KEF Coda 7SE
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/97
Wymiary: 300,180,235 mm
Efektywność: 91 dB (2,83 V)
Impedancja: 6 omów
Moc: 10-70 W
Cena (12/1997): 995 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, YBA Integre DT
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Wprowadzone na rynek w 1994 roku zestawy KEF Coda 7 recenzowaliśmy w 1995 i uzyskaliśmy wówczas z nimi pozytywne wyniki. Zestawy można było śmiało zaliczyć do czołówki klasy podstawowej. Pomysł ponownego wykorzystania nazwy Coda - po wieloletniej przerwie - okazał się bardzo udany. Wartość nazwy jest czasami zaskakująco duża. Wystarczy szerzej się rozejrzeć. Od czasu kiedy Intel przedarł się do masowej świadomości z nazwą procesora Pentium, to skończyły się dawne zwyczaje polegające na stosowaniu mało atrakcyjnych oznaczeń cyfrowych. Następne generacje procesorów nazwano Pentium Pro, Pentium MMX i Pentium II. Obiło mi się o uszy, że w przypadku Coca Coli nazwa i znak handlowy stanowią sporo ponad połowę wartości firmy! Czy można się dziwić, że dobra nazwa ma swoją wartość również w audio? W USA zdarzyło się już, że jedna firma prawnie wymusiła na drugiej zmiany w sposobie oznaczania modeli kolumn. Firmie KEF należy się jednak uznanie, bo Coda 7 nawiązywała do poprzedników nie tylko nazwą, ale i dobrą jakością brzmienia. Na marginesie - kolumny Coda III są nadal w moim posiadaniu, choć już od dłuższego czasu użytkuje je jeden ze znajomych.
Teraz znowu mamy element kontynuacji - pojawiła się kolumna Coda 7SE. Nawiązuje ona do zwykłej "siódemki" licznymi podobieństwami konstrukcyjnymi. Zewnętrznie kolumny wyglądają tak samo, przednią i tylnią ściankę wykonano z plastiku, jak się wydaje zachowano kształt wytłoczek. Pozostałe ścianki są z płyty wiórowej. Wewnątrz umieszczono dwie pionowe obejmy (też z płyty wiórowej) spinające ścianki boczne, górną i dolną. Przednia ścianka jest sklejona z częścią drewnianą. Natomiast tylnia ścianka została przykręcona do tylnej obejmy sześcioma śrubami. Konstrukcje skrzynki bazujące na połączeniu płyty wiórowej i tworzywa sztucznego są jak widać bardzo popularne wśród brytyjskich producentów kolumn. Podobne rozwiązania stosuje B&W, Celestion, Mission, Mordaunt-Short. Na winylowej okleinie nadrukowany jest rysunek słojów drewna. W przedniej ściance uformowano lejkowate zagłębienia wokół głośników, co pozwala kontrolować lepiej charakterystyki kierunkowe i dyfrakcję. Maskownica jest rozpięta na plastikowej ramce. Mocowanie tej ramki do obudowy jest trochę nietypowe, tak samo jak to było wcześniej. Wychodzące z ramki kołki zaczepiają się przy ujściu tunelu BR i na krawędzi ścianki przy koszu głośnika. Zakładanie maskownicy jest łatwe, ale jej zdejmowanie wymaga trochę innej techniki niż w przypadku maskownicy na kołkach. Terminale połączeniowe umieszczono w zagłębieniu uformowanym w tylnej ściance, pozwalają one na połączenie dwukablowe. Zastosowano zwykłe uniwersalne gniazda bez złocenia i złocone zwory.
Tłumienie wewnątrz obudowy jest umiarkowane. Na wszystkich ściankach oprócz ścianki przedniej umieszczono niezbyt grubą warstwę gąbki. Spośród kilku materiałów używanych do pochłaniania dźwięku, gąbka jest jednym z mniej skutecznych.
Płytka ze zwrotnicą jest przymocowana bezpośrednio do terminali. Sama zwrotnica jest pięcioelementowa - 2 cewki, 2 kondensatory i rezystor.
Membrana głośnika wysokotonowego to tekstylna, nasączona kopułka. Głośnik niskośredniotonowy ma membranę o średnicy 9,5 cm z powlekanego od przodu papieru i zawieszenie z gumy. Głośniki są przykręcone do przedniej ścianki od środka i na zewnątrz nie widać żadnych śrub. Wysokotonowy został umieszczony poniżej niskośredniotonowego.
Tunel BR o średnicy 4 cm ma niespełna 13 cm długości. Dla wzmocnienia jest wewnątrz przyklejony do bocznej ścianki. Oba jego końce są też łagodnie wyprofilowane, choć promienie krzywizn są nieduże.
Deklarowane pasmo 3-decybelowe rozciąga się od 48-20k Hz, 6-decybelowy spadek na basie przypada na 42 Hz. Objętość wynosi 8,5 litra. Częstotliwość podziału wynosi 3,5 kHz. Bass-reflex zestrojono na 50 Hz. Minimum impedancji w dolnych rejestrach średnicy wynosi 3,5 oma - Coda 7SE jest typowym zestawem 4-omowym. (GS)
Opinia 1
Testowane ostatnio modele KEF'ów, prezentowały szkołę złotego środka, tzn. były nadzwyczaj zrównoważone i nienarzucające się, bez większych niedociągnięć, za to z wieloma zaletami. Tym razem firma jakby zmieniła oblicze, 7SE trudno odnieść do innych opisywanych w ostatnich wydaniach MHF produktów.
Nowe Cody od pierwszej chwili atakują nas bardzo żywym i dynamicznym dźwiękiem. Niestety o zabarwieniu i równowadze tonalnej nie można już powiedzieć wiele dobrego. Najbardziej wyeksponowany został zakres wyższej średnicy. W nagraniu "You got me" R.Pidgeon gitara grająca w tym paśmie zdominowała resztę instrumentów i głos wokalistki, utwór nabrał szorstkiego i bardziej niż zazwyczaj ostrego charakteru, był bardzo dynamiczny i sprężysty. Generalnie paleta barw w całym zakresie jest raczej uboga. Skrzypce (Chesky vol.3) wypadają raczej twardo i sucho, brakowało im zarówno ciepła, jak też charakterystycznego wysokoczęstotliwościowego poświstu. Mało ekscytująco wypadł fortepian (D.Brubeck), był twardy, z ubogą strukturą harmoniczną, można było wręcz odnieść wrażenie że artysta gra na jakimś niewyszukanym instrumencie, o wątpliwych walorach brzmieniowych. Zakres najwyższych tonów był raczej monotonny, czasem nawet kłujący w ucho. Blachy słabo zmieniały swój charakter wraz ze zmianą nagrania. Na pochwałę zasługuje zakres najniższych częstotliwości. Kontrabas Danielssona z płyty "You Never Know" Erskine'a co prawda był słabo nasycony barwami i raczej monotonny. Ale jednak brak ewidentnych podbarwień, zwarty i dynamiczny dźwięk, to niewątpliwie duże zalety. Gitara basowa Millera obfitowała w większą niż zazwyczaj ilość wysokoczęstotliwościowych składowych, była szybka i sprężysta.
Dynamika Cody 7SE jest nadzwyczaj natarczywa, dźwięk jest ciągle relatywnie głośny, dzięki temu zyskuje na obecności, niestety słabo zauważalne stają się w tym momencie niuanse dynamiczne. Zróżnicowanie głośności poszczególnych instrumentów (skrzypce, szarpnięcia strun gitary akustycznej), są nie do końca satysfakcjonujące. Bardzo korzystnie wypadają potężnie i głośno zrealizowane utwory. "Funny" Millera był bardzo dynamiczny i sprężysty, solidna podstawa basowa nadawała dodatkowego rozmachu. Nadzwyczaj satysfakcjonująco przedstawiały się również duże składy orkiestrowe, szybkie tempo i właściwa potęga mogły wzbudzić emocje u słuchacza. Niestety głośne nagrania tracą na homogeniczności, powstaje mały zamęt w obrazie przestrzennym. Generalnie stereofonia nie jest do końca precyzyjna, źródła ulegają lekkiemu zlewaniu, również separacja poszczególnych planów budzi zastrzeżenia. Na jakość efektów stereofonicznych wpływ ma ustawienie zestawów, Radek wskazuje że ustawienie w trójkącie równobocznym i lekkie odchylenie do tyłu zapewnia całkiem przyzwoite efekty, a przy tym natarczywość średnicy ulega znacznej redukcji - zatem na pewno warto poeksperymentować w tej materii.
Ilość szczegółów jest związane z wyeksponowaniem pewnych zakresów pasma. W związku z tym wokale, skrzypce, czy gitary były wystarczająco analityczne, niestety nie ma mowy o konturach instrumentów czy powietrzu wokół nich.
Słuchacze przyzwyczajeni do tradycyjnej szkoły dźwięku firmy KEF, przed zakupem nowych Coda 7SE, powinni dokładnie zapoznać się z ich teraźniejszym, nieco odmiennym charakterem. (JD)
Opinia 2
Zanim przejdę do brzmienia, kilka uwag odnośnie ustawienia kolumn. Chciałbym Państwa uczulić na tę kwestię. Próba znalezienia optymalnego położenia i skierowania osi kolumn to zawsze pierwszy etap pracy przy recenzowaniu kolumn. W przypadku Cody 7SE sprawił mi on więcej kłopotów niż zwykle. Uważam, że zmiany barwy wynikające ze zmian kierunku osi są większe niż się to spotyka zazwyczaj. Jeśli zetkną się Państwo z różnymi opiniami na temat brzmienia Cody 7SE radziłbym się nie dziwić i dokładniej wypytać o sposób ustawienia kolumn. Co gorsza nie mam też w pełni skrystalizowanego poglądu jaki w jest wariant optymalny. Cały tekst jest więc obarczony swego rodzaju marginesem niepewności. Można uzyskać brzmienie różniące się od tego co opiszę poniżej, ale polepszenie wybranego parametru spowoduje pogorszenie w innym aspekcie.
Najmniej wątpliwości wzbudza bas. Całościowo jest dość skromny, tak jak w większości małych, niedrogich kolumn. Najczęściej niskie rejestry są całkiem dobrze kontrolowane. Mimo braku rozciągnięcia w muzyce jest jednak zwykle zaznaczony basowy akcent i pod względem całościowej równowagi Coda 7SE stwarza niezłe wrażenie, dźwięk wcale nie jest przesadnie lekki.
Wyższych rejestrów nie da się jednak opisać tak łatwo i tak pozytywnie. Choć wiele można zmienić w brzmieniu skręcając oś promieniowania, to jednak generalnie przy niektórych pobudzeniach występuje skłonność do natarczywości. Dużo zależało jednak od materiału muzycznego. Niepokojąco świdrujące dźwięki pojawiały się przy niektórych wokalach, gitarach, czy skrzypcach. Jednak czasami przy innych nagraniach tych samych instrumentów, a także przy odtwarzaniu fortepianu czy trąbki dźwięk wydawał się zrównoważony, albo nawet dość spokojny. Co ciekawe ta prawidłowość - a właściwie brak prawidłowości - wyraźnie zaznaczył się zarówno w notatkach KK jak też i moich. Rozmawiałem na ten temat ze znajomym zajmującym się konstruowaniem kolumn praktycznie - według niego takie zachowanie sugeruje jakiś drobny błąd w projekcie zwrotnicy. W niektórych nagraniach rockowych efekt jest o tyle pozytywny, że brzmienie jest ostre i faktycznie drapieżne. Całościowo trudno jednak o zbyt pozytywną ocenę barwy, za duże jest ryzyko, że przy niektórych płytach brzmienie będzie zbyt drażniące. Wysokie tony nie mają zbyt wiele pozytywnych przymiotów, brakuje klarowności i blasku, ale z drugiej strony są całkiem do przyjęcia nawet przy agresywnie zrealizowanych nagraniach. Nie rażą przykrymi zniekształceniami.
Łatwiej jest mi pisać o dynamice - konkluzje są tu bardziej jednoznaczne i jednocześnie bardziej pozytywne. W dwóch dziedzinach ograniczenia są spore. Potęga brzmienia - zwłaszcza na basie - jest ograniczona, a transjenty nie są zbyt szybkie. Nie są to wielkie uchybienia w przypadku tak tanich kolumn. Natomiast brzmienie cechuje się całkiem niezłą rytmiką, puls jest dobrze uchwytny i kiedy zachodzi taka potrzeba całkiem szybki. Nawet wymagające nagrania stwarzające problemy wielu droższym kolumnom odtworzone zostały całkiem sprawnie. Było to mocną stroną starej Cody 7 i jak widać ta zaleta pozostała też w 7SE. Ogólnie zestawy brzmią żywo. Jak widać zastosowano tu z powodzeniem schemat dobrze znany z wielu tanich kolumn.
Stereofonia też silnie zmienia się w zależności od ustawienia kolumn, podobnie jak barwa. Niezależnie od różnic pojawiających się w trakcie tych eksperymentów nie udało się nam uzyskać satysfakcjonującej głębi. Trochę problemów nastręczyło też uzyskanie dobrej lokalizacji centralnych źródeł, co osobiście dość mocno mi doskwierało - namacalność i stabilne, precyzyjne ustawienie wokali jest dla mnie jednym z podstawowych wymogów względem sprzętu hi-fi.
Zdolność reprodukcji szczegółów i wyrazistej prezentacji skomplikowanych nagrań niczym szczególnym nie imponuje. Ograniczenia nie są co prawda drażniące, ale jednak wyraźne. Coda 7SE nie odbiega od standardów tanich zestawów głośnikowych. Zabrakło łatwości śledzenia bogato zinstrumentowanych utworów czy śledzenia modulacji poszczególnych dźwięków.
W podsumowaniu pozwolę sobie na pewne domysły, bo kiedy chodzi o kulisy prowadzenia firmowej polityki trudno liczyć na informacje od producenta - wymogi tajemnicy handlowej są tu oczywiste. Coda 7 po wprowadzeniu na rynek pod koniec 1994 roku szybko zdobyła dużą popularność i zapewne sprzedaż była też bardzo dobra. Nasza recenzja z połowy 1995 roku także kończyła się pozytywną konkluzją. Rynek ma jednak swoje mechanizmy działania. Na nabywców silnie oddziaływuje urok nowości. Nawet jeśli walory jakiegoś produktu w stosunku do konkurencji pozostają dobre, to na dłuższą metę należy się spodziewać spadku popularności. Można się domyślać, że w miarę jak pojawiały się konkurencyjne modele i zbierały przychylne recenzje, popularność Cody 7 najprawdopodobniej spadła, nawet jeśli faktyczna atrakcyjność tych zestawów pozostawała nadal wysoka. Podejrzewam więc, że 7SE w zamyśle pomyślano jako sposób na przypomnienie się klientom. Obawiam się, że przy wprowadzaniu nowego modelu popełniono jakiś błąd, być może przeprowadzono operację zbyt pośpiesznie. Wydaje się bowiem, że Coda 7 (bez SE) była po prostu lepsza. Oczywiście w tej sytuacji trudno mi polecić cokolwiek innego niż zwrócenie uwagi na pierwotną wersję. W produkcji kolumn głośnikowych postęp nie jest aż tak szybki by w ciągu dwóch lat udana konstrukcja straciła swą konkurencyjność. (GS)