Sony CDP-XB630
Pierwsza publikacja w styczniu 2001
Cena: 999 zł
Wymiary: 430,115,290 mm
Wyjścia analogowe: Cinch, Jack 1/4 cala
Wyjścia cyfrowe: Toslink
Masa: 4,8 kg
Testowano w grupie wraz z: AMC CD9, Cambridge Audio D300, Sony CDP-XB630, Technics SL-PG590
Od dobrych kilku lat nie mieliśmy okazji by zrecenzować niedrogi odtwarzacz CD Sony. Od dłuższego czasu jedyne urządzenia tej firmy, które mieliśmy okazję poznać, to modele z serii ES. Wreszcie mogliśmy nadrobić zaległości i sprawdzić jak sprawuje się tańszy model.
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku Sony odtwarzacz prezentuje się dobrze jak chodzi o wyposażenie. CDP-XB630 ma trzy tryby odtwarzania. Mianem Continuous określono zwykłe odtwarzanie ciągłe, shuffle to odtwarzanie w losowej kolejności a trzecia opcja to odtwarzanie programu. Wyświetlacz daje całkiem pokaźną ilość informacji. Muzyczny kalendarz może pokazać do 20 utworów. Odtwarzacz oferuje trzy tryby pokazywania czasu: od początku utworu, do końca utworu, do końca płyty. Można też w ogóle wyłączyć wyświetlacz. Nadajnik zdalnego sterowania też pozwala na komfortową obsługę odtwarzacza i daje dostęp do większości funkcji.
Za niewiele większą kwotę można kupić droższy model 930, który oferuje różne filtry cyfrowe do wyboru. W CDP-XB630 zastosowano jednak tradycyjnie pojedynczy filtr cyfrowy. Tak jak to jest w przypadku Sony od wielu lat i tym razem zastosowano niskobitowy przetwornik CA (w literaturze firmowej H-Pulse).
Oprócz standardowego wyjścia Cinch o poziomie 2V z możliwością regulacji (zalecana impedancja wynosi 50 kiloomów) odtwarzacz ma też cyfrowe wyjście optyczne i wyjście słuchawkowe. Słuchawki mogą mieć impedancję do 32 omów.
Opinia 1
Sprzęt towarzyszący: Zoller Metropolis Imagination, LFD LS0, LFD PA2M
Słuchacze: MD, JD
Odtwarzaczy Sony słuchaliśmy w redakcji już wiele razy, z reguły były to jednak droższe komponenty. W pamięci brzmienie klocków Sony zachowało mi się jako żywe i dynamiczne, nigdy natomiast nie było referencyjnie czyste ani wyrównane. Z pewnością to zbyt wielkie uproszczenia, ale do takiego schematu dobrze wpisuje się też recenzowany obecnie model.
Duży wpływ na ogólne postrzeganie dźwięku tego urządzenia ma jego balans tonalny, w przekazie sporo jest górnych składowych, oraz najwyższej średnicy, nieco dominujący jest również dół pasma. Barwy nie są nadzwyczaj czyste, ale są dość wyraźnie nasycone. To sprzyja ożywieniu brzmienia. Najkorzystniej prezentowały się dynamiczne i szybkie nagrania elektryczne, miały sporo witalności i żywego namacalnego charakteru.
Równie szybko jak żywość słuchacz odkrywa jednak pewną ostrość i natarczywość przekazu. Górne rejestry są podbarwione, mają metaliczno-szklisty charakter. Objawia się to bardziej przenikliwym i piskliwym brzmieniem wokali oraz wyższych harmonicznych instrumentów, efekt nasila się w momentach transjentowych i chwilami może być wręcz dokuczliwy, np. przy dłużej wybrzmiewających wysokotonowych dźwiękach instrumentów dętych. Bardziej ostro zrealizowane nagrania rockowe czy pop, których jest całe mnóstwo w dzisiejszej muzyce, również mogą chwilami wypadać nieprzyjemnie. Mimo ewidentnych niedoróbek, góra charakteryzuje się jednak całkiem przyzwoitą swobodą dynamiczną jak na tę klasę cenową, ma też odrobinę blasku i nasycenia - w tych aspektach jest konkurencyjna w stosunku do innych odtwarzaczy w grupie testowej.
Średnica XB630 również nie jest referencyjnie czysta, zaskakuje natomiast swoją żywością i ładunkiem emocjonalnym, jest namacalna i dobrze nasycona. Instrumenty i wokale brzmią obecnie i pełnie. Niestety dużym piętnem na postrzeganiu średnicy odciska się wspomniane wcześniej podbarwienie w górnych rejestrach. W przypadku bardziej szerokopasmowych nagrań średnica może wydawać się nawet nieco zdominowana przez podbarwienia, umykają wówczas jej pozytywne aspekty.
Ogólnie dźwięk jest obfity i dobrze wypełniony, to głównie za sprawą dużej ilości niskich składowych. Dół pasma jest na szczęście na tyle skoczny i dynamiczny, że przekaz nie staje się ociężały ani powolny, zyskuje natomiast na potędze i obecności. Bas z Sony ma w sobie odrobinę masy, twardości i dynamiki, to rozsądny kompromis w tej cenie. Słuchając sola gitary basowej można też doszukać się pewnego zróżnicowania barw. Niestety wyraźnym mankamentem przekazu dołu jest jego nadmierne poluzowanie. Szczególnie w niżej schodzących dźwiękach, przekaz staje się dudniący, mało sztywny i konturowy. Nawet niżej schodząca gitara akustyczna ma już znamiona lekkiego dudnienia. W przypadku dużej masy niskich składowych nagrania tracą na swojej zwartości i ataku. Relatywnie najlepiej wypadają szybsze i bardziej zwarte utwory. Odtwarzacz potrafi wówczas zaznaczyć rytm i akcent, pobudzić słuchacza do przeżywania muzyki.
Z oceny dynamiki w skali makro Sony również wychodzi obronną ręką, dźwięk ma na tyle dużo masy i obecności, że nie jest odczuwalna wyraźna kompresja. Nie można jednak oczekiwać specjalnie zwartego, twardego i kontrolowanego ataku dźwięku. Te aspekty dostępne są w wyższych pułapach cenowych.
Niezgorzej Sony radzi sobie z prezentacją stereofonii i przestrzenności nagrań. Lekkie podbarwienie dźwięku niskimi składowymi sprzyja wrażeniu obecności, oddechu, odpowiedzi pomieszczenia na dźwięki instrumentów. Scena ma też walory przejrzystości i namacalności, jest najobszerniejsza w tej grupie testowej. Nie ma co liczyć natomiast na żadne detale - mikrodźwięki z pomieszczenia. Źródła na scenie są powiększone i nie do końca precyzyjne, dają się jednak śledzić i separować.
Niczym specjalnym odtwarzacz nie wyróżnia się w dziedzinie analityczności. W dźwięku jest dużo wyższych składowych co owocuje sporą ilością sybilantów w wokalach, ale nie ma to nic wspólnego z prawdziwymi informacjami na temat wybrzmiewania czy innych cech dźwięku.
Sony odznacza się przede wszystkim żywym, żwawym i obecnym brzmieniem, choć w niektórych przypadkach również nieco drażniącym. Jest to propozycja za 1.000 złotych, nie można wymagać zatem zbyt wiele. Przyznam jednak, że moim faworytem w tej grupie cenowej wciąż pozostaje Onkyo 7211. (JD)
Opinia 2
Sprzęt towarzyszący: kit na głośnikach Scan-Speak 18W8545/Revelator, LFD LS0, LFD PA2M
Słuchacze: PP, GS
W zależności od tego w jakim towarzystwie odsłuchiwany był odtwarzacz Sony, trochę zmieniał się mój odbiór jego brzmienia. Czasami wydawało mi się, że słyszę lekkie rozjaśnienie, ale w innym kontekście wrażenie to zanikało i równowaga zdawała się być prawidłowa. Obserwacje PP były więc bardzo pomocne w skrystalizowaniu opinii. Ostatecznie należy stwierdzić, że wystąpiła nieznaczna ekspozycja tonów wysokich, choć szczęśliwie obyło się bez męczącej agresji, a połączenie poszczególnych zakresów było stosunkowo gładkie. Oczywiście nie można też narzekać na subiektywne rozciągnięcie pasma w zakresie wysokich częstotliwości.
Poziom podbarwień w zakresie wysokich oraz średnich tonów był umiarkowany. Instrumenty takie jak skrzypce czy trąbka przejawiały nieznaczną skłonność do przenikliwości w wyższych rejestrach, jednak granica dobrego smaku nie została przekroczona.
Bas nie ustanawiał może żadnych rekordów w dziedzinie rozciągnięcia czy wypełnienia, ale został wystarczająco obficie zarysowany. Drobne ślady bumienia ograniczyły jego zróżnicowanie barwowe, ale skala tego zjawiska nie była duża, tak więc nie przyciągało ono uwagi. Nie odnotowaliśmy tez poważniejszych problemów z utratą zwartości czy brakiem artykulacji basowych dźwięków. Sumarycznie wyniki były więc niezłe.
Dynamika wypadła całkiem nieźle na tle grupy. Odtwarzacz zapewnił dobrą szybkość dźwięków transjentowych. Całościowo postrzegana rozpiętość dynamiczna też nie budziła poważniejszych zastrzeżeń.
Korzystne były nasze wrażenia dotyczące stereofonii. Przede wszystkim wrażenie robiła spora obszerność sceny, pod tym względem odtwarzacz Sony wyróżnił się na tle grupy. Nie była to zresztą jedyna zaleta, bowiem także przejrzystość była zupełnie niezła. Do tego można jeszcze dodać całkiem dokładną lokalizację i separację instrumentów.
Z początku dość dobre wrażenie robiła analityczność brzmienia, pewnie po części przyczynił się do tego charakter tonalny, nieco rozjaśniona akustyka. Przy prostszych nagraniach dochodziły do tego także inne pozytywne wrażenia związane z niezłą artykulacją. Natomiast problematyczne okazało się zachowanie czytelności w gęstszych nagraniach, zwłaszcza rockowych czy pop-rockowy. W takich przypadkach trudniej przychodziło śledzić poszczególne wątki.
PP chwalił odtwarzacz Sony za żywe, spontaniczne brzmienie oraz dobrą detaliczność i przyzwoitą stereofonię. Poniekąd przychylam się do tej opinii. Jednak muszę przyznać, że osobiście nie mam jakiegoś określonego faworyta wśród niedrogich odtwarzaczy CD. W gruncie rzeczy żaden z testowanych tym razem modeli nie zauroczył mnie szczególnie. (GS)