czteroletniej współpracy z MHF miałem możliwość bardzo bliskiego zapoznania się z brzmieniem modeli: 206B, 506, 500/563 i obecnie 566. Jest to smutne, ale prawdziwe - nie należę do grona zagorzałych zwolenników brzmienia Meridiana. Darzę firmę szacunkiem i zaufaniem. Ale na swój własny, prywatny użytek potajemnie adoruję inne firmy.
W Meridianie 566 mamy wykorzystany przetwornik C/A firmy Crystal CS4329, następcę CS4328. CS4329 jest w tej chwili zastosowany w kilku znanych mi produktach cyfrowych: Audiolab 8000CD, Meridian 566, 508, 506. Ekstremum cenowe i dźwiękowe to aplikacje MBL w modelach 1511 i 1611 (1611 to w zasadzie super-zasilacz). Crystal uważa CS4329 za wyjątkowy udany produkt, jednocześnie bardzo odmienny od popularnych w produktach cyfrowych high-end scalaków BurrBrown 1702. Cena i dźwięk finalny gotowego przetwornika C/A to nie tylko użyty scalak konwersji, ale także zasilanie, filtrowanie cyfrowe, filtrowanie analogowe, wyjściowy stopień liniowy, odbiornik sygnału cyfrowego z transportu itp - warto o tym pamiętać, zanim się zacznie narzekać.
Przetwornik CS4329 ma jedną cechę szczególną - jest to przetwornik stereofoniczny (podwójny). Na wyjściu mamy zatem możliwość uzyskania sygnału stereo zrównoważonego (w sumie cztery sygnały: L-, L+, R-, R+). Daje to ogromne możliwości projektantowi urządzenia. Według Crystala, który konsultuje z firmami high-end aplikacje swoich scalaków, produkty Meridian i Audiolab zasadniczo się różnią filtrowaniem w dziedzinie analogowej.
Zbiór obserwacji dotyczących brzmienia 566 został zebrany na podstawie odsłuchu z wykorzystaniem transportów Rotel RDD 980 oraz Audiomeca Mephisto. Wymienione transporty zajmują dość odległe klasy cenowe. Konwerter 566 leży blisko środka tego przedziału cenowego. Wart też jest odnotowania fakt, iż wykorzystano jeden z ciekawszych i droższych na rynku kabli cyfrowych SPDIF WireWorld Gold Starlight 2.
Recenzje sprzętu high-end można pisać na dwa sposoby. Pierwszy z nich reprezentuje GS i wygląda to tak. Jest to chłodne, zimnokrwiste podejście do brzmienia. Ocena polega na wnikliwej analizie poszczególnych składników brzmienia. W trakcie takiego odsłuchu recenzent nie "przeżywa" muzyki. Traktuje ją jako narzędzie poznawcze sprzętu. Ja unikam "przeżywania" słuchając nagrań na przykład od Chesky Records. Analogią - może nie do końca trafną - do takiego recenzowania są pomiary. Niejednokrotnie zdarza się, iż urządzenie charakteryzuje się fantastycznymi pomiarami, ale w rzeczywistości brzmienie jest nudne i mało naelektryzowane. Drugi model recenzji często dotyczy na przykład sprzętów lampowych. Recenzent nie zwraca uwagi na osiągi techniczne (np. jakość basu, dynamika), a skupia się na składnikach emocjonalnych, które powinny zostać wszczepione w ulubioną muzykę odsłuchiwaną na testowanych sprzęcie. Zdarza się, iż dobre osiągi techniczne nie idą w parze z tzw. muzykalnością.
Moje podejście do recenzji leży gdzieś po środku. Maciej w notatkach z testów, gdy w odsłuchu natrafia na dobry komponent wyłącznie używa określeń bezpośrednio wypływających z przeżywanych emocji. Rzadko się skupia na takich zjawiskach jak: szorstkie wysokie tony, obszerny bas itp. Podejście GS do opisywania cech sonicznych jest całkowicie uzasadnione - daje wysokie prawdopodobieństwo, iż tak poczynione obserwacje zostaną potwierdzone przez innych słuchaczy, na innych systemach audio.
Recenzje sprzętu są bardzo często nudne. Recenzent po kolei pisze co czuł słuchając płyt ze swojej kolekcji, albo też wspina się po drabinie spektrum dźwięku: bas brzmi tak, ... średnica tak, wysokie tony tak... itp. Teksty opisowe w stylu "bas sprawiał wrażenie nieposkromionej siły, objawiającej się nagle... forte zaskoczyło brutalną i zmasowaną energią... mając to urządzenie w swym systemie, Wasza płytoteka zostanie spustoszona" więcej mówią o recenzencie (tudzież jego psychice) niż o komponencie audio.
