Radmor LS 10 (1997)
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1-2/97
Wymiary: 410,215,282 mm
Efektywność: 87 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 80 W
Cena (2-4/1997): 790 zł
Zestaw testowy 1: Mission Cyrus DiscMaster, MBL 1511, Meridian 500/566, LFD PA2 + potencjometr Penny&Giles, Mission Cyrus 3, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 500/566, LFD LS0/PA2M
Testowano w grupie wraz z: Audiowave 13, B&W DM 601, Castle Clifton, Einbacher Monitor 02, Energy Pro 1.5, KEF Q15, Mordaunt-Short MS 20i, QBA Elements 2, Radmor LS 10, Tannoy 631 SE
Ubiegłoroczny debiut Radmora jako producenta kolumn był dość zaskakujący. Dobrych kilka miesięcy po rozpoczęciu produkcji zestawów można się pokusić o pewne spekulacje co do zmian w polityce tej firmy. Jak wiadomo wszyscy krajowi producenci mający rodowód w sektorze państwowym okupowali masowy segment rynku. Zapoczątkowana kilka lat temu zmiana realiów ekonomicznych zaowocowała pojawieniem się nowych konkurentów zagranicznych. Niektóre firmy do tej rywalizacji stanęły, a inne po prostu wycofały się z produkcji sprzętu audio, ale jak dotąd nikt nie próbował przesunąć ciężaru swej oferty na inny segment rynku hi fi. Natomiast w przypadku Radmora można już chyba mówić o rozpoczętym procesie ewolucji w stronę droższych komponentów specjalistycznych. Kiedy pojawią się następne nowe modele zobaczymy na ile prawdziwa jest ocena tych tendencji.
Tym razem mieliśmy wyjątkowe szczęście do krajowych producentów, którzy dostarczyli zmodyfikowane wersje recenzowanych już wcześniej produktów. Podobnie jest też w przypadku Radmora. O ile w zestawach Audiowave i Einbacher Audio mieliśmy do czynienia z gruntownymi zmianami pierwotnych projektów, to nowy, Radmor LS10 nie różni się zasadniczo od pierwowzoru. Podstawową zmianą jest przeniesienie otworu bass-reflex na przednią ściankę. Według zamierzeń firmy miało to pomóc w uwydatnieniu basu i przede wszystkim ułatwić użytkowanie zestawów w małych pomieszczeniach w położeniu blisko tylnej ściany. Można więc powiedzieć, że była to poprawka techniczna motywowana wymogami rynku. Poza tym aktualny wariant LS10 ma też maskownicę i drobny element wzorniczy w postaci cokołu u dołu przedniej ścianki. Pomijając konsekwencje wizualne, zastosowanie maskownicy ma też konsekwencje brzmieniowe - o czym więcej w dalszej części recenzji.
Niskośredniotonowy głośnik W170/8 firmuje niemiecka firma Inter Technic. Jego membrana jest wykonana z powlekanego papieru. Kosz wytłoczono z blachy. Od wewnętrznej strony do kosza przyklejono pierścień z gąbki dla uszczelnienia płaszczyzny styku z obudową.
Wysokotonowy głośnik WA10 pochodzi z duńskiej firmy Peerless. Ma on 25-milimetrową kopułkę z materiału tekstylnego. Jego przednia płytka jest uformowana w kształcie bardzo płytkiego stożka, taki profil stosuje się zazwyczaj dla kontrolowania charakterystyk kierunkowych - w opisie głośnika użyto terminu "wide angle front plate", co oznacza szeroki kąt promieniowania. Całkiem nisko znajduje się też częstotliwość rezonansowa głośnika wysokotonowego, na 917 Hz.
Pięcioelementowa zwrotnica drugiego rzędu, oprócz filtrujących cewek i kondensatorów, zawiera jeszcze rezystor w torze głośnika wysokotonowego. Elementy zwrotnicy są przymocowane bezpośrednio do terminali połączeniowych, a z kolei z głośnikami łączy je tradycyjny kabel w postaci plecionki.
Skrzynka została wykonana z 18 mm MDF i pokryta jest typową, czarną okleiną winylową. Na przedniej i na tylnej ściance okleina ma jednolitą fakturę, a cztery pozostałe ścianki mają przetłoczenia imitujące drewno. Od wewnątrz górna i tylna ścianka jest pokryta pofałdowaną gąbką, poza tym nie ma dodatkowego wytłumienia obudowy.
BR zestrojono nisko - na 37 Hz. Tunel o średnicy 5 cm ma aż 14,4 cm długości. Impedancja w całym paśmie nie spada poniżej 8 omów, ma stosunkowo płaski kształt, niewielkie są wahania fazy co daje bardzo łatwe obciążenie dla wzmacniaczy. Deklarowane pasmo przenoszenia (bez sprecyzowanej tolerancji) wynosi 45-22k Hz. (GS)
Opinia 1
Kuriozalną praktyką mogę tylko nazwać porównywanie dwóch wersji tego samego modelu sprzętu audio, bez możliwości ich bezpośredniego porównania. Niestety nie uczęszczałem na wykłady z psychoakustyki i nie wiem jak długa jest pamięć audio (pamięć dźwięku hi-fi) u ludzi. Szczególnie gdy to dotyczy subtelności brzmienia.
Zestawy Radmor odebrałem następująco. Do ciepło i miękko brzmiącego głośnika niskośredniotonowego dodano świeży i mokry dźwięk głośnika wysokotonowego. Zestawy LS10 zapewne mają zaaplikowaną przez konstruktora płaską charakterystykę, ale owe lekkie rozjaśnienie góry jest związane z naturą brzmienia głośnika.
