JMlab Electra 915
recenzja opublikowana w lipcu 1999
Wymiary: 1050,265,350 mm
Efektywność: 90,5 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 175 W (max.)
Cena (lipiec 1999): 10.400 zł
Zestaw wykorzystany przez MD i JD: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Zestaw wykorzystany przez PP, RS i GS: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Testowano w grupie wraz z: GLD Millenium IV, Heco Mythos 500, JMlab Electra 915, KEF RDM Three, Qba Batory, Thiel CS.5, Vox S-180 Vox Dei
Jeśli ktoś z Państwa zdecyduje się na zakup Electry 915 to z góry uprzedzam - zorganizujcie sobie odpowiedni środek transportu by przywieźć Wasz nabytek do domu. Po sprawdzeniu wymiarów kolumn w katalogu wybrałem się po odbiór zestawów do testu osobowym samochodem, który nieraz pomieścił już większe skrzynki. Swego czasu tym samym środkiem transportu udało się nawet przewieźć parę Mirage M7Si, byłem więc przekonany, że i tym razem będzie wystarczający. Jednak wielkość kartonów, w które pakowane są Electry zaskoczyła mnie kompletnie. Wydaje mi się, że nawet spore kombi pomieści co najwyżej jedną sztukę 915-tek.
W serii Electra mamy w sumie sześć modeli, z czego trzy są przeznaczone do kina domowego, a trzy to typowe zestawy hi-fi. Szczególnie interesujący jest fakt, że JMlab zaimportował do zestawów tej serii niektóre rozwiązania, które pierwotnie pojawiły się w modelu Grande Utopia. Chodzi tu o materiał membrany i konfigurację głośników.
Pod firmową nazwą Focus Time kryje się znany nam już z Utopii układ głośników, w którym osie promieniowania przetworników średniotonowych są skrzywione w kierunku osi głośnika wysokotonowego. W przypadku zestawów Electra jest to osiągnięte poprzez pochylenie całej ścianki przedniej i montaż górnego głośnika średniotonowego na oddzielnej ściance pochylonej w drugą stronę.
Membrany typu W są skonstruowane na zasadzie kanapki, tak samo jak poprzedzające je membrany polikevlarowe. Pomiędzy dwoma warstwami włókna szklanego znajduje się warstwa pianki. Pianka nadaje membranie wysokie tłumienie, a włókno szklane i wielowarstwowa konstrukcja zapewniają z kolei uzyskanie wysokiej sztywności. Ciekaw byłem zobaczyć z bliska nowe membrany W. Z zewnątrz centkowana, szarawa powierzchnia jest taka sama dla wszystkich głośników (jej wygląd to efekt malowania, a nie konsekwencja konieczności technicznej), ale od tyłu membrany głośników średniotonowych i głośnika niskotonowego są inne. W obu przypadkach są białe. W głośniku basowym tylnia powierzchnia jest jednak gładka, natomiast w średniotonowych porowata. Najwidoczniej stosownie do potrzeb konkretnej aplikacji różnicowana jest technologia produkcji. Można przypuszczać, że w głośniku basowm bardziej starano się o maksymalizację sztywności, a mniej o równomierność górnego skraju pasma czy o tłumienie. Natomiast głośnik wysokotonowy to stary znajomy, spotykany w niezliczonych konstrukcjach fabrycznych i nie mniej popularny wśród majsterkowiczów. Jest to odwrócona tioxidowa kopułka, wersja znanego TC90tdx. Pisaliśmy o niej tak wiele razy, że chyba już nie trzeba dodawać nic więcej.
13-elementowa zwrotnica ma częstotliwości podziału na 350 i 2.200 Hz. Zastosowano w niej komponenty dobrej jakości między innymi kondensatory Aeon True Cap. Okablowanie sygnowane jest własną marką Focal.
Obudowa została wykonana z MDF. Ma ona w środku wzmacniające poprzeczki, wzmocnienie stanowi też komora głośników średniotonowych, a boczne ścianki są podwójne. W komorze głośników średniotonowych znajduje się gruba warstwa tłumiącego materiału. Natomiast w komorze głośnika basowego tylko na niektórych ściankach rozmieszczono płaty materiału tłumiącego.
Podana przez producenta wartość impedancji minimalnej dość ściśle zgodziła się z naszymi pomiarami (3,3 oma). Strojenie BR przypadło na całkiem niską częstotliwość 30 Hz.
Opinia 1
Electra to nowa seria zestawów JM Lab, jej najniższy model to 905 zastępujący nieprzeciętne Point Source 5.1. Natomiast 915 jest kolumną większą i droższą niż 905, wyposażoną w dodatkowy głośnik niskotonowy. Jest to o tyle interesujące, że ten właśnie głośnik niskotonowy (a konkretnie jego aplikacja) jest jedynym słabym punktem zestawów. Nie ukrywam, że z dużym zainteresowaniem posłuchałbym zestawów 905, lecz nie trzeba chyba być jasnowidzem aby wyobrazić sobie ich brzmienie znając model 915.
Jeśli chodzi o model 915, który jest obiektem tego testu to bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że pod wieloma względami wyraźnie przewyższa konkurencję, co więcej, może być rywalem dla droższych zestawów. Najbardziej uderzające pierwsze wrażenie to neutralność brzmienia. Dźwięk był zupełnie czysty, pozbawiony rozjaśnienia, czy ocieplenia, mógł wydawać się nieco surowy, 915-ki nie zafundowały nam żadnych upiększeń mogących poprawić naturę. Inne konstrukcje w podobnych przedziałach cenowych przy bezpośrednim porównaniu okazują się brzmieć w sposób podbarwiony i nienaturalny. Długie doświadczenie pozwala wziąć poprawkę na charakter naszego toru odsłuchowego - przeprowadzając odsłuchy bardziej słyszałem elektronikę niż kolumny. Kolumny są bardzo neutralne, doskonale pokazują różnice w podłączonej elektronice. Znakomicie nadawały by się do przeprowadzania testów. Osobiście radziłbym łączyć 915-ki ze wzmacniaczami o czystych, nasyconych barwach. W naszym systemie odsłuchowym Electra na górze i średnicy miała bardzo czysty i gładki charakter, ale nieco zbyt surowy. Instrumenty i głosy ludzkie miały bardzo klarowne i różnorodne brzmienie, zupełnie pozbawione podbarwień czy ostrości. Dodatkowo dźwięk okraszony był nadzwyczajną porcją mikroszczegółów. Skrzypce pokazały całe swoje zróżnicowanie barwowe i dynamiczne, powstawało wrażenie, że dźwięk generowany jest z naturalnego instrumentu za pomocą pociągnięć smyczka, uwadze nie umykały efekty stuków, szelestów. Szczególną sztuką, która niestety rzadko się udaje, jest pokazanie całej pełni, delikatności a zarazem drapieżność brzmienia skrzypiec bez bolesnych dla ucha ostrości. Większość zestawów odtwarza to mniej lub bardziej przyjemnie, ale niestety mało naturalnie. Nie twierdzę, że tu było idealnie, ale ze znanych mi zestawów poniżej 20.0000 zł 915 są najbliższe ideału. Aby rozwiać pewne wątpliwości malkontentów, którzy uważają, że PS5.1 brzmią ostro z większością średnio drogich wzmacniaczy, należy dodać, że owo kojarzone z nimi brzmienie nie dotyczy już nowych głośników. PS5.1 należy dokręcać osiami mocno do środka aby uniknąć owej ostrości, jak się okazało pochodzi ona z zastosowanych tam głośników średniotonowych K2, a nie z wysokotonowych. Taki sam tioxidowy głośnik wysokotonowy pracuje w 915 i nie wykazuje żadnych nieprzyjemnych efektów, nawet skierowany prosto na ucho. W dźwięku wokali, skrzypiec, blach czy trąbki nie było żadnych nienaturalnych ostrości. Co więcej, trąbka Davisa miała wyjątkową czystość, blask i klarowność, a nie została odfiltrowana z naturalnej chropowatości. Na ogromne słowa uznania zasługuje również projekcja barw przy dużych poziomach głośności i szerokim instrumentarium, to również osiągalne jest jedynie w dużo droższych zestawach. W utworze "Funny" Marcusa Millera czystość barwy saksofonu i trąbki była znakomicie kontrolowana, dźwięki były bardzo dobrze odseparowane i nigdy nie przeostrzone czy nieokreślone.
Podobnie jak średnica tak i góra była nieco surowa w barwie co wynika bardziej z całego toru odsłuchowego niż z samych głośników. Nie odnaleźliśmy takich cech brzmienia jak słodycz czy plastyczność, za to było sporo naturalnej koncertowej metaliczności. Zróżnicowanie brzmienia blach nie sprawiało żadnych trudności, w dźwięku znalazło się wyjątkowo wiele wybrzmień, szczegółów. Nawet przy delikatnych uderzeniach brzmienie było bogate i ciekawe, co pozwalało bez trudu odróżnić miejsce uderzenia w talerz i rodzaj pałki. Nagrania z dużą ilością wysokich składowych były bardzo czytelne i otwarte, jedynie KEF'y zbliżyły się otwartością sceny i rozmachem do 915.
Zarówno średnica i góra są niesłychanie detaliczne i to w sposób bardzo naturalny, nie ma żadnych dodatkowych dźwięków zaśmiecających przejrzystość obrazu, za to ilość mikrowybrzmień, zmian barwy i dynamiki wręcz zdumiewająca. Taki sposób prezentacji sprzyja wyjątkowej żywości i obecności instrumentów, można je niemalże dotknąć, zobaczyć.
915-ki ukazują również nowe spojrzenie na przestrzenność nagrań. Przekonałem się, że w utworach "Funny" Millera i "You Don't See Me" Ala Jarreau zarejestrowana jest bardzo obszerna głębia, szczególnie w tym drugim nagraniu po raz pierwszy zwróciłem uwagę jak głęboko osadzone są oklaski publiczności. Nawet w trudnych i rozmazywanych często nagraniach śledzenie głębi i separacja szczegółów w każdym miejscu sceny przychodzi łatwo i w sposób wyjątkowo naturalny. Obraz jest przejrzysty i czytelny, źródła stabilne. W prezentacji stereofonii i przestrzenności panuje wyjątkowa naturalność, nie ma nadmiernego rozjaśnienia, ze sceny nie emanuje również przesadna ilość powietrza, instrumenty są poustawiane bardzo czytelnie i przejrzyście, nie ma tu niczego zbędnego i nadmiarowego. W wielu nagraniach wyraźnie zauważalna była wielkość pomieszczenia, bardziej konkretne niż u konkurencji wymiary, w brzmieniu skrzypiec czy wokali było sporo pogłosu - informacji o pomieszczeniu gdzie dokonywane było nagranie.
Niestety odstępstwem od doskonałych walorów średnicy i góry okazały się walory basu - chodzi o zupełnie najniższe dźwięki. Zarówno stabilność w przestrzeni jak również zwartość i szybkość brzmienia mogą wydać się niezadowalające. Największe problemy ujawniają się przy odtwarzaniu najniżej schodzących, bardziej obszernych dźwięków. Słuchając kontrabasu Danielssona odniosłem wrażenie obecności jakby dwóch niezależnych dźwięków, jakby gdzieś z tyłu znajdował się muzyk ze swoim instrumentem, a przed nim tuba wzmacniające najniższe składowe, brzmienie kontrabasu było "dopompowywane". Zasadniczy dźwięk był dobrej jakości dobrze nasycony i bardzo dynamiczny, niestety po nim (minimalnie opóźniony) odzywał się tunel bass-reflexu nieco monotonnie i grubawo. Dobrze wypadło natomiast solo "Mr. Pastorius" Marcusa Millera. Pokazało bogactwo brzmieniowe i naturalność instrumentu, żadnej sterylności czy suchości brzmienia - soczysty, namacalny dźwięk. Nagrania oparte na szybkim i zwartym basie były całkiem akceptowalne do momentu zejścia w najniższe, zakazane rejestry. Stopa perkusyjna była bardzo okazała i dynamiczna, przekaz z typu tych, które mogą wgnieść w fotel.
Zarówno bas jak i reszta pasma są wyjątkowo dynamiczne i swobodne, nie zanotowaliśmy żadnej kompresji. Nawet w wymagających energetycznych nagraniach, odtwarzanych z bardzo wysokim poziomem dźwięku przekaz pod względem gradacji dynamiki zachowania kontroli nad barwami i stereofonią pozostawał zbliżony do referencyjnego w tych dziedzinach odsłuchu słuchawkowego (np. HD 580).
Aby osiągnąć możliwie najlepsze brzmienie, próbowałem przytkać otwory bass-reflexu, rezultat okazał się jednak jeszcze mniej satysfakcjonujący, co prawda bas stracił swoje nieprzyjemne rezonansowe zabarwienie lecz dodatkowo stracił również wiele ze swojej swobody dynamicznej i szybkości. Pozostaje zatem zaakceptować ten rodzaj prezentacji, który pierwotnie zaoferował nam producent.
Prezentacja barw, stereofonii i przestrzenności to różnica klas w stosunku do konkurencji (nie tylko w tym teście). Ci z Państwa, którzy potrafią przełknąć gorzką pigułkę niskich tonów na pewno nie będą zawiedzeni, pozostałym proponuję zapoznać się z możliwościami modelu 905. Na koniec warto jeszcze dodać że zastosowanie w nowej serii głośników "Diagram W" to nie chwyt reklamowy firmy. Poprzednio bardzo pozytywnie oceniane były zestawy oparte na głośnikach K2 z serii Point Source, "Diagram W" to wyraźny krok na przód. (JD)
Opinia 2
Electra 915 wyróżniała się wyższą ceną z całej grupy, co w konsekwencji wpłynęło na znacznie wyższe oczekiwania względem brzmienia. Z kolumn o pokaźnych gabarytach, trójdrożnych, z wydzielonym głośnikiem basowym, oczekujemy rozciągniętego oraz dynamicznego basu. To się poniekąd udało osiągnąć. Bas schodził nisko, co wyraźnie dało się odczuć przy muzyce organowej, czy bębnach z płyty Cassandry Wilson i faktycznie niósł dużo energii. Jednakże konturowość niskiego basu (Aurora - "Daddy Train and Cousin Wayne") została rozmyta, a to ze względu na skłonności do przeciągania nut, dość charakterystycznego "smużenia". W zakresie średniego basu było już znacznie lepiej, dobra dynamika podkreślała ekspresyjny charakter tego nagrania, szarpnięcia na wyższych strunach kontrabasu były bardzo wyraziste, uwypuklając realizm instrumentu. W przypadku nagrań dokonanych w dużych pomieszczeniach koncertowych dźwięk kotła charakteryzował się dobrą głębią, dobrą lokalizacją i pewnym atakiem, lecz nieco bumiący i rozlazły charakter ponownie spowodował pojawienie się pewnego dyskomfortu w odbiorze muzycznego przekazu. W nagraniach z eksponowanym kontrabasem niskie tony ścieliły się miękkim dywanem, całość opierała się na grubej basowej poduszce.
Radek wysunął przypuszczenie, że dla opanowania basu wskazane byłoby większe pomieszczenie odsłuchowe, ale osobiście nie sądzę by w ten sposób można uzyskać zasadniczą poprawę. Przeprowadziłem dodatkowy eksperyment. Zatkałem tunele BR co niemal zawsze skutecznie leczy problemy z nazbyt tłusto grającymi kolumnami, a także z przykrymi rezonansami na basie. Tym razem, mimo wyraźnego wyszczuplenia niskich tonów, w ich charakterze pozostały jednak niepożądane składniki. Coś jednak musi być w brzmieniu samej kolumny co zakłóca naturalność przekazu.
JMlab można zaliczyć do firm, którym przypisano lansowanie charakterystycznego sposobu kreowania dźwięku, zbalansowanego po jasnej stronie rzeczywistości. Coś może i z tej maniery zostało, ale niewiele. Wraz z końcem basu kończą się też wszelkie poważniejsze problemy.
Dobra równowaga tonalna wyższych zakresów zaowocowała spójną prezentacją, a ilość pasożytniczych efektów została mocno zredukowana w swej skali. W zakresie średnich tonów uwagę przykuwał bardzo dobrze zogniskowany wokal, o wspaniałej artykulacji sybilantów i z nieznacznie wyczuwalnym zapiaszczeniem. Fortepian zachwycił nasyceniem harmonicznym, zaskakując połączeniem gładkości i żywej prezentacji. W dodatku jego wyższe rejestry pozbawione były twardości i zaskakiwały obfitością i naturalnością szczegółów tym samym potwierdzając duże możliwości zastosowanych głośników średnio i wysokotonowch.
Wysokie tony były dobrze zintegrowane ze średnimi, a ich wyważony charakter nie przykuwał szczególnej uwagi. Lekka przenikliwość pojawiająca się w dość ofensywnie zrealizowanych nagraniach nie sprawiała zazwyczaj problemów i zestawy mogą poszczycić się dobrą wielobarwnością. Dźwięk odbieraliśmy jako grę instrumentów, a nie szeleszczenie strapionego głośnika.
Cokolwiek nie powiedzielibyśmy o przekazie barw i jakkolwiek odbiorą to poszczególni słuchacze, to trzeba przyznać, że Electra 915 gra zawsze czysto. Daje to swoiste poczucie stabilności dźwięku, braku zniekształceń czy przeciążenia kolumn. Jest to zaleta bardzo cenna zwłaszcza przy głośnym słuchaniu i w praktyce nieosiągalna z małych dwudrożnych kolumn, nawet gdy są to drogie zestawy.
Odczucie braku zniekształceń wiąże się bez wątpienia ze swobodą dynamiczną tych kolumn. Pod tym względem Electra 915 ma bardzo dużo do zaoferowania. Kiedy nadeszły szczególnie dynamiczne fragmenty, to po prostu chciało się słuchać głośno. Orkiestra miała swą potęgę w forte, uderzenia w basowe bębny brzmiały autentycznie. Mimo problemów z pogrubieniem basu rytmika pozostawał na co najmniej średnim poziomie nawet w kłopotliwych nagraniach. Faktem jest też jednak, że bas nadawał nieraz muzyce nieco ociężałego charakteru. Trochę brakowało też nieraz zrywności w brzmieniu gitary czy w wyższych rejestrach elektrycznego basu, ale sumarycznie nie były to zbyt istotne problemy.
Scena posiadała dobrą szerokość i głębokość, a źródła dobre zogniskowanie. Perspektywa była stabilna, a naturalna przejrzystość pozwalała lepiej odczuwać wybudowanie sceny w głąb oraz dobrą lokalizację źródeł pozornych. Na uwagę zasługuje klarowność i krystaliczność przestrzennego przekazu - z wyłączeniem niskiego basu - wspaniałe wybrzmiewanie fali dźwiękowych w akustyce pomieszczenia, jak również ich zaskakująco długie i naturalne wygaszanie. Odniosłem wrażenie, że dźwięk bardzo dobrze wypełnia pomieszczenia odsłuchowe akustyką nagrania - efekt to bardzo przyjemny, choć nieczęsto spotykany (przypominają się B&W Matrix 801). Pogłos nie był jednak sztucznie uwypuklany, nie było tu dodatku nienaturalnego szumu, który tylko udaje pogłos pomieszczenia. Electra 915 to także zestaw precyzyjny, przekazujący dużo informacji o nagraniach. Uwagę przykuwał wokal o wspaniałej artykulacji sybilantów, a także znakomita separacja głosów w złożonym i trudnym nagraniu chóralnym z płyty 1995 Gramophone Awards (Fayrfax - "Ave Dei Patris Filia"). Niewątpliwie wspaniała rozdzielczość w zakresie, tonów średnich i wysokich jest odpowiedzialna za pojawiające się całe mnóstwo akustycznych subtelności i dynamicznych niuansów w skali mikro, stanowiąc wspaniałe wsparcie dla bardzo dobrze wybudowanej sceny.
Kolumny charakteryzowały się neutralną równowagą tonalną w zakresie średnich i wysokich częstotliwości. Zakres niskich częstotliwości odbiegał od kultury brzmieniowej i wyrafinowanego charakteru wyższych zakresów. Inne walory brzmieniowe to swoboda dynamiczna, przestrzenność i przejrzystość oraz szczególnie naturalne oddanie odcieni, kontrastów dynamicznych w skali mikro, wybitnie naturalny, bogaty (pozbawiony agresji) przekaz detali. Piotr narzekał też trochę na zaznaczoną kliniczność przekazu i brak emocji. Mimo wszystko uważam, że zestawy te mają bardzo pokaźną ilość zalet, co zyskało duże uznanie zarówno u Radka (według którego są to jedne z nielicznych drogich kolumn autentycznie wartych swej ceny) jak i u mnie. W sumie są to bardzo dobre kolumny. Pozostaje tylko żal, że bas odstawał swą jakością od reszty pasma - gdyby nie ten problem Electra zasłużyła by na miano kolumny wybitnej. (GS)