Bardzo trudną sztuką jest wybrnięcie z próby oceny muzykalności urządzenia. Każdy audiofil ma swój własny patent na muzykalność sprzętu. Jedni kochają aksamitne barwy swych wzmacniaczy lampowych, inni kochają bas z brytyjskich wzmacniaczy za 500 funtów.
Moim zdaniem w MHF w wyniku ewolucji gustów zarysowuje się wyraźne upodobanie do sprzętów rytmicznych i szybkich. W moim przypadku jest to wręcz podstawowy składnik dobrego brzmienia. Będąc gorącym wyznawcą jazzu i rocka spoza nurtu głównego, kocham urządzenia, które wbijają w uszy "timing", mikro i makro dynamikę trzymają pod wysokim napięciem. Gdy do tego dochodzi żywa barwa i holograficzna przestrzeń - trafiam do wirtualnego audio nieba. Nie lubię urządzeń tworzących tylko dźwięk "ambient" - pozbawiony ekspresji i kropli adrenaliny.
Ostatnio miałem okazję uczestniczyć w prezentacji mającej na celu wykazanie wyższości walorów rytmicznych gramofonu Thorens TD2001 nad Rega Planar 3 (reszta toru: Mission 3i i Audio Physic Spark). Według słów melomana przeprowadzającego demo, TD2001 ma bas rytmiczny i wibrujący, zaś Rega jest wolna i można przy niej zasnąć. To co zostało zamierzone zostało udowodnione. Na koniec zapuszczono odtwarzacz CD marki "Crazy Semiconductor" (w Polsce cena <4kzł), który ukazał dramatyczne zaprzepaszczenie walorów rytmicznych w stosunku do obu systemów LP. To demo zrobiło ma mnie wrażenie - pokazało (już na tanim sprzęcie) jak można utracić przesłanie tkwiące w nagraniu muzycznym.
Nie wiem dlaczego. Będzie mi to trudno wytłumaczyć, ale moja sfera świadomości odpowiedzialna za percepcję muzyki nie została dotknięta przez urządzenie Meridian 566, zarówno poprzez transport Mephisto jak i Rotel. Po odsłuchach zapytałem Macieja, czy słuchając w ślepym teście Mephisto/566 słyszał, iż to gra kilkanaście tysięcy złotych. MM na to, pokazując mi notatki: o tutaj przez 3 minuty na Kronos Quartet było świetnie. Inne spostrzeżenia, zebrane przy innych nagraniach zamykają się w stwierdzeniu: lepszy "performance" niż pozostałe komponenty odsłuchu. Ale "lepszy" jest bardzo subiektywne.
Audio klasy średniej z Japonii jest projektowane przez inżynierów. Zaś high-end przez inżynierów dotkniętych przez Muzę. Czasami w zespole projektowym jest jeden szczególnie wrażliwy projektant koordynujący pracę kilku osób, które swe życie poświęciły oprogramowaniu do tworzenia płytek drukowanych i analizy układów elektronicznych. W wydaniu Styczeń 1994 nie istniejącej już gazety brytyjskiej "Audiophile" znajduje się recenzja systemu Meridian 500/563. Recenzent (Alvin Gold) wskazuje na niedosyt w prezentacji tempa, nagłych eksplozji dynamiki. Bob Stuart (szef Meridian) w komentarzu do recenzji pisze, iż firma wie jak dodać do dźwięku "uderzenia". Ale wówczas obraz muzyczny jest zniekształcony.
Meridian 566 spisuje się bardzo dobrze pod względem osiągów czysto technicznych i formalnych. Magiczna tama oddzielająca teren dobrego "HiFi" od charyzmatycznego "High End" nie została jednak wyburzona. Po piętnastu minutach słuchania 566 ze stanu napięcia przechodziłem w stan oczekiwania. Tak jak na filmach, w których się trafiają "dłużyzny" - na przykład "Angielski pacjent" (profesjonalnie zrobiony kicz). 566 nie jest do końca swobodny i otwarty. 566 nie zafundował mi bliskiego spotkania trzeciego stopnia z zawartością moich płyt CD.