W wielu nagraniach testowych zestawy Radmor zabrzmiały słodko, ale i zbyt szumiąco w górnych rejestrach. Utwory Steve Ray Vaugahna cechowały się niekomfortową równowagą związaną z uwypukloną projekcją detali przez głośnik wysokotonowy. Przy koncercie Claire Martin ponownie pojawiło się mnóstwo przestrzeni wokół instrumentów. Odnotowałem też cieplejsze niskie rejestry basowe. LS10 to próba połączenia precyzyjnej analityczności z ciepłą barwą. Trudna sztuczka do realizacji w tak niskim przedziale cenowym.
Bas jest zaskakująco dobrze wybudowany i czysty. Szczególnie podkreśla to Maciej. Bas ma silny atak i jest całkiem rytmiczny. Nie jest on jednak moim zdaniem zbyt szybki, cechuje się spokojnie narastającą dynamiką.
LS10 kompetentnie brzmią z materiałem klasycznym, są przejrzyste, instrumentom nadają pełną barwę. Przy nagraniach audiofilsko zrealizowanych w dźwięku nie ma zbyt wiele granulacji, zestawy brzmią bardzo przyjemnie. Przy utworach ostrych, z nagrania są trochę eksponowane górne rejestry. Tak jak w wersji poprzedniej scena dźwiękowa jest na wysokim poziomie jakości, otwarta i budowana za zestawami.
W obecnej wersji LS10 są dostosowane jakby do szerszego grona słuchaczy. Maciej twierdzi, że zestawy Radmor to narzędzie o najlepszym stosunku muzykalności do ceny w tej grupie testowej. Dołączam się do tej opinii. Chociaż jak wiemy muzykalność nie musi iść w parze z dobrymi, poszczególnymi składnikami brzmienia. W tym przypadku dźwięk sumaryczny jest lepszy niż zbiór dźwięków go tworzących. (ms)
Opinia 2
Choć optymalizacja ustawienia może zająć trochę czasu to w przypadku Radmora warto się potrudzić. Będzie to miało znaczenie zarówno dla uzyskania optymalnej stereofonii jak i barwy. W dalszym ciągu, mimo pewnych zmian, LS10 zalicza się do jasno brzmiących zestawów, o wyostrzonym brzmieniu. Ostatecznie najbardziej podobał mi się wariant z kolumnami lekko dogiętymi do środka (osie krzyżujące się za głową słuchacza). Z założonymi maskownicami brzmienie jest bardziej komfortowe, choć dla uzyskania maksymalnej bezpośredniości lepiej jest jednak zdjąć maskownice i pogodzić się z trochę ostrzejszą barwą. Najlepszym wariantem będzie chyba kombinacja zdjętej maskownicy i silnie wytłumionego pomieszczenia odsłuchowego, lub ciepło brzmiącej elektroniki. Różnica pomiędzy wariantem z maskownicą i bez jest na pewno istotna z audiofilskiego punktu widzenia. Przy ustawieniu odkrytych głośników wprost na miejsce odsłuchu wyostrzone brzmienie mogło doprowadzić do dyskomfortu. Jasność LS 10 bierze się w większości przypadków z dobitnej prezentacji wyższej części średnicy a nie z uwypuklenia tych naprawdę najwyższych składowych w stosunku do środka pasma Jak sądzę w porównaniu z poprzednią wersją nie było tu większych zmian.
W stosunku do pierwotnej wersji LS10 chyba niewiele zmienił się bas. Nadal jest stosunkowo mało rozciągnięty, dość suchy i kontrolowany, a jednocześnie ma stosunkowo ubogą paletę barw. Większe różnice pomiędzy kolejnymi wersjami LS10 wystąpią zapewne przy ustawieniu blisko ściany.
Już sam charakter barwy każe się spodziewać zmniejszonej potęgi brzmienia i faktycznie taki efekt występuje. Średnica jest już jednak całkiem swobodna pod względem wchodzenia na głośne poziomy. Brzmienie jest żywe i cały czas utrzymane w dobrym tempie.
Ograniczenia analityczności to przede wszystkim przeciętne zdolności różnicowania barwy na krańcach pasma. Tam występują zbyt jednolite schematy brzmieniowe. Natomiast dobre są zdolności LS10 do separowania różnych dźwięków.
W nagrodę za precyzyjne ustawienie Radmorów możemy uzyskać naprawdę dobrej klasy lokalizację. W wielu przypadkach zaskakiwała mnie bardzo dobra stabilność i niezła namacalność źródeł pozornych, dobre oderwanie dźwięku od głośników. Po prostu tak przyzwoite rezultaty spotyka się zazwyczaj na znacznie wyższych poziomach cenowych, a i to wcale nie zawsze. Udało się też Radmorom wykreować sporą scenę dźwiękową. Akustyka pomieszczeń była trochę sucha i zimna, ale dobrze, że w ogóle była. W dziedzinie efektów stereofoniczno-przestrzennych LS 10 zawyża poziom swojej klasy cenowej. Gdyby nie pojawienie się tych kolumn, to na pewno można by łagodniej oceniać stereofonię w zestawach konkurencyjnych.
Ogólne podsumowanie nowej wersji L510 nie będzie się wiele różniło od podsumowania pierwowzoru. Jest to kolumna wyróżniająca się w swej klasie, obdarzona wyrazistym charakterem. Dla zwolenników rozjaśnionego, analitycznego brzmienia z dobrą stereofonią LS 10 może stanowić bardzo atrakcyjną propozycję. Natomiast osoby poszukujące łagodnego dźwięku zapewne będą musiały poszukać jakichś innych kolumn. (GS)