Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

JMlab Megane Carat


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/96
Wymiary: 395,229,262 mm
Efektywność: 91 dB
Impedancja: 8 omów (min. 4,1)
Moc: 60/85 W
Cena (12/1996): 2.550 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500, mbl 1511, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA2M

Na rynku dwudrożnych zestawów klasy średniej wybór jest bardzo duży. Mimo ogromnej popularności jaką zdobyły zestawy podłogowe, najbardziej klasyczna koncepcja konstrukcyjna - niezbyt duża, dwudrożna kolumna do ustawienia na podstawkach wciąż jest często stosowana. Nic dziwnego - po prostu wydaje się to być najbardziej atrakcyjna technicznie i zarazem praktyczna użytkowo opcja. Na naszym rynku wyróżnić można takie zestawy jak B&W CDM 1, Epos ES14 czy Qba Sobieski. Udanych konstrukcji nie brakuje i JMlab Megane Carat musi się zmierzyć z mocną konkurencją.

Jako jedyne kolumny w testowanej tym razem grupie Megane Carat mogą się pochwalić wykończeniem w naturalnym drewnie. Osiągalne są dwa warianty kolorystyczne, a do nas trafiła para polakierowana na czarno. Pionowe, boczne krawędzie przedniej ścianki są zaokrąglone. Maskownicę rozpięto na drewnianej ramce. Znajdujący się na tylnej ściance tunel BR ma średnicę 43 mm i długość 8 cm. Zastosowano podwójny komplet uniwersalnych, złoconych gniazd połączeniowych. Na tylnej ściance znajdują się schematyczne rysunki objaśniające różnicę pomiędzy połączeniem zwykłym, dwukablowym i dwuwzmacniaczowym. Część objętości skrzynki wypełniona została materiałem tłumiącym.

W Megane Carat znajdujemy dwie sztandarowe technologie materiałowe Focala. Głośnik wysokotonowy ma charakterystyczną, szarą, wklęsłą kopułkę z Tioxidu (czyli tytanu pokrytego warstwą tlenku tytanu). Tak jak zwykle u Focala, kopułka jest przyklejona do pierścienia z gąbki, który stanowi jej zawieszenie. Wersja głośnika zastosowana w Megane Carat nie ma korektora fazowego przed kopułką. Siedmiocalowy głośnik niskośredniotonowy (swoją drogą ciekawe, że francuska firma tak kurczowo trzyma się calowej miary przy nazewnictwie i opisie swych głośników, przecież miara metryczna pochodzi z Francji!) ma membranę z polikevlaru (dwie warstwy kevlaru z lekkim wypełnieniem sprasowanym pomiędzy nimi) i podwójną cewkę. Membrana ma prosty, stożkowy profil, jej zewnętrzne zawieszenie wykonano z gumy. Producent podaje pasmo przenoszenia na osi 55 Hz - 23 kHz (+/- 3dB). Masa kolumny wynosi 8,5 kg. Dość obszerna instrukcja obsługi (jednakowa dla całej gamy różnych kolumn) była już przez nas omawiana przy okazji recenzowania innych zestawów JMlab.

Częstotliwość zwrotnicy przypada na 3,5 kHz, a nachylenia zboczy filtrów wynoszą 18 dB/okt. Oprócz tego w zróżnicowany sposób zasilane są cewki głośnika niskośredniotonowego, pod względem elektrycznym nie jest to więc klasyczna zwrotnica dwudrożna, ale układ bardziej skomplikowany.

Producent poleca ustawienie kolumn na podstawkach o wysokości 60 cm, do czego zastosowaliśmy się w czasie testów.

Skrzynkę zestrojono na 44 Hz. Minimum impedancji przypada na 3,9 oma. Megane Carat jest więc typową kolumną 4-omową. W tym punkcie trudno się zgodzić z danymi producenta określającymi Megane Carat jako 8-omową kolumnę o minimum 4,1 oma. Niestety zwyczaj nieścisłego podawania wielkości impedancji nominalnej jest bardzo powszechny. (GS)

Opinia 1
Cena zestawów JMlab Megane jest najwyższa w tej grupie. Lepiej by się one nadały do poprzedniej grupy testowej, gdzie znalazły się np. zestawy B&W CDM1 o prawie identycznej cenie.

To co wyróżnia Megane w testowanej grupie to jakość barw. Megane brzmią bardzo otwarcie, żywo, nasycenie harmonicznymi jest tu bardzo obfite. Inne modele tego testu w porównaniu z zestawem francuskim brzmią wręcz sucho i ciemno. Megane wydobywają z nagrania znacznie więcej detali. Jest to różnica klasy w stosunku do innych, tańszych modeli testu. Odsłuchiwane zaraz po KEF Q-55 ukazały ostrzejsze kontury skrzypiec, mniej ciepła na basie. Bardzo dobre, świeżo szlifowane krawędzie miała gitara z nagrania Twisted Sara duetu Mangalam. Wyrazistość różnych drobnych dźwięków jest w Megane bardzo przyzwoita. Maciej bardzo pozytywnie ocenił brzmienie instrumentów smyczkowych znajdujących się po prawej stronie w orkiestrze. Sugestywnie wypada na Megane klarnet.

W stosunku do takich modeli jak CDM1 lub Epos14, Megane mają bardziej stonowany bas. Wydaje mi się, że zestawy B&W w niskich rejestrach mają większy zapas dynamiczny. Megane są bardziej otwarte z kolei w górnych rejestrach. Balans tonalny w CDM1 jest ocieplony, Megane brzmią raczej rześko. Spostrzeżenie to potwierdziło się, gdy do wzmacniacza podłączyłem odtwarzacz Marantz 63SE (brzmiący chłodno w stosunku do MBL 1511/Meridian 500).

Bas, podobnie jak w zestawach Dynaudio Audience 5, jest bardzo higieniczny. Nie jest zbyt energetyczny. Rytm jest bardzo równy, ale nie jest to szkoła akcentowania tempa w stylu niektórych konstrukcji brytyjskich. Bas jest ogólnie suchy, w niektórych nagraniach pozostaje on w cieniu bardzo żywej średnicy.

Megane budują bardzo obszerną przestrzeń. Maciej twierdzi, że w nagraniach klasycznych, instrumenty są lepiej rozseparowane, rozłożone na większym obszarze. Lepiej też brzmią dynamiczne fragmenty orkiestrowe, mniej zaciera się przejrzystość. Scena jest w Megane precyzyjna, ale zestawy nie znikają w takim stopniu jakby sugerował przyrost ceny w stosunku do Audience. Scena dźwiękowa Megane prezentuje ten sam poziom jakościowy co wspomniany model Dynaudio i KEF Q-55.

Mnie najbardziej w Megane zdumiała przezroczystość na źródło. Nie zdziwił mnie fakt, gdy podłączyłem do wzmacniacza odtwarzacz Marantz i usłyszałem, że dźwięk się ochłodził. Na Megane bardzo dobrze słyszalna była zmiana, gdy zamiast transportu Meridian 500, wykorzystałem do zasilania MBL1511 odtwarzacz Marantz 63SE. Zauważalne było lekkie spowolnienie tempa, ostudzenie barw.

Megane prezentują bardzo ożywione brzmienie, jednocześnie pozbawione ostrości, czy agresji. Dźwięk jest raczej równomiernie nasycony kolorytem barwowym, niż wyostrzony. Jest to zapewne zasługa materiałów wykorzystanych na membrany w głośnikach Focala. Szukając zestawów w sektorze cenowym zajmowanym przez Megane, sami posłuchajcie czy wolicie prezentację brytyjską: ocieploną i rytmiczną, czy też francuską: ożywioną i precyzyjną. (ms)

Opinia 2
Michał uznał Megane Carat za zestawy o najlepszej równowadze tonalnej w całej prezentowanej tym razem grupie, choć ja nie posunąłbym się aż tak daleko w swej ocenie. JMlab też mają trochę swojego charakteru, a przy podobnej klasie dźwięku trudno precyzyjnie ocenić, które odstępstwo od neutralności jest większe.

Megane Carat oferują brzmienie lekko rozjaśnione. Dość wyraziście zaznaczył się też przełom średnich i wysokich tonów. W konsekwencji brzmienie gitary elektrycznej było wyostrzone. Trzeba też pamiętać, że zaakcentowanie górnej części średnicy często bardziej wyraźnie rozjaśnia brzmienie niż podbicie rzeczywiście najwyższych częstotliwości. Mocną zaletą, o której należy wspomnieć jest redukcja wąskopasmowych zakolorowań. W zakresie średnich tonów nie dostrzegliśmy poważniejszych zmian w naturalnej barwie instrumentów. Większość testowanych obecnie zestawów wykazywała charakterystyczne cechy, kreując w ten sposób własne brzmienie. Megane są bardziej neutralne pod tym względem i nie posiadają konkretnych, wyraźnie zaznaczonych zniekształceń barwy. Brzmienie skrzypiec było swobodne, melodyjne i lekkie. Jak zauważył Michał brzmienie wokalu w muzyce barokowej było bardzo namacalne, nawet trochę przejmujące. Podobne obserwacje odnośnie damskich wokali znalazły się też w moich notatkach.

W kategoriach bezwzględnych mniej entuzjastycznie trzeba ocenić niskie częstotliwości. Rozciągnięcie pasma nie było zbyt imponujące, ograniczenie jest wyraźnie słyszalne. Porównując zestawy JMlab z naszymi dotychczasowymi faworytami tego przedziału cenowego (B&W, Qba) trzeba stwierdzić, że wypadają one najskromniej. Niższe dźwięki basowe są już tak stłumione, że trudno je wyłowić w całym przekazie. Nie tylko brak jest potęgi brzmienia dolnych rejestrów, ale nie ma też w nich zbyt wiele ciepła, lekko zabrzmiały nawet gitary akustyczne. Natomiast nie było żadnych problemów z rezonansowymi wybrzmieniami czy sztucznymi uwypukleniami. Mimo braku wyraźnych przerysowań bas był w większości nagrań jednostajny, mało urozmaicony, z dość schematyczną barwą. W opinii Michała nie nadążał za resztą pasma. Zwłaszcza pewne rozminięcia w czasie występują w niedopasowaniu do rytmiki wysokich tonów. Przeciętne było też zaznaczenie konturów basowych dźwięków.

Spore było nasycenie najwyższych częstotliwości. Słuchając ostro zrealizowanych płyt, łatwo można uzyskać brzmienie przenikliwe. Takie też było według Michała brzmienie trąbki. Jej mocne dźwięki kojarzyły się z naturalnym brzmieniem tego instrumentu. Do pełni szczęścia brakowało tylko większej swobody i szerszej skali barw górnych tonów. Na szczęście wysokie tony są wolne od szorstkości czy ziarnistości, dzięki czemu ich obfitość nie razi.

Transjenty w górnych rejestrach miały znaczny wpływ zarówno na barwę jak i na kreowanie dynamiki zestawów. Niestety na najniższych częstotliwościach występowała kompresja, ograniczając pełnię zmian dynamiki tego zakresu. Po prostu zabrakło zdolności przetłaczania powietrza by choć częściowo odtworzyć dynamikę basowych solówek. Natomiast utwory bazujące na szybkości, bez potężnych linii basowych, wypadały bardzo dobrze. Tempo i żywość robiły w tych przypadkach całkiem imponujące wrażenie. Michał zarzucił też, że różnicowanie dynamiki nie było w pełni satysfakcjonujące. Wysokie poziomy były jednak osiągane z łatwością. Podsumowując: głośność i szybkość były zapewnione, potęga brzmienia nie.

Co do kształtu obrazu stereo wystąpiły w naszych komentarzach pewne rozbieżności. Jak sądzę ich główną przyczyną były drobne różnice w sposobie użytkowania kolumn. Przy ustawianiu zestawów zwykle na początku posługuję się prostymi akustycznymi nagraniami i dążę do uzyskania precyzyjnej lokalizacji źródeł, nie dbając w pierwszej chwili o barwę. Jeśli jednak optymalizacja ogniskowania powoduje jednoczesne pogorszenie barwy, szukam nieraz jakiegoś kompromisu. Zgodziliśmy się, że obraz dźwiękowy był wyraziście zarysowany. Michał zarzucił, że był on trochę zbyt mały, ale mi udało się uzyskać całkiem otwarte brzmienie z niezłą głębią i co najmniej satysfakcjonującą szerokością. Dużo dźwięków dochodziło zza zestawów, głębię określiłbym jako poprawnie rozbudowaną. W muzyce klasycznej lokalizacja przychodziła z łatwością. Przestrzenność nagrań była trochę schematyczna, w znacznym stopniu pozostawała określona przez charakter zestawów. Pewną sugestywność udało się jednak uzyskać, bowiem złudzenie pogłosowej aury pomieszczenia zostało zaznaczone wyraziście.

Czytelność cichych fragmentów była dobra. Ogólnie Megane Carat pozytywnie wyróżniają się analitycznością. Łatwo śledzi się pracę palców gitarzystów na strunach, poszczególne źródła i kolejne dźwięki w szybkich pasażach pozostają wyraźnie oddzielone.

Dość wyrazisty charakter najprawdopodobniej spolaryzuje opinie o tych kolumnach. Jednak z pewnością mają one wystarczająco wiele zalet by usprawiedliwić swą cenę. Jeśli słuchaliście Państwo kolumn takich jak B&W CDM 1 lub Qba Sobieski i uważacie, że są one zbyt ciepłe lub zbyt łagodne, to wówczas Megane Carat może stanowić znakomitą alternatywę. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl