Audiovector M1Signature
Pierwsza publikacja w styczniu 2001
Cena: 6.690 zł
Impedancja: 8 omów
Moc: 150 W
Efektywność: 88 dB
Wymiary: 350,200,280 mm
Masa: 14 kg
Testowano w grupie wraz z: Audiovector M1Signature, AVI Bigga-Tron, HGP Nightingale, Minima Audio Ultima 2SE, Spendor SP 2/3
Choć kolumny te wyglądają w miarę konwencjonalnie, to w istocie są one dość niezwykłe. Powiedziałbym nawet, że unikalne. Spytacie Państwo cóż jest tak specjalnego w dwudrożnych, podstawkowych zestawach bass-reflex? Ano są one częścią serii, w której można dokonywać operacji udoskonalania (upgrade), co w odniesieniu do kolumn jest czymś niecodziennym. Wcześniej taką sztuczkę stosowano wiele razy w przypadku komponentów elektronicznych, zwłaszcza odtwarzaczy CD. W serii M1 możliwe jest wykonanie oficjalnej, zaprojektowanej przez producenta modyfikacji, tak że tańszy model jest przekształcany w droższy.
Modelem podstawowym jest M1. Drugi w kolejności M1 Super wykorzystuje już inny głośnik niskośredniotonowy i udoskonaloną ściankę przednią o konstrukcji warstwowej. M1 Siganture to ostatni etap standardowej ścieżki udoskonaleń. W modelu tym wykorzystano poprawiony głośnik wysokotonowy. Dalszy rozwój możliwy jest poprzez przekształcenie zestawu w kolumnę aktywną. Odpowiednia zwrotnica jest opracowana przez Audiovectora. Nazywa się ona AVEX i jest dość kosztowna w porównaniu z samymi kolumnami. Podczas gdy M1 Signature kosztuje 6.690 zł to AVEX ma cenę 7.300 zł.
Audiovector skorzystał z inspiracji największych producentów japońskich i wymyślił dla swych rozwiązań technicznych szereg specjalnych nazw i znaków graficznych. Niestety niektóre opisy tych firmowych technologii są nieco niejasne, także i pod tym względem Duńczycy wzorowali się na firmach japońskich. Wspomniana wcześniej możliwość udoskonalania kolumn jest określona mianem IUC (Individual Upgrade Concept).
Z kolei za skrótem SEC kryje się Soundstage Enhencement Concept. Obok IUC jest to druga najciekawsza cecha M1 Signature. SEC dotyczy pracy głośnika wysokotonowego. W większości przypadków tylna część membrany głośnika wysokotonowego promieniuje energię do zamkniętej przestrzeni, a projektanci starają się rozproszyć tą energię poprzez odpowiednie ukształtowanie komory i wykorzystanie materiałów tłumiących. Ale część promieniowania tylnej powierzchni membrany M1 Signature jest kierowana do pomieszczenia odsłuchowego. Wyglądający jak tunel bass reflexu otwór w górnej części ścianki tylnej to w rzeczywistości kanał wiodący do głośnika wysokotonowego. Głośnik ten ma z tyłu otwór, który pozwala skierować do pokoju część energii promieniowanej przez tył membrany. Kanał izoluje głośnik wysokotonowy od obudowy głośnika basowego.
Obudowa jest wykonana w przeważającej części z MDF. Ale ścianka przednia ma konstrukcję warstwową. W środku znajduje się też obejma wzmacniająca w kształcie cyfry 8. Niewielkie ilości gąbki są użyte do wytłumienia. Dwa niewielkie tunele BR z zaokrąglonymi brzegami są wykorzystane do nastrojenia skrzynki. Kopułka przeciwpyłowa jest wklęsła. W pobliżu karkasu cewki znajdują się otwory do poprawy wentylacji.
Głośnik wysokotonowy z tekstylną kopułką ma podwójny magnes. W firmowych prospektach określany jest on nazwą Evotech. Zwrotnica została zlutowana na płytce drukowanej przymocowanej bezpośrednio do terminali połączeniowych. Kondensator, cewka i dwa rezystory tworzą tor głośnika wysokotnowego. Pokaźna cewka na ferrytowym rdzeniu, a także rezystor i kondensator (włączone równolegle z głośnikiem niskośredniotonowym) są wykorzystane w filtrze dolnoprzepustowym. Kondensator i rezystor nie są przylutowane do płytki lecz bezpośrednio do terminali połączeniowych głośnika.
Osiągalne są cztery warianty wykończenia: American Cherry, Natural Beech, Rosewood i Black Stained Ash. Recenzowana przez nas para była wykończona w wariancie podstawowym, czyli Black Ash. Inne rodzaje są osiągalne za dopłatą. Terminale pozwalające na bi-wiring są złocone.
Pasmo podane przez producenta rozciąga się od 45Hz do 15kHz (+/-2dB). Skrzynka jest nastrojona na 54 Hz. Minimum impedancji wynosi 6 omów, M1 Signature jest więc mało wymagającym obciążeniem dla wzmacniaczy, tylko nieznacznie odbiega od wymogów stawianych kolumnom 8-omowym.
Opinia 1
Sprzęt towarzyszący: Arcam Alpha 9, Baltlab Epoca 1v.3
Słuchacze: JD, PP
W równowadze tonalnej panowała tendencja do nieznacznego rozjaśnienia wyższych rejestrów. I nie byłoby w tym nic zdrożnego gdyby barwa dźwięku głośników średnio/niskotonowych podążyła w podobnym kierunku, o czym dalej.
Nieco kliniczna w aurze, o "elektronicznym" charakterze, granulacja alikwotów męskich i żeńskich wokali, solowych i w chórkach (Hyperion Curls, Rebecca Pidgeon) tudzież skrzypiec reprezentujących wysokie tony, niezbyt spójnie łączyły się z gładką, bardziej wyszukaną prezentacją średnich częstotliwości. Z kolei silne zadęcie w najwyższych rejestrach saksofonu czy trąbki miało nieco syczący charakter. Wysokotonowe przetworniki pod względem czystości i detaliczności należałoby zaliczyć do udanych konstrukcji, jednak ich wąskopasmowe podbarwienia wprowadzały pewien dyskomfort w końcowym rozrachunku, mimo, że nie zawsze się ujawniały. Niższe zakresy góry charakteryzują się już dość różnorodną strukturą harmoniczną, przy wnikliwszym odsłuchu dało się zauważyć ciekawą i nasyconą kolorystykę ze sporą ilością blasku i swobodą dynamiczną, w odpowiednio wybranych fragmentach górę Audiovectorów można było uznać za bardziej atrakcyjną niż u konkurencji.
Średnica to chyba najprzyjemniejszy zakres M1 Siganture. Dźwięk był tu nieco ocieplony i zmiękczony, posiadał sporo kolorów i różnorodności i choć nie był ekstremalnie klarowny, potrafił być przyjemny dla ucha. Średnica nie była ani nazbyt obfita ani odchudzona, stanowiła raczej przyzwoity kompromis. Można tutaj było rozróżnić barwy instrumentów dętych czy wokali. Nie była jednak tak czysta i czytelna jak choćby w HGP, ani tak naturalna i obfita jak w Spendorach.
Dół pasma - jak we wszystkich małolitrażowych zestawach - stanowił kompromis. Jak można było oczekiwać po wielkości głośnika nisko-średniotonowego oraz samej konstrukcji dość ciężkich i solidnych obudów, ilość basu była okazała. Niestety jego jakość, zwłaszcza przy tym pułapie cenowym nieco rozczarowała. Najniższe rejestry, mimo sporego rozciągnięcia, miały nieco monotonny, mało zróżnicowany charakter i słabą czytelność zwłaszcza w bardziej skomasowanych utworach. Nagrania solowych instrumentów tego zakresu wypadły już nieco lepiej, zwłaszcza pod względem rytmiki. W miarę posuwania się w górę pasma, wrażenie pewnej ociężałości ustąpiło, bas stał się szybszy, lepiej zróżnicowany w barwie i bardziej konturowy. Oczywiście taki sposób prezentacji, prócz w sumie zaskakującej (jak na rozmiary obudowy) masy niskich rejestrów, wzbudził podejrzenia co do nazbyt przesadnego epatowania odbiorcy ilością basu kosztem jego spójności z wyższym basem i jego przełomem ze średnimi.
O ile nagrania obfitujące w potężne, monumentalne dźwięki wypadają całkiem atrakcyjnie, w momencie kiedy przede wszystkim liczy się szybkość i transjentowość dołu, Audiovectory wypadają już gorzej. Dźwięk był nieco nazbyt miękki - dotyczyło to przykładowo szarpanych strun kontrabasu. Oczywiście sam instrument w wielu nagraniach może być całkiem obecny, ale wynikało to przede wszystkim z jego obfitości, nie zaś z dynamiki i twardości. Z tego względu nie najgorzej wypadła też stopa perkusji, może jej akcentowanie było nieco rozmazane, ale dźwięk miał sporo masy i dobrze trzymany rytm. Ciężkie nagrania rockowe mogły wywołać przypływ emocji w trakcie odsłuchów M1 Signature (szczególnie po Minima Audio i AVI). W naszym pomieszczeniu odsłuchowym dość szybko udało się jednak osiągnąć kres możliwości dynamicznych tych zestawów. Ogólnie dźwięk prezentowany przez M1 Signature, mimo pewnej miękkości i powyższych zastrzeżeń, był jednak dość obecny i skoczny - chodzi głównie o dynamikę w skali mikro.
Źródła pozorne z pierwszego planu zostały wypchnięte do linii głośników, a bardzo dobre zogniskowanie oraz wyjątkowa stabilność instrumentów i wokali podkreślały w dość ujmujący sposób ich namacalność, potwierdzając audiofilskie aspiracje zestawów oraz znakomite ich sparowanie. Głębia sceny była nieco płytka, niezbyt dobrze zaakcentowana, przez co namacalność instrumentów i wokali z dalszych planów pozostawiła pewien niedosyt względem ich pierwszej linii. Klarowność sceny w dolnym skraju pasma nie była imponująca, czego nie było można powiedzieć o średnich i wyższych rejestrach, gdzie pojawiało się wiele akustycznych detali i sporo pogłosu wokół instrumentów. Przez cały czas trwania odsłuchów odczuwałem pewien niedosyt co do ich zdolności do znikania w wygenerowanej przestrzeni, co było sporym zaskoczeniem nawet w stosunku do przyzwoitych w tym aspekcie, "ogromniastych" Spendorów.
W omawianych kolumienkach drzemie niewątpliwie duży potencjał jeżeli chodzi o prezentację zróżnicowanego materiału muzycznego, od klasyki poczynając, przechodząc przez jazz, a kończąc na ostrym rocku. I tak naprawdę to nigdy specjalnie nie rozczarowują. Jednak przy tak wysoko ustawionym pułapie cenowym, oczekiwania potencjalnego odbiorcy powinny być zaspokojone w bardziej wyrafinowany brzmieniowo sposób, z bardziej starannym dopracowaniem poszczególnych elementów równowagi tonalnej. Natomiast wykończenie i konstrukcja bez zastrzeżeń, na piątkę z plusem. (PP)
Opinia 2
Sprzęt towarzyszący: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Słuchacze: MD, GS
Najlepiej dopracowaną częścią pasma w przypadku Audiovectorów okazała się być średnica. Jeśli niekiedy wydawała się nazbyt rozjaśniona, to chyba raczej ze względu na drobne wyszczuplenie wyższego basu, co objawiało się choćby w przypadku wokali. Zasadniczo ten zakres był jednak całkiem równy, z nieźle zredukowaną ilością podbarwień.
Natomiast skrajne zakresy pasma miały swe zabarwienia, można by nawet powiedzieć, że równoważące się w pewnym stopniu. Wysokie tony miały słyszalne uwypuklenie. Zbyt mocno podkreślone zostało wysokotonowe "cykanie" talerzy, co na dłuższą metę wprowadzało dyskomfort. Dźwięk cechował się w konsekwencji dość chłodnym charakterem. Sybilanty także były trochę przerysowane.
Jak na niewielkie podstawkowe kolumny M1 Signature mają całkiem okazały bas. Nisko grane riffy z płyty King Crimson były dość pełne i nie pozbawione masy. Z drugiej jednak strony dolny zakres gitary akustycznej (a jest to rejon wyższego basu) był stosunkowo szczupły. Tak więc nietrudno zgadnąć, że obfitość bazowała w znacznej mierze na odpowiednim zestrojeniu bass-reflexu. Konsekwencją uboczną było pogorszenie melodyjności i kontroli. Przy odtworzeniu linii basu z Heavy Fuel Dire Straits wystąpiła wyraźna tendencja do zlewania sąsiednich nut.
Pewne aspekty dynamiczne stały na niezłym poziomie, zwłaszcza jak na nieduże monitory. Dość przyzwoita była rozpiętość dźwięku odtwarzanego bez kompresji. Do zalet trzeba zaliczyć otwartość dynamiczną średnicy i niezgorszą szybkość transjentów. Natomiast bas był zbyt mało zrywny, jego wypełnienie zostało okupione utratą zwinności. Trochę zabrakło też mikrodynamiki, a zwłaszcza poczucia, że instrumenty mają swe zróżnicowanie niezależnie od tego czy nagranie jest akurat spokojniejsze czy żywsze.
Natomiast stereofonia zyskała u nas dobre oceny. Muszę przyznać, że w tym przypadku nie wykazałem się refleksem. Aż prosiło się przecież by zaślepić tylny otwór za głośnikiem wysokotonowym i sprawdzić jaka zmiana w brzmieniu wyniknie z tej operacji. Ta myśl nasunęła mi się dopiero kiedy zacząłem pisać recenzję. Taki prosty eksperyment przyniósł by może odpowiedź na pytanie jak skuteczny jest SEC (Soundstage Enhencement Concept). Ale mniejsza o przyczyny techniczne - ważne, że udało się uzyskać dobre wyniki. Scena została minimalnie przybliżona, zyskała na szerokości. Ale i rozbudowanie w głąb było słyszalne. Pozytywnie oceniam też ostrość lokalizacji, nawet przy szerokim rozstawieniu kolumn centralne źródła pozostawały nadal dobrze zogniskowane.
Rozjaśnienie w górnych rejestrach dawało wrażenie dużej analityczności. Jak chodzi o średnicę to zresztą trzeba przyznać, że dźwięk faktycznie był dość szczegółowy. Jednak jak chodzi o górną część pasma to jednak ilość detali nie była aż tak duża jak się wydawało na pozór, a z artykulacją dźwięków basowych były już pewne problemy. Tak więc dobre pierwsze wrażenie z czasem nieco zbladło, odwrotnie niż w przypadku Spendorów, które z czasem zyskały lepszą ocenę.
Wydaje mi się, że M1 Signature są zaprojektowany trochę nazbyt ryzykownie. Konturowe zabarwienie dźwięku pewnie miało przydać zestawom bardziej ekscytującego charakteru, co się poniekąd udało. O ile dzięki temu łatwiej jest zrobić szybki i efektowny pokaz, o tyle taki schemat nie najlepiej sprawdza się przy dłuższym odsłuchu. Rolę moich osobistych faworytów w gronie podstawkowych kolumn o podobnej cenie nadal pełnią zestawy Celestion A1 i nie produkowane od dłuższego czasu JMlab Point Source 5.1. (GS)