Audiowave Solidus
recenzja opublikowana w październiku 1999
Wymiary:340,205,310 mm
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 8 omów (min. 6)
Moc: 50W (50-120W)
Cena (październik 1999): 3.450 zł
Zestaw wykorzystany przez MD i JD: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Zestaw wykorzystany przez PP i GS: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Testowano w grupie wraz z: Audiowave Solidus, Canton Ergo 32DC, Celestion A Compact, GLD Dedykacje V, Heco Odeon 600, JMlab Cobalt 807, Minima Audio Talisman Three, Monitor Audio Silver 5i, System Audio 1150, Token SP50
Audiowave ma już ustaloną pozycję na rodzimym rynku hi-fi, nowe modele tej firmy pojawiają się niezbyt często, co wskazuje na dużą rozwagę w podejmowaniu decyzji. Kolumny Solidus to najdroższy model zabrzańskiego producenta. Solidusy wykonane są z dużym smakiem, sprawiają wrażenie produktu ekskluzywnego, niezależnie od gustów i zapatrywań. Producent wyraźnie zaznacza, że zestawy wykonane są ręcznie z dużą dbałością o szczegóły.
Obudowa wykonana została z klepek drewnianych o grubości 25 mm, a przednia i tylna ścianka obudowy z płyt MDF o grubości 22 mm. Drewno na obudowę wybrane zostało w wyniku prób akustycznych, a zakrzywienie ścianek na bokach ma zmniejszać efekty dyfrakcyjne na wyższych częstotliwościach. Ścianka przednia oraz powierzchnia pod koszami głośników pokryte zostały cienką warstwą materiału, w celu zmniejszenia ilość energii odbijanej przez tę ściankę (chodzi o wyższe częstotliwości). Ścianki boczne pokryte są jedynie przezroczystym lakierem ładnie uwidaczniającym fakturę użytego drewna.
We wnętrzu obudowa nie posiada żadnych elementów wzmacniających, natomiast wszystkie ścianki z wyjątkiem przedniej pokryte są watą wiskozową, wata nie wypełnia całkowicie objętości. Tunel rezonansowy znajduje się z tyłu obudowy ma średnicę 6 cm i długości 18 cm, stroi on skrzynkę na częstotliwość 52 Hz.
Głośnik nisko-średniotonowy to czternastocentymetrowy Focal (5N411L). Jego membrana wykonana jest z neoflexu, a kosz odlewany z metalu. Układ magnetyczny wykorzystuje spory magnes i posiada otwór wentylacyjny z tyłu. Głośnik wysokotonowy to Scan-Speak (D2905/9300) - tekstylna kopułka tłumiona ferrofluidem. Jak widać przetworniki pochodzą od renomowanych producentów.
Kolumna posiada standardowe, plastikowe terminale z pozłacanymi gniazdami i możliwością połączenia bi-wiring. Sekcje zwrotnicy są podzielone i umieszczone na oddzielnych płytkach. Filtr wysokotonowy (kondensator, cewka) przykręcony jest od tyłu do terminala, nie posiada płytki drukowanej, elementy połączone są bezpośrednio. W skład filtru wchodzą też trzy rezystory tłumiące, równolegle z cewką włączone są dwa rezystory połączone w szereg. Sekcja wysokotonowa okablowana jest przewodami Kimber Kable. Filtr niskotonowy (zasilany nieco grubszym kablem głośnikowym) jest też nieco bardziej skomplikowany, pracują tam trzy cewki z rdzeniami magnetycznymi, i prawdopodobnie 4 kondensatory, przy czym jeden z nich składa się z dwóch identycznych połączonych równolegle (dwa elektrolity Visatona, reszta kondensatorów to polipropyleny z renomowanej firmy SCR).
Producent zamieścił w instrukcji obsługi kilka uwag odnośnie ustawienia zestawów w pokoju odsłuchowym. Dla uzyskania najlepszego efektu kolumny należy ustawić na stojakach w wolnej przestrzeni, w odległości około 50-60 cm od ścian bocznych i tylnych pomieszczenia, tak bliskie umiejscowienie względem ścian wpłynie na wzmocnienie niskich składowych. Zalecana wysokość stojaków to 60-70 cm w zależności od warunków odsłuchowych.
Producent poleca wybór wzmacniacza o dobrej wydajności prądowej, co wynika z dużej ilości elementów rezystancyjnych zastosowanych w zwrotnicy. Charakterystyka impedancji nie budzi jednak żadnych zastrzeżeń - kolumny bez trudu mieszczą się z tolerancjach przewidzianych dla zestawów 8-omowych. Minimum impedancji Solidusa wynosi 6,7 oma, a charakterystyka nie ma przesadnych skoków modułu czy fazy. (JD)
Opinia 1
Po pierwszej serii testów odsłuchowych miałem okazję zlustrować wnętrze Solidusów, konstrukcja wygląda na solidną i przemyślaną, zwrotnica jest dość skomplikowana, zastosowano w niej sporo elementów, w tym też rezystancyjnych. W czasie kolejnych odsłuchów miałem wrażenie, że sporo czasu poświęcono na projektowanie tych zestawów. Zarówno same kolumny jak i ich brzmienie określił bym słowami: wysoce dopracowane. Zastanawiam się tylko czy projektant nie przedobrzył sprawy, brzmienie jest klarowne, spójne, dąży do neutralności, ale trochę zabrakło mu jednak zadziorności i swobody.
Solidusów słuchałem z dużą przyjemnością, dźwięk był czysty i klarowny, miał sporo szlachetności i nie kwestionowanej klasy. Audiowave były najbardziej równo i bezpiecznie brzmiącymi zestawami w teście, miały najmniej odstępstw od neutralności. Ich brzmienie było spójne i przyjemne. Przy słuchaniu tych zestawów rodzi się świadomość ograniczeń jakie mają zastosowane głośniki. Pod wieloma względami brzmienie było bardziej czyste niż w reszcie recenzowanych zestawów, jednak cały czas miałem wrażenie, że może być jeszcze lepiej, jeszcze czyściej, selektywniej, detaliczniej, to wymagałoby jednak znacznie większych nakładów finansowych.
Ogólna czystość i klarowność jakiej doświadczaliśmy podczas słuchania Solidusów okupiona została jednak nieznacznym złagodzeniem brzmienia. Dźwięk był gładki, cały czas selektywny i w pełni kontrolowany, brakowało mu jednak większej zadziorności, był trochę za bardzo delikatny i miękki, za mało żywy i porywający. Te cechy dotyczą całego pasma. Poczynając od dołu, stopa była zbyt mało transjentowa, kontrabas minimalnie pogrubiony, bez właściwego chłodu i twardości. Trudno pozbyć się wrażenia, że bas nie był do końca neutralny, mimo wszystko trzeba przyznać, że ogólnie prezentował się korzystnie, zaznaczone były zmiany barwy i dynamiki, instrumenty były namacalne i obecne. W przypadku Solidusów brzmienie jest na tyle czyste, że od razu słychać co należało by jeszcze poprawić. Kontrabas był lekko pogrubiony u dołu, miał sporo oddechu i obecności, brzmiał miękko. Gitara basowa, była zbyt gładka, miała za mało drapieżności i brudu. Podobnie można określić pozostałe zakresy pasma. Wokale brzmiały czysto, czasami nawet za czysto i za gładko, odfiltrowane zostały z ostrości i chropowatości. Ponownie brzmienie to można określić jako bardzo przyjemne, ale zgadzam się też z opinią Mikołaja, że wokale były za mało obecne.
Słuchając Solidusów cały czas miałem ochotę przekręcić gałkę głośności, aby wydobyć bardziej agresywne i ekscytujące brzmienie. Dynamika ma jednak swoje ograniczenia, zastosowane głośniki nie pozwalają zwiększać natężenia dźwięku w nieskończoność. Choć brzmienie jest czyste i selektywne, przy przebiegach transjentowych mogą pojawić się zniekształcenia. Musicie zatem Państwo skalkulować, jak głośno chcecie słuchać (w jak dużym pomieszczeniu) i z jakim poziomem agresywności. Gitary, skrzypce, wokale brzmiały czysto i obecnie, nie były zduszone czy stłumione, ale na innych kolumnach mogą zabrzmieć bardziej ostro i agresywnie, z większym impetem. Wysokie tony miały podobny charakter, ilość wybrzmień i paleta barw były godne polecenia, transjenty zostały jednak złagodzone, dynamika jakby nieco skompresowana. W spokojniejszych nagraniach blachy wypadały bardzo dobrze -były czyste, szlachetne, barwne, trudno było znaleźć słabe punkty. Mniej przekonywująco wypadły natomiast nagrania bardziej energetyczne, instrumenty perkusyjne były zbyt delikatne i niepozorne.
W tonie oczekiwania na więcej określił bym też charakter stereofonii. Niewątpliwie Solidusy zasługują na duże słowa uznania ze względu na czytelność i stabilność źródeł. Instrumenty niezależnie od złożoności materiału muzycznego i poziomu głośności odtwarzanego dźwięku zachowywały swoją stabilną pozycję w przestrzeni. To podstawowy warunek zapewniający autentyczność i przyjemność odsłuchu. Podobnie jak w przypadku innych ocenianych aspektów tak i tu można by sobie zażyczyć jednak więcej, ostrzejszych konturów i precyzyjniejszego wydzielenia, lepszego wglądu w scenę. Cóż, nie wiem czy można oczekiwać aż tak wiele przy tej cenie.
Najbardziej atrakcyjnie wypadały na Solidusach nagrania mniejszych składów akustycznych, instrumenty były żywe i obecne, duża kultura ogólna i neutralność brzmienia powodowały, że obraz dźwiękowy był bardzo autentyczny, z zachowaniem sporej ilości detali i stabilnej stereofonii, z autentyczną mikrodynamiką. Nagrania elektryczne z większym i bardziej agresywnym instrumentarium były bardzo czytelne i selektywne, nie powstawał żaden harmider czy bałagan jak to się często zdarza u konkurencji. Dźwięk był jednak minimalnie zbyt spokojny, mniej skoczny, a bardziej snujący się. Akcenty stopy były mniej zauważalne, mniej wciągająca motoryka utworów, wybuchowe transjenty nieco złagodzone. Właśnie taki jest charakter Solidusów.
Audiowave Solidus są na tyle neutralne, że z powodzeniem nadają się do słuchania każdego rodzaju muzyki, wyróżniają się pozytywnie na tle testowanej grupy, mają bardzo dużo cech świadczących o niekwestionowanej klasie. Moim zdaniem brzmią najbardziej klarownie ze wszystkich zestawów w teście, jednak nie są to zestawy bezkompromisowe, mają określony charakter, który albo przypadnie Państwu do gustu, albo też nie. (JD)
Opinia 2
Główne rysy charakteru brzmienia Solidusów ujawniły się szybko, od pierwszych minut odsłuchu. Praktycznie w całym paśmie dominował kojący, a w niektórych nagraniach nazbyt spokojny charakter. Zakresem kluczowym dla ogólnego wrażenia była średnica. Wszystkie wokale pozostawały nieco złagodzone. Lekko wycofane były sybilanty. Całościowa równowaga głosów nosiła ślady ocieplenia, a w niższych partiach wokali sporadycznie dawało się wychwycić lekkie pogrubienia - najprawdopodobniej w rejonie przełomu basu i średnicy musiał znajdować się jakiś niewielki rezonans. Pełne było też brzmienie niższych rejestrów gitary, które wchodzi w zakres wyższego basu. Dla odmiany wibrato w wyższych rejestrach wokalu w dramatycznej części opery, a także zmasowane wejścia chórów były jednak zbyt mało ekspresyjne. Podobnie rzecz się miała w przypadku instrumentów dętych jak trąbka czy saksofon. Jednak pomimo tej nazbyt łagodnej kolorystyki zakres średnich częstotliwości miał dobrą spójność - poszczególne składowe brzmienia instrumentów i wokali stanowiły sensowną całość, a nie mieszaninę oderwanych od siebie elementów. Przejście od średnich do wysokich tonów było w miarę spójne, a charakter tych ostatnich swoim miękkim i łagodnym brzmieniem dobrze korespondował z resztą pasma, chociaż był odrobinę nazbyt przytłumiony i zachowawczy. Różnice pomiędzy nagraniami z jasno brzmiącymi, agresywnie wyeksponowanymi talerzami (choćby P.J. Harvey) a bardziej neutralnymi zostały co prawda przekazane, ale jednak w swoiście spłaszczonej formie. Silnie uderzane talerze nie miały pełni swej normalnej ostrości, powinny być trochę bardziej metaliczne i jasne.
Najobficiej wypełnionym zakresem był bas. Jednak i tu brzmienie miało w sobie dawkę miękkości - co harmonizowało zresztą z wyższymi rejestrami. Chodzi głównie o to, że brzmienie było nie tyle twarde i sprężyste, co raczej miękkie i ciepłe. Natomiast jak na 13-centymetrowy głośnik uznanie budziło całościowe wypełnienie basu i rozciągnięcie pasma na dole. Całkiem przyzwoicie przekazana została obfitość basu w nagraniach Cassandry Wilson czy Gingera Bakera, co jest już godne odnotowania w przypadku tak małych kolumn. Dotyczyło to zarówno basowych bębnów jak również instrumentów strunowych. W trudniejszych nagraniach (np. riff gitary basowej w "Heavy Fuel" Dire Straits) basowe nuty miały jednak mało wyrazistą separację i już zaczynały się zlewać, nadmiernie ciągnąć. Niestety nie dało się też uniknąć wyczuwalnego dudnienia w masywnym wejściu perkusji w "The music of my people" (Aurora), jak również nieco bumiącej sekcji basów w pierwszej części "Firebird Suite" ale dla odmiany zaskakiwał ich solidny, otaczający pomruk.
Zajmując się recenzowaniem sprzętu przez wiele lat mam możliwość by swoje obserwacje konfrontować z wrażeniami innych osób. Zauważyłem, że dla części słuchaczy aspekty rytmiczno-szybkościowe są w sumie mało istotne dla oceny dynamiki. Te osoby zapewne będą miały pozytywne wrażenia w kontakcie z Solidusami. Jak na tak małą kolumnę bas zaskakująco dobrze nadawał muzyce fundamentu. Efekty kompresyjne nie były zbyt oczywiste, przez co chcę powiedzieć, że można było kolumn posłuchać w miarę głośno bez przykrych efektów ubocznych. Prostsze linie basowe miewały zwykle miarowy i wyraźny puls. Ekspresja prostszych akustycznych nagrań pozbawionych sekcji rytmicznej pozostawała nieco złagodzona, ale w podstawowym zakresie zachowana była płynność i potoczystość muzyki. Ważne dla mnie są jednak również inne aspekty: rytm, szybkość, ogólna witalność (czasami nazwałbym ją wręcz drapieżnością) dźwięku. A te cechy brzmienia były naświetlone mniej satysfakcjonująco. Przede wszystkim istotne było złagodzenie wszelkich perkusyjnych transjentów. Fazy ataku nie miały swego właściwego natychmiastowego narastania, brak było tego błyskawicznego trzasku. Zaważyło to głównie na zmniejszeniu otwartości przy odtwarzaniu perkusji we wszystkich nagraniach. Bas nie miał też zbyt dobrego akcentu rytmicznego. Szybsze i bardziej obfite partie miały nazbyt dużo miękkości, były zbyt płynne i zlewające się. Ostrzejsze rockowe kawałki zagubiły też gdzieś swój grundgeowo-garażowy charakter. Dość dobrą ilustracją zalet i ograniczeń Solidusów okazał się utwór "The Line" Lisy Stansfield. Miarowy bas był całkiem pełny, całość można było słuchać głośno, ale funkujący klimat pozostawał jednak słabo odtworzony.
Stabilność i spójność źródeł w stereofonicznej panoramie nie wzbudziły poważniejszych zastrzeżeń. Wokal, gwizdanie i towarzyszące temu wszystkiemu podmuchy powietrza w nagraniu Livingstona Taylora (Isn't She Lovely) pozostawały dobrze zintegrowane. Cofnięcie instrumentów w głąb też pomagało w stworzeniu panoramy o normalnych proporcjach. Problematyczna była natomiast projekcja detalu akustycznego otaczającego źródła. Wszelkie instrumenty perkusyjne często są nagrywane tak, że znajdują się za solistami na pierwszym planie. Z reguły w prezentacji tych źródeł brakowało otoczki pogłosowej aury i przejrzystości. Jak już wcześniej wspomniałem w głównej mierze odpowiedzialne były za to zbyt łagodne i stonowane wysokie tony. Generalnie przejrzystość akustyki i określenie charakteru pomieszczenia raczej umykały z przekazu, zbyt dużo informacji pozostawało przytłumionych, ściszonych. To "wyciszenie" powoduje też, że kolumny sprawiają wrażenie mało analitycznych. W odniesieniu do najwyższych tonów jest to zresztą nie tylko pierwsze wrażenie. Odnalezienie pewnych charakterystycznych detali w znajomych nagraniach, różnych odcieni przy odtwarzaniu subtelniejszych dźwięków blach perkusyjnych - te sprawy były problematyczne. Dyskretny sposób prezentacji dźwięku nie zaszkodził jednak w zachowaniu przekonującej separacji instrumentów i przyzwoitej artykulacji w zakresie średnicy.
Nie wnikając w szczegóły można stwierdzić, że Solidus do pewnego stopnia przypomina Celestion A Compact. Główną przewagą zestawów Audiowave nad brytyjskim konkurentem jest nieco obszerniejszy i głębszy bas oraz trochę większy zakres dynamiki (a dla części nabywców niebagatelnym atutem będzie też zapewne eleganckie wykończenie) lecz już po przeciwnej stronie pasma, w zakresie tonów wysokich, ostatnie słowo należało do Celestion. Poza tym można przyjąć, ze obie kolumny prezentują podobny charakter. Nie są to co prawda zestawy uniwersalne, krytyczne uwagi mogą zgłaszać głównie słuchacze szukający ekscytującego dźwięku, koncentrujący się na takich aspektach dynamicznych jak szybkość. Natomiast dla osób, które lubią relaksującą i słodko brzmiącą prezentację muzyki, Solidusy mogą stanowić atrakcyjną propozycję. (GS)