Bose 201 Series IV
recenzja opublikowana w maju 2000
Wymiary: 240,390,180 mm
Efektywność: b.d.
Impedancja: 8 omów
Moc: 10-120W
Cena (maj 2000): 1.299 zł
Zestaw wykorzystany przez MD i JD: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Zestaw wykorzystany przez PP i GS: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Testowano w grupie wraz z: Acoustic Energy Aegis One, Bose 201, GLD Dedykacje 0.2, JMlab Tantal 505, KEF Cresta 2, Mission 772, Shan Aztec 110, Tannoy Mercury M2
Amerykański Bose działa na rynku audio już od wielu lat. Na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy nasz młody rynek jeszcze się kształtował, produkty Bose były jednymi z pierwszych jakie pojawiły się w ofercie rodzimych importerów. Losy polskiej dystrybucji tych kolumn były jednak trochę zawiłe i ich osiągalność bywała nieraz problematyczna.
Choć z perspektywy polskiego rynku trudno to zauważyć, pozycja Bose na rynkach światowych jest bardzo znacząca. W branży specjalistycznego audio - gdy pominiemy takie marki jak Panasonic, Philips czy Sony - firma zalicza się do grona potentatów. Żaden z producentów brytyjskich nie może się równać z Bose pod względem obrotów.
Nie tylko wielkość odróżnia tą firmę od innych. Bose zawsze stosował nietypowe podejście do reprodukcji dźwięku. Wzięło się to w głównej mierze z zastosowania dość kontrowersyjnej teorii założyciela firmy, Amara Bose. W swych pracach z lat 60-tych zaproponował on by charakterystyka kierunkowa kolumn była kształtowana w sposób zwiększający ilość dźwięku odbitego docierającego do słuchacza. Zasada systemu direct-reflecting była prezentowana niezliczoną ilość razy w firmowych prospektach, a także na łamach specjalistycznej prasy. Co ciekawe Bose nie znalazł naśladowców. Spotykane nieraz zestawy o specjalnie poszerzonej charakterystyce, bądź zestawy aspirujące do miana wszechkierunkowych to jednak reprezentanci innej szkoły reprodukcji dźwięku. Bose niewątpliwie jest też jednym z głównych popularyzatorów koncepcji zestawu złożonego z subwoofera i głośników satelitarnych - myślę tu w szczególności o serii Acoustimass.
W modelu 201 odnajdujemy uproszczoną realizację teorii Amara Bose. 201-ka różni się od większości zestawów głośnikowych obecnych na rynku swoją charakterystyką kierunkową, co pozwala w większym stopniu oprzeć reprodukcję obrazu dźwiękowego na odbiciach od ścian pomieszczenia. Nie realizuje jednak tej idei w tak konsekwentny sposób jak flagowe produkty firmy, gdzie dominacja dźwięku odbitego jest znacznie większa. Skrzynki zestawów 201 zbudowane są w ten sposób, że ścianka przednia w pewnym miejscu zagina się pod kątem około 45 stopni do tyłu. Na tej ściance znajduje się głośnik wysokotonowy, który promieniuje dźwięk w innym kierunku niż głośnik nisko-średniotonowy. Taka budowa zestawów daje do wyboru co najmniej dwa warianty ich ustawienia: głośniki wysokotonowe do środka lub na zewnątrz. Pierwszy z tych sposobów, opatrzony firmową nazwą "Stereo Targeting Technology" teoretycznie powinien zapewnić lepszą lokalizację źródeł pozornych, jest on zalecany przy odtwarzaniu dźwięku towarzyszącego obrazowi (video), oraz w przypadku gdy w pomieszczeniu brakuje którejś ze ścian odbijających, lub gdy kolumny są ustawione niesymetrycznie względem nich. Drugi sposób ustawienia, czyli głośniki wysokotonowe na zewnątrz, bazuje na dźwięku odbitym od ścian i powinien zapewnić dużą przestrzenność nagrań, według uwag Bose zbliżoną do przekazu koncertowego. Słuchacz powinien wybrać najbardziej odpowiadający mu wariant, instrukcja dodatkowo zawiera kilka wskazówek pomocnych przy poszukiwaniu optymalnego ustawienia głośników w pomieszczeniu odsłuchowym.
Skrzynka zestawów jest jak wspomniałem dość nietypowa. Jej podstawowa część wykonana została z płyty wiórowej (grubości około 15mm). Z płyty wykonane są wszystkie ścianki oprócz bocznych. Do ramy sporządzonej z płyty doklejone są z boków ścianki plastykowe. Obudowa z zewnątrz pokryta jest okleiną winylową, natomiast ścianki boczne są po prostu czarne, taki bowiem kolor ma zastosowane tworzywo sztuczne. Całość sprawia raczej przeciętne wrażenie wzrokowe, właściwe dla zestawów typowo budżetowych.
Obudowa jest we wnętrzu niemal pusta, cienka warstwa waty wiskozowej znajduje się jedynie na jednej ze ścianek bocznych, konkretnie na tej, do której przymocowany jest głośnik wysokotonowy oraz terminal połączeniowy. Terminal jest propozycją również bardzo oszczędnościową i w obecnych czasach dość rzadko spotykaną, są to bowiem gniazda sprężynowe. Styki w terminalu nie są złocone. Co prawda wtyki bananowe mieściły się w zacisku, ale trudno to polecić jako stałe rozwiązanie, bowiem dość łatwo wyciągnąć wtyk przy przypadkowym pociągnięciu kabla. Zdecydowanie pewniejszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie gołych przewodów.
Na drugiej ściance bocznej znajduje się otwór bass-reflexu. Tunel rezonansowy ma kształt prostopadłościenny i jest nieco zaokrąglony u wylotu. Jego długość wynosi około 8 cm, szerokość 14 cm i wysokość około 1,5 cm. Strojenie przypada dość wysoko, tuż powyżej 65Hz.
Głośnik wysokotonowy jest dość nietypową konstrukcją, u konkurencji zazwyczaj spotykamy bowiem tekstylne lub metalowe kopułki. Tu membrana jest wyraźnie większej średnicy (około 5 cm) i ma stożkowy profil - przypomina miniaturę głośnika średniotonowego. Membrana wykonana została z papieru, a w środkowej części z bardziej sztywnego tworzywa sztucznego. W przypadku kolumn Bose taki głośnik wysokotonowy jest jednak rozwiązaniem dość typowym.
Głośnik niskośredniotonowy zamocowany jest na środku ścianki przedniej, jest to prawdopodobnie konstrukcja własna firmy (nadruk informuje jedynie, że montaż wykonano w Meksyku). Kosz głośnika został wytłoczony z metalu, a membrana - podobnie jak w przypadku głośnika wysokotonowego - jest papierowa i bardzo sztywno zawieszona. Ani układ magnetyczny, ani elektryczny nie mają żadnych otworów wentylacyjnych. Wyjątkowo minimalistyczna jest zwrotnica, składa się jedynie z kondensatora i rezystora, włączonych szeregowo w obwód głośnika wysokotonowego. Głośnik nisko-średniotonowy zasilany jest bezpośrednio bez żadnych filtracji. Kabel zasilający głośniki ma niewielką średnicę, zastosowany został natomiast dość ciekawy system mocowania (na okrętkę wokół końcówek połączeniowych).
Producent nie podał efektywności, jednak oceniając 201-ki na podstawie wrażeń odsłuchowych można je zaliczyć do grupy efektywnych zestawów. Impedancja ma minimum wynoszące niespełna 7,5 oma. Kolumny Bose są więc wyjątkowo wygodnym partnerem dla wzmacniaczy. (JD)
Opinia 1
Zestawy Bose nie należą do łatwych w ocenie, już sam ich wygląd budzi u audiofila niepokój. Konstrukcja skrzynki i montaż głośników stwarzają wiele możliwości ustawienia i różnej oceny.
Instrukcja obsługi zaleca dwa podstawowe warianty ustawienia, o których mowa w opisie technicznym. Zgodnie z instrukcja pierwszą pozycją jaką przyjęły małe Bose, było ustawienie głośników wysokotonowych do środka (czyli "Stereo Targeting Technology"), tak że ich osie główne krzyżowały się przed głową słuchacza, a niskotonowych równolegle przed siebie. Takie ustawienie wykorzystywał również Mikołaj. I w tym też ustawieniu osiągalna była jedyna akceptowalna równowaga tonalna. Chodzi głównie o najbardziej wyważone proporcje pomiędzy górą a średnicą i dołem.
Mimo wszystko dźwięk daleki był od ideału, średnica była zbyt matowa, góra zbyt przybrudzona i monotonna. Ani instrumenty na górze, ani średnicy nie brzmiały spójnie i naturalnie. Blachy miały podbarwienie w swoich wyższych zakresach, brak im było swobody dynamicznej i przestrzennej, były zbite i trudne do separacji. Efekty detaliczne były również chyba najsłabszej jakości w całej grupie.
Dynamika średnicy i góry jest poniżej przeciętnej. Instrumenty były mało obecne, przygaszone. Najmniej uwag krytycznych odnosi się do niskich składowych. Był to jedyny zakres pasma, który jakością nie odstawał od reszty konstrukcji w tym teście. Mikołaj szczególnie chwali średni bas. Był on szybki, zdecydowany i kontrolowany. Nie było problemów z przetwarzaniem szarpanych strun gitary czy kontrabasu. Przekaz stopy perkusyjnej również mógł się podobać, dawał solidne akcenty rytmiczne i dynamiczne. Generalnie najmniej uwag krytycznych wzbudzały nagrania elektryczne - bardziej żywe i energetyczne. Prawidłowy przekaz basu oraz akceptowalna przejrzystość nagrań, dawały podstawy do normalnego odsłuchu.
To co najbardziej psuło przyjemność słuchania to brak głębi w nagraniach. Nie sposób pozbyć się również wrażenia, że dźwięk jest generowany przez skrzynki, które wcale nie znikają ze sceny, lecz są na niej wyraźnie obecne. Scena ma wyraźnie zaznaczony jeden wymiar - a mianowicie szerokość. Głębokość i wysokość zostały poważnie zredukowane.
Nieco lepsze efekty przestrzenne można osiągnąć dokręcają kolumny nieco do środka. Co prawda wyraźnie zmieniają się wówczas wysokie tony (stają się bardziej ciemne i mniej obecne), ale scena zyskuje pewną głębie. Średnica również traci na jakości, staje się bardziej głucha i mniej obecna. Pogorszeniu ulega ostrość lokalizacji, źródła z punktowych stały się bardziej plamami. Przy odpowiednio długim czasie eksperymentów można osiągać jednak optimum - kompromis miedzy poszczególnymi cechami dźwięku. Tyle jeśli chodzi o "Stereo Targeting technology".
Inna możliwość ustawienia proponowana przez producenta - to skierowanie głośników wysokotonowych na boki, by promieniowały na zewnątrz. Jest to koncepcja dźwięku przestrzennego (Direct/Reflecting speaker), opracowane przez Bose już w 1968 roku. Większa część energii akustycznej pochodzi tu od dźwięku odbitego, a nie bezpośredniego, co ma symulować warunki koncertu na żywo.
W tym wariancie ustawienia koniecznych jest również sporo eksperymentów z ustawieniem zestawów, warto popróbować z wszystkimi odległościami i kątami. Lekkie dokręcenie osi głośników niskośredniotonowych do środka jest tu też wskazane. Zgodnie z opisem Bose przekaz był zdecydowanie bardziej przestrzenny - szczególnie chodzi o nadzwyczaj dużą szerokość sceny. Niestety poczucie głębi jest już mniej satysfakcjonujące, również sama scena jest mało obecna. Źródła poustawiane były na niej bardzo nietypowo - jakoś po bokach - w półokręgu. Pogorszeniu uległy też barwy - góra stała się mniej obecna i bardziej ciemna, średnica głucha i tępa.
Próbowałem pozbyć się własnego wyobrażenia na temat estetyki dźwięku hi-fi i podejść do prezentacji Bose na świeżo, bez uprzedzeń, mimo wszystko nie udało mi się polubić tego systemu.
Motto Amara Bose - szefa i założyciela firmy brzmi "żeby być lepszym, musisz być inny". Odmienności małym Bose odmówić na pewno nie można. Zestawy 201 series IV kosztują ponad 1.000zł, za taką cenę można nabyć prawie każdą parę recenzowanych w tym numerze zestawów i jestem głęboko przekonany, że większość słuchaczy będzie bardziej zadowolona. Nie są one chyba przeznaczone do słuchania muzyki i odbioru hi-fi w klasycznym, audiofilskim tego słowa znaczeniu. Możliwe, że ustawione na półkach meblościanki czy na biurku - blisko tylnej ściany pokazały by swoją wyższość nad innymi zestawami, takich testów w Magazynie Hi-Fi jednak nie przeprowadzamy. (JD)
Opinia 2
Przyznam Państwu, że kilka pierwszych dźwięków z tych kolumn przyniosło mi sporą i niestety przykrą niespodziankę. Brzmienie dość mocno odbiegało od norm i standardów, do których jestem przyzwyczajony, głównie z uwagi na deformacje równowagi tonalnej. Moja reakcja wobec zaistniałej sytuacji też była nietypowa - chyba nie upłynęła nawet pierwsza minuta odsłuchu, kiedy zmieniłem ustawienie kolumn. Na szczęście prawie równie szybko przyszła też ulga - kilka zdecydowanych posunięć przy ustawieniu przyniosło znaczną poprawę. Jest to pierwsza istotna obserwacja dotycząca tych kolumn - ich brzmienie jest silnie uzależnione od ustawienia i można uzyskać bardzo zróżnicowane wyniki. Ostatecznie skupiłem się na ustawieniu z głośnikami wysokotonowymi do środka i kolumnami skierowanymi niemal dokładnie na wprost.
Jakkolwiek udało się uzyskać w miarę prawidłową równowagę ogólną, to bardzo szybko okazało się, że kolumny posiadają znaczną ilość podbarwień. Bas nie schodził szczególnie głęboko, pod tym względem 201 w niczym nie różniły się od wielu innych tanich kolumn. Zauważalny był też rezonansowy charakter niskich tonów. Na plus trzeba jednak policzyć zestawom Bose, że bas nie stawał się nadmiernie miękki przy wzbudzaniu rezonansowego podbarwienia, pozostawał na swój sposób sprężysty i twardy, zwłaszcza na wyższym rejestrze (podobnie jak to kiedyś dało się zauważyć w zestawach Cerwin Vega).
Średnica też miała swoje podbarwienia. W niższych rejestrach wokale nabierały nieraz swoiście pełnego charakteru, jakby klatka piersiowa stanowiła rezonator na wzór pudła gitary. Także w wyższych partiach dawała się zauważyć nadmierną przenikliwość. Wysokie tony grały głównie swym niższym rejestrem. Zaowocowało to nazbyt syntetycznym, mechanicznym brzmieniem skrzypiec. Górna część wysokich tonów była z kolei wycofana, przypuszczalnie stożkowy głośnik miał już kłopoty z pasmem przenoszenia.
Przesłuchanie większej ilości nagrań dość jednoznacznie wskazało jakie są najmocniejsze strony Bose 201. Otóż kolumny te mają pokaźne możliwości jak chodzi o witalną prezentację muzyki, zwłaszcza rockowej. I to jest ten element, który może wywołać pozytywne wrażenie na słuchaczu. Już prostsze nagrania akustyczne miały przyzwoitą żywość. Odrobinę do życzenia pozostawiała mikrodynamika, gradacje w cichszych fragmentach nie były zbyt przekonujące, ale już kiedy pojawiło się forte orkiestry znowu zestawy Bose pokazały sporą swobodę. No i kiedy nadeszła pora na muzykę rockową pozytywne wrażenia uległy dalszemu pogłębieniu. Ewidentnie to jest właśnie żywioł 201-ek.
Dobra rytmika, sporo drapieżności w brzmieniu gitar, niezłe otwarcie dynamiczne dźwięków perkusyjnych dały wciągająca mieszankę. Odrobinę zabrakło głębszego basu i chwilami brzmienie stawało się nazbyt lekkie, ale niektórzy konkurenci zaprezentowali się w tej materii jeszcze skromniej.
Na podstawie wcześniejszych kontaktów z zestawami Acoustimass oczekiwałem bardziej specyficznej prezentacji stereofonicznej. W przednich planach lokalizacja i przestrzenność nie odbiegały od przeciętnej, chociaż szerokość sceny, w niektórych nagraniach wielce imponująca (pomimo braku czytelnych krawędzi), zdecydowanie górowała nad głębokością, przez co często pojawiało się wrażenie braku właściwych proporcji. Zogniskowanie źródeł było przeciętne, z tendencją do ich nadmiernego powiększania, co jednak dawało niekiedy dość przyjemne wrażenie obecności muzyków. W tylnych planach przestrzenność i lokalizacja nabierały bardziej ogólnego, mniej doprecyzowanego charakteru, na co również wpłynęło ograniczenie przejrzystości akustycznej.
Analityczność 201-nek była generalnie nierówna. W zakresie najwyższych tonów całkiem przeciętna. Na przełomie wysokich i średnich tonów, gdzie brzmienie było w ogóle bardziej ofensywne wiele dźwięków było bardziej wyeksponowanych i nawet można mówić o tym, że brzmienie sprawiało wrażenie selektywnego. W najbardziej skomplikowanych fragmentach selektywność nie wykraczała jednak poza średni poziom.
Krytyczny słuchacz nawykły do audiofilskiego odbioru muzyki bez wątpienia będzie miał do 201-nek sporo zastrzeżeń. Nie są to zestawy zbyt wyrównane tonalnie, ani zbyt szczegółowe. Mają natomiast pierwiastek witalności, sporo werwy przy odtwarzaniu muzyki rockowej, co może się podobać przy mniej krytycznym odsłuchu. Do tego mają trochę specyficznego charakteru przestrzennego.
Ocena brzmienia jest w znacznej mierze kwestią gustu, można się więc spodziewać, że niektórzy słuchacze wybaczą kolumnom Bose ich niedostatki. Natomiast walory użytkowe wymagają moim zdaniem bardziej krytycznej oceny. Nietypowy układ głośników i nietypowa charakterystyka kierunkowa w praktyce rodzą dodatkowe ograniczenia. Kolumny te ustawiało się trudniej niż typowe zestawy, a miało być inaczej. Można co prawda podkreślić, że w ten sposób uzyskuje się swoistą przestrzenność dźwięku, ale dla uzyskania tego nieco kontrowersyjnego efektu poświęcono łatwość uzyskania dobrych osiągów w bardziej konwencjonalnych kategoriach. (GS)