Radmor LS-20
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/96
Wymiary:brak danych
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 omów
Cena (02/1996): 1.200 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
To jest jedno z ciekawszych wydarzeń jakie miały ostatnio miejsce na naszym rynku. Radmor podjął się produkcji zestawów głośnikowych. Choć w pierwszej chwili wydaje się to zaskakujące, w gruncie rzeczy sam pomysł jest na tyle prosty i logiczny, że właściwie należałoby się spytać czemu został wcielony w życie tak późno. Mając znaną na rynku markę, mając kanały dystrybucji i własną ofertę sprzętu elektronicznego Radmor ma znacznie lepszą od jakiejkolwiek nowej firmy pozycję startową. Kolumny Radmora w naturalny sposób uzupełniają jego elektronikę.
Jakkolwiek słaba byłaby ocena polskiej elektroniki produkowanej w czasach komunistycznych, to jednak każdy nieco starszy czytelnik zapewne pamięta, że amplitunery Radmora miały dobrą markę. Jak na polskie warunki były one drogie i były poszukiwane nie tylko dlatego, że brakowało wówczas w sklepach wszystkiego, ale dlatego, że wielu klientów faktycznie chciało je mieć.
Wejście Radmora na rynek elektroniki konsumpcyjnej odbyło się dość nietypowo. Pierwotnie zakład ten zajmował się wyłącznie produkcją sprzętu łączności do zastosowań profesjonalnych. Pomysł produkcji rynkowej przyszedł odgórnie - takie były to czasy. Radmor tym różnił się od innych producentów sprzętu hi-fi, że był przyzwyczajony do ostrzejszych reżimów projektowych i technologicznych niż pozostałe firmy krajowe, co zapewne pomogło w wyrobieniu dobrej opinii o jego produktach. Znam zresztą kilkunastoletnie egzemplarze amplitunera 5100, które nadal sprawnie pracują.
Przejdźmy do rzeczy, czyli do nowych kolumn. Ponieważ Radmor specjalizował się dotychczas w elektronice, to LS-20 zaprojektowane zostały poza firmowym zespołem konstrukcyjnym.
Są to dwudrożne, podłogowe zestawy bass-reflex na głośnikach Seasa. Na marginesie drobna uwaga a propos firmy Seas. Powszechnie spotyka się zangielszczoną wymowę jej nazwy czyli "sis", często jeszcze z przedłużonym "i". Pytałem o wymowę rodowitych Skandynawów zajmujących się profesjonalnie głośnikami i na tej podstawie chciałbym skorygować powszechnie występujący błąd. Nie "sis" tylko zwyczajnie "seas", tak jak jest napisane. Wracam do głośników. Wysokotonowy ma 19-milimetrową kopułkę z aluminium. Z zewnątrz chroniona jest ona przez metalowe poprzeczki pełniące jednocześnie funkcję korektora fazowego. Głośnik niskośredniotonowy ma membranę polipropylenową i stożek fazowy w centralnej części. Zawieszenie zewnętrzne wykonano z gumy. Średnica tego przetwornika wynosi 17 cm.
Charakterystyka częstotliwościowa jest ogólnie dość gładka i wyrównana w całym paśmie nie widać na niej istotnych zniekształceń, które mogłyby owocować konkretną zmianą barwy brzmienia. Charakterystyka impedancji ma duży szczyt w okolicach częstotliwości podziału, poza tym jest jednak dość wyrównana i nie spada zbyt nisko.
Opinia 1
Zacznę od wrażeń na temat stosunku cena-jakość brzmienia. Przy cenie za parę zestawów 1200 zł, z modelem LS-20 jest wszystko w porządku. Dźwięk ma wyłącznie same dobre maniery. Czuć w LS-20 dużą uniwersalność, ale nie jestem przekonany czy przypadnie ona do gustu, wszystkim poszukującym zestawów podłogowych za kwotę niewiele wyższą niż 1000 zł.
Nie wiem czy to zjawisko ma jakiś sens, ale dostrzegam, iż zestawy wyposażone w głośnik niskośredniotonowy z przezroczystego polipropylenu lub z materiału o nazwie XP w przypadku producenta Seas (np. testowane w MHF: Rogers LS6, ProAc Response 2, Sobieski), mają barwy suche, pozbawione soczystości, lekko zmatowione. Tak też jest w przypadku modelu LS-20. Przyznaje się, że przeżywam "niebezpieczną miłość" do brzmienia membran z polikevlaru firmy Focal (np. zestawy PS 5.1). Uczucie to sprawia, że mam czasami problem ze zdobyciem się na pełen obiektywizm. Brzmienie polikevlaru jest soczyste, rozwibrowane, harmonicznie bardzo obfite. Brzmienie to zatem może być określone jako przebarwione. Nawet sam Focal w swych materiałach podaje, że polikevlar jest niesłusznie obwiniany o podkolorowania dźwięku, a w rzeczywistości jest to ponoć brzmienie prawdziwe.
LS-20 mają bardzo czystą i higieniczna średnicę - sprawiają wrażenie transparentności. Bardzo korzystnie wypadają nagrania żeńskich wokali z Chesky Records. Bezpośrednio porównałem w tej dziedzinie LS-20 z Mordaunt-Short MS-50i. Różnica na korzyść drugiego wymienionego modelu (dwukrotnie droższego) była znikoma. Wokale na MS-50i miały więcej masy i były pełniejsze, z kolei na LS-20 miałem poczucie lepszej analityczności, detali. Byłem do głębi poruszony lokalizacją wokalu Any Caram. Wokal był punktowy - wycięty w przestrzeni narzędziami chirurgicznymi. Proszę zwrócić uwagę, że nagranie to zawiera tylko wokal i gitarę akustyczną. Przy bardziej skomplikowanych nagraniach lokalizacja także jest na wysokim poziomie, ale nie ma wówczas pełnej separacji, wielowarstwowości. O precyzyjnym dobraniu charakterystyk głośników świadczy także solo na bębnach w nagraniu Milesa Davisa (koncert z Montreux). Dźwięki były lokalizowane precyzyjnie na środku sceny, nie było przelewania się między zestawami. Po wielu odsłuchach tego nagrania na różnych testowanych tu zestawach, okazuje się, że LS-20 (i LS-30) były najlepsze.
Bas z LS-20 ma dwa oblicza. W nagraniach rockowych (np. płyta MTV Fresh) jakość rytmu, drive jest fantastyczny. Nagrania Therapy?, Oasis i Bates ("Billie Jean") zabrzmiały najlepiej w tym teście. Linia basu była energetyczna, namacalna i szybka. Głębokie rify w "Down by the Water" PJ Harvey były niewiarygodnie silne i estradowe. Dla porównania, większe MS-50i zabrzmiały tu zbyt sterylnie i sucho. Słabiej natomiast wypadają LS-20 na nagraniach używanych przeze mnie do katowania głośników niskotonowych.
Wyższy bas jest bardzo dobrze kontrolowany, ma soczyste barwy i ładnie się łączy ze średnicą. Najniższe dźwięki basowe (te z nagrań z Charlie Haydenem, Stanley Clarkiem) są zbyt poluzowane i płynne. Niskie impulsy są trochę "gumowe". Słychać pewne wspomaganie przez port bass-reflexu. Wolałbym, aby zestawy nie starały się generować tyle mięsa. Wolę mniejszą ilość - zabrakło mi w najniższych zakresach (około 50 - 100 Hz) konturów. Może szczuplejszy, bardziej suchy bas lepiej by się spisał. Posuwając się wyżej, LS-20 mają bardzo dobrą strukturę basu, kontury są precyzyjne, walory rytmiczne - dobrej jakości.
Dynamikę LS-20 uznałbym za bardzo dobrą, tylko MS-50i i LS-30 prześcigają wymieniony model. LS-20 są bardzo płynne w prezentacji zmian głośności, równomierny nacisk jest kładziony na dynamikę w mikro i mega skali. Michał twierdzi, iż LS-20 sprawiają wrażenie rozwagi w operowaniu dynamiką.
Średniej klasy głośniki wysokotonowe z metalową kopułką mają specyficzny dźwięk. Słychać to jako pewną metaliczność w niskich zakresach góry. Ogólnie brzmienie wysokich tonów w LS-20 jest czyste, przestrzenne, ale i też chłodne i nie tak soczyste i jasne jak w MS-50i. Gdzieś wyczytałem, że metalowe kopułki Seas najnowszej generacji brzmią świetnie. Nie ma w LS-20 tak jak w przypadku MS-50i aksamitnych i detalicznych brzmień w najwyższych zakresach. Odniosłem wrażenie, że dobra projekcja szczegółów odbywa się raczej dzięki otwartości średnicy. Proporcje bas-środek-góra są bardzo dobrze dobrane i na żadnym materiale muzycznym nie odczuwałem, aby równowaga była zachwiana. Uwagę zwraca bardzo dobra przestrzenność - tak jak w MS-50i, ale i odrobinę słabsza analityczność.
Scena dźwiękowa jest otwarta z kapitalnie zaznaczoną głębią. W tej klasie cenowej walory przestrzenne generowane przez LS-20 są godne podziwu. W klasyce Denona zestawy wręcz "znikają", z kolei przy nagraniach Steps Ahead, koncercie the Cure, tworzą dużą przestrzeń i aurę wokół instrumentów.
Zestawy LS-20 (podobnie jak Sobieski, z ostatniego MHF) nie wymagają skręcenia do środka. Zdziwiło mnie pozytywnie, że bas jest czysty przy ustawieniu zestawów 40 cm od ściany tylnej (zazwyczaj w teście mamy 1.5 m). Pewne zastrzeżenia chciałbym wysunąć pod adresem obudowy. Jest ona zbyt lekka, brak kolców utrudniał stabilne ustawienie.
Jak podsumowałbym brzmienie LS-20. Najwyżej oceniam otwartą scenę dźwiękową, mnóstwo detali na średnicy, lokalizację instrumentów, walory rytmiczne, kapitalną muzykalność na rocku. LS-20 mają inny balans tonalny niż konkurent z tej samej klasy cenowej: Audiowave. LS-20 są raczej suche, mniej kremowe, ale też bardziej "nieobecne". Pomimo ceny sugerującej przynależność do niskiej klasy, LS-20 są zestawami, które z łatwością mógłbym zaakceptować do prywatnego odsłuchu w domu. Stosunek ceny do dźwięku, obaj z MK uważamy za niezmiernie korzystny w tej grupie testowej.
Tak się złożyło, że LS-20 w przeciwieństwie do innych modeli, miałem okazję posłuchać ponownie, po zakończeniu wszystkich testów odsłuchowych do niniejszego wydania MHF. Ustawiłem LS-20 na te kilka utworów. Jaka jest ostateczna konkluzja. LS-20 ponownie pokazały znakomitą otwartość sceny, oswobodzenie dźwięków od głośników. Kilkanaście wierszy wyżej napisałem, że LS-20 mają zbyt mało soczyste barwy. W porównaniu z innymi modelami w tej klasie cenowej, polskie zestawy cechują się ogromną dojrzałością w prezentacji barw. W porównaniu z podbarwieniami w innych zestawach, LS-20 odebrałem po prostu jako bardzo neutralny przetwornik, a jednocześnie przekazujące sporo prawdy o brzmieniu instrumentów w klasyce. Lokalizacja, przestrzenność to także objaw sporej przewagi. LS-20 nie należą niestety do zestawów mających super szybki bas (szczególnie najniższe zakresy). Jego jakość jest dobra, ale szybkość nie odbiega od możliwości KEF Coda 9. LS-20 to zestaw bez wysiłku wypełniający pokój bardzo kulturalnym dźwiękiem. LS-20 to również mały "prztyczek w nos" dla konkurencji. (MS)
Opinia 2
Przesłuchania szeregu nagrań klasyki ze zróżnicowanym instrumentarium dość szybko wykazały, że LS-20 cechuje się przyzwoitą równowagą ogólną i niewysokim jak na swoją klasę cenową poziomem podbarwień. Kilka małych usterek na średnich tonach daje się całkiem łatwo tolerować. Odstępstwa od neutralności to głównie drobne stłumienia. Trochę zabarwiony był na przykład flet. Dość mało były uwypuklone wyższe harmoniczne w brzmieniu gitary basowej, trochę zbyt matowo zabrzmiała trąbka, dolny zakres gitary akustycznej wydał mi się lekko wycofany. Natomiast damskie wokale wypadły zupełnie nieźle. Jakiegoś silnego wycofania średnicy w całości nie było. Góra jest dość kulturalna w swym brzmieniu. Choć wysokie tony są raczej jednolite w barwie, nie powodują żadnych przykrych dla ucha efektów i nie są też tak stłumione by pozbawić brzmienie życia.
Bas też dobrze komponuje się z resztą zapewniając poczucie równowagi w paśmie. Jest go akurat tyle by ogólne proporcje były właściwe. Jego barwa jest trochę ocieplona, przy odtwarzaniu solowej gitary basowej słyszalne są nierównomierności i uwypuklenia niektórych nut, jest to zachowanie dość typowe dla wielu kolumn.
Sprawa barwy jest zresztą trochę płynna, lekkie odchylenie kolumn pomogło trochę ożywić brzmienie, podobny efekt można też uzyskać podnosząc LS-20 o około 10 cm. Osoby gotowe do eksperymentów będą miały jeszcze pole do uzyskania drobnej poprawy brzmienia poprzez optymalizację ustawienia.
Szybkość basu była w pełni satysfakcjonująca dla KK. Jak na moje wymogi w trudniejszych nagraniach LS-20 już miały kłopoty z nadążaniem za rytmem. Ogólnie muzyka toczy się w niezłym, choć nie wybitnym tempie. Dynamika w postaci odtwarzania głośnych partii utworów czy też silnych pojedynczych transjentów nie jest może spektakularna ale i tu poziom jest zupełnie przyzwoity, kompresja nie przeszkadza w słuchaniu muzyki. Inaczej mówiąc i w tej dziedzinie mamy zachowany przyzwoity średni poziom, a cena przecież nie jest wysoka!
Analityczność jest umiarkowana, zwłaszcza na wysokich tonach. Ogólnego uporządkowania dźwięku jednak nie brakuje. Nie ma też poważniejszych kłopotów ze zlewaniem kolejnych dźwięków czy zasnuwaniem sceny mgiełką.
O stereofonii zapisaliśmy z KK niewiele. Ogólnie wydało się nam, że w tej dziedzinie jest wszystko normalnie i nie wymaga obszerniejszego komentarza.
W dźwięku brak co prawda czegoś szczególnego, czegoś co szybko przyciąga uwagę i co może zaimponować klientom w krótkich demonstracjach. W tej klasie cenowej trudno oczekiwać oznak wyrafinowania. Natomiast wysoki poziom poprawności jest już poważną zaletą. Drugi plus to fakt, że LS-20 słucha się po prostu dość przyjemnie. Najlepsze byłoby w tym miejscu bezpośrednie porównanie z Audiowave 171, cena prawie ta sama. Dość długi okres czasu, który upłynął od przesłuchania mojego dotychczasowego faworyta już trochę utrudnia ocenę. Przejrzałem notatki z przesłuchań 171 (przechowywanie notatek z przesłuchań jednak bardzo się przydaje!) i myślę, że Audiowave nadal pozostaną dla mnie punktem odniesienia w klasie 1000-1500 zł. Jednak LS-20 z pewnością lokują się w ścisłej czołówce swej klasy cenowej. (GS)