Mission 772
recenzja opublikowana w maju 2000
Wymiary: 422,172,267 mm
Efektywność: 85 dB (1W/1m)
Impedancja: 8 omów
Moc wzmacniacza: 25-85W
Cena (maj 2000): 1.698 zł
Zestaw wykorzystany przez MD i JD: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Zestaw wykorzystany przez PP i GS: Arcam Alpha 9, LFD LS0, LFD PA2M
Testowano w grupie wraz z: Acoustic Energy Aegis One, Bose 201, GLD Dedykacje 0.2, JMlab Tantal 505, KEF Cresta 2, Mission 772, Shan Aztec 110, Tannoy Mercury M2
Mission działa na rynku audio już od ponad dwudziestu lat. Firma ma swą siedzibę w Huntingdon, które to miasteczko jest siedzibą kilku renomowanych producentów i stało się przez to dla audio swoistym odpowiednikiem krzemowej doliny. Przez wszystkie wcześniejsze lata firma Mission kojarzyła się niezmiennie z braćmi Azima, ale całkiem niedawno ten stan rzeczy uległ zmianie. W styczniu zapadła decyzja o sprzedaży Mission grupie złożonej z dotychczasowych dyrektorów firmy. Bracia Azima i ich współpracownicy skupią się zaś na technologii nxt oraz systemach rozpoznawania mowy. Najprawdopodobniej niewiele zmieni to w sytuacji firmy, bowiem już od pewnego czasu nxt pochłaniało większość uwagi szefostwa grupy, w skład której wchodziło Mission.
Nawiasem mówiąc ewolucja Mission to przypadek unikalny. Firma zaczęła karierę jako typowy, specjalistyczny producent hi-fi. Odniosła na tym rynku sukces, w latach dziewięćdziesiątych zaczęła kupować inne firmy z tej samej branży (Roksan, Quad, Wharfedale), w ten sposób przekształciła się w małą grupę przemysłową. Natomiast kiedy prace nad nxt zaczęły przynosić efekty firma matka stopniowo odchodziła od czystego hi-fi. Sprzedawano po kolei poszczególne marki kupowane kilka lat wcześniej, a oderwanie Mission od Centralforce zakończyło ten proces.
Przejdźmy do kolumn będących przedmiotem testu. Zestawy z serii 77 stanowią większą grupę, a model 772 nie jest jeszcze najtańszym. 772 jest typową kolumną dwudrożną, z obudową bass-reflex, przeznaczoną do ustawienia na podstawki.
Ścianka przednia wykonana została z płyty MDF, natomiast pozostałe ścianki z płyty paździerzowej. Ścianki boczne pokryte są bardzo gustowną okleiną z naturalnego drewna, w przypadku dostarczonego do redakcji egzemplarza był to ciemny jesion (osiągalne są jeszcze dwa inne warianty: palisander i wiśnia). Ścianka przednia natomiast została wyprofilowana i pokryta sztucznym materiałem skóropodobnym. Całość wizualnie prezentuje się bardzo efektownie, przyznam, że nawet konstrukcje w dużo wyższej cenie nie wyglądają lepiej.
Ścianka przednia jest wyjątkowo gruba, ma około 38mm. Dzięki tak znacznej grubości mogła zostać dość mocno wyprofilowana na bokach, co faktycznie może zmniejszyć efekty dyfrakcyjne powstające na krawędziach obudowy. Lekko profilowana jest również ramka mocująca głośnik niskośredniotonowy do obudowy. Ramka głośnika wysokotonowego ma wycięcie, dzięki któremu oba głośniki znajdują się bliżej siebie. Bardziej budżetowo potraktowana została natomiast ścianka tylna - wykonano ją ze zwykłej płyty paździerzowej grubości około 1cm i pokryto czarną okleiną winylową.
Wnętrze 11 litrowej skrzynki jest w sporej części puste, tłumiąca pianka poliuretanowa grubości około 1,5 cm znajduje jedynie na ściance tylnej.
