FazAkustyka FA-10
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary:brak danych
Efektywność: 84 dB
Impedancja: 4 omów
Moc: 40-100 W
Cena (9/1998): 2.498 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Testowano w grupie wraz z: Ancient Audio Mini Monitor, Audiovector M1, Chorus A&K, Eco Bud Ton KM-2, FazAkustyka FA-10, Minima Audio Elixire Three, RLS Callisto, Tonsil Maestro 170, Vienna Acoustics Haydn, Vox 17
Faz-A-kustka nie jest co prawda jakąś super świeżą nowinką, produkty te były wystawiane na ubiegłorocznym Audio Show w Warszawie i zwracały wówczas uwagę zastosowaniem kilku interesujących głośników. Niniejszy test był dla nas pierwszą okazją by bliżej zapoznać się z zestawami tej marki. FA-10 wyglądają trochę niepozornie, dokładniejsze oględziny każą je jednak ocenić jako interesujące miniaturki o dość oryginalnych rozwiązaniach technicznych.
Najbardziej charakterystycznym elementem FA-10 jest głośnik wysokotonowy zamontowany na zewnątrz skrzynki, we własnej mini-obudowie. Pochodzi on z firmy Morel. Zastosowano w nim neodymowy magnes i właśnie dzięki temu cała obudowa głośnika może być tak mała i łatwo ją umieścić na zewnątrz skrzynki. Od razu przyszła mi na myśl słynna konstrukcja B&W Matrix 801, która jest pod tym względem podobna. Swoboda przesuwania głośnika wysokotonowego została wykorzystana w FA-10 do wyrównania czasowego głośników. Miękką tekstylną membranę od przodu dodatkowo chronią trzy plastikowe poprzeczki.
Głośnik niskośredniotonowy zamocowano w dość szczególny sposób. Kosz opiera się na miękkiej podkładce i nie jest bezpośrednio skręcony ze ścianką. Jest zaś dociskany do ścianki przez pierścień, przez który przechodzą śruby mocujące całość. Sam głośnik to produkt duńskiej firmy Peerless. Ma on membranę CSC (Composite Sandwich Cone). Trójwarstwowa struktura membrany ma za zadanie połączyć wysoką sztywność z dobrym tłumieniem.
Zwrotnica to prosty układ pierwszego rzędu. Do głośnika niskośredniotonowego sygnał płynie przez solidną, powietrzną cewkę nawiniętą grubym drutem. Natomiast w torze głośnika wysokotonowego znajduje się tłumiący rezystor i kondensator. Ściśle rzecz biorąc pojemność jest uzyskana przy pomocy trzech równolegle połączonych kondensatorów. Elementy zwrotnicy są przymocowane bezpośrednio do tylnej ścianki. Połączenia wewnętrzne wykonano przy pomocy kabli z jednej żyły.
Zastosowane głośniki i niepozorne wymiary nie stwarzają może imponującego wrażenia, ale FA-10 to jednak kolumna ciekawa konstrukcyjne. W głównej mierze wynika to ze sposobu wykonania obudowy. Przednia ścianka wykonana została ze sklejki, natomiast wszystkie pozostałe ścianki mają dwuwarstwową strukturę, twardszy materiał znajduje się na zewnątrz. Zróżnicowane gęstości warstw obudowy mają za zadanie redukcję drgań powstających w konwencjonalnych konstrukcjach. Producent podkreśla dodatkowo duże znaczenie specjalnego sposobu klejenia warstw - opatentowany klej nie wysycha z upływem czasu. W firmowej literaturze konstrukcja ta jest określana skrótem SCT (Sandwich Cabinet Technology). Wszystkie wewnętrzne powierzchnie są wyłożone gąbką. Choć kolumna jest niewielka i choć zastosowano specjalną konstrukcję ścianek, dodatkowo boczne ścianki są jeszcze spięte wzmacniającą półką.
Kolumny mają minimum impedancji o wartości 3,7 oma - są typowym obciążeniem 4-omowym. Strojenie BR przypada bardzo wysoko - na 98 Hz. Nietrudno na tej podstawie przewidzieć, ze rozciągnięcie basu będzie ograniczone. (GS)
Opinia 1
Przy pierwszym słuchaniu tych nieco zabawnie wyglądających kolumienek, odniosłem raczej pozytywne wrażenia, ich największa zaleta to spokojny nie narzucający się przekaz, pozbawiony irytujących błędów. Później okazało się że przekaz jest na tyle powściągliwy i uspokojony, że słuchanie szybko staje się mało interesujące, żeby nie powiedzieć wręcz nudne.
Głównym ograniczeniem jest tu prezentacja dynamiki i transjentów. Dynamika jest ograniczona zarówno w skali makro jak i mikro. Transjenty są wyraźnie złagodzone. Duży wpływ na brak ogólnej żywości ma nadmierne stłumienie krańców pasma. Kolumny grają głównie środkiem, nie ma tu ani detalicznej, jasnej góry, ani impulsu i wypełnienia na basie. Mocne uderzenie w duży bęben basowy orkiestry symfonicznej wypada wyjątkowo wątło i mało obecnie. Przy muzyce obejmującej cały zakres częstotliwości braki w basie są wyjątkowo dotkliwe. Lepiej wypadają małe składy (np. trio jazzowe Erskine'a) tutaj osobliwa równowaga tonalna, a właściwie jej brak nie są tak rażące. Kontrabas odznacza się w miarę równym i ciepłym brzmieniem, określiłbym go miłym i bezproblemowym. Wysokie w swoich najwyższych składowych są stłumione, nie mają blasku ani perlistości. Blachy w takim przypadku wypadają bardziej ociężale i metalicznie, przy dodatkowym ograniczeniu transjentów uzyskujemy efekt jakby całość była zatopiona w gęstej zawiesinie. Mimo wszystko nie powoduje to dużej uciążliwości przekazu. Sama średnica właściwie jest poprawna, niestety instrumenty czy głosy sięgające szerszych zakresów pasma mogą wydać się nieco telefoniczne i monotonne.
Głębokość sceny przy odpowiednim ustawieniu jest zupełnie satysfakcjonująca. Poszczególne plany są wyraźnie rozróżnialne. Ostrość lokalizacji i odseparowanie pojedynczych instrumentów może nie są zachwycające, ale nie ma też powodów do narzekań. Niewielki niedosyt pozostawiło natomiast wypełnienie sceny mikroelementami. Dalsze plany wydawały się nieco zbyt puste i przezroczyste, pewną poprawę w tym aspekcie przyniosło zbliżenie zestawów do siebie.
Faz-A-kustyka prezentuje brzmienie ciepłe i miłe, pewne odstępstwa od neutralności nie powodują przykrych doznań. Z drugiej strony trudno mi znaleźć konkretny powód, dla którego mógłbym je komuś polecić. Osobiście bardziej preferują rozwiązania zaproponowane przez nieco tańsze RLS, choć w obu przypadkach cena wydaje się wysoka. (JD)
Opinia 2
Pierwsze wrażenie przy słuchaniu FA-10 dobrze koresponduje z wyglądem skrzynki, dźwięk jest delikatny i pozbawiony rozmachu.
Bas nie schodzi nisko, najniższe dźwięki są właściwie niesłyszalne. Jednak dzięki przytłumieniu wyższych rejestrów, zachowane zostało wrażenie zgrubnej równowagi. Kolumny nie brzmią wcale zbyt jasno, a nawet nie razi lekkość ich brzmienia, choć de facto brzmienie jest przecież ewidentnie zbyt lekkie! Co prawda Radek wysunął pewne zastrzeżenia co do bass-relexowego podbarwienia, to jednak osobiście nie miałem większych zastrzeżeń. Owszem, przy katowaniu głośniczka niskotonowego tłusto nagranymi liniami basowymi faktycznie zdarzały się przypadki utraty wyrazistości i rozmiękczenia brzmienia. Jednak w większości przypadków niskie tony wydawały mi się całkiem poprawne i równomierne.
Średnica nie ma szczególnie sugestywnego zróżnicowania barw, ale nie można jej odmówić pewnych pozytywów. Brzmi kulturalnie, chwilami wręcz całkiem przyjemnie, a właściwie zawsze łagodnie. Wokale nie są porywające, ale z reguły całkiem sympatyczne. Matowe brzmienie ma górny kraniec pasma. Barwom brakuje nasycenia, instrumenty brzmią za delikatnie, jakby niezdecydowanie. Nasuwa się podejrzenie, że głośnik wysokotonowy już sam z siebie gra zbyt ciemno.
Możliwości dynamiczne są po prostu skromne. O ograniczeniu potęgi dźwięku wspominam tylko dla porządku - wiadomo, że z takich miniaturek pozbawionych basu nie można oczekiwać zbyt wiele, uzyskane wyniki były zgodne z oczekiwaniami. W innych dziedzinach na szczęście nie było drastycznych problemów - udało się na przykład uniknąć kłopotów z przebrzmiewającym basem, uzyskany poziom głośności był całkiem zadowalający. Brzmienie pozostaje jednak spokojne, ma całkiem wyraźne ograniczenia szybkości impulsów, delikatnie kreślone rytmy.
Za to ze stereofonią zestawy radzą sobie nieźle. Szerokość i głębokość sceny nie są co prawda spektakularne, ale dźwięk bez trudu odrywa się od obudów. W bliższych i średnich planach źródła mają całkiem dobrą namacalność. Dla równie sugestywnego odtworzenia dalszych źródeł trochę zabrakło już głębi i przejrzystości. Nie za wiele pozostaje z pogłosowej aury, zwłaszcza w przypadku instrumentów wysokotonowych. Zresztą same dźwięki blach, czy to uderzanych pałką czy pocieranych szczotkami, nie są zbyt szczegółowo oddane. Ogólne wrażenie sugestywności źródeł przy odtwarzaniu mniejszych składów jest jednak jak najbardziej pozytywne.
Chociaż FA-10 trudno zarzucić coś ewidentnie złego, to zbyt często ograniczają się do poprawnej przeciętności, nie potrafią zaprezentować oznak wyrafinowania, przekazać muzyki w sposób bardziej wciągający. Są nazbyt spokojne i delikatne. Cena wydaje się być dość wysoka jak na uzyskaną klasę brzmienia. (GS)