KEF Coda 7
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 3/95
Wymiary: 300,180,245 mm
Efektywność: 91 dB
Impedancja: 6 omów
Moc: 10-70 W
Cena (06/1995): 630 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, Artline
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, YBA Integre
Od razu przyznam się, że nazwa KEF Coda budzi u mnie pewien sentyment. KEF Coda III były moimi pierwszymi, poważnymi kolumnami. Właśnie tych zestawów słuchałem w życiu dłużej niż jakichkolwiek innych. Kiedy KEF reanimował starą nazwę w nowej postaci od razu obudziło to wspomnienia. Na polskim rynku nazwa Coda nie ma żadnego znaczenia dla klienteli, jednak na rynku angielskim zapewne przywołanie wspomnień o starym klasyku daje znaczące korzyści marketingowe. KEF postarał się zresztą by wprowadzenie Cody na rynek brytyjski odbyło się z rozmachem i z pompą. Na ubiegłorocznej wystawie Live zorganizowano specjalne stoisko, a w reklamach i wypowiedziach producenta bez cienia skromności promowano te kolumny jako nowego lidera w klasie podstawowej. Pierwsze miesiące sprzedaży w Wielkiej Brytanii faktycznie przyniosły bardzo dobre wyniki. Reklamowe zapowiedzi zostały więc potwierdzone.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Coda 7 to dwudrożne miniaturki, ważące zaledwie po 4 kg sztuka. Biorąc je do ręki można odnieść wrażenie, że nie jest to poważna kolumna, ale to samo można powiedzieć o każdym niemal odpowiedniku produkowanym przez konkurencję. Układ głośników jest odwrotny niż tradycyjnie, głośnik niskośredniotonowy umieszczono powyżej wysokotonowego. Gumowe zawieszenie 13-centymetrowego głośnika niskotonowego wywinięte jest do przodu. Jego 9,5-centymetrowa membrana wykonana została z powlekanego papieru. Głośnik wysokotonowy ma 25-milimetrową kopułkę z nasączanego materiału. Przednia i tylnia ścianka wykonane są z tworzywa. Z jednej strony pozwala to uzyskać oryginalny efekt wzorniczy z płynnymi kształtami i wytłoczoną nazwą Coda, a z drugiej daje też pewne efekty akustyczne. Wokół głośników wyprofilowane zostały łagodne ujścia, co powinno pomóc w eliminacji efektów dyfrakcyjnych. W przypadku głośnika wysokotonowego można nawet mówić o szczątkowej tubie. Również wylot otworu bass-refelxu ma dzięki temu zaokrąglone krawędzie. Obudowa ma objętość 8,5 litra, a tunel bass-reflexu ma wymiary 12x4 cm. Według danych z instrukcji obsługi dolna granica przenoszenia sięga 42 Hz przy spadku -6 dB. Jeśli te dane są prawdziwe, to muszą budzić uznanie. Zwrotnica ma częstotliwość podziału na 3,5 kHz.
Na ściance nie widać żadnych otworów ani kołków do montażu atrapy. Oczywiście wpływa to pozytywnie na wygląd, ale ma też konsekwencje uboczne. Z atrapy wystaje pięć specjalnie ukształtowanych kołków. Trzy z nich wchodzą w zagłębienia wokół kosza głośnika a dwa w otwór bass-reflexu. Atrapę zdejmuje się przez to niewygodnie, choć jej zakładanie jest z kolei bardzo łatwe. Atrapa ma od dołu zaokrąglony kształt, tak by odsłonić logo firmy i nazwę kolumny na przedniej ściance. Jest ona rozpięta na dość delikatnym plastikowym szkielecie.
Tylnia ścianka jest przykręcana przy pomocy sześciu śrub, a wykorzystanie tworzywa pozwoliło też ukształtować zgrabne zagłębienie na gniazda połączeniowe. Jest to pojedyncza para zwykłych niezłoconych uniwersalnych terminali. Pozostałe cztery ścianki pokryto zwyczajną winylową okleiną z przetłoczeniami imitującymi fakturę drewna. Wewnątrz zastosowano wytłumienie z gąbki.
Instrukcja obsługi zaleca by kolumny były oddalone nie mniej niż 1 metr od ścian bocznych i co najmniej 22 cm od ściany tylnej. Pierwszy warunek będzie raczej trudny do spełnienia w większości małych pokojów, w których zapewne będą użytkowane te kolumny.
Na koniec ciekawostka. KEF Coda 7 są produkowane w Danii. Dla osób znających bliżej sytuację na rynku nie jest to jednak żadna niespodzianka. Oprócz kilku słynnych wytwórni głośników w Danii są też firmy wykonujące obudowy. KEF nie jest wcale jedynym brytyjskim producentem współpracującym z duńskimi podwykonawcami.
OPINIA 1
Coda 7 przez prawie połowę testu, gdy słuchałem materiału klasycznego sprawowały się jak zestawy ze znaczną poprawnością, ale nie wykazywały się niczym nadzwyczajnym. Dopiero, gdy przyszły płyty z jazzem i rockiem "7" wyraźnie zabłysły.
Cody 7 charakteryzują się bardzo dobrym basem w swej klasie cenowej. W muzyce rozrywkowej wręcz mnie zadziwiły. Nawet ostre nagranie Living Colour zabrzmiało czysto, ze świetnie oddaną stopą i rytmem. Poziom zakolorowań rezonansami obudowy był nadzwyczaj mały. Kontrabas w jazzie był dobrze kontrolowany i swingujący. W klasyce mogłem jedynie ocenić sporą energię i szybkość przy kotłach. Ogólna żywość dźwięku lepiej była przekazywana w rocku. Również tu lepiej Cody oddawały dynamikę. Klasyka brzmiała trochę ospale i nie angażująco.
Mocnym atutem "7" są czyste wokale. Tak jak bas nie są one zbyt mocno podbarwione. Ogólnie głosy we wszystkich rodzajach muzyki były zadowalające. Solowy alt żeński w Verdi'm był przekazany wyraziście i z poprawną lokalizacją. MK nie był do końca usatysfakcjonowany walorami emocjonalnymi i muzykalnością Tracy Chapman, (sądzę, że słuchając "7" nie pamiętał o ich cenie). Barwy zostały przekazane neutralnie. Nie był to słodki i soczysty dźwięk jak w TDL, ale też nie tak podbarwiony jak w JPW P1. Ilość harmonicznych w skrzypcach była uboga, ale ogólnie brzmienia były nieźle śledzone. Cody grały z tendencją do podkreślania wyższych alikwotów, co instrumenty w klasyce obdarzało tzw. "chudym i cienkim dźwiękiem". Tony wysokie były czyste i pozbawione ostrości. Całkiem dobrze komponowały się z dolnymi zakresami. Dla mnie były trochę za surowe, przydałoby się więcej ciepła w barwie.
"7" cechują się bardzo spójnym dźwiękiem. Poczucie jednolitości było nawet lepsze niż w Celestion 5. Scena jest uporządkowana, plan raczej wycofany. Zestawy nie grają zbyt ofensywnie, było tu sporo delikatności w kreowaniu przestrzeni. To co budzi niedosyt to mała skala dźwięku. Wyraźne było obcięcie sceny nad i pod zestawami, instrumentarium było lokalizowane w dość płaskim prostopadłościanie leżącym poziomo. Takie wrażenia powstawały przy odsłuchu muzyki kameralnej. Gdy dźwięk był dynamiczny i pochodził z nagrania z dużą ilością instrumentów szeroko rozstawionych, Cody grały jak znacznie większe zestawy.
Jak wspomniałem, Cody 7 bardzo dobrze spisują się w dynamicznym jazzie i rocku. Uwagę zwraca świetny bas, rytmiczny i silny. W klasyce brakuje trochę ciepła i poczucia przestrzeni. Sumując cechy dźwięku, "7" starają się być neutralnie brzmiącymi zestawami. Polecane jako ultra - mini - monitorki. (MS)
OPINIA 2
Ogólne zrównoważenie pasma jest całkiem przyzwoite co stanowi dobry początek i bazę dla dobrego brzmienia. Bas jest lekki i umiarkowanie rozciągnięty, ale nie ginie. Basowe impulsy czy też linia melodyczna basu podane zostają dyskretnie, ale dość przyzwoicie. KK zauważył, że przy dynamicznych impulsach basowych brzmienie ma trochę kartonowe zabarwienie. Ogólnie zakres niskich tonów jest jak na tą klasę kolumn godny pochwały. Średnica też cechuje się umiarkowaną ilością podbarwień, dość dobrą równowagą, ma niezłą ekspresję. Żywo i zarazem bez przesadnej agresji brzmiały wokale, wibrafon, organy Hammonda, czy gitary. Wysokie tony można określić jako niekłopotliwe. Są odtworzone w odpowiedniej proporcji do reszty pasma, ani nie przyciągają uwagi klarownością, ani nie drażnią szorstkością. KK stwierdził, że Cody dobrze radzą sobie z każdym gatunkiem muzyki i przyłączam się do jego oceny.
Problemem jest ograniczony zakres dynamiki. Reakcja kolumn na próbę głośnego odtwarzania dynamicznie nagranego kontrabasu to utrata wyrazistości i panowania nad dźwiękiem. Natomiast pochwalić należy motoryczność. Zarówno utwory rockowe jak i akustyczne toczyły się w dobrym tempie, nie powodowały znudzenia. Przyczyniła się do tego głównie średnica, która ciągnie całość do przodu, a bas jest wystarczająco kontrolowany by nadążyć za tempem wydarzeń. Biorąc pod uwagę, że żywość nie została okupiona agresją, można policzyć taki rezultat za spory plus kolumn KEF'a.
Nie ma żadnych cudów w dziedzinie prezentacji subtelnych szczegółów, ale trzeba przyznać, że KEF'y w tej dziedzinie oferują całkiem rzetelny poziom. W kategoriach absolutnych potrzebna byłaby bardziej natychmiastowa reakcja na moment ataku, ale nie można narzekać na jakieś dotkliwe spłaszczanie wybuchowych transjentów. Połączenie przyzwoitego wydobycia szczegółów z równowagą brzmienia jest godne pochwały w tej klasie cenowej. Dobre jest też wrażenie całościowego uporządkowania dźwięku.
Ze stereofonią jest trochę tak jak z dynamiką. Przy próbie odtwarzania skomplikowanych nagrań słychać spore niedociągnięcia. W symfonii Mahlera brak było głębi. Scena była mała, a źródła w tylnych planach słabo określone. Dużo lepiej wyglądały sprawy przy mniejszych składach. Generalnie w pierwszym planie lokalizacja była przyzwoita a rozkład źródeł poprawny. Wokale były dość blisko podane do przodu, ale bez przesady. KK zwrócił uwagę, że kolumny wymagały sporej precyzji w ustawieniu i doborze pozycji odsłuchu.
Generalnie powiedziałbym, że Cody szczególnie dobrze wypadają przy odtwarzaniu nagrań prostszych, albo dobrze uporządkowanych, gubią się nieraz przy utworach dynamicznych, lub skomplikowanych. Szczególnie trudnym testem okazały się dla nich nagrania symfonii Mahlera i Fourth World. Natomiast La Folia, Dire Straits, Tracy Chapman czy większość nagrań z samplera Opus 3 i materiał słuchany przez KK wypadają naprawdę nieźle.
Moim zdaniem jest to drugi - obok Audiowave 13 - model kolumny, który warto polecać osobom poszukującym kolumn w klasie podstawowej. Razem z KK zgodnie wybraliśmy z niniejszej grupy kolumn trzy modele, które gotowi jesteśmy polecić bez większych zastrzeżeń i do tej trójki należą też KEF'y. Oprócz pozytywnej oceny brzmienia KK szczególnie pochwalił też ich wygląd.
Cody nie usiłują dokonywać żadnych cudów i charakteryzują się ograniczeniami typowymi dla tanich zestawów, w szczególności nie można się po nich spodziewać zbyt głębokiej sceny i trzeba pamiętać o ograniczeniach dynamicznych. W kilku istotnych aspektach zapewniają jednak zupełnie przyzwoity poziom i nie rażą przy tym nadmierną ospałością. Wygląda więc na to, że nowa Coda godnie kontynuuje tradycje poprzednika. Tym razem ma również szansę by zadomowić się na polskim rynku. (GS)