Trzynastocentymetrowy głośnik niskośredniotonowy przykręcony jest do obudowy poprzez warstwę okleiny oraz dodatkową cienką warstwę syntetycznej pianki. Głośnik ten jest firmowany przez Mission (71-LF525/G ; 101929N) ale wyprodukowany został we Francji, ma aerogelową membranę i kosz odlany z plastiku. Cewka głośnika nawinięta została w dwóch warstwach na aluminiowym cylindrze. Korektor fazy jest stacjonarny, nie połączony z membraną, co zmniejsza jej masę. Głośnik wysokotonowy umieszczony został w specjalnej, plastykowej, sprężystej ramce oraz zamknięty z tyłu w kapsułce. Taka konstrukcja ma na celu separację drgań mechanicznych obu głośników. Głośnik wysokotonowy również wykonany został we Francji (101784B) ale firmowany jest napisem Mission. Jest to typowa 25 mm tekstylna kopułka kompozytowa i laminowana. Głośnik ma magnes neodymowy i jest chłodzony ferrofluidem. Do zasilania kolumny można użyć połączenia bi-wiring, niestety gniazda mocujące nie są pozłacane. Oba filtry w zwrotnicy są drugiego rzędu, a częstotliwość podziału wynosi 3kHz. Wykorzystano w niej dwa kondensatory elektrolityczne (jeden jest Tesli, drugi Micropride), dwie cewki z których jedna z rdzeniem magnetycznym, oraz dwa rezystory. Kable zasilające głośniki mają niewielką średnicę.
Tunel rezonansowy wyprowadzony jest z przodu obudowy, wykonany został z plastyku, ma 6,5 cm długości i około 3 cm średnicy, jest strojony na 54Hz. Według instrukcji przetwarzanie niskich tonów przy spadku charakterystyki o 6dB zaczyna się od 55 Hz. Pasmo trzydecybelowe rozciąga się od 60Hz do 20kHz. 772 nie zalicza się co prawda do zbyt efektywnych zestawów, ale za to impedancja tej kolumny jest wyjątkowo przyjazna dla wzmacniaczy. Minimum wynosi 7,7 oma, a przebieg charakterystyki jest dość wyrównany, małe są wahania fazy. (JD)
Opinia 1
Mission 772 jak na tanie kolumny podstawkowe są całkiem smukłe i eleganckie, wyprofilowane ścianki nie tylko ładnie wyglądają, ale pozwalają też doskonale znikać skrzynce ze sceny.
Jak się okazało zaistniały tu pewne rozbieżności w ocenie na skutek różnych preferencji ustawienia zestawów. Mikołaj zanotował szerokopasmowe wypchniecie przełomu średnicy i góry. Przy moim ustawieniu dokładnie prosto w ucho dźwięk był całkiem równy. W pierwszych chwilach odsłuchu odczuwałem lekkie metaliczne przebłyski w barwie wokali, jak się później okazało były to podbarwienia bardzo wąskopasmowe, i rzadko dające się usłyszeć. W przekazie minimalnie dominowała natomiast góra, na szczęście nie stanowiło to większego problemu. W przypadku promieniowania kopułki prosto w małżowinę uszną, dźwięk góry był dobrej jakości. Miał sporo barwy, wybrzmienia, swobody i blasku. Może nie był to przekaz super neutralny, ale na pewno nie był też nieprzyjemny czy w ewidentny sposób zniekształcony. Dźwięk był natomiast odrobinę zbyt delikatny, zabrakło mu zdecydowanego, koncertowego charakteru. Na pochwałę zasługuje fakt, że nawet delikatne dźwięki w tym zakresie nie traciły blasku i barwy.
Głośnik wysokotonowy emitował też całkiem pokaźną ilość detali. Skrzypce były bardzo selektywne, ich grze towarzyszyło sporo świstów i szelestów, fortepian był równy, miał dużo dźwięków z pudła, sporo dźwięków dodatkowych: stukotów, szmerów, ruchów pedałów.
Najlepszej jakości w tych zestawach jest chyba jednak średnica. Dźwięk jest na niej nie tylko równy i selektywny, ale również bardzo żywy i obecny. Znakomicie wypadają wokale, są obecne, żywe, pięknie materializują się w pomieszczeniu słuchacza. Średnica jest całkiem dźwięczna i nasycona, ma w sobie również sporo delikatności i klasy jak na cenę zestawów. Nieco mniej obecna jest natomiast niższa średnica i wyższy bas, co może powodować niedosyt jeśli chodzi o ilość niskich składowych. Bardziej pogrubiony, co jest chyba standardem w małych kolumnach, jest średni bas wspomagany przez tunel rezonansowy. Jest to zawsze kompromis, wiadomo że nie da się osiągnąć dynamiki dołu przy tak małych średnicach membran i pojemnościach skrzynek. Zatem aby zapewnić odpowiednią ilość niskich składowych zwiększa się ich masę, co niestety zawsze odbywa się kosztem zwartości i szybkości. Mission 772 nie odbiega tu specjalnie od konkurencji. W swoich najniższych rejestrach są pogrubione i gorzej kontrolowane, dźwięk ma więcej masy ale jest bardziej miękki. Kompromis osiągnięty w tych maluchach jest jednak całkiem satysfakcjonujący. Akcenty basu nie są specjalnie twarde i ostre, ale dźwięk nie ulega nieprzyjemnemu przeciąganiu czy buczeniu. W niektórych bardziej skocznych nagraniach na basie, dołu może nieco brakować. Całkiem przyjemnie wypada natomiast odsłuch sola gitary basowej, dźwięk nie pozbawiony jest barwy i obecności. Bez problemów odtwarzane są również mniej skomplikowane rytmicznie utwory popowe.
Jak na swoja cenę zestawy potrafią wykrzesać z siebie całkiem sporo energii i zagrać dość głośno. Z głośnością nie należy jednak przesadzać, bo równie szybko można osiągnąć maksimum i wyraźnie zniekształcić dźwięk. Mission 772 prezentują bardzo dobry poziom jeśli chodzi o mikrodynamikę - dźwięk na średnicy i górze jest naprawdę żywy i emocjonujący.
W wielu nagraniach udało się zanotować bardzo szeroką scenę dźwiękową. Bardzo dużo dzieje się w pierwszym planie, stąd słuchacz mniejszą uwagę zwraca na głębię, która jest nieco ograniczona i nie nadzwyczajnie namacalna. W powietrzu unoszą się swego rodzaju 'drobiny pyłu', które zmniejszają przejrzystość. Źródła są w miarę czytelne, jeśli chodzi zaś o ostrość lokalizacji to w grupie testowej znajdzie się kilka zestawów, które czynią to precyzyjniej. Mission 772 gra dźwiękiem dość czystym i czytelnym, przejrzystość i separacja dźwięków nie pogarsza się znacząco w dynamice. W nagraniach elektrycznych nie dało się również zanotować problemów z kompresją sceny czy wyraźnym pogorszeniem przejrzystości w transjentach. Słowem nie jest źle.
Małe Missiony to przede wszystkim duża żywość i wysoka kultura przekazu średnicy, czytelna i nie drażniąca góra. Jak na kategorię tanich zestawów podstawkowych generują wyjątkowo emocjonujące i nie pozbawione finezji brzmienie, moim zdaniem to przedsmak naprawdę fajnego, rasowego przekazu. (JD)
Opinia 2
W nagraniach akustycznych dość szybko dało się zauważyć gładkie i wyszukane nasycenie barw średnicy i wysokich tonów. Brzmienie zestawów Mission było w tych zakresach autentycznie przyjemne. W zgrabną całość łączone były zarówno takie elementy jak ciepło wokali czy też dźwięczność skrzypiec i instrumentów dętych. Ostrzejsze nagrania rockowe właściwie nigdy nie nie raziły krzykliwością czy szorstkością, i mimo pewnych typowych wysokotonowych podbarwień (odrobiny szklistości, przenikliwości w przypadku skrzypiec) pozostawały kulturalne. Świadczyło to bardzo dobrym "zgraniu", spójności zastosowanych głośników pod względem charakteru barw, co nie często ma miejsce przy tym stosunkowo niskim pułapie cenowym.
Jest jednak jeden aspekt brzmienia, który z pewnością podzieli słuchaczy na dwa obozy. Chodzi o reprodukcję basu. Kolumny Mission prezentowały niskie tony (chociaż było ich nieco więcej niż w przypadku Tanatali 505) w skromnych ilościach, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ich cenę. Jeśli ktoś poszukuje rozciągniętego i obfitego dołu, to niestety będzie musiał poszukać innych kolumn. Właściwie można by się zastanowić nad wykorzystaniem (podobnie jak w JMlabach) subwoofera - i w tym przypadku można by liczyć na sukces. Bas, który udawało się im odtworzyć pozostawał co prawda całkiem równy i nie był rezonansowy, jednak brakowało mu sprężystości, jędrności, przy tym był nieco za mało konturowy.
Najbardziej odpowiednim materiałem dla 772 okazały się nagrania akustyczne - przynajmniej jak chodzi o reprodukcję dynamiki. Ujawniała się wówczas dobra żywość i niezła gradacja dynamiki. Instrumenty i głosy miały wewnętrzną zwinność i harmonię, były całkiem otwarte i sugestywne. Odrobinę gorzej wypadały perkusyjne dźwięki transjentowe, które były niby dość szybkie, ale jednak pozostawało w ich brzmieniu coś co kojarzyło się z miękką membraną. Natomiast przy muzyce rockowej dźwięk nie rozwinął skrzydeł, brakowało mu właściwej swobody. Główną tego przyczyną był sposób reprodukcji basu. Raz, że był on za wątły, dwa że za mało rytmiczny. Przy tego typu materiale po prostu muzyka nie posiadała odpowiedniego tempa i drapieżności.
O ile możliwości barwowe i dynamiczne nie odbiegały od reszty grupy pomimo ich wyższej ceny (która niestety wzrosła w trakcie trwania testu), to jednak zestawy Mission miały coś szczególnego do zaoferowania, co odróżniało je od reszty grupy. Chodzi tutaj o niektóre aspekty stereofonii. Przy pierwszym odsłuchu właściwie nie dostrzegłem pełni możliwości 772. Okazało się, że kolumny potrzebują precyzyjnego i pieczołowicie zoptymalizowanego ustawienia by pokazać pełnię swych możliwości. Dopiero za drugim razem po dalszych korektach ustawienia uzyskałem ciekawe wyniki. Wyższość Mission wyrażała się właściwie w jednym tylko aspekcie - ale za to kluczowym. Chodzi o poczucie namacalności dźwięku. Scena posiadała przy tym dobrą klarowność pozwalając zwłaszcza w muzyce klasycznej na czytelną separację instrumentów i wokali w gęstej fakturze orkiestry symfonicznej.
Detaliczność 772 nie jest narzucająca się. Nie spotkamy tu ofensywnie wypchniętych dźwięków artykulacyjnych. Prawdziwy detal nie był wcale tłamszony, jednak został podany w zaskakująco naturalny sposób (przypuszczalnie jest to w dużej mierze zasługa zastosowanej membrany aerogelowej). Praca miotełek czy też kontakt pałki z talerzem pozostawały czytelne nawet w bardziej subtelnych fragmentach nagrań, wspaniale uwiarygadniając rytmiczne aspekty perkusyjnych instrumentów blaszanych. Również akustyczna aura wokół instrumentów stała na bardzo przyzwoitym poziomie.
772 należy więc chyba ocenić jako zestawy wyspecjalizowane w określonym kierunku. Ich domeną będzie raczej muzyka akustyczna. Od potencjalnego słuchacza wymagana jest też spora tolerancja względem niezbyt rozciągniętego i mało energetycznego basu. W pewnym stopniu rekompensatę dają barwy wyższych rejestrów, a głównym uzasadnieniem dla zakupu 772 może być ich naturalna detaliczność jak i robiąca wrażenie stereofonia. Na koniec jeszcze raz polecam ostrożność przy ustawianiu 772, przy próbnych odsłuchach nie żałujcie Państwo czasu na precyzyjną optymalizację. (GS)