Czy 566 ma przewagę nad komponentami tańszymi. I to zdecydowaną. Mamy lepszą dynamikę, Więcej Basu! (GS się na ten temat wypowie szerzej. Mam nadzieję, że nie będzie to opis nudny). Tu zysk jest wyraźny. Dźwięk odebrałem przy porównaniach jako szybki, wartki, ale pozbawiony witalności. I tak po kolei mógłbym pisać, iż scena była szersza, głębsza, barwa bardziej soczysta, było więcej powietrza. High-end funkcjonuje w ten sposób, iż posuwając się z ceną o 70%, z dźwiękiem robimy pięciocentymetrowy krok do przodu. Muzykalność Meridiana 566 dla mnie nie odbiega od urządzeń z przedziału 4 - 8 kzł. Ale żeby 566 zagrał gdzieś trzeba włożyć płytę, czyli kupić transport. Złotym rozwiązaniem problemu jest zapewne zakup odtwarzacza 508.
Czy 566 ma cechy szczególne. Kilka. Bas jest całkiem solidny i aktywny. Jest to cecha wszystkich poznanych Meridianów. Wyższe rejestry noszą lekki posmak marginalnego ożywienia, blasku. Do nagrań rockowych Skunk Anansie i Radiohead, 566 wprowadził trochę atmosfery z brzmienia zespołu Nirvana. Gitary, wokale i wysokie tony nie były tak gładkie jak w innych urządzeniach. Pojawił się na nich szorstki post-grungowy nalot. Przetwornik 563 był obecny na rynku, gdy Nirvana i Alice In Chains sprzedawały miliony płyt.
Meridian 566 cechuje się szlachetną, miękką, nowej generacji barwą. Średnica ma dużo pełni, substancji, ciepła. Ale zarówno wokal Tori Amos i fortepian w nagraniu Chopina na mój gust były zbyt ciche dynamicznie. 566 bardzo mocno się starał zasymulować barwę analogową. Sukces był blisko. Dźwięk był kapitalnie oderwany od głośników i pływający między ścianami, ale efekt "wejścia w pomieszczenie między kolumnami" nie był zbyt sugestywny.
Kilka zalet przy zasilaniu z Mephisto. Wybornie homogeniczny i spójny dźwięk. Wszystko tworzyło jednolitą całość. Analityczność została podana z wielką kulturą. Z Rotelem RDD980 wystąpił już podział na mnóstwo dźwięków wyssanych z miąższu. Za to w dziedzinie dynamiki pojawiło się więcej dramatu. Mephisto na szkielet z dźwięków nakłada masę, tkankę.
Sądzę, iż przedstawiłem kilka powodów, aby jednak zwrócić uwagę na 566 przy poszukiwaniach wysokiej klasy przetwornika C/A. Mając możliwość odsłuchów poza testami, wiem iż Mephisto posiada jeszcze spory zapas potencjału do pracy z droższymi przetwornikami. Prawdopodobnie naturalnym partnerem dla 566 jest transport 500. Uważam, iż ryzykowne eksperymenty z 566 i transportami można ominąć decydując się po prostu na odtwarzacz zintegrowany CD. W okolicy 10 kzł jest w czym wybierać.
Meridian 566 współtworzył źródło CD za około 18 kzł. Przy tej cenie mamy prawo oczekiwać naprawdę spektaklu dźwiękowego wykraczającego poza ramy hifi. Przetwornik 566 oferuje moim zdaniem przekaz dźwiękowy wyrafinowany, ale pop-kulturowy, z delikatnie wplecionymi detalami emocjonalnymi. Jest wręcz przyjemny, elegancki w brytyjskim stylu. Osobiście nie szukam w dźwięku efektów pirotechnicznych, ale przy tej cenie oczekuję czegoś ekstra. Barwy wykrzesanej przez dotyk człowieka, a nie R2D2. Wyraźniej tętniącego pulsu, więcej dramatu. (ms)
Opinia 2
Zapewne ciekawe byłoby opisanie kompletnego systemu Meridiana (566 z transportem 500), ale do dyspozycji mieliśmy tylko sam przetwornik. Jako źródło sygnału cyfrowego służył transport Audiomeca Mephisto.
System ten oferuje bardzo żywy i otwarty dźwięk. Skrzypce (Chesky vol.3) zabrzmiały bardzo naturalnie z właściwą ostrością, zróżnicowanie barw również było na bardzo dobrym poziomie. Akcent jest bardziej położony na witalność niż na liryzm, który chwilami mógłby być nieco bardziej sugestywny. Generalnie średnica (fortepian - D.Brubeck) była właśnie bardzo żywa, jasna i otwarta. Taka prezentacja wciąga emocjonalnie przy odsłuchu, instrumenty są namacalne i bardzo realistyczne. Przekaz wysokich tonów stanowi chyba największą różnicę w stosunku do pozostałych odtwarzaczy testu. Blachy (Erskine; Chesky) są bardzo dobrze nasycone i zróżnicowane barwowo, można w ich dźwięku odnaleźć zarówno blask jak i składniki nisko-tonowe odpowiedzialne z długie wybrzmiewanie i pogłos. Wyraziste pociągnięcie wybrzmień na wysokich tonach to przyjemny dodatek w stosunku do tańszych odtwarzaczy. Bas jest także wysokiej jakości, kontrolowany, szybki, sprawny, dobrze zróżnicowany w barwie. Na płycie Marcusa Millera ma właściwą potęgę i mięsistość.
Dynamika we wszystkich aspektach jest imponująca. Utwór (6-R.Pidgeon) zabrzmiał z właściwą ostrością i dynamiką, bardzo żywo, autentycznie, w dobrym tempie. Bardzo sugestywna była dynamika skrzypiec i szarpanych strun gitary. Świetnie oddany został zakres dynamiczny wysokich tonów, w talerzach słychać zarówno delikatne uderzenia jak też silne i głośne. W kontrabasie z płyty Erskine'a z łatwością przychodziło śledzenie szarpanych strun, wrażenia były sugestywne i namacalne. Okazale wypadły potężne i głośne utwory, nagranie Funny Marcusa Millera było szybkie i sprężyste, efekty transjentowych wybuchów były właściwie oddane. W symfonicznym utworze (K.Kunzel) można było śledzić narastanie dźwięku związane z dołączaniem się poszczególnych sekcji orkiestry, podobnie sugestywne było też dynamiczne narastanie w Nevermind Killer Bees. No i nie można też odmówić 566 dobrej reprodukcji tempa. Jak można się domyślać z opisu barwy, Meridianowi nie brakowało też zadziorności. Ostro grany rock mieł swoją siłę oddziaływania.
Stereofonia jest bardzo precyzyjna, niezależnie od ilości instrumentów obraz jest ostry i stabilny. JD zarzucił, że system ten przedstawia jednak instrumenty trochę za bardzo z przodu sceny. Pojawiło się sporo informacji na temat akustyki pomieszczeń: ich wielkości, czasu pogłosu, a nawet odległości od ścian. Scena w symfonice była obszerna - szeroka i głęboka z zaznaczonymi konturami. Od siebie dodałbym jeszcze kilka ciepłych słów co do przejrzystości obrazu. Instrumenty były namacalne, bardziej bezpośrednie, odczuwałem zredukowanie efektu zasłony pomiędzy słuchaczem a źródłami.
Również ilość mikro-informacji wypełniających obraz w tym nagraniu całkiem spora. Bardzo analityczne są przede wszystkim pierwsze plany, świetnie można śledzić ruchy rąk na gryfie gitary (J.Hall). W fortepianie ilość informacji wysokoczęstotliwościowych nieznacznie przysłoniła stukot młotków o struny. Generalnie instrumenty były namacalne, a ewentualne braki bardziej sugestywnej otoczki powietrznej i aury, nie leżą już chyba w zasięgu możliwości Rogersów Studio 7.
Po długiej serii pochwał jest też jednak czas na przestrogi. Należy postawić pytanie o agresję dźwięku. Meridian nie zachwyci osób gustujących w miękkim, ciepłym brzmieniu. To nie ten charakter. Na ile ofensywność brzmienia jest pozytywem, a na ile jest przesadnym wyostrzenim? Rozjaśnienie nie zawsze oznacza to samo. Trzeba pamiętać, że jasne i ofensywne brzmienie jest cechą wielu dźwięków naturalnych. Natomiast nie jest cechą naturalną szorstkość. I to jest zazwyczaj problem sprzętu hi-fi. Jak odtworzyć naturalną ostrość bez sztucznej szorstkości. Myślę, że 566 uczynił pewien postęp w stosunku do 563, sztucznej przenikliwości jest bardzo mało, naturalnej jasności sporo.
Ogólnie uważam 566 za rasowy przetwornik. Jest to już high-endowe urządzenie o sporym wyrafinowaniu. Na audiofilskim rynku funkcjonują masy przeróżnych szkół, gustów. Dogodzić im wszystkim po prostu nie sposób. Natomiast jeśli ktoś poszukuje sprzętu, którego jakość zasadza się nie na mitycznej i subiektywnej muzykalności, a na konkretnych brzmieniowych zaletach polecam 566. Z muzykalnością jest bowiem tak, że dla jednych muzykalne są słodkie wysokie, a dla innych ciepły bas. A co gorsza nawet ta sama osoba może pod pojęciem muzykalności rozumieć co innego po upływie kilku miesięcy. Natomiast wierność treści przekazu nie zmienia się w zależności od płynnych gustów. (GS)