Energy C-4
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/96
Wymiary: 838,244,305 mm
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 omów (min 4,5)
Moc: 30-175 W
Cena (12/1996): 1.998 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500, mbl 1511, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA2M
Po C-8, C-6 tym razem mamy okazję recenzować C-4. W tej chwili z całej serii Connoisseur nie mieliśmy jeszcze okazji słuchać tylko najmniejszego modelu C-2.
W swej ogólnej koncepcji Energy C-4 jest kolumną typową. W klasie średniej dwudrożne bass-reflexy do ustawiania bezpośrednio na podłodze są od dobrych kilku lat bardzo popularne. Widać to choćby w naszych testach - obfitość takich konstrukcji jest oczywista, nawet bez statystycznych obliczeń.
Technologie użyte w C-4 są podobne jak w opisywanych wcześniej droższych modelach serii - głośniki wyglądają z zewnątrz tak samo. Są one samodzielnie produkowane przez API. Swego czasu miałem okazję porozmawiać na ten temat z przedstawicielem producenta. Twierdził on, że specjalistyczne firmy zajmujące się wykonawstwem głośników na zlecenie nie były w stanie sprostać wymaganiom postawionym przez API. Aluminiowa kopułka ma średnicę 25 mm i zawieszenie wykonane z materiału tekstylnego. Można to chyba potraktować jako swego rodzaju ciekawostkę, bo z reguły zawieszenie kopułek metalowych wykonuje się z gumy. Z kolei 20-centymetrowy głośnik niskośredniotonowy ma aluminiowo-polipropylenową membranę i zawieszenie przednie z gumy.
Część przedniej ścianki, do której przymocowane są głośniki, wykonano z tworzywa o nazwie Spherex. W stosunku do droższych modeli trzeba było jednak poczynić pewne oszczędności - wewnątrz nie ma już wzmocnień określanych jako Interlock Bracing.
W firmie Audio Products International (co dotyczy zarówno Energy jak i Mirage) dość duży nacisk kładzie się na charakterystyki kierunkowe. Dużą wagę przywiązuje się do tego by charakterystyka kolumny na osi jak też charakterystyka dźwięku promieniowanego na boki była podobna. Spełnienie tego warunku ułatwia zastosowanie niskiej częstotliwości podziału - z tego powodu głośnik wysokotonowy pracuje do 1.800 Hz.
Obudowa pokryta jest winylową, drewnopodobną okleiną. W spodniej ściance umieszczono gwintowane gniazda do wkręcenia kolców. Patrząc na C-4 z zewnątrz odnosimy wrażenie, że za umiarkowaną kwotę otrzymujemy dość sporą i nowoczesną kolumnę.
Skrzynka jest zestrojona na około 36 Hz. Znajdują się w niej dwa otwory, jeden na przedniej a drugi na tylnej ściance obudowy. Impedancja ma minimum 4,7 oma, czyli nawet minimalnie więcej niż podaje producent. Jednak wbrew temu co głosi prospekt (gdzie podano 8 omów jako impedancję nominalną) najwłaściwsze będzie potraktowanie C-4 jako łatwego obciążenia 4-omowego, a gdyby norma przewidywała taki wariant to byłyby to kolumny 6-omowe. (GS)
Opinia 1
Brzmienie zestawów firmy Energy zdążyliśmy już dobrze poznać. Dystrybutor do recenzji przesyła po kolei wszystkie modele z danej serii. Ten jest prawie ostatnim z gamy Connoisseur.
Zestawy Energy nie są produkowane z myślą o audiofilach. O audiofili nie dba też firma Bang&Olufsen, a wiadomo, że sprzedaje ona w Niemczech więcej zestawów głośnikowych (to te wysmukłe, o kształcie piszczałki organowej) niż kilka firm audiofilskich razem wziętych.
Młody odbiorca współczesnej muzyki rozrywkowej pop-rock, potrzebuje zazwyczaj dobrej dynamiki, w miarę czystego dźwięku i efektownego basu. Nie zastanawia się jak powinny brzmieć skrzypce, nie zdaje sobie sprawy ile informacji zawartych jest w wirtuozerskiej grze na kontrabasie. Oferta Energy doskonale spełnia oczekiwania generacji oglądającej programy MTV, Viva, 30 Ton.
