Teac CD-P3450SE
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/98
Wymiary:
435,105,251 mm
Wyjścia: standardowe, optyczne
Cena (6/1998): 1.170 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Ciekaw jestem jak by to było znaleźć się w Japonii i na miejscu sprawdzić jakie jest podejście tamtejszych audiofili do europejskiego sprzętu hi-fi. Zauważalne jest bowiem ciekawe zjawisko. Z jednej strony japońscy producenci często i chętnie podkreślają europejski wkład w konstrukcję swych urządzeń, co świadczyłoby o przewadze europejskiej myśli technicznej. Ale z drugiej strony wiele ambitniejszych konstrukcji tych samych firm nie sprzedaje się poza rynkiem japońskim, co z kolei dowodziłoby, że Japończycy wolą sami opracowywać swe najlepsze produkty. Podejrzewam, że dobrych konstruktorów można spotkać zarówno w Europie jak i w Japonii. Natomiast dla zdobycia dodatkowych punktów w oczach potencjalnych nabywców, warto podkreślić lokalny wkład projektowy. Duże firmy o szerokiej dystrybucji i bogatej ofercie starają się więc mieć coś miłego dla wszystkich klientów. Europejczyków przyciąga się "europejskością", a Japończyków "japońskością". To jest oczywiście wyłącznie taktyka marketingowa. Poza tym jest jeszcze jeden dodatkowy element. Jeśli między gustami klientów na poszczególnych rynkach występują jakieś różnice, to zatrudnianie projektantów z danego regionu czy kraju przynosi zapewne realne korzyści w lepszym dopasowaniu produktów do oczekiwań lokalnej klienteli. Akurat w przypadku CD-P3450SE mamy taką sytuację, że nad jego konstrukcją pracowano również w Europie.
Z zewnątrz CDP3450SE prezentuje się w trójce testowanych tym razem modeli najbardziej minimalistycznie. Klawisze na przedniej ściance dają dostęp tylko do najbardziej podstawowych funkcji - obsługi szuflady, pauzy, przeskoku do następnego lub poprzedniego utworu i rozpoczęcia odtwarzania. Co ciekawe za podstawowy element wart swojego klawisza na przedniej ściance uznano też funkcję odtwarzania w losowej kolejności (random), ale tak bardzo mnie to nie dziwi. Z moich prywatnych obserwacji wynika, że wiele osób lubi słuchać płyt w ten sposób, zwłaszcza gdy muzyka pełni rolę tła dla spotkań towarzyskich. W CDP3450SE zastosowano klasyczny włącznik sieciowy, który faktycznie odcina zasilanie od odtwarzacza. Zabawne jak szybko zmieniają się niektóre zwyczaje - przełączniki "standby" jeszcze nie tak dawno były nowinką, a teraz to one dominują w niedrogich odtwarzaczach CD. Wybieranie utworów z klawiatury numerycznej, programowanie, uruchomienie powtarzania i przeszukiwanie utworów są możliwe tylko z wykorzystaniem pilota. W ogóle nie jest możliwe przeskakiwanie do kolejnych indeksów, ale to będzie miało znaczenie tylko dla osób słuchających dużo muzyki klasycznej. Na płytach z rockiem czy jazzem indeksów nie spotyka się praktycznie wcale. Czas może być pokazywany w jednym z czterech trybów.
Choć Teac sam słynie z produkcji kilku dobrych (i niestety drogich) napędów VRDS, to jednak są one stosowane tylko w droższym sprzęcie tej firmy. W niedrogim odtwarzaczu jak 3450SE znajduje się transport Sanyo. Zawieszenie silnika oraz bloku lasera jest rozwiązane tak samo jak w odtwarzaczu Luxmana opisanym obok.
Z opisów na płytkach można się domyślać, że płytka główna i płytka zasilacza jest wspólna dla różnych modeli odtwarzaczy Teac. Natomiast płytka z układami wyjściowymi została zaprojektowana osobno do tego modelu. Jak to napisano w prospekcie, zastosowano specjalne filtry analogowe, ale bez dokładniejszego komentarza. Z prospektu możemy się tylko dowiedzieć, że są to filtry Butterwortha 3 rzędu. W stopniach wyjściowych pracuje kilka wzmacniaczy operacyjnych BurrBrown. CD-P3450SE wykorzystuje jednobitowy przetwornik CA i filtr cyfrowy o precyzji 16-bitowej z ośmiokrotnym nadpróbkowaniem. Teac ma wyjście słuchawkowe, ale bez regulacji poziomu dźwięku. CD-P3450SE ma też optyczne wyjście cyfrowe, a analogowe wyjścia mają niezłocone gniazda Cinch. (GS)
Opinia 1
CD-P3450SE jest dość kontrowersyjnym odtwarzaczem, nie jest tak równy i gładki jak Pioneer, ma dużo więcej cech zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Czy kompilacja ich przypadnie słuchaczowi do gustu? Czy lepiej mieć mniej interesujący odtwarzacz ale bardziej równomierny? Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na te pytania. Najlepsze jego strony to z pewnością naturalne barwy i ogólny przyjemny klimat nagrań. Bardzo angażująco prezentowane były barokowe utwory kameralne - dużo miłych barw, wibrujących dźwięków. Akustyczne nagrania jazzowe miały pełniejsze niskie tony, dźwięk był bardziej uspokajający i relaksujący. W powietrzu unosi się dużo niskotonowych pomruków, nawet w instrumentach na średnicy (skrzypce, wokale, fortepian) ledwo słyszalny, ale zawsze obecny jest charakterystyczny ogon niskotonowy, który spowalnia nieco tempo i żywość przekazu. Odrobinę dominuje wyższa średnica powodując czasami nieznaczne wyostrzenie. Pomimo tych wydawałoby się ewidentnych błędów, zróżnicowanie barw na średnicy, ich nasycenie, jest najbardziej naturalne i przekonywające. Podobnie jest z najwyższym dźwiękiem, blachy były najbardziej nasycone i zróżnicowane, z drugiej strony lekko ociężałe i wyostrzone, na szczęście mało ewidentnie. Luxman miał więcej swobody i dynamiki w tym zakresie. Bas - dużo masy, pomruku, w swoich najniższych składowych czasami zbyt gruby. Nasycenie barwą, a właściwie zróżnicowanie barw jest tu lepsze niż u konkurencji. Dynamika dołu - zwartość, atak są już jednak gorszej próby. W rezultacie kontrabas jest obszerny i obecny, stopa ma dużo oddechu, ciśnienia, niestety jest za wolna i zbyt mało dynamiczna.
Idąc na pewne kompromisy, rozpatrując wszystkie za i przeciw, muszę przyznać, że dynamika - mimo braku właściwego ataku i uderzenia - jest i tak najbardziej przekonywająca, głównie za sprawą sporej potęgi basu. Zarówno Luxman jak Pioneer są bardziej odchudzone na basie, nie potrafią wytworzyć wrażenia autentycznej masy dźwięku.
CD-P3450SE nie posiada specjalnie precyzyjnej stereofonii ani przestrzenności. Scena jest wyjątkowo jednoplanowa, przy większej ilości instrumentów wszystko jest sprowadzane do jednej płaszczyzny, gdzieś umyka naturalna głębia pomieszczeń. Cała objętość jest jakby wypełniona zawiesiną - mgłą, instrumenty są w niej zatopione, nie posiadają swobody, brak im wolnej przestrzeni, powietrza. Lokalizacja pojedynczych drobnych źródeł jest nieco utrudniona, właściwie wiadomo gdzie się znajdują, ale wszystko jest jakby razem skłębione, trudno to konkretnie odseparować.
Wyliczanie wad i zalet tego CD nie prowadzi do jakichś konkretnych wniosków, trudno wyobrazić sobie jak on faktycznie gra. Niedociągnięcia w prezentacji barw w praktyce są niewielkie i powodują raczej tworzenie swoistego charakteru tego urządzenia, który jest raczej pozytywny. Teac jako jedyny z odtwarzaczy w teście potrafił stworzyć ujmujący klimat nie pozbawiony osobliwego czaru. Z tego względu jest na pewno wart polecenia. (JD)
Opinia 2
Odsłuch CD-P3450SE nie przyniósł żadnych niezwykłych obserwacji. Dźwięk oscyluje blisko równowagi. W odniesieniu do średnicy i basu trudno właściwie by mówić o jakichś istotnych przerysowaniach, czy wyraźnych odstępstwach od normy. Trochę brakuje jakiegoś wyrafinowania, otwartości. Średnica brzmi w miarę klarownie, ale przy tym trochę delikatnie, nie ma zbyt dobrej pełni brzmienia w dolnej partii. Bas jest dodany do przekazu w sposób, który właściwie nie przyciągnął mej uwagi ani swymi zaletami ani wadami.
Wysokie tony mają relatywnie nieduże zniekształcenia barwy. Przydałoby się trochę więcej klarowności, trochę naturalnej metaliczności. Słyszalne jest lekko syczące/piaszczyste zabarwienie. Nie owocuje to jednak istotnym obniżeniem przyjemności odsłuchu. Górne rejestry pozostają mimo wszystko dość kulturalne, bez zbędnej natarczywości czy przesadnej agresji, a przy silniejszych pobudzeniach mają całościowo normalną jasność.
Paleta efektów dynamicznych jest prezentowana w sposób wyważony, bez spektakularnych osiągnięć, ale też i skala pojawiających się problemów jest umiarkowana. W potężniejszych nagraniach główną zaletą jest brak oczywistej kompresji dźwięku, ale też trudno byłoby mówić o imponującej swobodzie czy rozmachu. Spowolnienia transjentowych wybuchów są nieznaczne, umiarkowane jest osłabienie akcentu rytmicznego, a drapieżność ostrego rocka jest lekko ograniczona. Mimo wszystko nie narzekałbym na całościowe wrażenie. Dźwięk nie jest ani poważnie spowolniony, ani skompresowany, ani wyzbyty z życia. Prostsze utwory brzmią zupełnie sympatycznie, czasmi nawet dość żywo i zwinnie.
Właściwie niewiele mam do powiedzenia na temat stereofonii. Jest po prostu średnia. Zabrakło przejrzystości obrazu, ale w tym przedziale cenowym jest to właściwie norma. Teac generalnie lepiej sprawuje się z prostszym materiałem, wówczas dźwięk zdaje się być całkiem wyrazisty. Dopiero trudniejsze nagrania wyraźniej obnażają ograniczenia w analityczności, zasnucie subtelnego szczegółu na wysokich tonach i pogorszenie ogólnej selektywności zgiełkliwych fragmentów muzyki rockowej.
Dźwięk bez większych niespodzianek - tak bym to podsumował całościowo. Teac to niedrogi odtwarzacz. Tego typu komentarz można więc potraktować jako pozytywny. Myślę, że CD-P3450SE nie będzie budził gorętszych emocji. Spodziewam się też, że ci którzy go nabędą raczej nie powinni przeżyć zawodu. Nie widzę żadnych problemów na tyle poważnych, by wzbudziły silniejszy sprzeciw wobec brzmienia tego odtwarzacza. A że i poziom emocji przy odsłuchu często nie będzie zbyt wysoki? No cóż, połączenie dynamizmu z kulturą brzmienia w ogóle nie jest łatwe, a w klasie podstawowej chyba na razie nieosiągalne. (GS)