Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Magnepan SMGc


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/95
Wymiary: 1220,430,40 mm
Efektywność: 87 dB
Impedancja: 4 omy
Moc: 40-150 W
Cena (12/1995): 1.260 USD
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1

Zestawy głośnikowe Magneplanar SMGc są panelami promieniującymi fale dźwiękowe zarówno do przodu (na pole odsłuchu) jak i do tyłu. Ten typ zestawów głośnikowych jest określany jako dipol. Cechą szczególną jest rozchodzenie się fal w przeciw fazie po obu stronach panelu. Fale promieniowane przez tylną płaszczyznę panelu zostają odbite od ścian i wraz z falami promieniowanymi przez przód panelu docierają na pole odsłuchu. Pomiędzy falami bezpośrednimi i odbitymi zachodzi interferencja, niektóre częstotliwości są wzmacniane lub osłabiane. Instalacja paneli wymaga zatem uwagi.

Magnepan w materiałach firmowych podaje, że panele Magneplanar tworzą bardzo duże, realistyczne obrazy pozorne. W dużych pomieszczeniach można oczekiwać z poprawnie zainstalowanych paneli Magnepana wysokich i szerokich źródeł dźwięku. Podejście do tego problemu w elektrostatach ESL-63 jest trochę odmienne. Elektrody w ESL-63 są ułożone w kształcie koncentrycznych pierścieni, są one zasilane przez zespół linii opóźniających. W ten sposób uzyskuje się "wirtualne źródło punktowe". ESL-63 są zestawami pełnopasmowymi (drgająca płaszczyzna odtwarza całe widmo akustyczne), SMGc są zestawami dwudrożnymi.

W przypadku paneli ważne jest zachowanie odpowiedniego dystansu od ścian tylnych. Magnepan dla modelu SMGc zaleca odległość od 60 do 100 cm. Większe odległości są oczywiście wskazane, chociaż w takim wypadku należy oczekiwać niższego poziomu basu. Odległość pomiędzy zestawami głośnikowymi powinna wynosić około 60% dystansu od słuchacza, przykładowe relacje podawane przez firmę to: 1.8 m między zestawami i 2.5 m od pola odsłuchowego.

Wymiary zestawu głośnikowego SMGc są bardzo fikuśne, zestaw jest po prostu cienki. Panel ma wysokość 120 cm, szerokość 43 cm, głębokość (lepiej tu pasuje grubość) wynosi zaledwie 3 cm. Jeden panel waży około 10 kg. Instalacja polega na przykręceniu do dolnej części panelu dwóch metalowych podpórek w kształcie litery "L". Zestawy nie są wyposażone w żadne stożki wbijające się w podłogę. W zależności od odległości od słuchacza i wysokości fotela, panele mogą być ustawione w dwóch nachyleniach w stosunku do podłogi. Gdy preferowane jest odchylenie do tyłu większe, wówczas panele opierają się tylko na podpórkach typu "L". Aby uzyskać pozycję bliską pionowej należy wówczas odchylić zapadki z drutu znajdujące się na końcu podpórek. Regulacja ta daje kilkucentymetrową zmianę odchylenia.

Panel składa się z dwóch przetworników elektroakustycznych ułożonych pionowo. Jeden z nich - wąski - to wysokotonowy głośnik wstęgowy o bardzo małej masie układu drgającego. Druga część (szersza) jest magnetostatycznym przetwornikiem odtwarzającym niskie i średnie częstotliwości. Przetwornik ten składa się z płata folii mylarowej, na której znajdują się ułożone równolegle paski przewodnika sygnału elektrycznego. Tuż przy folii rozmieszczono sztabki magnesu, są one przytwierdzone do stalowej, perforowanej (pokrytej otworami) płyty. Układ magnesów znajduje się tylko z jednej strony folii mylarowej. Magnepan przeprowadził wiele badań, aby uzyskać niskie zniekształcenia promieniowanego sygnału akustycznego. Chodzi tu o drgania folii w układzie asymetrycznym (teoria mówi, iż lepiej by było rozmieścić zespół magnesów z obu stron folii). Panel też wykonuje drgania pasożytnicze, które musiały być zminimalizowane. System nisko-średniotonowy i wstęga wysokotonowa są bezpośrednio przez zwrotnicę podłączane do wyjścia wzmacniacza - nie ma w tej konstrukcji transformatora impedancji.

Panele są wykonane jako pary, tzw. lustrzane odbicia. W zależności od akustyki i wielkości pokoju oraz preferencji słuchacza, wstęgi mogą się znajdować wewnątrz jak i na zewnątrz pary paneli.

Pasmo przenoszenia 3-decybelowe według danych producenta zawiera się w przedziale 50-20k Hz. Poziom głośności wysokich tonów, a tym samym równowagę brzmienia całego systemu można regulować w zależności od akustyki pomieszczenia. Prawdę powiedziawszy wysokie tony tylko się tłumi. Zatem jeżeli pokój odsłuchowy ma zbyt żywą akustykę (dużo odbić potęgujących subiektywny odbiór ilości wysokich tonów) możemy wykorzystać trzy stopnie stłumienia góry. Z tyłu panelu znajduje się zwora, po jej usunięciu możemy w gniazdku umieścić cewkę o wartości 0.03 mH, rezystor jedno-omowy lub oba elementy jednocześnie połączone szeregowo. Wszystkie wspomniane tłumiki załączane są do wstęgi szeregowo. Wstęga wysokotonowa jest zabezpieczona przed zbyt wysokimi sygnałami elektrycznymi bezpiecznikiem czteroamperowym.

SMGc do wzmacniacza podłącza się jednym kablem, nie ma możliwości zasilania dwu-kablowego. Do gniazd wejściowych pasują standardowe bananki lub niezbyt grube kable (przekrój około 2 mm2), w drugim przypadku żyły drutu blokuje się śrubkami.

Właścicieli kotów zmartwi fakt, że ich ulubione zwierzątka mogą podjąć próbę wspinaczki na panele. Zatem należy udać się do sklepu zoologicznego po poradę, jak je odciągnąć od tego zamiaru. (MS)

OPINIA 1
Posłużę się tytułem utworu zespołu Led Zeppelin, aby oddać mój stan w trakcie i po odsłuchu zestawów SMGc: "Dazed and Confused". Są to jedne z najtrudniejszych zestawów jakie przytrafiło mi się opisywać. Mogą być przez jednych pokochane, przez innych polubiane, ale chyba też... może mieć miejsce przypadek skrajny. Brzmią one odmiennie niż klasyczne zestawy dynamiczne oparte na głośnikach stożkowych i kopułkowych. Odmienność ta może być różnie interpretowana. Opinie zebrane z odsłuchu zależały od tego czego posłuchaliśmy najpierw. Jeżeli były to np. zestawy JMlab Point Source to SMGc natychmiast określałem jako bardzo wolne. Jeżeli natomiast były to zestawy o tłustym i wolnym basie i wycofanych wokalach, to wtedy SMGc mogą się wydać dość szybkie i angażujące.

SMGc odsłuchiwałem trzy razy (w kilkudniowych odstępach czasowych), posługując się szerokim wachlarzem dźwięków, eksperymentowałem z ustawieniem, konfrontowałem z innymi zestawami obecnymi w redakcji. Kilka cech brzmienia jest dla mnie oczywistych. SMGc są raczej wolne w całym paśmie akustycznym, obrazy pozorne przyjmują duże wymiary, niski środek brzmi trochę "papierowo", scena dźwiękowa jest bardzo wyraziście wybudowana.

Brzmienie SMGc determinowane jest też w pewnym stopniu doborem materiału muzycznego. Michał korzystał raczej z nagrań opartych na wolnym i prostym rytmie oraz klasyki. W jego programie nie dominowały wokale. Ja natomiast po raz kolejny przyniosłem do redakcji płyty, w których dominuje wartki rytm, jest dużo efektownych kontrastów dynamicznych. Po wymianie opinii z MK po odsłuchu, nie możemy się oprzeć stwierdzeniu, że SMGc najlepiej spisują się na muzyce klasycznej. Słuchając kontrabasu Charlie Haydena, fantastycznej gitary elektrycznej Billa Frisella, wokalu Georgie Fame'a, SMGc nie przeniosły mnie w stadium ekstazy dźwiękowej. Powód wskazałem wyżej, te panelowe zestawy nie są dla osób, które tak jak ja w roku 1984 słuchały piorunująco szybkich dźwięków zespołów Slayer, Metallica i apetyty na szybki dźwięk po 12 latach się zaostrzyły. Ktoś może rzec, że problem leży w doborze towarzyszących urządzeń. Nie sądzę, aby tak było. Wykorzystana tu końcówka mocy LFD zaprojektowana przez prof. Hawksforda (jednego z największych guru profesjonalnie zajmujących się POWAŻNYM audio) jest prawdopodobnie jedną z najszybszych i najbardziej transparentnych w klasie cenowej do 4000 zł. Nie podejrzewam nikogo o zakup do zestawów za 3000 zł, końcówki trzy razy droższej.

Charakter brzmienia minimalnie się zmieniał przy modyfikacji ustawienia zestawów. Dobre rezultaty uzyskałem ze wstęgami na zewnątrz (panele były ustawiane wówczas bliżej siebie), a także ze wstęgami w środku (panele rozstawione szeroko). Druga propozycja została mi zalecona przez GS. Wysokie tony raz stłumiłem rezystorem, później okazało się, ze zabieg ten nie jest konieczny.

"Maggies" są panelami, nie mamy tu pudełek. Wpływa to zasadniczo na budowę sceny dźwiękowej, która jest bardzo mocnym atutem SMGc. Soliści są rzeczywiście swobodnie zawieszeni w przestrzeni, nie ma tu klasycznego efektu uwięzienia dźwięku w głośnikach. Rzadko się zdarza, aby zestawy głośnikowe "zniknęły" i pozostał tylko dźwięk. Ten efekt ma miejsce tylko przy wykorzystaniu najwyższej jakości monitorów z pierwszorzędną elektroniką. "Maggies" najlepiej znikają na klasyce. Głębia jest wyrazista i otwarta. Różnica na korzyść SMGc to brak zwężania sceny za zestawami. W zestawach klasycznych pierwszy plan zazwyczaj bywa szeroki, im dalej jednak w głąb wszystko się zwęża. Uczucie obszerności pomieszczenia koncertowego, w które niemalże można wejść daje tym zestawom wyraźną przewagę nad konkurencją. Akustyka kreowana przez "Maggies" jest trochę przyciemniona, wszystkie pomieszczenia tworzone przez te zestawy przypominają raczej katedrę lub głuchy garaż. Trochę gorzej radzą sobie SMGc, gdy do akcji wkracza cała orkiestra. Poszczególne grupy instrumentów mogłyby być luźniej porozrzucane po scenie. Podsumowując zagadnienie przestrzenności, SMGc tworzą przed polem odsłuchowym prostokątne okno o dużych wymiarach, w którym są rozmieszczeni muzycy.

SMGc kreują bardzo duże źródła pozorne. Wokale Shirley Horn, Georgie Fame'a miały ze dwa metry szerokości. Z kolei inaczej wypadły instrumenty elektryczne, gitara Billa Frisella była po prostu wycofana i zawieszona na małej powierzchni. Trzeci i czwarty utwór z płyty Ginger Baker Trio zawiera kapitalnie zrealizowaną gitarę elektryczną. Jest ona plastyczna, swobodnie porusza się po scenie. Tutaj SMGc ten instrument zaprezentowały inaczej. Stąd moja konsternacja. Gitara była raczej matowa, bez płynności.

Nie lada kąsek przy recenzji tych zestawów głośnikowych stanowi bas. Bas z paneli - dużych drgających płaszczyzn zaskoczy wiele osób lubiących bas z 20 cm głośnika wbudowanego w 30 litrowe pudło. Nie zliczę krytyk jakie spotkałem na temat basu w kultowych zestawach Quad ESL 63. Bas ze "skrzyń" określiłbym jako pneumatyczny i sprężynujący, często przypominający uderzanie w plastikowy bębenek. SMGc mają suchy i twardy bas całkowicie swobodny od podkolorowań związanych z istnieniem poduszki powietrznej za głośnikiem, czy też rezonansów bas-refleksu. Brak tu jest też efektu "dmuchania" i odczuwania tego całym ciałem. Ogólnie ujmując bas wylewa się z przestrzeni otaczającej SMGc swobodnie i z dobrym naciskiem na lokalizację.

Ponoć szczytowe zestawy panelowe cechują się znakomitą analitycznością basu, której nie mają nawet bardzo drogie zestawy klasyczne. W przypadku SMGc jest inaczej. Na "Maggies" nie ma niestety wyrazistego przekazania konturów kontrabasu, gitary basowej. Artykulacja i styk palców także ulegają zatarciu. Nagranie "Nevermind" z płyty "Killer Bees" wydanej przez B&W posiada jeden z najlepiej nagranych basów akustycznych, jest on bardzo głęboki, super szybki z kapitalnie zachowanymi detalami. Solo wykonuje Stanley Clarke. Na SMGc obraz jest trochę rozmazany, barwy są czerpane z wyraźnie ograniczonego zbioru. Tutaj "Maggies" najwyraźniej ustępują możliwościom zestawów dynamicznych w zbliżonej cenie.

Właściwości rytmiczne SMGc także wyraźnie się różnią od tego co oferują zestawy "nie-panelowe". Rytm jest kontrolowany, nie rozlewa się. Z drugiej strony nie jest szybki, swingujący, zmuszający stopy do transowego kołysania się. Ogólnie pojęta melodyjność jest zachowana, ale brak tu akcentów, wyraźnych uderzeń. Wzór rytmiczny tworzony przez sekcję: bas plus perkusja nie jest zbyt precyzyjny. Wysokie tony (talerze) tworzyły spokojny i relaksujący akompaniament.

Wysokie tony są bardzo perliste i nie irytujące. Analityczność jest na bardzo dobrym poziomie. Ilość detali rekonstruowanych nie męczy, z uwagi na przyciemnianie górnych rejestrów. Ciemna góra uprzyjemniała długi odsłuch, ale i też zmniejszała poczucie żywości. Barwy instrumentów były szlachetne, ale kolory ich były raczej ciemne. Szczególnie niski środek (przy odsłuchu wokali, wiolonczeli) wydaje się szary i monochromatyczny. MK podkreśla przestrzenność i przejrzystość wysokich tonów. Nie przykrywały one obrazów, jak i ładnie imitowały rozłożenie talerzy na scenie.

SMGc w naturalny sposób wymykają się ocenie. Czy można stwierdzić, które ubrania są lepsze: Levi's czy Pierre Cardin? A z samochodów, stare Bugatti czy współczesne Ferrari? Na rynku audio jest wiele różnych trendów, mamy zestawy głośnikowe tubowe, panele, monitory studyjne. Dla wszystkich wystarcza miejsca. Oferta "Maggies" z pewnością ma swoich zagorzałych zwolenników. Osobom, którym brzmienie paneli nie jest familijne polecam złożenie wizyty w salonie sprzedaży i uważne przysłuchanie się. Przynajmniej w Trójmieście "Maggies" są sprzedawane wręcz w ekskluzywnych warunkach.

W kategoriach absolutnych "SMGc" pozostawiły pewien niedosyt. Otóż nie słychać na nich, że końcówka mocy jest szybsza niż Steve Vai, że wokal żeński jest pełniejszy niż usta Naomi Campbell. MK był zauroczony sceną dźwiękową, naturalną dynamiką do tego stopnia, że nie odczuł, aby wskazane przeze mnie uszczerbki wyciskały wyraźne piętno na brzmieniu.

"Maggies" SMGc polecamy osobom, które potrafią docenić walory akustyczne paneli i głównie słuchają muzyki klasycznej. Cena jest bardzo rozsądna. W tej chwili są to najtańsze panele na rynku i nie mają odpowiedników pochodzących od innych producentów. (MS)

OPINIA 2
Głośniki pełne niespodzianek. Tak bym ujął ogólne wrażenia dotyczące SMGc. Pierwsze różnice pomiędzy Magnepanami a typowymi kolumnami daje się zauważyć zanim zaczniemy ich słuchać na poważnie, na etapie poszukiwania optymalnego ustawienia. Zamiana kolumny lewej i prawej, dobranie odległości, dogięcia do słuchacza (czyli skierowanie głównej osi promieniowania) i przechylenia kolumn to pole do popisu dla eksperymentatorów i potencjalnie duże zróżnicowanie dźwięku. Czasami efekty są zresztą dość dziwaczne (na przykład kolumny ustawione na wprost z wstęgami na zewnątrz). W sumie najlepsze okazało się konwencjonalne potraktowanie kolumn: wysokotonowe wstęgi do środka, lekkie dogięcie kolumn tak by ich osie krzyżowały się w punkcie odsłuchu. Spodziewam się, że Państwo również skończą z takim ustawieniem, wydaje mi się, że inne potencjalne możliwości raczej należy zaliczyć do zabawy, w większości nie są to weług mnie poważne opcje jak chodzi o całokształt brzmienia. Natomiast regulacja odchylenia to już coś z czym koniecznie powinni popróbować wszyscy użytkownicy SMGc. W sumie nabywcę SMGc będzie czekało sporo pracy. Całe szczęście, że nie są one zbyt ciężkie.

