Sony CDP-XA2ES
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/97
Wymiary: 430,125,345 mm
Wyjścia: standardowe, optyczne
Cena (12/1997): 1.699 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, Rogers Studio 7
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, Zoller Design Metropolis Imagination
Od dobrych kilku lat odtwarzacze Sony ES w swych kolejnych wcieleniach cieszyły się dość specyficzną opinią. Z reguły całkiem korzystnie wypadały w testach prasowych i to w różnych krajach. Były też obiektem marzeń wielu, którzy na co dzień musieli zadowolić się mini wieżą. I były też często z jakiegoś powodu krytykowane przez sporą część ortodoksyjnych audiofili i dealerów, którzy nie sprzedawali produktów Sony. Zawsze znalazł się jakiś argument mający świadczyć, że Sony nie brzmi muzykalnie. Co z tego wszystkiego wynika? No więc dla kogoś śledzącego psychologię zachowania klientów pewnie wynika stąd wiele. Natomiast dla kogoś, kto chce wiedzieć jak rzeczywiście sprawował się sprzęt nie wynika prawie nic. Z moich prywatnych obserwacji wynika, że dobre opinie zbierały odtwarzacze Sony w gronie najbardziej high-endowych audiofili o autentycznie dużym doświadczeniu praktycznym. Pozytywne wrażenia uzyskaliśmy też osobiście z modelami 3ES i 5ES.
Tym razem mamy okazję przetestować najtańszy z odchodzącej właśnie serii odtwarzaczy serii ES. Choć od wyższych modeli rozpoczęto już proces wymiany na nowsze modele, których oznaczenia mają dodatkowe 0 (np. 50 zamiast 5), to CDP-XA2ES jeszcze jest dostępny w sklepach. W nowszych odtwarzaczach Sony zaimplementowano szereg różnych filtrów do wyboru, a w konsekwencji kilka różnych wariantów brzmieniowych dla jednego urządzenia. Aż boję się myśleć ile pracy będzie kosztowało przygotowanie recenzji tych urządzeń.
Ergonomicznie odtwarzacz Sony jest pomyślany rozsądnie. Obok centralnie umieszczonej szuflady znajduje się spory przycisk do jej obsługi. Po prawej stronie oprócz trzech przycisków (play, pauza, stop) jest też numeryczna klawiatura do wprowadzania numerów utworów. Natomiast po lewej stronie ścianki znajduje się zestaw przycisków, które pozwalają przeszukiwać utwory, przeskakiwać do wcześniejszych lub następnych, wstawiać przerwy pomiędzy utworami, poszukiwać najgłośniejszych fragmentów na płycie i zmieniać tryb pracy licznika czasu. Odtwarzacz umożliwia pracę licznika czasu w trzech trybach, są też trzy tryby powtarzania (całość, jeden utwór, od punktu A do punktu B). Wyświetlacz zaopatrzono też w kalendarzyk na 20 utworów. Klawisze play i pauza mają wbudowane diody świecące sygnalizujące uruchomienie tych funkcji. Ogólnie w bezpośrednim kontakcie odtwarzacz Sony sprawia korzystne wrażenie urządzenia dobrze wykonanego. CDP-XA2ES ma też wyjście słuchawkowe. Natomiast wyjścia analogowe są dwa, jedno o stałym a drugie o regulowanym poziomie. Poziom drugiego wyjścia jest regulowany razem z poziomem dźwięku na wyjściu słuchawkowym. Wyjście cyfrowe jest tylko w postaci optycznej.
Sony od lat w dużym stopniu opiera się na podzespołach swojej własnej konstrukcji. W przypadku firmy o rocznych obrotach liczonych na poziomie czterdziestu kilku miliardów dolarów jest to zresztą całkiem naturalne. Sony samodzielnie opracowuje też własne przetworniki CA. W CDP-XA2ES również zastosowano własny scalak Sony z rodziny układów niskobitowych - CXA8042S. W firmowej nomenklaturze nazywa się to Current Pulse DA Converter. W stopniach wyjściowych zastosowano bardzo popularne układy scalone NE5532 i kondensatory Elna Silmic. Za centralnie umieszczonym transportem - również własna konstrukcja Sony - znajduje się płytka zasilacza, a po prawej stronie spora płytka z układami audio. Można stwierdzić, że wnętrze CDP-XA2ES nie kryje niespodzianek. (GS)
Opinia 1
Słuchając tego odtwarzacza odniosłem dziwne wrażenie, że pomimo braku konkretnych wad dźwiękowych, pozostaje uczucie niedosytu naturalności sceny muzycznej. JD z kolei stwierdził, że w przeciwieństwie do PD-S06, Sony nie ma tak zrównoważonego i dopracowanego dźwięku. Odtwarzacz ma pewne cechy w swym zabarwieniu tonalnym i odstępstwa od równowagi. Mimo, że efekty te są wyraźne, to nie stanowią przykrego efektu i są raczej akceptowalne. Potencjalny nabywca który potrafi to przeboleć i zaakceptować, zyska w nagrodę bardzo namacalny i żywy dźwięk.
Odtwarzacz oferuje chyba najwyższy poziom obecności instrumentów w pokoju odsłuchowym. Co prawda nie są one tak realistycznie poustawiane w przestrzeni i nie posiadają tak autentycznej otoczki powietrza i aury jak w przypadku prezentacji przez PD-S06, za to ich poziom realizmu i namacalności jest zadziwiający.
Szczegółowy opis warto zacząć od fortepianu, który znakomicie obnaża wszelkie nierównomierności charakterystyki przenoszenia. Przełom średnicy i dołu uległ nieznacznemu wycofaniu. Bas był zwykle szybki i kontrolowany. Pozostawał zazwyczaj suchy i powściągliwy, bez większego ciężaru. W komentarzach pojawiła się jedna różnica. Zdaniem JD niższe składowe są jednak obecne i melodyjne, posiadają właściwą masę, a kontrabas posiada charakterystyczny pomruk, czasami wybrzmiewa zbyt długo, ale jest całkiem realistyczny i namacalny.
Wysokie tony są lekko wyostrzone, co się objawia w brzmieniu skrzypiec i blach. Barwy blach na płycie "You Never Know" P.Erskine'a przechodzą ze skrajności w skrajności, w zależności od rodzaju (związane jest to z wysokością dźwięku) albo są zbyt przyciemnione albo zbyt rozjaśnione. Generalnie brak im nasycenia i zróżnicowania w barwie. Średnica miała spory zakres, ale dźwięki koncentrowały się raczej w jej górnym paśmie ograniczając paletę barw instrumentów. Wywoływało to wrażenie ogólnej witalności i dobrej dynamiki, dawało instrumentom obecność i rozmach. Skrzypce wydają się lekko wyostrzone i rozjaśnione, brak im ciepła i uczucia, natomiast wokale są już wystarczająco ciepłe i obecne, zastrzeżenia budzi jedynie brak ich zróżnicowania.
Ten odtwarzacz tworzy duże i dynamiczne spektrum dźwięku. Utwory symfoniczne miały swój rozmach, muzyka rockowa brzmiała bardzo dynamicznie. Fragment "Czterech pór roku" też wypadł rześko i witalnie. Wyniki nie zawsze były tak jednoznaczne. W materiale bluesowym (płyta "Eye to Eye") Sony trochę pogubił się, prezentując zbytnie oczyszczenie i industrialność dźwięku, nieco agresji zabrakło też gitarom z płyty Pearl Jam. Odtwarzanie niuansów dynamicznych instrumentów - choć zaznaczone - nie należy do silnych stron tego odtwarzacza. Choć czasami prezentacja dźwięku przez XA2SE nieco odbiega od neutralności to końcowy efekt jest całkiem satysfakcjonujący, dźwięk jest obecny, namacalny i wystarczająco rzeczywisty żeby zapewnić sporo wrażeń i satysfakcji podczas słuchania.
Przestrzeń i stereofonia to spore zalety. Obraz stereofoniczny jest konturowy i precyzyjny, poszczególne źródła dają się łatwo identyfikować, nawet w tylnych planach. Scena dźwiękowa jest szeroka i głęboka. Nie można tu oczywiście mówić o takim oddaniu akustyki pomieszczeń jak czynił to PD-S06, brakuje właściwego pogłosu w niektórych nagraniach trzeba się raczej domyślać wielkości pomieszczeń i ich charakteru. Mikrodźwięki wypełniające przestrzeń są obecne w podobnym stopniu jak u konkurencji, analityczność raczej nie wnosi nic nowego.
Pomimo wyraźnych niedociągnięć brzmienie tego odtwarzacza może się podobać, a zdaniem JD zasługuje nawet na dużą rekomendację za sprawą obecnego i namacalnego dźwięku, chociaż mojego niedosytu Sony nie zaspokoił do samego końca. (JD+RS)
Opinia 2
Odtwarzacz Sony cechuje się niezłą kulturą brzmienia. Wysokie tony nie są naznaczone jakimś szczególnym kolorytem. Ilościowo dość dobrze wyważone w stosunku do reszty pasma, co najwyżej sporadycznie trochę zbyt mało ofensywne, a czasami leciutko syczące. Mimo braku krystalicznej dźwięczności jednak pozostają czyste. Podobnie i bas może jedynie czasami wydawać się zbyt skromny. Ale i tu są oznaki dużej poprawności. Kontrola jest dobrze zachowana. Zarówno w nagranich instrumentów akustycznych jak i elektrycznym wrażenia były podobne.
Bardziej charakterystycznym składnikiem przekazu jest średnica, a także przełom tego zakresu z wysokimi tonami. Ten fragment pasma brzmiał najżywiej. Barwy miały dość charakterystyczny koloryt. Skrzypce (na przykład w solówkach Vengerova) czy trąbka miały bardziej przenikliwe brzmienie, ale co ciekawe, nie odbiło się to na komforcie odsłuchu. Mimo tej dobitności obyło się bez natarczywości czy też szorstkości. Ciekawie wypadały wokale. W co bardziej dramatycznych momentach opery były faktycznie rozwibrowane i obdarzone sporym ładunkiem emocjonalnym, ale zarazem bez przesadnej natarczywości. Obfite i pełne było też brzmienia gitary, zarówno akustycznej jak też i elektrycznej. Ogólnie średnie tony zdają się mieć wiodącą rolę w przekazie.
Średnica przoduje też w tworzeniu całkiem żywego i ekscytującego brzmienia. CDP-XA2ES nie imponuje co prawda jakimś niezwykle wysokim napięciem emocjonalnym, ale jednak tempo jest niezłe, a ostrzejsze fragmenty nie są przesadnie złagodzone. Sytuacja jest tu taka, że podobnie jak w CD6 są pewne ograniczenia, ale subiektywnie Sony brzmi jednak żywiej, choć nie brzmi potężniej. Patrząc na sprawę chłodno, przy "rozkładzie dźwięku na czynniki pierwsze" można bowiem znaleźć pewne ograniczenia w akcentowaniu rytmu (Cassandra Wilson) i szybkości transjentów (G. Paniagua, "La Folia"). Ożywienie brzmienia przez barwę średnicy to całkiem często spotykany efekt i w CDP-XA2ES jest on skutecznie wykorzystany.
Na przyzwoitym poziomie reprodukowane były efekty stereofoniczne. Trochę brakowało precyzji w definiowaniu dźwięków basowych, ale generalnie źródła były stabilnie i precyzyjnie ustawione. Elementy takie jak przejrzystość nagrań, reprodukcja przestrzenności sal stały na przyzwoitym poziomie. Sony nie zbliżał się do poziomów spotykanych w droższym sprzęcie, ale w porównaniu z bezpośrednimi konkurentami nie ustępował w reprodukcji tych zjawisk. Odniosłem wrażenie, że pomimo nazbyt delikatnego odtworzenia pogłosu, odtwarzacz zapewnił jednak dobry wgląd w dalsze plany, albo inaczej mówiąc, zachowana została dobra bezpośredniość dźwięku, brak bariery między źródłami a słuchaczem.
Analityczność odtwarzacza Sony jest trochę podobna do dynamiki. Lepsza w odbiorze subiektywnym niż w rzeczywistości. W szczególności słabo uchwytne są niuanse na wysokich tonach. Ale w zakresie średnicy dominuje wrażenie klarownego wyrazistego dźwięku, całość jest łatwo czytelna.
Ponownie odtwarzacz z serii ES wywołał u mnie pozytywne odczucia. Testowany przez nas 3ES i znany z prywatnych odsłuchów 5ES sprawdziły się bardzo dobrze. U mnie dwójka budzi prawie tak samo pozytywne odczucia. Muszę jednak przyznać, że bardziej chodzi tu o to, że w subiektywnym odbiorze Sony po prostu się spodobał. Natomiast nie zaryzykowałbym oceny, że jest faktycznie lepszy od konkurentów. (GS)