Zestawy C-4 brzmią bardzo energetycznie, generują lawinę dźwięku, dużo silnego basu, łatwo osiągają wysokie poziomu dynamiki. C-4 mają swą barwę, jest to dość chłodny balans tonalny, pozbawiony soczystych i ciepłych barw. Ale nie mamy tu przypadku filtracji w kierunku suchego i matowego brzmienia. Dźwięki są wyraziste, pełne, namacalne. C-4 mają najbardziej higieniczny bas z całej gamy Connoiseur. Pomimo, że nadal występuje tu efekt "stąpania słonia", obszerność niskiego basu, jego celowe nadęcie jest całkiem akceptowalne.
Tym razem do odsłuchu zestawów głośnikowych przystąpiłem z moim "ponadczasowym" kolegą Maciejem. Jest on muzykiem (przynajmniej teoretycznie) profesjonalnym. Dużo czasu spędza z muzyką żywą, akustyczną. Twierdzi, że high-end to voodoo i słucha muzyki, a nie sprzętu tak jak my audiofile.
Zgadzam się z jego obserwacją, iż Energy C-4 mają wycofany środek. Wycofana był trąbka (miała też lekkie nosowe zabarwienie), wiolonczeli brakowało górnych składowych, skrzypce dobiegały z dalekich obszarów sceny. Ale ogólnie nadal odbieraliśmy dźwięk jako żywy, w miarę szybki. Energy C-4 wypadają bardzo efektownie, odtwarzając muzykę stworzoną na instrumentach elektronicznych. Dźwięk jest czysty w szerokim zakresie dynamiki, ofensywny, głośny.
C-4 mają chłodne, jednocześnie gładkie wysokie tony, metalowa kopułka ogólnie nie sprawia przykrych niespodzianek. Wydaje mi się, że najwyższe rejestry są wyraźnie stłumione. Składniki odpowiedzialne za tzw. słodycz brzmienia, mikroinformacje są nieobecne. Niższe zakresy głośnika wysokotonowego są lekko zgranulowane, słychać to przy fortepianie. Mikro-dynamika także jest kompresowana - takie wrażenie odniósł przede wszystkim Maciej na bardzo dobrze brzmiącym materiale akustycznym. Właściwie to by można się było uczepić wielu szczegółów przy odtwarzaniu instrumentów akustycznych na Energy.
Pomimo, że Energy trudno potraktować jako udany produkt do odtwarzania muzyki akustycznej, nagrań audiofilskich, obaj z Maciejem stwierdzamy, że C-4 korzystnie spisują się na tle testowanej grupy zestawów głośnikowych. Ilość podbarwień, anomalii barwowych jest na umiarkowanym poziomie, uzyskano tu nawet lepszy rezultat niż w modelach I.Q, Sonab, Mordaunt-Short. Przewaga nad wymienionymi modelami to o klasę lepsza mega-dynamika, bardzo energetyczny bas, czystsze brzmienie z bardzo obszernym polem dźwiękowym. Podsumowanie w przypadku tych zestawów jest identyczne jak w modelu testowanym w ostatnim wydaniu MHF: C-8. Przy cenie 2.000 zł miłośnicy muzyki pop otrzymują idealne narzędzie do zaspokajania swych naturalnych, ludzkich potrzeb w dziedzinie rozrywki. (ms)
Opinia 2
Nie ukrywam, że po doświadczeniach z kilkoma kolumnami Energy zacząłem już wiązać z tą marką określony charakter brzmienia. Zwykle było bowiem tak, że zestawy tego producenta cechowały się niezłą ogólną poprawnością, lepszą niż konkurenci dynamiką, a do tego dodany był nadmiernie uwypuklony bas.
Bas ponownie pojawił się w znacznej obfitości i sięgał całkiem niskich rejestrów - jak napisał Michał było dużo podmuchu i poruszono znaczne masy powietrza. Znacznie pogrubione najniższe dźwięki sprawiały wrażenie ociężałości. Niestety w konsekwencji różnicowanie brzmienia było niewielkie, a na melodię walkingu kontrabasisty składały się nuty o małej rozpiętości wysokości. W basowych solówkach równomierność pasma wydawała się nawet dobra, ale przy niektórych nutach ujawniły się wyraźne skłonności do przeciągłego wybrzmiewania. W technice slap wykonywanej na gitarze basowej brakowało błyszczenia zarywanej struny G, przez co końcowa barwa stawała się zbyt ciepła.
Trudno było nam określić jednoznacznie barwę średnich tonów. Opierając się tylko na własnych obserwacjach mógłbym dać przykłady określeń, które się ze sobą kłócą, czasami coś wydawało się za łagodne, czasami coś lekko przerysowane. Uwzględnienie notatek Michała tym bardziej komplikuje zagadnienie. Michał zarzucił, że barwa skrzypiec była chwilami szklista, ale na przykład trąbka była moim zdaniem za mało przenikliwa. Mało jedwabisty wokal był pod wpływem niskich częstotliwości. Nie znaleźliśmy wyraźnych zmian kolorytu barwy przy zmianach nagrań i wykonawców. Przymykając oko na niuanse, można powiedzieć, że zachowano niezłą równowagę, ale nie udało się osiągnąć realizmu. Michał określił to w ten sposób, że melodyjność była trochę zbyt mechaniczna i płytka. Zgadzam się z tym, jednak globalnie podbarwienie średnich tonów uważam za nieduże w stosunku do konkurentów.
O ile bas był obfity, to na drugim skraju pasma było bardziej skromnie. Na wysokich tonach brakowało pełnej swobody i delikatności. Brzmienie talerzy czy wysokich harmonicznych różnych instrumentów zostało trochę uproszczone. Kultura ich brzmienia była jednak zupełnie przyzwoita i nie sprawiały żadnych przykrych kłopotów.
Duża była rozpiętość dynamiki, ku mojemu zaskoczeniu dawało się to zauważyć nawet w prostszych, kameralnych nagraniach. C-4 były w stanie przekazać szeroki zakres zmian głośności, łatwo można było osiągnąć wysokie poziomy natężenia. Michał wyżej ode mnie ocenił zdolności C-4 do przekazu rytmu, jestem głęboko przekonany, że wynikło to z doboru materiału muzycznego. Tam gdzie muzyka silnie opiera się na szybkim i bardziej skomplikowanym rytmie Energy były zbyt powolne. Wybuchowe transjenty były przekazywane ze sporą siłą, bez znaczącej kompresji. Trochę mniej spektakularna była szybkość impulsowo narastających dźwięków, co można chyba połączyć z barwą wysokich tonów.
W swym podstawowym kształcie stereofonia była całkiem prawidłowa. Stabilność źródeł nie zawiodła. Z reguły poprawna była separacja, źródła nie nachodziły na siebie, rezultaty pogarszały się tylko w przypadku bardziej skomplikowanych utworów. Natomiast bardziej wyrafinowanych składników przekazu już zabrakło. Scena była średnio obszerna i średnio otwarta. Michał stwierdził, że obraz dźwiękowy nie podlegał właściwym zmianom, które powinny towarzyszyć zmianie nagrań, a sztywno trzymał się określonych ram. Jest to prezentacja typowo uzależniona od właściwości kolumn, gdzie muzyka z różnych płyt nie przyczynia się do wygenerowania nowego układu obrazu sceny. Dużo informacji dochodziło z bezpośredniej bliskości kolumn, nie wystąpił efekt akustycznego "znikania" głośników. Szerokość sceny nie wychodziła poza zewnętrzne krawędzie zestawów. Lokalizacja centralnie położonych źródeł dźwięku odbiegała klasą od rozmieszczonych po lewej i prawej stronie.
W naszych komentarzach odnośnie przestrzenności pojawiły się różne słowa, ale jak sądzę były to tylko inne określenia tego samego zjawiska. Jak napisał Michał odtworzenie naturalnych warunków akustycznych panujących podczas nagrania nie powiodło się, przy odtwarzaniu kolejnych płyt aura pozostawała podobna, odczuwalne były przede wszystkim dźwięki bezpośrednie. Moje komentarze, że wokół instrumentów brakuje otoczki przestrzennej współgrają więc z obserwacjami Michała. Przejrzystość też nie była zbyt sugestywna.
Czytelność muzyki w cichych jej fragmentach nie była zbyt precyzyjna. C-4 wyraźnie faworyzują operowanie średnimi i wysokimi poziomami natężeń. Osobiście ograniczenia analityczności odczułem najbardziej w odniesieniu do subtelnych szczegółów na wysokich tonach. Uporządkowanie dźwięku (za wyjątkiem niektórych silnie zbasowanych fragmentów nagrań) było jednak bardzo przyzwoite.
Tak jak i w przypadku poprzednich kolumn Energy w postaci kolumn C-4 mamy produkt dość udany. Znowu jednak muszę nadmienić, że prywatnie nie jestem zwolennikiem tej szkoły brzmienia. Zgadzam się w pełni z podsumowaniem napisanym przez MS, są to bardzo dobre kolumny, ale wyraźnie przeznaczone dla określonej grupy słuchaczy. W tej chwili ciekawi mnie jeszcze czy Energy zachowuje podobny charakter brzmienia w swych mniejszych kolumnach przeznaczonych na podstawki i w najdroższych zestawach serii Veritas. (GS)