Możliwości dotłumiania wysokich tonów też w moim zdaniem nie były warte większego zainteresowania. Być może w bardzo żywych pokojach będzie inaczej, ale w naszych warunkach zupełnie nie widziałem potrzeby przytłumiania wysokich i w ogóle nie eksperymentowałem z tym na większą skalę, od razu było słychać, że równowaga jest gorsza.

Zaskoczenie można przeżyć również po rozstawieniu kolumn. Brzmienie Magnepanów ma swój koloryt, powiedziałbym, że ich barwowość różni się od oferty konkurentów z konwencjonalnymi głośnikami. Przyznaję, że z uwagi na dość małą częstotliwość kontaktów z głośnikami panelowymi w pierwszej chwili byłem zaskoczony. Dopiero po przesłuchaniu kilku utworów z bogatą paletą instrumentów zacząłem krystalizować swą opinię co do barwy SMGc. Bardzo pozytywnym objawem jest słyszalna eliminacja typowych podbarwień skrzynki. Dźwięk zyskuje przez to swoistej swobody. Pełne wrażenie naturalności jednak nie powstaje, a to z uwagi na lekkie braki w równomiernym wypełnianiu pasma. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że zachowanie Magnepanów różni się od tego co spotykamy zazwyczaj. Odebrałem to w ten sposób, jakby SMGc były pozbawione różnych drobnych rezonansów i stłumień odpowiedzialnych za tak powszechnie spotykane podbarwienia. Odstępstwa od optymalnej barwy polegają w tym przypadku raczej na zmianie proporcji pomiędzy szerszymi zakresami częstotliwości. Na przykład wokale nie brzmiały dość pełno, ale mimo to miały walor autentyczności. Niektóre instrumenty z wyższych rejestrów (flet, wibrafon) brzmiały według mnie znakomicie.

Również górny skraj częstotliwości to generalnie pozytywne odczucia, nie miałem zastrzeżeń do wysokich tonów, które prezentowały bardzo dobrą klasę. Natomiast bas to duża niespodzianka. Trzeba przyznać, że jest wolny od rezonansowych podbarwień, choć jego równomierność jednak nie jest idealna. Przede wszystkim jest go jednak mało. Dość wcześnie kończą się możliwości SMGc. Z brzmienia kotłów czy kontrabasu pozostają głównie wyższe składowe, a podstawowe częstotliwości niższych dźwięków właściwie zupełnie nie są odtwarzane. W niektórych utworach z "ciężką" symfoniką w sposób dość drastyczny zmienione są ogólne proporcje brzmienia. Kontrabasy są malutkie i stłumione. O pewnych warstwach przekazu w najniższej oktawie właściciel SMGc po prostu się nigdy nie dowie.

Dość łatwo jest ocenić możliwości Magneplanarów w dziedzinie dynamiki, rezultat zgadzał się dokładnie z przewidywaniami. Po małych głośnikach panelowych oczekiwałem ograniczeń w tym względzie i faktycznie one wystąpiły. Im niższy bas, tym gorszy zakres dynamiki. Symfoniczne forte z kotłami to nie jest materiał dla SMGc. Słychać wyraźny limit i ograniczenie dynamiki. Z muzyką elektryczną bywało różnie, zależnie od nagrania. Byłem zawiedziony Dire Straits (Heavy Fuel), zaś niektóre nagrania Marcusa Millera były nawet w miarę dynamiczne, choć najniższe częstotliwości zostały oczywiście odfiltrowane i barwa była ogólnie inna niż zwykle. W wyższych zakresach możliwości kolumn były już sporo lepsze i nawet jest tam pewna swoboda dynamiczna. Niezależnie od upodobań i gustów jest jednak oczywiste, że pod względem możliwości dynamicznych w niskich rejestrach SMGc nie dorównują konkurencyjnym, konwencjonanym zestawom z tego samego przedziału cenowego. SMGc mają ponad metr wysokości, ale trzeba pamiętać, że gruncie rzeczy w ofercie Magnepana pełnią one rolę miniaturek i głównie z miniaturkami mają konkurować.

Umiarkowana prezentacja basu kojarzy się z szybkim dźwiękiem. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że SMGc do super szybkich kolumn nie należą. Co ciekawe w ich przypadku większe niż zazwyczaj znaczenia ma również średnica. Uspokojenie tempa słychać nawet przy odtwarzaniu solowego wokalu (K. Rankin), tym bardziej ewidentne jest to przy faktycznie rytmicznych utworach (Fourth World). Z drugiej zaś strony zwolnienie tempa nie jest tu powiązane z rozmyciem czy zlewaniem się dźwięków i jest to cenny pozytyw wart szczególnego podkreślenia.

Moje uznanie wzbudziły zdolności analityczne Magnepanów. Głównie dotyczy to średnicy, gdzie szlachetność barwy i brak natarczywości łączyły się z dobrą separacją źródeł, oddzielaniem artykulacji poszczególnych dźwięków. A wszystko to bez zbędnych rozjaśnień, bez wyostrzeń, podane w naturalny sposób bez przesadnej ofensywności brzmienia.

Lokalizacja i kreowanie akustyki to kolejny obszar gdzie SMGc pokazały swą niekonwencjonalną indywidualność. Głębię sceny i lokalizację oceniam jako porównywalne ze średnimi wynikami głośników konwencjonalnych. Jeśli ktoś liczy, że kupując SMGc za małe pieniądze skopiuje osiągi elektrostatycznych Quadów nie ma się co łudzić, tego efektu z tymi kolumnami się nie uzyska. Przy nieostrożnym ustawieniu łatwo uzyskać dźwięk obszerny i zarazem rozmyty. Trzeba o tym pamiętać w czasie ewentualnych demonstracji. Jest jednak coś szczególnego w SMGc: przejrzystość, namacalność źródeł i sugestywne kreowanie akustyki. Ale jak wspominałem nie było wcale wybitnej głębi. Otóż jest tu rzadko spotykany przypadek, kiedy dobra przestrzenność i przejrzystość nie jest powiązana z obszernością i otwartością przestrzeni. Obraz dźwiękowy kreowany przez SMGc jest bardzo sugestywny, ale ogranicza się jednak głównie do średniego i bliższego planu.

Mała uwaga dodatkowa. W przypadku głośnika wstęgowego mamy do czynienia z bardzo długim źródłem dźwięku. To powoduje, że bardzo wąska jest dla wyższych częstotliwości pionowa charakterystyka kierunkowa. Słychać to wyraźnie kiedy się wstanie. SMGc nie można słuchać na stojąco, bardzo silnie stłumione są wówczas wysokie tony.

W tym przypadku napisanie podsumowania to trudne zadanie. Wady i zalety dają mieszankę ciekawą i unikalną. Niewątpliwie zwolennicy niskiego basu czy dużej dynamiki mogą je od razu skreślić ze swojej listy kandydatów do zakupu. Właściciele małych pomieszczeń nie będą w stanie zapewnić odpowiednich odległości od ścian, a ktoś kto ma bardzo duży pokój może mieć kłopoty z jego nagłośnieniem przy pomocy SMGc. Jest więc kilka poważnych przeciwwskazań, zarówno natury brzmieniowej jak też i użytkowej. Jednak SMGc mają w sobie tak zwane "coś", co może się bardzo spodobać niektórym słuchaczom, w odpowiednich warunkach i z odpowiednią muzyką mogą oczarować i w pewnych wybranych aspektach zdeklasować konkurentów. To jest właśnie sedno sprawy. W mojej ocenie SMGc to kolumny dla doświadczonego audiofila, któremu odpowiada filozofia brzmienia zaproponowana przez Magnepana.

Mam tą komfortową sytuację, że używając droższych kolumn jestem w stanie uzyskać zarówno zalety SMGc jak i te cechy, które są im niedostępne. Państwu nie mogę doradzić nic innego oprócz osobistego odsłuchu. Nawet jeśli się Wam nie spodobają, to zapewne sami przyznacie, że warto się było z nimi zapoznać choćby dla własnej edukacji, dla poznania czegoś ciekawego i oryginalnego, dla doświadczenia niektórych cech dźwięku panelowego głośnika. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl