Celestion A Compact
recenzja opublikowana w październiku 1999
Wymiary: 245,168,214 mm
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 4 omy
Moc: 75W (30-100W)
Cena (październik 1999): 3.380 zł
Zestaw wykorzystany przez MD i JD: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Zestaw wykorzystany przez PP i GS: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Testowano w grupie wraz z: Audiowave Solidus, Canton Ergo 32DC, Celestion A Compact, GLD Dedykacje V, Heco Odeon 600, JMlab Cobalt 807, Minima Audio Talisman Three, Monitor Audio Silver 5i, System Audio 1150, Token SP50
Na naszym rynku audio spotykamy różne firmy, Celestion bez wątpienia należy do ścisłej czołówki w kategorii weteranów. Pierwsze wzmianki o działalności firmy odnoszą się do roku 1922. Dużym powodzeniem cieszyły się zestawy gitarowe oparte na głośnikach Celestion, w latach 60-tych używał ich min. zespół The Beatles. Także na rynku hi-fi Celestion miało kilka konstrukcji zasługujących na miano klasyków. Podobnie jak niegdyś, tak i dzisiaj firma próbuje nadążyć za rosnącymi potrzebami rynku. Seria A została zaprojektowana nie tylko do odtwarzania muzyki z CD, zastosowano w niej ekranowanie magnetyczne oraz głośniki mogące przenosić duże moce, aby sprostać wymaganiom kina domowego.
Seria A jest na rynku już od dłuższego czasu, zestaw A Compact został opracowany nieco później i uzupełnił ofertę. Obecnie stanowi on najniższy model w tej serii, liczne rozwiązania konstrukcyjne zostały tu skopiowane z nieco starszego modelu A1.
Obudowa wykonana jest z MDF i pokryta naturalną okleiną drewnianą. W przypadku tych maluchów wrażenie wzrokowe jest przyjemne, kolumny wyglądają bardziej nowocześnie niż ekskluzywnie. Nowoczesny rys wiąże się z zastosowanym koszem głośnika niskośredniotonowego. Kosz wykonany został z aluminium i ma charakterystyczny dla całej serii A zaokrąglony kształt trochę przypominający ósemkę. Mimo że stanowi on integralną część głośnika niskośredniotonowego to zamontowany jest w nim również głośnik wysokotonowy. Sporą ciekawostką jest radiator dla głośnika wysokotonowego, który także mocowany jest do kosza. Samą 25-milimetrową kopułkę wykonano z tytanu, a układ magnetyczny chłodzony jest ferrofluidem. Kopułka chroniona jest przez trzy metalowe poprzeczki. Głośnik niskośredniotonowy o średnicy 10 cm ma membranę wykonaną z tworzywa, zawieszoną na gumie. Karkas posiada otwory służące chłodzeniu uzwojenia. Z kolei magnes nie ma otworu wentylacyjnego z tyłu głośnika. Całość znajduje się w osłonie magnetycznej.
Wszystkie ścianki zewnętrzne są delikatnie zaokrąglone, ale tak czy tak krzywizny kończą się zawsze ostrą krawędzią. Obudowa od strony wewnętrznej jest delikatnie pokryta farbą. Na wszystkich ściankach z wyjątkiem przedniej znajduje się gąbka tłumiąca (grubości około 2,5 cm na ściance tylnej i dolnej oraz grubości około 1 cm na reszcie ścianek).
Standardowe, pozłacane śruby terminala przystosowane są do podłączenia dwóch par przewodów. Zwrotnica zmontowana została na płytce drukowanej przytwierdzonej do ścianki spodniej za pomocą plastykowych kolców zaciskowych. W zwrotnicy wykorzystano trzy kondensatory, dwie cewki (powietrzna i z rdzeniem) oraz rezystor od dalekowschodniego potentata Bennic. Tunel bass-reflexu wykonany z plastikowej rurki ma swój wylot z tyłu kolumny na wysokości głośnika wysokotonowego. Średnica tunelu zmienia się od około 2 cm we wnętrzu do około 3,5 cm u wylotu, przy czym wylot jest dodatkowo zaokrąglony na samym końcu, długość tunelu przekracza nieco 12 cm. Strojenie przypada na 53 Hz.
A Compact niestety ma impedancję trochę zbyt niską by zmieścić się w normie dla kolumn 4-omowych i trudno zaliczyć te kolumny do grona łatwych obciążeń, zwłaszcza, że i efektywność jest umiarkowana. Nie brak jednak wzmacniaczy średniej mocy, które powinny sobie bez problemu poradzić z wysterowaniem Celestionów. (JD)
Opinia 1
A-Compact to najtańszy model z serii A firmy Celestion. Niegdyś miałem okazję oceniać wyraźnie droższy model A1, przyznaję bez ogródek bardzo przypadła mi do gustu obszerna i namacalna scena tych zestawów, nieco ocieplone ale bardzo przyjemne barwy mogły się także podobać. A-Compact w dużej mierze wykorzystuje technologię A1, powstała kolumna nieco tańsza i z pewnością bardziej ograniczona, ale zachowująca sporo charakteru swojego starszego krewniaka.
A-Compact cechuje duża poprawność ogólna, a główne atuty to osobliwy, delikatny klimat w nagraniach i pewna miękkość, która dodaje muzyce wiele powabu. Spoglądając nieco z dystansu muszę stwierdzić, że te maluchy zostały zaprojektowane w ten sposób by szybko i łatwo dały się polubić, co oczywiście wcale nie umniejsza ich walorów. Górny zakres został podany dość powściągliwie, dzięki temu brzmienie średnicy było zazwyczaj gładkie i miłe, odfiltrowane z szorstkości i ostrości. Mimo wszystko nie mogę się zgodzić z opinią Mikołaja, że średnica jest idealnie płaska. Może wynika to z innego ustawienia zestawów, ale w przypadku ustawienia osi głośników prosto na ucho słuchacza, w zakresie wyższej średnicy pojawiało się minimalne metaliczne podbarwienie. Podbarwienie było wąskopasmowe, ale słyszalne zarówno przy wokalach jak i instrumentach z tego zakresu. Na szczęście jego poziom był na tyle akceptowalny, że nie dyskwalifikował brzmienia zestawów. Pomijając tę drobną niedoskonałość, średnica faktycznie cechowała się dużą gładkością i delikatnością. Barwy były pełne, dobrze nasycone, różnorodne i ciekawe. Jedynie Cobalt 807 miał bardziej nasycone i różnorodne barwy. Średnica JMlab była też bardziej dynamiczna i obecna, ale różnica jest naprawdę niewielka, a Celestion sprawowały się na niej wyjątkowo dobrze.
Niekwestionowanym plusem A-Compact była natomiast precyzyjna kontrola nad dźwiękiem, dynamiczne wejścia nie powodowały pogorszenia reprodukcji barw ani stereofonii. Taki sposób przekazu wpływał bardzo korzystnie zarówno na naturalność jak i przyjemność odsłuchu.
Bardzo sprytnie zostały ukryte ograniczenia dynamiczne głośnika nisko-średniotonowego. Niskie składowe nigdy nie były specjalnie dynamiczne ani obecne, z drugiej strony nie wymykały się spod kontroli, były czytelne i nadążały za tempem utworów. Nie odniosłem też wrażenia nadmiernego odchudzenia czy braku dołu. Bas został lekko skompresowany, trudno było wycisnąć z tych maluchów silne i sprężyste brzmienie, zresztą nie sposób też tego wymagać, ale dźwięk nigdy nie stawał się przeciągły czy buczący. Słowem dynamika została lekko skompresowana, brakowało jej prawdziwej swobody, ale dźwięk pozostawał czysty i kontrolowany. Niskie składowe miały dość przyjemny charakter, osiągnięty kompromis był w dużym stopniu akceptowalny. Barwy instrumentów na dole były nasycone, brzmienie nie było jednorodne ani monotonne, jednak cechowało się pewną miękkością i lekkością. Z jednej strony, dół nie był specjalnie mięsisty czy obfity, z drugiej brakowało mu też trochę sprężystości i dynamiki. Brzmienie szarpanych strun nie miało właściwej twardości, właściwych transjentów, za to instrumenty były całkiem obecne i słuchało się ich z przyjemnością.
Prezentacja wysokich tonów, to również przemyślany kompromis. Góra cechowała się sporą swobodą, zakres był rozciągnięty bardzo wysoko i czytelnie. Moje zastrzeżenia wzbudza jedynie jego lekkie wycofanie. Blachy perkusyjne miały wyraźny atak i sporą zawartość harmonicznych, niestety wybrzmiewanie było już nieco głuche i mniej barwne, podobna sytuacja dotyczyła delikatnych uderzeń, wydawały się zbyt mało obecne i monotonne. Muszę się jednak zgodzić z opinią Mikołaja, że góra w przypadku A-Compact to wyjątkowa delikatność i osobliwa atmosfera. Dobrze jeszcze pamiętam odsłuchy A1, które wyróżniały się bardzo czytelną stereofonią oraz niezwykle obszerną i stabilną sceną dźwiękowa. Małe Compacty podtrzymują chlubną tradycję. Były to najbardziej przejrzyste i uporządkowane zestawy w teście. Instrumenty były czytelnie osadzone niezależnie od planu, lokalizacja może nie należała do ekstremalnie konturowych, ale cechowała się wyjątkową stabilnością. Nawet energetyczne i rozbudowane instrumentalnie utwory zachowywały dużą przejrzystość i kulturę przekazu. Nie było wśród zestawów testowanych, takich które potrafiły był bardziej wiarygodnie zasymulować wnętrze kościoła w nagraniu z samplera Opus3, a jednocześnie czytelnie odtworzyć takie utwory jak "Whipping" Pearl Jam.
Zestawy A-Compact nie dążą za wszelką cenę do neutralności, w tym przypadku osiągnięty efekt wydaje się jednak bardzo satysfakcjonujący. Brzmienie było nieco ugrzecznione i stonowane, ostrzejsze utwory wypadały kulturalnie i przejrzyście, miały sporo selektywności, niestety były chyba nadto odfiltrowane z twardości i ostrości, głównie dzięki delikatności średnicy i wycofaniu góry, ale też przez ograniczenie dynamiki. Jak zaznaczyłem już wcześniej A-Compact, nie generowały zgrzytów czy charczeń, dźwięk był czysty, jednak nie udało się wycisnąć zbyt dużych poziomów dźwięku. Do nagrań rockowych w większych pomieszczeniach może okazać się zbyt mało, tym bardziej że dół pasma jest też bardziej miękki i nie specjalnie energetyczny. Przy bardziej kameralnym i akustycznym repertuarze nieznaczna kompresja jaką wprowadzały była mało uciążliwa i nie psuła przyjemnych doznań.
A-Compact to bardzo udane zestawy, zasługują na rekomendację i z czystym sumieniem mogę je polecić zwłaszcza do odsłuchu w mniejszych pomieszczeniach, kiedy głośniki stoją bliżej ucha i nie trzeba katować tych maluchów potężnymi mocami ze wzmacniacza. Wyjątkowo dobrze radzą sobie z muzyką kameralną, a i inny repertuar może wypaść co najmniej interesująco. (JD)
Opinia 2
Mój pierwszy kontakt z A Compact miał miejsce jakiś czas temu na wystawie w Londynie. Byłem wówczas trochę zdumiony, że z takich niewielkich zestawów udało się wydobyć tak duży dźwięk i to na dodatek w całkiem sporym pomieszczeniu. Z tym większą ciekawością przystąpiłem do bardziej krytycznego odsłuchu kolumienek w znanych sobie warunkach.
Tajemnica powodzenia londyńskiej prezentacji dość szybko dała się wyjaśnić. Praw fizyki oszukać się nie da, natomiast ludzki słuch można i to całkiem skutecznie. Celestion A Compact są przykładem jak należy to czynić w sprytny sposób. Kolumienki całkiem zgrabnie ukrywają swój miniaturowy charakter dzięki odpowiedniemu ukształtowaniu charakterystyki tonalnej. Z pewnością nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że niskiego basu Celestion w ogóle nie odtwarzają - wystarczy wziąć pod uwagę wymiary głośnika i obudowy. To ograniczenie stanie się dość oczywiste dla tych słuchaczy, którzy wykorzystają odpowiednio dobrane nagrania. W pozostałych przypadkach zestawy bardzo zgrabnie udawały, że dysponują rozciągniętym basem. Właściwie już w średnim basie starały się grać nieco obficiej, co było jednak okupione rozmiękczeniem brzmienia. Przy odtwarzaniu większych bębnów efekt był jednak sumarycznie korzystny - ich barwa subiektywnie wydawała się dość ciepła. Natomiast już "bez oszukiwania" całkiem pełne i otwarte były wyższe zakresy basu. Znakomicie zilustrowały to nagrania gitary, gdzie niższe nuty były pełne i mocne. Tam gdzie w miksie silnie uwypuklono elektryczną gitarę, instrument ten miał faktycznie bardzo okazały charakter. W sumie efekt był taki, że brzmienie nigdy nie wydawało się lekkie.
Także instrumentom z zakresu średnicy nie brakowało ciepła i wypełnienia dolnych rejestrów. Soprany i skrzypce miały dość wyważone pasmo - nie za dużo ciepła, niezgorszą dawkę nasycenia barw i żywości, a równocześnie bez wyostrzeń w wyższych rejestrach, bez zbędnej agresji. Mimo całkiem wysokiej kultury, średnica nie zawsze dawała mi satysfakcję swą spójnością - przykładowo poszczególne składniki wokalu Rebecci Pidgeon (Fhear a Bhata) były dość przyjemne same w sobie, ale jakby nie do końca idealnie sklejone w spójną całość. Podobne wrażenie braku spójności pojawiło się w przypadku skrzypiec gdzie ich niższe rejestry posiadały pełniejszy, bardziej obfity koloryt w stosunku do mniej naturalnych, nieco szklistych, zimnych a tym samym odmiennych w swym charakterze składowych harmonicznych.
Komentarze dotyczące wysokich tonów były niemal w całości pozytywne. Zabrakło co prawda odrobiny więcej ciężaru i otwartości, stąd blachy były może i zbyt filigranowe. Ich barwy nosiły jednak ślady niezłej klasy, plasując się powyżej przeciętnej dla recenzowanej grupy. Brzmienie było zarówno całkiem gładkie i czyste, a przy tym posiadało właściwą metaliczność. W razie potrzeby kolumny były w stanie zupełnie przekonywująco oddać jaśniejsze barwy. Całościowo A Compact brzmi przyjemnie, ale trzeba tu dodać, że taki sposób prezentacji jest po trosze wbudowany na stałe - kolumny mają pewną tendencję by w tej samej konwencji prezentować różne nagrania.
Ograniczenia dynamiczne Celestionów miały dość prostą naturę - kolumny nie były w stanie poruszyć dużych mas powietrza i było to odczuwalne. Forte orkiestry nie miało swobody, po prostu nie osiągnęło odpowiednio dużego poziomu, również w przypadku fortepianu pojawiły się podobne odczucia, po prostu brakowało właściwej temu instrumentowi potęgi. Rozpiętości zabrakło także przy obfitym basie z nagrania Lisy Stansfield ("The Line"). Ale przy mniej wymagających nagraniach wrażenia były korzystniejsze. Zwłaszcza tam gdzie wiodącą rolę gra wokal, A Compact potrafiły zabrzmieć całkiem żywo, a z kolei ta ich witalność również interesująco wpłynęła na prezentację akustycznej kameralistyki. Całościowe wrażenia w przypadku Celestion były chyba ogólnie lepsze niż ich realne możliwości. Szybkość wybuchowych transjentów czy też rytmika basu również nie należały do ich najmocniejszych stron. Mimo wszystko ogólne wrażenie było niezgorsze. Dźwięk pozostał w miarę żywy, również wówczas gdy był zbyt mało potężny.
Choć A Compact nie epatowały zbyt dosadną analitycznością, to pomijając niższe rejestry basu w zasadzie kolumny te cechowała zupełnie przyzwoita rozdzielczość. Subtelniejsze szczegóły, pomimo, że nieznacznie ściszone, były czytelne przy odrobinie natężonej uwagi. Dotyczy to zwłaszcza samej artykulacji dźwięków, w znacznej mierze także zróżnicowania tonalnego średnich i wysokich tonów. Troszkę skromniej wypadły natomiast detale pogłosowe - ich uchwycenie sprawiało nieraz trudność. Natomiast sama lokalizacja instrumentów i reprodukcja głębi nie budziły zastrzeżeń. Na podkreślenie zasługuje ich zdolność do 'znikania', wpływająca na sugestywne wrażenie braku fizycznego związku kolumn z wygenerowaną przestrzenią. W przypadku małych, audiofilskich (i drogich) 'szafek' jest to cechą oczywistą, ale biorąc pod uwagę cenę A Compact, trzeba to uznać za sporą zaletę. Ta poprawność stereofonii nie zaowocowała jednak zbyt sugestywną namacalnością czy też przejrzystością obrazu. Trochę lepiej wypadły źródła z przodu, gdzie odczuwalna była nawet intymność przekazu. Za to trochę skromniej wypadły te w dalszych planach, gdzie zdefiniowanie przestrzenności pomieszczenia było mniej dokładne.
W sumie to sympatycznie brzmiące kolumny, odrobinę schematyczne (zawsze starają się grać w sposób miły dla ucha), ale z pewnością mogące dostarczyć sporo przyjemności. W trakcie testów zdążyliśmy je polubić. (GS)