Qba Elements 1 (1999)
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/99
Wymiary: brak danych
Efektywność: brak danych
Impedancja: 8 omów
Moc: brak danych
Cena (2/1999): 1.650 zł
Zestaw testowy 1: Sonneteer Byron, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Sonneteer Byron, LFD LS0/PA2M
Testowano w grupie wraz z: Chario Syntar 100, Qba Elements 1 (1999), TDL RTL 2SE
Otrzymaliśmy te kolumny do testu jako Elements 1.1, co wydawało się logiczne - po prostu unowocześniona wersja Elements 1. W międzyczasie z firmy Qba dotarła informacja o zmianie nomenklatury. Producent uznał, że skoro Elements 1 już były wcześniej modyfikowane bez uwidocznienia tego w nazwie modelu, to i tym razem zmiana nomenklatury nie jest konieczna. Gdyby ściśle trzymać się rzeczywistości to pewnie należałoby mówić o Elements 1.4 czy coś w tym rodzaju.
Niezależnie od decyzji producenta co do nazewnictwa, w stosunku do wcześniejszego modelu recenzowanego swego czasu w MHF mamy tu istotne zmiany. W rzeczywistości jest to nowa kolumna, tyle tylko, że o podobnych parametrach użytkowych, podobnych gabarytach i adresowana na ten sam sektor rynku.
Obydwa głośniki pochodzą od producentów skandynawskich. Wysokotonowy pozostał ten sam co poprzednio - jest to Seas KT19F. Ma on 19-milmetrowa tekstylną kopułkę. Natomiast zmieniono głośnik niskośredniotonowy. W testowanej przez nas wersji Elements 1 z 1995 wykorzystany był Seas z polipropylenową membraną. Teraz mamy zaś duński głośnik Peerless z membraną kanapkową. Materiałem jest tu również polipropylen, którego właściwości mają zapewnić odpowiednio duże tłumienie wewnętrzne membrany. Natomiast konstrukcja opierająca się na sklejeniu kilku warstw ma służyć podniesieniu sztywności w porównaniu z membraną wykonaną z jednorodnego materiału. Kosz głośnika jest wytłoczony z blachy. U szczytu stożka membrany, w pobliżu miejsca sklejenia z karkasem, znajdują się otwory poprawiające chłodzenia cewki.
Jest już niemal regułą w większości kolumn Qba że kosz głośnika niskośredniotonowego nachodzi na przednią płytkę głośnika wysokotonowego - akustyczne centra głośników są do siebie zbliżane tak jak to tylko jest możliwe.
Kolumny zmieniły nieco swój wygląd - bardziej upodobniły się do wielu innych niedrogich zestawów produkowanych fabrycznie. Czarna winylowa okleina z tłoczeniami imitującymi fakturę drewna to znak rozpoznawczy produktów masowych. Można jednak spojrzeć na sprawę z innej strony - jako na przejście od jednostkowej produkcji stolarskiej do wytwórstwa seryjnego. Skrzynka jest częściowo wykonana z MDF a częściowo z płyty wiórowej. Wewnątrz znajdują się dwie wzmacniające półki a dolna część skrzynki jest oddzielona skośnie biegnącą przegrodą. W górnej części znajduje się niewielka ilość tłumiącej gąbki na ściankach, natomiast w dolnej upakowano więcej materiału tłumiącego.
Zwrotnicę zmontowano bezpośrednio na terminalu połączeniowym. Ten sześcioelementowy układ ma dwa rezystory, dwie cewki i dwa kondensatory.
Bass reflex zestrojono na 37 Hz, minimum impedancji ma wartość 6,7 oma, a sama charakterystyka impedancji jest dość wyrównana. Jako obciążenia Elements 1 jest bardzo łatwym partnerem dla wzmacniaczy.
P.S. Po teście otrzymaliśmy informację, że producent rozważa możliwość zmiany strojenia bass-reflexu. W związku z tym prosimy bezpośrednio w firmie Qba sprawdzić, czy kolumny osiągalne w momencie ukazania się numeru będą technicznie dokładnie takie same jak recenzowane przez nas.
Opinia 1
Od kiedy pamiętam, firma Qba zawsze serwowała przyzwoite zestawy głośnikowe, pozbawione ewidentnych wad, a przy tym z dużą dozą rasowego dźwięku. Charakterystycznym składnikiem brzmienia była również pewna powaga, spokój. Elements 1 znakomicie pasują do tego opisu, jeśli znacie państwo Elements 2 to dużą część brzmienia tych zestawów można odnaleźć również w Elements 1, choć widoczne są też istotne zmiany. Całościowo balans tonalny jest dobrze zachowamy, choć nie udało się uniknąć drobnych niedociągnięć w tej materii. Nieznacznie odchudzony został bas. W większości nagrań może to powodować wrażenie nieznacznej lekkości, braku solidnego wykopu. Po względem jakościowym ten zakres ocenić należy jednak wysoko. Obaj z Andrzejem nie odnotowaliśmy tu rezonansowych podbarwień czy nieprzyjemnych przeciągań. Kontrabas był schludny, czysty, równy. Przy niewygórowanej cenie głośników musi to już wystarczyć, bowiem ani nasyceniem barw ani szybkością niskie składowe się specjalnie nie wyróżniają. Dla porównania inne atuty posiadał bas z małych Chario, był mniej równy i wyraźnie rezonansowy, ale za to bardziej nasycony i moim zdaniem chwilami bliższy prawdzie. To jednak kwestia indywidualnych upodobań i preferencji.
Wysokie tony nie mają już jednak konkurencji wśród innych recenzowanych. Elements1 pod względem nasycenia dalekie są jeszcze od oryginału, mimo wszystko zróżnicowanie blach nie stanowi problemu, nie ma również żadnych niepożądanych podbarwień. Jedyne większe zastrzeżenia to nadmierne stłumienie tego zakresu. Ograniczeniu efektów transjentowych i dynamicznych towarzyszy mniejsza żywość i autentyczność przekazu.
Najwięcej zastrzeżeń wzbudza chyba średnica. Ogólnie jej charakter jest przyjemny, dobrze pasuje do reszty pasma. Zróżnicowanie barw jak na ten zakres cenowy jest na przyzwoitym poziomie. Dobre wrażenie sprawia również ogólna czystość i kultura przekazu. Przy słuchaniu gitar akustycznych można zaobserwować jednak stłumienie niektórych wyższych częstotliwości. Instrument wypada przez mniej żywo i namacalnie, brak mu witalności i agresji. Podobnie wokale, czy skrzypce mają nieco stłumione swoje wyższe składowe, brak im swobody. Drugim słyszalnym błędem jest wyostrzanie zakresu wyższej średnicy przy dużych poziomach głośności, wówczas skrzypce czy wokale mogą zabrzmieć nazbyt ostro i przenikliwie. Efekty te, choć słyszalne, nie psują jednak ogólnego przyjemnego charakteru brzmienia tych zestawów. Elements 1 kreują wrażenie dźwięku czystego i klarownego, może nie wybitnie nasyconego, ale w każdym razie wysoce poprawnego. Instrumenty akustyczne prezentują się tu na tyle neutralnie że wydaje się, iż tak właśnie powinny brzmieć.
Pewne problemy w ocenie nastręcza dynamika. Stłumione zakresy częstotliwości oczywiście nie mogą być dynamiczne, mimo to podczas odsłuchu skrzypiec zanotowałem pochwały na temat zróżnicowania dynamicznego tego instrumentu. Górny zakres pasma jest wyraźnie mniej dynamiczny, transjenty na blachach zostały złagodzone. Dół jest lżejszy i również nie dostarczy spektakularnych poziomów. Elements1 nie są lepsze od konkurencji ani pod względem efektów dynamicznych, ani szybkości i zwinności brzmienia. Akcenty dynamiczne się lekko rozmywają. Ogólnie zestawy te są raczej spokojne i mało agresywne. Więcej ikry i żywości miały Chario, tu mamy jakby więcej dostojeństwa i opanowania. Nagrania z szerokim widmem częstotliwości i dużymi skokami dynamiki miały zaznaczony swój charakter, ale uderzenie w kotły czy zmiany tempa były zbyt spokojne.
Do dobrych stron 1-ek zaliczyć należy efekty stereofoniczne. Choć Andrzej ocenia je jedynie jako poprawne, to wyraźnie wyróżniają się wśród konkurencji. Scena kreowana jest bardzo głęboka. Instrumenty poustawiane są na niej bardzo precyzyjnie i przejrzyście. Nie stanowi problemu wydzielenie poszczególnych źródeł, niezależnie na jakim planie się znajdują, są wyraźnie oddzielone i mają wokół siebie dużo swobodnego powietrza. Ewenementem jest, że 1-ki potrafią choć do pewnego stopnia zaznaczyć obecność ścian, zarys pomieszczenia. Takie efekty w niskich pułapach cenowych zdarzają się niezwykle rzadko.
Qba Elements1 to podobnie jak Chario zestawy wybijające się ponad przeciętność. Przy swojej ogólnej dużej poprawności dysponują dobrą stereofonią. Reprodukowany przez nie dźwięk jest dojrzały i kulturalny, w nagraniach można doszukać się wiele dostojeństwa i zrównoważenia. Czy ten sposób przekazu przypadnie państwu do gustu? Myślę że warto spróbować. (JD)
Opinia 2
Jedno jest pewne. Nabywca tych kolumn nie będzie miał powodów do narzekań na krzykliwą średnicę, kłującą uszy górę czy dudniący bas. Qba to kolumny o brzmieniu stonowanym, bez oznak nadmiernego forsowania któregokolwiek zakresu pasma. Można tu zauważyć daleko idącą konsekwencję w dążeniu do uzyskania brzminia niedrażniącego i wyważonego. Na szczęście nie jest one jednak zbytnio ogołocone z barw czy energii.
Choć skrzynka jest pokaźna, bas wcale nie dominował. Wręcz przeciwnie, zdawał się być stosunkowo delikatny, zdaniem Radka było go wręcz trochę za mało - co jednak może być okolicznością korzystną w mniejszych pomieszczeniach, gdzie kolumny będą stały w pobliżu ściany. Bas nie był co prawda gwałtownie obcięty, ale w całości pozostawał zawsze dawkowany ostrożnie. Natomiast trzeba przyznać, że wstrzemięźliwość ta korzystnie odbiła się na kontroli i równomierności niskich tonów. Solówki basowe odtworzone zostały bez zbędnych wybrzmień czy zmian proporcji pomiędzy poszczególnymi zakresami. Być może skromna ilość niskich tonów kogoś zwiedzie i na początku będzie się mu zdawało, że nie słychać zbyt wielu detali na basie. Ale to pozór - jeśli skupimy uwagę nieco dokładniej, to bez wątpienia znajdziemy w tej części pasma całkiem sporo szczegółów.
Średnica jest w tych zestawach kwestią gustu. Znakomite możliwości mają Qba w dziedzinie pielęgnacji ucha i maskowania ostrych fragmentów, to na pewno zaleta. Przy odtwarzaniu prostych akustycznych nagrań dominowały komentarze o poprawności wokali, gładkości instrumentów dętych. Choć trochę złagodzone i lekko zbyt suche - barwy generalnie prezentują bardzo solidny poziom. Czasem jednak brakuje trochę życia i ekspresji, co w większym stopniu dotyczy muzyki rockowej. Tam gdzie jestem przyzwyczajony do jazgotu przesterowanej gitary, złagodzenie dźwięku było bardziej ewidentne - cóż rock wymaga nieraz trochę ostrzejszych przypraw, jeśli jednak ktoś lubi ten rodzaj "kuchni" jaką oferuje Qba - będzie usatysfakcjonowany.
Nie mniej istotny dla stonowania brzmienia istotny jest też sposób odtwarzania wysokich tonów - co spotkało się z większą krytyką ze strony Radka, ale mniej obiekcji z mojej strony. Faktycznie można zarzucić, że zabrakło blasku, metaliczności, ciężaru uderzenia w blachy. O ile na średnicy przekazano sporo informacji o przesuwie smyczka po strunie, artykulacji wokali, a także o zróżnicowaniu ich barw i modulacji, to w przypadku wysokich tonów dźwięk pozostał bardziej jednorodny. Blachy - choć łatwe w odbiorze - były jednak zwykle w podobny sposób zmatowiałe. Ilustracją zjawiska może być choćby fakt podobnej prezentacji różnych nagrań i to nawet o bardzo odmiennych sposobach realizacji - to samo dotyczy w jednakowym stopniu blach perkusji w małym jazzowym składzie, elektronicznych dźwięków z płyty Bjork jak i rocka P.J. Harvey.
Patrząc na brzmienie całościowo można powiedzieć, że kolumny nie mają właściwie żadnych właściwości natychmiast odpychających, więc pewnie można się do nich łatwo przyzwyczaić.
O ile w przypadku Chario kolumny grały subiektywnie bardzo żywo pomimo kilku wyraźnych ograniczeń, to tu mamy sytuację odwrotną. Mimo formalnie niezłych wyników w kilku dziedzinach, kolumny wcale nie porażają swą dynamiką. Właściwie lista zalet nie jest wcale krótka. Nie tylko bas jest zwarty (brak przedłużonych w czasie spowalniających wybrzmień), ale i wyższe rejestry w miarę szybkie, włączając w to również dźwięki impulsowe. Niezgorzej radzą sobie te kolumny z przekazem skali większych nagrań, zazwyczaj można bez przykrych efektów ubocznych zgłośnić na tyle by uzyskać całkiem satysfakcjonujące wyniki. Zabrakło natomiast trochę dynamiki w skali mikro, zbyt płasko zabrzmiały partie spokojniejsze. Zabrakło mi też trochę ogólnej motoryczności - ale nie byłem w stanie dociec przyczyn tego zjawiska.
Kontrowersyjnym tematem w naszej parze okazała się stereofonia. Jest w tym pewna reguła. Ten parametr silnie zależy od drobnych korekt ustawienia i zawsze istnieje spore ryzyko, że opinie różnych słuchaczy mocno się rozbiegną. Krytyczne uwagi Radka każą przypuszczać, że tym razem udało mi się lepiej zoptymalizować ustawienie zestawów. Jak zwykle w przypadku niedrogich kolumn można tu mówić o limitach przejrzystości czy też o ograniczeniu sugestywności pogłosu - choć na tle konkurentów i w tych dziedzinach Elements 1 nie wypadają wcale źle. Natomiast jak chodzi o samą lokalizację, ułożenie instrumentów w planach, oderwanie źródeł od głośników - to miałem jak najbardziej pozytywne odczucia. Pierwszy plan pozostawał w naturalnej odległości, nie przekraczał linii zestawów, słyszalna była dalsza gradacja, ruchome źródła poruszały się w sposób ciągły, wysokie tony nie więzły w głośnikach, ale znajdowały swe miejsca w przestrzeni. Nasze (a zwłaszcza Radka) doświadczenia wskazują jednak, że trzeba dość ostrożnie ustawić kolumny by wydobyć ten cały potencjał.
Nie są to kolumny szczególnie efektowne, operują dźwiękiem stonowanym. W ich przypadku mamy do czynienia nie tyle z przykrymi wadami, co z przytłumieniem niektórych elementów, zwłaszcza tych dodających muzyce ekspresji i witalności. Ale i te ograniczenia nie są tak duże byśmy musieli występować z poważniejszą krytyką. Jeśli ktoś lubi oddaloną prezencję góry i jest w stanie zaakceptować nie tak znowu poważne ograniczenia Elements 1, to bez żadnych ukrytych aluzji można życzyć "miłego słuchania!". Wśród innych kolumn tego przedziału cenowego Elements 1 wyróżniają się szeroko pojętą kulturą. Dla osób poszukujących bardziej ekscytujących wrażeń raczej polecałbym Chario Syntar 100. (GS)