Onkyo DX-7211
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/1999
Wymiary: 435,88,305 mm
Wyjścia: standardowe, optyczne
Cena (lipiec 1999): 1.099 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, Zoller Design Metropolis Imagination
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan Speak Revelator i 18W8545
Testowano w grupie wraz z: Onkyo DX-7211, Philips CDR-760, Pioneer PD-S707
Jak się wydaje wprowadzenie na rynek sprzętu Onkyo było jednym z bardziej udanych przedsięwzięć handlowych jakie obserwowaliśmy w ciągu ostatnich 2-3 lat na naszym rynku audio. Kiedy marka ta pojawiła się w Polsce, nasycenie wszelkim sprzętem hi-fi było już wysokie. O ile wprowadzenie nowej marki drogich kolumn czy wzmacniaczy w bardzo rozdrobnionym sektorze audiofilskim jest w miarę częstym wydarzeniem, to zdobycie pozycji na rynku bardziej popularnym jest znacznie trudniejszą sztuką. W tej chwili widoczna jest w sklepach powszechna dostępność urządzeń Onkyo, co wskazuje na znaczny wzrost popularności tego producenta.
DX-7211 to drugi licząc od dołu odtwarzacz CD w ofercie firmy - oczywiście pomijam tu urządzenia stanowiące część zestawów wieżowych. Zaopatrzono go w system zdalnego sterowania RI - jeśli pozostałe komponenty też są weń wyposażone, można wszystkimi sterować razem. Odtwarzacz ma dość typowy zestaw funkcji użytkowych. Pamięć programatora może pomieścić do 36 utworów. DX-7211 ma też funkcję odtwarzania w losowej kolejności (shuffle), różne tryby powtarzania i funkcję wyszukiwania najgłośniejszego miejsca na płycie. Klawiatura numeryczna do bezpośredniego wprowadzania utworów znajduje się zarówno na nadajniku zdalnego sterowania jak i na przedniej ściance. Odtwarzacz jest produkowany w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i srebrnej (którą otrzymaliśmy do testu). Przycisk do otwierania/zamykania szuflady umieszczono niestety dość daleko od samej szuflady, w grupie wraz z innymi klawiszami, co nie jest zbyt optymalne pod względem ergonomicznym.
DX-7211 wyposażony został w przetwornik 1-bitowy PWM i filtr cyfrowy z 8-krotnym nadpróbkowaniem. Do wyjścia słuchawkowego z regulowanym poziomem producent zaleca stosować słuchawki o impedancji od 8 do 200 omów. Wyjście analogowe o standardowym poziomie nie ma regulacji poziomu. Natomiast sygnał cyfrowy można pobrać z wyjścia optycznego. W analogowych stopniach wyjściowych zastosowano układy JRC4556, poza tym ważniejsze elementy pochodzą z firmy Sony.
Wrażenie użytkowe nie przyniosły niespodzianek. Szuflada nie pracuje tu tak cicho jak w trochę droższym Pioneerze. Wyświetlacz świecący w żółtawym kolorze ma kalendarzyk na 20 utworów i trzy tryby wskazania upływającego czasu. Walory użytkowe i wykonawstwo DX-7211 są typowe dla niedrogich urządzeń dużych japońskich producentów.
Opinia 1
Do odsłuchów Onkyo przystąpiłem ze sporym zainteresowaniem, co prawda kilkakrotnie miałem okazję zetknąć się ze sprzętem tej firmy, ale nigdy nie przeprowadzałem dokładnych przesłuchań, a słyszałem pozytywne opinie. DX-7211 należy do najtańszego sortu odtwarzaczy, jest też najtańszy z testowanej trójki. Zważywszy na cenę nie można oczekiwać żadnych rewelacji, ale mile widziany jest rozsądny kompromis. Powiem wprost - Onkyo spełnił moje oczekiwania, mieszanina plusów i minusów stanowi kompromis, który pasuje do moich upodobań i do muzyki, której najczęściej słucham. Nie chciałbym przez to powiedzieć, że jest wyraźnie lepszy od innych odtwarzaczy, ale że brzmienie które oferuje pasuje do odtwarzania muzyki akustycznej.
Jego główny atut polega na tym, że potrafi bardzo autentycznie zasymulować obecność instrumentów na scenie i samą scenę. Autentyczność przekazu związana jest tu nie tylko z czytelną stereofonią, ale również z dobrą prezentacją barw i mikrodynamiki.
Dźwięk odfiltrowany był z ostrości i chropowatości, dzięki temu brzmienie głosów i instrumentów było bardziej namacalne, nie drażniło ucha, a potrafiło zainteresować i wciągnąć. Szczególnie na średnicy odnalazłem sporo różnorodności i zarazem delikatności w barwach. Dźwięki wydawały się całkiem wyrafinowane, aksamitne. Najlepszym sprawdzianem dla jakości barw jest możliwość odróżnienie pojedynczych instrumentów w większych grupach, czy głosów w chórkach. Onkyo daje przedsmak takich wrażeń, robi to wyraźnie lepiej niż konkurencja.
Całkiem plastyczny był również bas, jednak kompromis pomiędzy ilością a szybkością był minimalnie lepszy w przypadku Pioneera. DX-7211 oferuje bas w dość dużej ilości, mimo to nie jest on nadzwyczajnie zróżnicowany ani transjentowy. Trudno przy takiej cenie sprzętu oczekiwać zbyt wiele, główne zastrzeżenia wzbudzać może jedynie dynamika i szybkość ataku niskich składowych. Stopa w perkusji była za mało ostra i zdecydowana, kontrabas zbyt spokojny. Mimo wszystko odróżnienie gitary basowej i stopy w nagraniu Ala Jarreau "Summertime" nie stanowiło większego problemu, czyli znowu plus za barwy. Entuzjazmu nie wzbudziła również prezentacja wyższych składowych, zupełnie najwyższe dźwięki pozostały nieco ukryte. W brzmieniu blach było więcej środka, były zbyt twarde i monotonne, ale jeszcze nie drażniące. Trąbka Davisa pomimo podobnego kolorytu, nieco blachowatego, miała najbardziej przyjemny i naturalny charakter wśród wszystkich odsłuchiwanych w teście, instrumenty dęte w orkiestrze również brzmiały najbardziej naturalnie i najłatwiej można je było odseparować.
Korzystny wpływ na przyjemność odsłuchu miała prezentacja przestrzeni i stereofonii. W tych aspektach Onkyo przewyższa konkurencję, a jakość tych efektów była raczej miłym zaskoczeniem w tym pułapie cenowym. Instrumenty miały swoje stabilne miejsce w przestrzeni, były wyraźnie osadzone w określonym środowisku akustycznym, przekaz jest głęboki i bardzo autentyczny. Fortepian w utworze "Deep in a Dream" D.Brubecka był czytelnie umiejscowiony w pomieszczeniu, lewa i prawa ręka pianisty znajdowały się wyraźnie w innym planie. W nagraniu "Spanish Harlem" R.Pidgeon każdy instrument był precyzyjnie odseparowany i znajdował się na określonej głębokości. W zakresie jakości stereofonii oczekuje więcej jedynie pod względem konturów instrumentów i pomieszczeń, to osiągalne jest jednak tylko w dużo droższym sprzęcie.
Dynamika przekazu charakterem przypomina nieco prezentację wzmacniacza Audio Refinement Integre Complete. Brak ostrości sprawia wrażenie złagodzenia transjentów i nieco mniej motorycznego dźwięku, słuchacz ma zazwyczaj ochotę zwiększyć wzmocnienie wzmacniacza, tym bardziej, że barwa ani stereofonia nie ulegają degradacji w bardziej dynamicznych wejściach.
Onkyo DX-7211 gwarantuje długi i całkiem satysfakcjonujący odsłuch, dźwięk pozbawiony nieprzyjemnych cech. To co wyróżnia go spośród konkurencji w zbliżonym przedziale cenowym to bardzo autentyczna i namacalna prezentacja sceny z instrumentami, niewątpliwie wzbogacająca miłe doznania podczas słuchania muzyki, zwłaszcza akustycznej. (JD)
Opinia 2
Od pierwszych chwil odsłuchu Onkyo sprawił wrażenie urządzenia, które nie razi żadnymi przerysowaniami w brzmieniu, prędzej można mu zarzucić zbyt małe nasycenie pewnych części widma. W szczególności dotyczy to krańców pasma. Najwyższe tony były nieco przygaszone i poszarzałe, a bas nie miał prawdziwego pociągnięcia w dolnej oktawie - w sumie zachowana została jednak swoista symetria i poczucie całościowej równowagi. Pewne negatywne konsekwencje były oczywiście odczuwalne - zdaniem Piotra koncertowy fortepian trochę zbliżył się w swym charakterze do zwykłego pianina - choć wydaje mi się, że to zbyt surowy osąd. Ograniczenia wysokich tonów to przede wszystkim zmniejszenie klarowności, redukcja składników odpowiedzialnych za nasycenie wyższych dźwięków perkusyjnych metalicznością i krystalicznym kolorytem. Ograniczenia wprowadzane przez DX-7211 nie były na szczęście przykre w odbiorze. Trochę bardziej ofensywnie i żywo zabrzmiały górne partie średnicy i przełom z wysokimi tonami, co przydało większej projekcji sybilantom i górnym rejestrom damskich wokali. Nie wystarczyło to jednak do ożywienia bardziej transjentowych dźwięków - szarpnięć strun gitary, czy uderzeń perkusyjnych. Generalnie zredukowana została w brzmieniu DX-7211 ilość składników drażniących czy natarczywych.
Bas nie wyróżnił się niczym szczególnym. Jak już wspomniałem jego rozciągnięcie wydało się średnie. Podobnie bogactwo jego barw, kontrola prezentowały mniej więcej tak jak można oczekiwać po niedrogim urządzeniu - bez naturalizmu i bez rażących błędów.
Pod względem dynamicznym najlepiej sprawowała się średnica. Sekcje dęciaków, skrzypiec, a także wokale posiadały niezłą dawkę energii. W konsekwencji na przyzwoitym poziomie zachowana była ekspresja prostszych nagrań akustycznych. Także nagrania pop rockowe w stylu B52's wypadły co najmniej przyzwoicie. Z jednej strony pomagała niezła żywość średnicy, z drugiej przyzwoita szybkość w wyższym basie. To jednak była najmocniejsza strona DX-7211. Poza tym więcej już było odczuwalnych ograniczeń w prezentacji zjawisk dynamicznych.
Przejście do bardziej wymagających nagrań - gdzie trzeba się zmierzyć z reprodukcją rytmów w niższym basie - obnażyło już dość skromne możliwości DX-7211. Zabrakło zarówno wyraźniejszego akcentu rytmicznego jak też i potęgi, choć w tym drugim aspekcie niedostatki były drobne i zupełnie nieszkodliwe jak tak niedrogie urządzenie. Rytmiczne kołysanie i całościowa motoryczność w nagraniach takich jak "You Can Call Me Al" Paula Simona, "Daddy Trane & Cousin Wayne" Aurory, "The Buddah"' Thoma Rotelli zostały niezbyt przekonywująco zarysowane. Kotły w klasyce, jak również perkusja w nagraniach Pearl Jam miały trochę zbyt mało rozmachu. Dźwięki transjentowe, choćby przy odtwarzaniu perkusji, były trochę zmiękczone i pozbawione swej prawdziwej prędkości w stopniu, który można przyjąć za typowy dla urządzenia tej klasy cenowej. Sumarycznie można więc powiedzieć, że pod względem dynamicznym prostsze nagrania wypadły na niezłym poziomie, ale przy trudniejszym materiale DX-7211 zaprezentował się skromnie.
Mikro-szczegóły były oszczędnie zaprezentowane, zwłaszcza na górnym krańcu pasma. Kontury poszczególnych detali straciły swoją wyrazistość i posiadały rozmyty charakter. Praktycznie uniemożliwiona została możliwość śledzenia drobnych informacji o artykulacji subtelnych dźwięków z tła, szmerów sceny. DX-7211 jakby pomijał warstwy subtelniejszych detali.
O ile w kategoriach mikrodetali ograniczenia były widoczne i bez wątpienia mogą one być kłopotliwe dla części audiofilii, to jednak DX-7211 miał też pewne niebagatelne zalety. Chodzi mi o ogólną pewność i stabilność w brzmieniu. Odtwarzacz całkiem skutecznie przekonywał, że choć pewne szczegóły umknęły gdzieś jego możliwościom rozdzielczym, to reszta nie wymknęła się spod kontroli. Nawet jeśli obszar dźwięków reprodukowanych przez DX-7211 był w pewnym stopniu ograniczony w sensie dynamicznym i w sensie mikroszczegółów, to w ramach swoich możliwości odtwarzacz pozostawał wolny od bałaganu, uporządkowany.
Przejrzystość sceny pozostawiała co nieco do życzenia. Skromne nasycenie przestrzeni lokalną akustyką wokół poszczególnych instrumentów i głosów obniżały namacalność przekazu i utrudniały osiągnięcie poczucia uczestnictwa w muzycznym zdarzeniu.
Trochę lepiej można było ocenić ostrość obrazu stereofonicznego (choć Piotr nie poparł mej oceny w tej materii). Układ źródeł na scenie i pewność ich osadzenia wydały mi się jednak całkiem zadowalające. Odnotowałem między innymi uwagi o prawidłowej gradacji głębi i umiarkowanym stopniu zamglenia obrazu stereofonicznego. Wspomniane braki w prezentacji pogłosowej aury utrudniły co prawda wyrobienie sobie wyobrażenie granic sceny, ale nie należy zbyt wiele wymagać od urządzenia za 1.200 złotych - tego typu sensacji nie spotyka się w tym przedziale cenowym. Uwzględniając osiągi i ceny konkurentów, przestrzenność nagrań zaprezentowaną przez Onkyo uznałbym raczej za zaletę, choć trudno mówić o jakiejś istotnej przewadze.
Prezentowany tym razem odtwarzacz Onkyo był najtańszym urządzeniem testu, co dało się odczuć w takich dziedzinach jak ograniczenie ekspresji przekazu i nasycenia barw. Brzmienie DX-7211 było całkiem łatwo przyswajalne, co należy policzyć na plus. Niewielkie zwiększenie budżetu przeznaczonego na zakupu odtwarzacza może jednak przynieść całkiem konkretne zwiększenie całościowej sugestywności brzmienia (albo dać użytkownikowi możliwość nagrywania własnych płyt CD). Trochę podobnie jak w przypadku NAD C340 nasze oceny się rozbiegły - moja była dość pozytywna, Piotra raczej krytyczna. (GS)