Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Teac CD-5


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/95
Wymiary: 481,124,295 mm
Wyjścia: optyczne, 2 regulowane, słuchwakowe
Cena (04/1995): 2.014 zł
Zestaw testowy 1: JMlab Point Source 5.1, YBA Integre
Zestaw testowy 2: Monitor Audio Studio 20SE, YBA Integre

Niewątpliwie wygląd tego odtwarzacza będzie przyciągał oko. Czy się Państwu spodoba nie wiem. W naszym gronie wzbudził zróżnicowane reakcje, od bardzo pozytywnych do całkowitej dezaprobaty.

W rogach CD-5 umieszczono stożkowate nóżki zakończone ostrymi kolcami. Do transportu kolce te są zasłaniane plastikowymi nasadkami, a do ustawienia na półce służą załączone do odtwarzacza gniazda. Od spodu są one powleczone gumą, a od góry mają wydrążenie, w które należy włożyć kolce wystające z nóżek odtwarzacza. Wszystko to ma dopomóc w dobrym posadowieniu odtwarzacza. Przy rozpakowywaniu trzeba jednak uważać na palce i na meble, nietrudno o skaleczenie lub zarysowanie powierzchni. Kolce są faktycznie ostre! Konstrukcja nóżek daje też możliwość wypoziomowania odtwarzacza.

Charakterystycznym motywem wzorniczym aktualnych modeli Teac'a są spore, kwadratowe klawisze zapożyczone ze sprzętu profesjonalnego. Tak samo jest też w przypadku CD-5. Po uruchomieniu danej funkcji naciśnięty klawisz pozostaje podświetlony. Dzięki temu mamy rozwiązanie wygodne w użyciu, o oryginalnym wyglądzie. Aż dziwne, że nikt nie wpadł na to wcześniej.

Wrażenia z obsługi są ogólnie pozytywne. Jedynie szuflada, wysuwająca się z lekkim turkotem, sprawia wrażenie elementu taniego i pośledniej jakości. Poza tym CD-5 imponuje solidnością zewnętrznego wykonawstwa. Na przedniej ściance umieszczono jedynie przyciski do realizacji podstawowych funkcji. Trzy wspomniane przyciski "profesjonalne" służą do rozpoczęcia odtwarzania, pauzy i stopu. Oprócz tego na przedniej ściance dwa duże przyciski pozwalają na obsługę szuflady i włączenie do sieci, a dwa małe po prawej stronie na przeskok do kolejnego lub poprzedniego utworu. Więcej funkcji można wykonać z pilota. Dodatkowo dostępne są trzy tryby powtarzania, programowanie, numeryczne wprowadzanie utworów, zmiana trybu pracy licznika czasu, regulacja poziomu wyjściowego, automatyczne ustalanie programu dostosowanego do długości taśmy, wstawianie przerw pomiędzy utwory. Najoryginalniejszym elementem wyposażenia jest możliwość regulacji wysokości dźwięku.

CD-5 ma przetworniki jednobitowe i 20-bitowy filtr cyfrowy z ośmiokrotnym nadpróbkowaniem. Filtr cyfrowy uzupełnia też analogowy filtr Butterwortha 3-go rzędu. Trójpromieniowy laser typu KSS-210A jest produkowany przez Sony.

CD-5 ma dwa wyjścia analogowe o poziomie regulowanym w zakresie 20 dB, ich gniazda są pozłacane. Poziom wyjściowy z odtwarzacza jest nietypowo wysoki o czym należy pamiętać przy porównaniach odsłuchowych z innymi odtwarzaczami. Jest też wyjście optyczne. Gniazdo słuchawkowe na przedniej ściance ma poziom regulowany wraz z wyjściami Cinch.

DŹWIĘK, OPINIA 1
Trudno jest mi przedstawić przejrzysty obraz odtwarzacza TEAC. Pogrupowanie zalet i wad w dwa rozdzielone zbiory nie jest łatwym zadaniem. Od nagrania do nagrania TEAC zmieniał swoje oblicze. W moim przypadku CD-5 nieźle sobie radził na klasyce i prostych nagraniach jazzu wokalnego. Gdy jednak do głosu doszedł rytm, obfite brzmienia syntetyczne, noty natychmiast spadły. MK również nie był zaimpresjonowany tym urządzeniem.

Środek był przymglony, dotyczy to wokali jak i brzmienia orkiestry. Wiele wydarzeń zostało chyba uproszczonych. Wokal Laverne Butler był łagodny i ogniskowany na zbyt dużym obszarze. Barwy były nawet neutralne, tutaj Teac nie wychylił się w żadną stronę. Według MK środek został podany w prosty sposób, bez udziwnień. Ogólnie tutaj odtwarzacz nie wywarł wrażeń, które się długo pamięta.

Scena też nie odbiegała od przeciętności. Poczucie wieloplanowości za zestawami było spłycane, owszem kontrabas w klasyce był wyraźnie słyszalny w oddali, ale zabrakło tu poczucia przestrzeni i osadzenia w konkretnym pomieszczeniu. Ogniskowanie wielu instrumentów jednocześnie nie jest atutem Teac'a. Znane utwory zabrzmiały na CD-5 trochę chaotycznie. Proste nagranie wokalu Laverne Butler z kontrabasem już ostrzegało, że obraz nie jest przejrzysty. Zupełnie nieprzyjemne odczucia pozostały po Al Jarreau (Somehow our love survive). To obfitujące w dynamiczny dźwięk nagranie ukazało, że CD-5 nie radzi sobie z rozmieszczaniem źródeł pomiędzy zestawami. Wokal Al'a J. raczej wypływał z lewej i prawej strony sceny - z głośników. MK wydał łagodniejszy osąd twierdząc, że obraz nie jest poszarpany, pozbawiony krawędzi. Główny szkielet na którym powinny być osadzone dodatkowe dźwięki był budowany poprawnie.

Niestety mój zestaw nagrań nie trafił w możliwości rytmiczne urządzenia. Song X była wyraźnie zbyt trudnym zadaniem. Nagrania Mob Job i Video Games pokazały poważne problemy z pochodem kontrabasu, niektóre dźwięki były pourywane, czuć było, że rytm był nadwyrężany, melodyjność czy też zwinność były tu śladowe. MK twierdzi, że brak jest oparcia muzyki na podstawie rytmicznej. Nie było tu wprawdzie wrażenia ospałości, ale też brakowało siły i pędu. Po prostu muzyka płynęła do przodu, bo płyta się kręciła w odtwarzaczu.

Teac nie posiada też zdolności wytwarzania pełnych i silnych uderzeń. Bębny, bas Fendera zabrzmiały raczej ubogo. Teac zmieniał barwy instrumentów basowych bardziej niż inne urządzenia. Brzmienie kontrabasu Charlie Hayen'a i gitary basowej w nagraniu rockowym Fugazi zdumiało mnie. Było to zjawisko odosobnione w trakcie tego testu. Nie sądzę, aby Teac był tu blisko prawdy.

Górne rejestry były w klasie dwukrotnie tańszego Pioneer'a. Brzmienie było surowe i bez złagodzeń. Prawdę powiedziawszy trudno tu brzmienie usystematyzować. Na Song X brakowało zdecydowanie swobodnego, otwartego dźwięku na górze. Podczas, gdy na płycie Chesky Records talerze były zbyt słyszalne. Ataki transjentów były złagodzone, w większości nagrań dominował raczej monotonny charakter brzmienia.

Brzmienie jest trudne do określenia, nie można zdecydowanie powiedzieć, że jest ono ciepłe, zimne, sterylne. Wszystkie wymienione cechy jednak można było odnaleźć w brzmieniu Teac. Dźwięk CD-5 jest pozbawiony szlachetności i wyrafinowania. MK podkreśla, że pomimo niedociągnięć dźwięk nie jest dokuczliwy, z muzyki pozostaje czysty szkielet jak po zastosowaniu detergentów. Cena CD-5 jest bardzo wysoka. Urządzenie powstało chyba w wyniku działań specjalistów od marketingu, a nie entuzjastów dobrego brzmienia. Za niższą kwotę jest dostępny odtwarzacz Denon'a DCD-1015, który jest wyraźnie lepszy pod każdym względem. Oczekuję na odtwarzacz z transportem VRDS, może tu Teac zabłyśnie. (MS)

DŹWIĘK, OPINIA 2
Teac to odtwarzacz najbardziej kontrowersyjny, nie znaleźliśmy wspólnego zdania w wielu sprawach. Całościowe brzmienie sprawia wrażenie nieźle zrównoważonego, ale przy dokładniejszym opisie konkretnych fragmentów pasma trzeba wskazać różne odstępstwa od neutralności. Wystąpiły pewne przerysowania, a w innych miejscach przytłumienia. Barwa wokali i wielu instrumentów solowych nieco odbiega od pełnej neutralności, oscylując w stronę ocieplenia, powiedziałbym nawet, że brzmienie skrzypiec, wibrafonu było matowe. Bas odtwarzany jest zdecydowanie, z rozmachem, odtwarzacz przez to brzmi z pozoru głośniej i bardziej dynamicznie od większości pozostałych. Natomiast ocena jakości basu to osobna sprawa. W przeciwieństwie do KK nie byłem zadowolony z jego kontroli i wyrazistości. Najwyższe częstotliwości mają według KK charakter muzykalny. Nie podzielam jednak tej opinii i uważam, że brzmienie tego zakresu też było nienaturalnie zabarwione.

Pod względem dynamiki i żywości odtwarzacz ten może zaimponować, na plus można policzyć nadążanie za szybkimi zmianami poziomu dźwięku. KK stwierdził, że czasami Teac bardziej stara się na siłę oczarować słuchacza, niż odtworzyć muzykę z maksymalną wiernością. Osobiście byłbym tu jeszcze bardziej krytyczny i uważam, że o ile np. dźwięk elektronicznej perkusji był mięsisty to nie był on kontrolowany.

Analityczność jest moim zdaniem zdaniem przeciętna, w szczególności duży zawód spotkał mnie przy nagraniach Fourth World, gdzie bogate instrumentarium nie miało odpowiedniego uporządkowania. KK był trochę łagodniejszy w swojej ocenie, ale też nie zaliczał tego obszaru do zalet Teac'a.

Obaj mieliśmy zastrzeżenia do jakości efektów stereofonicznych i przestrzennych. Niektóre nagrania zrealizowane już w zamierzeniu ze sztucznie poszerzoną bazą, w wykonaniu Teac'a (Dead Can Dance - "Down Of The Iconoclast", Lush - "Undertow") nabrały jeszcze dodatkowego rozmachu (określenie KK), a nawet zaczęły się rozmywać (moja konkluzja). Szczególnie nagrania zespołu Dead Can Dance mogą służyć - w wykonaniu tego odtwarzacza - za temat demonstracji stereofonii i przestrzenności dla mniej wyrobionych słuchaczy. Dla odmiany realizacje bardziej naturalne wypadły pod tym względem dość blado, zbyt wiele działo się w środku sceny, przez co baza wydawała się niekiedy zwężona. W dodatku Teac posiada niestety dość skromne możliwości symulacji wieloplanowości sceny, przez co nie jest w stanie realistycznie przekazać rozmiarów i atmosfery sali koncertowej. Damskie wokale (Belly - "Red", Cranberries - "No Need To Argue") i saksofon (Paquito D'Rivera - "Havana Cafe") mają przy tym trochę ponadnaturalne rozmiary i prezentowane są w bezpośredniej bliskości słuchacza. Brak też poczucia przestrzeni i przejrzystości.

Dla mnie jest to po prostu nieudany odtwarzacz. KK miał mieszane uczucia, z jednej strony chwalił melodyjność i podarował odstępstwa od pełnej neutralności, z drugiej wytknął, że twórcy tego odtwarzacza chcą trochę na siłę zaimponować słuchaczowi, a nie tylko zaproponować swoją szkołę brzmienia. Ponadto dźwięk był najczęściej wyraźnie dwuwymiarowy, co dodatkowo osłabiało poczucie realizmu. Tak więc w podsumowaniu mogę co najwyżej przytoczyć Krzysztofa, który wyraził opinię, że takie swoiste brzmienie też pewnie znajdzie grono zwolenników. Od siebie nie dodam żadnej pochwały. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl