Eco Bud Ton KM2
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary: 970,200,290 mm
Efektywność: 89 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 100 W
Cena (9/1998): 1.590 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Testowano w grupie wraz z: Ancient Audio Mini Monitor, Audiovector M1, Chorus A&K, Eco Bud Ton KM-2, FazAkustyka FA-10, Minima Audio Elixire Three, RLS Callisto, Tonsil Maestro 170, Vienna Acoustics Haydn, Vox 17
Sporo mamy tym razem firm debiutujących w testach MHF, dotyczy to także wrocławskiego Eco Bud Tonu. Wbrew pozorom EBT różni się jednak od innych prezentowanych tu krajowych wytwórców. Przede wszystkim ma szerszą dystrybucję. Osiągalność zestawów nie jest powszechna, ale tak czy tak dużo lepsza niż w przypadku większości konkurentów.
Z większej odległości zestawy KM2 prezentują się całkiem okazale, głównie dzięki naturalnej okleinie na górnej i na bocznych ściankach. Reszta obudowy jest polakierowana na czarno, a głośniki są zagłębione w podfrezowaniach. Z bliska widać, że jakość wykończenie jest jednak charakterystyczna dla produktów niedrogich - brakuje prawdziwej precyzji wykonania drobnych detali. Skrzynka wykonana jest częściowo z MDF, a częściowo z płyty wiórowej. Dla wzmocnienia konstrukcji zastosowano dwie wzmacniające półki, są one ułożone skośnie co dodatkowo pomaga w redukcji fal stojących. Wnętrze jest dość mocno wypełnione watą - między innymi przy ujściu tunelu BR (co tłumi jego promieniowanie) i bezpośrednio przy głośnikach (co prowadzi do modyfikacji ich Qts). W dolnej części skrzynki znajduje się komora balastowa, którą można wypełnić piaskiem lub śrutem. Jeśli zechcecie ją Państwo wykorzystać, to przypominam o dokładnym wysuszeniu (najlepiej w piekarniku) piasku wsypywanego do drewnianych obudów. Aby się dostać do kory balastowej trzeba odkręcić drewnianą płytę od dołu obudowy. W płytę tą wkręcone są dołączane standardowo kolce. Terminale pozwalają na połączenie dwukablowe.
Głośnik wysokotonowy pochodzi z Tonsilu, nie jest to jednak wersja standardowa. Modyfikacje dotyczą sposobu nasączania 25-milimetrowej, tekstylnej membrany i wytłumienia komory za membraną. Według informacji z EBT, te dość proste zabiegi mają całkiem znaczący wpływ na dźwięk. Głośniki niskośredniotonowe pochodzą z czeskiej Tesli. Mają kosze wytłoczone z blachy, papierowe, nasączane membrany. Kopułka osłaniająca jest również wklęsła i tworzy jednolitą płaszczyznę z resztą membrany.
Filtry zwrotnicy mają topologie drugiego rzędu, ale dodatkowo stosują jeszcze układy RC - szeregowy połączony równolegle z głośnikami niskośredniotonowymi i równoległy włączony szeregowo z głośnikiem wysokotonowym. Elementy zwrotnicy zmontowano na drewnianej płytce przymocowanej do jednej z półek wzmacniających obudowę.
Zestawy z parą równolegle łączonych głośników niskośredniotonowych zazwyczaj mają impedancję nominalną 4 omy. KM2 można jednak śmiało zaliczyć do kolumn 8 omowych. Co prawda dla najwyższych tonów spadek modułu impedancji jest trochę większy niż przewiduje norma, ale w istotniejszym z praktycznego punktu widzenia zakresie bas-średnica minimum wynosi 6,5 oma. Bass-reflex został zestrojony na 36 Hz. Tunel o długości 19 cm ma średnicę 7 cm. Trzydecybelowe pasmo przenoszenia podawane przez producenta rozciąga się od 38 do 20k Hz. (GS)
Opinia 1
EBT to najtańsze kolumny w teście, z tego oczywistego względu powinny mieć najmniej do zaoferowania. Częściowo jest to prawdą - barwy są skromne, a ogólna obecność instrumentów raczej przeciętna, ale przy zastosowaniu tańszych głośników nie można spodziewać się cudów. To co budzi jednak mój szacunek to ogólna poprawność i zachowanie przyzwoicie równej charakterystyki - pozbawionej ewidentnych podbarwień jakich wiele można usłyszeć w droższych zestawach. Ze strony słuchacza uważam, iż lepiej słuchać mniej kwiecistego dźwięku (może jest mniej ciekawy, ale nie zniekształcony) niż bogatych harmonii słyszalnie podbarwionych. EBT stosują się właśnie do tej zasady, jeśli chodzi o równowagę tonalną to jedynym większym odstępstwem jest nieco mało obecny bas. W całym zakresie częstotliwości barwy są jednak mało nasycone, raczej suche. Przez nieco zbyt duże odchudzenie dolnego zakresu zarówno średnica jak i wysokie nie mają właściwej masy i wypełnienia, nie są ocieplone, przy dłuższym słuchaniu mogą wydać się nieco monotonne, ale nie męczące czy drażniące.
Bas jest raczej skromny, przy tym trochę twardy i jednostajny. Braki w barwie wynagrodzone są za to dobrą kontrolą, zwartością i przyzwoitym tempem. To co różni EBT od droższej i lepszej konkurencji to zbyt mało klimatu i obecności instrumentów na scenie. Mamy źródła, obraz stereo jest wystarczająco ostry, jednak wydzielenie pudeł i wibracje, otoczka powierza jest zbyt niepozorna. Ani dymnika, ani stereofonia nie potrafi pobudzić naszej wyobraźni do tego stopnia by ujrzeć żywe instrumenty. Te minimum które zapewnia nam EBT to przejrzystość sceny, brak zblokowań instrumentów, zarysowane plany głębi i wielkości pomieszczeń.
Dynamika okupiona jest chyba również niewygórowaną ceną. Ani w skali makro ani mikro EBT nie są imponujące, oferują za to niedrażniący kompromis. Wybuchowe transjenty, silne uderzenia w duże bębny basowe pozostawiają pewien niedosyt, są zbyt niepozorne, nie mają właściwej masy. Większość nagrań wypada jednak wystarczająco satysfakcjonująco, braki nie są duże i przykre. Pozytywnym aspektem jest również możliwość osiągnięcia całkiem sporych poziomów głośności.
EBT mogą wydać się kolumnami nieco nudnymi (tak określił je Mikołaj), ale należy podkreślić ich ogólną poprawność i uniwersalność - z równie dużym powodzeniem można słuchać wszelkich rodzajów muzyki. Ich ograniczenia biorą się raczej z niewysokiej ceny. (JD)
Opinia 2
W postaci KM2 mamy kolumny, które dla recenzenta są obiektem sprawiającym mało problemów. Charakter ich brzmienia jest zaznaczony wyraźnie. Nie są to zestawy wypośrodkowane czy uniwersalne. Jeśli ktoś sympatyzuje z gustami konstruktora KM2, to zapewne mu się one spodobają. Pozostali klienci bez wątpienia szybko przekonają się, iż muszą poszukać czegoś innego.
EBT oferują brzmienie przesadnie bezpieczne i stłumione. Średnica jest matowa i mało namacalna. Zdecydowanie przydałoby się bardziej otwarte, bardziej ofensywne brzmienie, więcej kolorytu barw. Dźwięk sprawia wrażenia, jakby przechodził przez kotarę filtrującą składniki odpowiedzialne za żywość i bogactwo barw. Ta cecha ujawnia się cały czas i nie ma potrzeby podawać specjalnie wybranych przykładów nagrań czy instrumentów.
Bas to niemal dokładne przeciwieństwo Chorusów. Jego barwa jest ocieplona, choć wcale nie było w niskich rejestrach większej obfitości czy imponującego rozciągnięcia pasma. Nie było też kłopotów z poważniejszymi nierównomiernościami czy rezonansowymi pomrukami. Rozciągnięcie pasma w dół było skromne, w bardziej wymagających nagraniach najniższe nuty były ledwo uchwytne.
Wysokie tony podobnie jak reszta pasma też charakteryzowały się małym nasyceniem. Brzmiały po prostu zbyt matowo i zbyt ciemno. Zabrakło im otwartości i życia. Nawet agresywniejsze utwory z przerysowanymi sybilantami czy mocno uderzanymi blachami perkusji nie spowodowały pojawienia się ostrzejszych, czy też bardziej metalicznych dźwięków. Owszem - dzięki temu nawet nadmiernie szorstko brzmiące nagrania brzmiały łagodnie, co ktoś może uznać za przyjemną cechę. Nie jest to jednak prezentacja neutralna.
Niestety niewiele powodów do zadowolenia daje dynamika tych kolumn. Brzmią one zawsze spokojnie, miękko. Na taki charakter składa się szereg czynników. Przede wszystkim opisany wyżej charakter barwy. Właściwie z założenia wyklucza on możliwość wiarygodnego odtwarzania szybkich, wybuchowych impulsów. Pozostają one zawsze złagodzone, zbyt miękkie. Bas co prawda nie miał problemów z przeciągłymi wybrzmieniami, ale jego puls był słabo wyczuwalny, zbyt delikatny, pozbawiony uderzenia. Rodzaj odtwarzanej muzyki niewiele zmieniał subiektywne wrażenia - zawsze brakowało ekspresji. Mieliśmy niedosyt mocniejszych wrażeń.
Niezgorszy poziom prezentowała stereofonia. Dźwięk oderwał się od skrzyń, źródła były rozlokowane w normalny sposób, pozostawały stabilne, a rozkład sceny też był poprawny. Natomiast mało sugestywna pozostała akustyka, obraz miał dość miękkie kontury, był jakby zasnuty lekką mgiełką. Nie tylko pogłos w wyższych rejestrach był zbyt ciemny, ale sama artykulacja wszelkich instrumentów perkusyjnych pozostała zgrubna. Radek miał też zastrzeżenia odnośnie selektywności głośniejszych i gęstszych fragmentów. KM2 nie będą w stanie rywalizować z konkurencją pod względem analityczności, choć poważniejszych problemów z chaosem na scenie też nie spotkaliśmy.
Według Radka zamysł konstruktora był chybiony i "trzymanie dźwięku na wodzy" w całym paśmie niczemu dobremu nie służy, a niedosyt pozostawiony przez braki w nasyceniu barw i dynamice jest zbyt poważny. To chyba zbyt surowy osąd, bo jednak KM-2 nie są męczące - w najgorszym przypadku nudne - a to już jest koncepcja dźwięku, która może się bronić i zdobyć zwolenników. Trzeba jednak przyznać, że niektórzy konkurenci z tego przedziału cenowego oferują sporo więcej witalności, przy podobnej kulturze brzmienia. (GS)