Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Sonneteer Byron


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary:
434,74,280 mm
Wyjścia: standardowe, koncentryczne
Cena (9/1998): 5.495 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Testowano w grupie wraz z: Kustagon DAC The Second, Sonneteer Byron, Sony CD-XA30ES, Sugden CD98

W recenzji wzmacniacza Sonneteer Campion (MHF 6/97) wysunąłem różne przypuszczenia co do pochodzenia nazwy tego urządzenia. Po ukazaniu się tego tekstu dystrybutor wyjaśnił moje wątpliwości - Campion wziął swą nazwę od angielskiego poety. Podobne źródło inspiracji mamy i tym razem.

Byron ma dość specyficzne wzornictwo, które jest całkiem indywidualne, ale nie specjalnie ekstrawaganckie. Wyposażenie jest typowe. Wszystkie ważniejsze funkcje można uruchomić przyciskami na przedniej ściance, można też zaprogramować sekwencję utworów. Funkcje takie jak pauza, powtórzenia, odtwarzanie w losowej kolejności czy odtwarzanie początków utworów są osiągalne tylko z pilota. Jedynym elementem, który mi się nie podobał było umieszczenie przycisku do obsługi szuflady jako drugiego od lewej, koło przycisku sieciowego - nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie. Nie jest to tylko moja opinia - wszyscy w pierwszej chwili w naturalnym odruchu chcieli otworzyć szufladę przyciskiem, który był obok niej - a to akurat jest przycisk do programowania.

W środku znajdziemy dość popularne i szeroko znane komponenty. Transport CDM 12.1 pochodzi od Philipsa. Odbiornik cyfrowy to Crystal CS8412, przetwornik należy do rodziny układów delta-sigma. W stopniach wyjściowych pracują układy scalone JRC. Stosowany jest prawie wyłącznie montaż tradycyjny, zauważyłem tylko jeden układ scalony montowany powierzchniowo. Nie zastosowano specjalnych blach ekranujących, ale poszczególne bloki są wyraźnie oddzielone. Przy przedniej ściance znajdują się dwie płytki obsługujące wyświetlacz i sterowanie urządzenia, a po prawej stronie jest płytka układów elektronicznych związanych z transportem. Do układów tych zasilanie pobierane jest z niewielkiego transformatora umieszczonego przy prawym boku odtwarzacza. Natomiast płytka z układami audio umieszczona jest z lewej strony transportu, zasilanie do niej dostarcza drugi - tym razem toroidalny - transformator. Pomijając okablowanie rozprowadzające zasilanie i sygnały sterujące, w całym odtwarzaczu jest tylko jedna para kabli biegnących z płytki transportu do płytki głównej z układami wyjściowymi.

Wyjścia analogowe i wyjście cyfrowe wykonano przy pomocy niezłoconych gniazd Cinch. (GS)

Opinia 1
Byron jest najdroższym urządzeniem w całej testowanej grupie. Rzeczywiście można być pewnym, że w tor zostało włączone droższe urządzenie niż pozostałe z grupy. Największa różnica jest widoczna w prezentacji barw i ujmującym klimacie nagrań. Sonneteer gra delikatnym i klarownym dźwiękiem, mniej agresywnym. Wokale, skrzypce miały prawidłową, bogatą strukturę harmoniczną, brzmiały bardzo gładko i delikatnie, zdecydowanie najbardziej naturalny przekaz. Jedyne moje zastrzeżenia w tym zakresie to nieznaczne wyostrzenie brzmienia przy silnych dynamicznych pociągnięciach smyczkiem. Na przełomie średnicy i góry dźwięk jest trochę nie dopracowany czasem zbyt delikatny, czasem zbyt ostry, ale sama średnica jest naprawdę bardzo dobra. Byrona słuchałem również w towarzystwie bardzo drogiego i niezwykle czysto brzmiącego wzmacniacza Jeef Rowland Concentra (recenzja w następnym numerze MHF). Muszę przyznać że barwy średnicy z wyjątkiem tych dynamicznych wyostrzeń były bardzo zróżnicowane i czyste. Znakomicie zabrzmiał wokal Ala Jarreau, precyzyjnie oddane zostały wszystkie subtelności zmian wysokości i barwy jego głosu, oddzielenie solisty nie stanowiło żadnego problemu, głosy w chórkach były wyraźnie inne. Dźwięk był spektakularnie selektywny i przejrzysty. Muszę być tu sprawiedliwy tylko Byron miał okazję współpracować z Concentrą, na LFD dźwięk był mniej czysty, gitarom akustycznym brakowało agresywności i ataku, nie były tak namacalne i dynamiczne. Górny skraj pasma to już może nie taka doskonałość, mimo wszystko na tle innych jest zdecydowanie najbardziej naturalny. Trudno znaleźć konkretne zarzuty, blachom jednak czegoś brakowało, były czyste, wyrafinowane i różnorodne ale jeszcze odrobina blasku większej obecności - może być lepiej. Góra ma nieznacznie złagodzone transjenty, przez to nie jest tak żywa i naturalna. Najgorzej z wszystkiego prezentuje się jednak dół pasma, ani barwy ani szybkość nie zachwycają. Tu jednak ponownie mógłbym dodać, że przy połączeniu z Concentrą niskie były bardziej równe i zwarte, mniej obfite ale bardziej zwarte. W porównaniu z innymi odtwarzaczami w teście dół Byrona był obfity, nieco pogrubiony w najniższych składowych i niestety wolniejszy. Walory szybkościowe nie są tak krytyczne w przypadku odtwarzaczy jak we wzmacniaczach czy kolumnach. Tu zawsze jest kompromis pomiędzy ilością a szybkością - kwestia dobrania właściwego wzmacniacza.

Atuty Sonneteera w końcu też uległy wyczerpaniu - ani dynamiką, ani stereofonią specjalnie nie wyprzedza tańszej konkurencji. Choć dźwięki są najbardziej naturalne, to generalnie brak im dynamiki, żywości, agresywności. Zdecydowanie najlepiej wypadają spokojne akustyczne nagrania, mają dużo miłego klimatu, przyjemne barwy. W dźwięku można doszukać się składników emocjonalnych jak nostalgiczność, uczuciowość czy muzykalność. Zaznaczone są warunki akustyczne. Niestety już nawet akustyczne nagrania, ale bardziej agresywne, mogą nie wszystkich usatysfakcjonować. Złagodzone zostały transjenty i atak. Dźwięk może być potężny i głośny, ale w oddaniu ataku, narastania konkurencja ma więcej do powiedzenia. Kreowanie obrazu przestrzennego, ostrość źródeł, kontury instrumentów to przeciętne minimum.

Sonneteer Byron prezentuje dojrzałe barwy i spokoje, delikatne brzmienie. Idealnie nadaje się do odtwarzania mało skocznych akustycznych nagrań, tam można delektować się jego subtelnościami. Miłośnicy innej muzyki, przy tej cenie na pewną znajdą konkurencyjne odtwarzacze, które lepiej poradzą sobie z bardziej ofensywnym i agresywnym graniem. (JD)

Opinia 2
Już od pierwszych chwil słuchania wiadomo, że ma się do czynienia z odtwarzaczem dobrze wyważonym tonalnie, o bogatej palecie barw i naturalnym, spokojnym brzmieniu. Z upływem czasu wrażenie to nie słabnie.

Bas stanowi solidną podstawę. Co ważne nie tylko jest odpowiednio wypełniony, ale i dość różnorodny. Łatwo w tym zakresie odróżnić instrumenty, brzmią dynamicznie, a jeśli trzeba bas schodzi nisko, jest jednak na tyle kontrolowany, że nie podbarwia innych częstotliwości i nie nadaje odtwarzaczowi stałego charakteru. Trochę podobnie jak w lepszych kolumnach słychać różnicę między nagraniami, kiedy bas rzeczywiście sięga w dolne rejestry, a kiedy nie. Żeby to docenić trzeba będzie jednak wykorzystać kolumny o przyzwoitym rozciągnięciu pasma.

Wysokie tony i średnica wzbudziły u nas trochę niepewności, zawahania. Co ciekawe odnotowaliśmy praktycznie identyczną reakcję. Czasami wydawało się nam (tzn. wydawało się każdemu z osobna), ze średnica jak i wysokie tony posiadają znaczne zróżnicowanie barw, wystarczające by dostosować prezentację stosownie do nagrań. Ale były też w czasie odsłuchu dłuższe chwile, gdy brzmienie wydawało się zbyt spokojne. Jeśli spojrzymy na nasze notatki całościowo to wyłoni się obraz odtwarzacza o niezłym zróżnicowaniu barw, ale jednak subtelnie łagodzącego dźwięk. Atrybuty takie jak ekspresja, blask, klarowność, modulacje były na niezłym poziomie, ale jednak minimalnie stłumione. Atutem Byrona jest równe wypełnienie średnicy, która ma zarówno pełnię brzmienia w dolnym rejestrze jak i jasność w górnym. Wokale brzmiały naturalnie bez wyostrzeń. Wysokie tony były chyba jednak minimalnie niższej klasy niż średnica, trochę bardziej matowe i płaskie.

Z głównych składników odpowiedzialnych za wrażenie dynamiki najlepiej prezentowana jest obfitość nagrań. Byron nieźle radzi sobie z tworzeniem dużego dźwięku o solidnym fundamencie. Mniej imponujące są możliwości w zakresie odtwarzania szybkich impulsów, czy trudniejszych rytmów. Wyniki plasują się na średnim poziomie - Kustagon był w tych aspektach bardziej imponujący. Taka prezentacja lepiej pasuje do utworów klasycznych, choć i ze spokojniejszym rockiem (Dire Straits) wyniki były bardzo satysfakcjonujące.

Byron nie epatuje ilością ekspansywnych detali, ale trzeba przyznać, że nawet duża ilość instrumentów nie szkodzi selektywności odtwarzacza, jego zdolności do zaprezentowania wszystkiego obok siebie. Wokale jak i wszystkie instrumenty mają określone miejsca na scenie. Przy mnogości źródeł i wysokim poziomie głośności można śledzić włączanie się kolejnych elementów przy zachowaniu porządku i przestrzeni. Słychać spory plan pierwszy i oddalenie dalszych źródeł. W przeciwieństwie do Radka nie byłem jednak usatysfakcjonowany wrażeniem przestrzeni. Zabrakło mi bardziej przejrzystej i otwartej reprodukcji pogłosu.

Słuchając Byrona przez dłuższy czas trudno mu wytknąć coś złego. Oczywiście są ograniczenia przejrzystości, szybkości czy nasycenia barw, ale doprawdy trudno doszukać się jakiegoś drażniącego zniekształcenia czy ewidentnie doskwierającego braku. To po prostu dobry odtwarzacz, o dopracowanym brzmieniu bez szczególnego efekciarstwa. Dążenie do równowagi było zauważalne także w przypadku wzmacniacza Campion, tym razem przy zachowaniu tej samej filozofii brzmieniowej uzyskano jeszcze lepszy kompromis.

Ciekawe tylko dlaczego dla odtwarzacza wybrano nazwę Byron. Nazwisko to budzi u mnie skojarzenia z modelowym romantykiem o burzliwym życiorysie. A w urządzeniu tym raczej trudno dostrzec jakiekolwiek oznaki ekstrawagancji. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl