Rogers LS6A/2
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 3/95
Wymiary: 508,275,301 mm
Efektywność: 89 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 125 W
Cena (06/1995): 1.890 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, Artline
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, YBA Integre
Rogers to firma z tradycjami i być może dlatego nie próbuje przyciągać klienta elegancją wykończenia czy jakimś szczególnym wzornictwem. Mamy funkcjonalną prostotę kojarzącą się z kolumnami studyjnymi. Tylnia ścianka jest pokryta zwykłą, winylową okleiną, przednia pomalowana zwykłym, czarnym lakierem, a pozostałe winylową okleiną z pseudo drewnianymi przetłoczeniami. Na spodniej ściance znajdują się malutkie gumowe podkładki. Pojedyncza para zwykłych uniwersalnych gniazd wystaje ponad powierzchnię tylnej ścianki. Atrapa rozpięta na wąskiej ramce z MDF wsuwana jest na cztery kołki lekko wystające z przedniej ścianki.
LS6A/2 to dwudrożny bass-reflex. Wysokotonowy głośnik ma 19-milimetrową, aluminiową kopułkę na miękkim gumowym zawieszeniu i osłaniany jest metalową siatką. Niskotonowy głośnik 20,5-centymetrowy ma polipropylenową membranę o średnicy 15,5 cm i gumowe, wywinięte do środka zawieszenie. Karkas wykonano w nim z kaptonu. Pięcioelementowa zwrotnica rozdziela sygnał na 3 kHz. Kopułka ochraniająca jest wykonana z nasączanego materiału. Port ma wymiary 4 na 9,7 cm. Obudowa jest w środku wytłumiona gąbką i dodatkowo wzmocniona wewnątrz. Przednia ścianka jest wykonana z MDF a pozostałe z płyty wiórowej.
Instrukcja obsługi zawiera dość ciekawe fragmenty. W krótkim tekście zajmującym dwie niewielkie stroniczki nie sposób oczywiście szerzej omówić tematyki związanej z konstrukcją kolumn. Ale wspomina się m.in. o takich sprawach jak niepożądane promieniowanie portu na wyższych częstotliwościach, rozmieszczanie elementów zwrotnicy by nie oddziaływały wzajemnie na siebie i o dyfrakcji na krawędziach w pobliżu głośników. Nie są to zagadnienia banalne, można więc sądzić, że Rogers stara się trafić ze swoją ofertą do osób posiadających pewną wiedzę techniczną z dziedziny elektroakustyki.
Kolumny według instrukcji obsługi powinny być używane na podstawkach o wysokości 40 cm, minimum 25 cm od tylnej ściany. Zaleca się 24-godzinny okres rozgrzewki głośników.
Na koniec jeszcze jedna istotna informacja. LS6A/2 to model, który już wyszedł z produkcji i niebawem spodziewany jest następca. Mimo wszystko, mając okazję wypożyczenia pary tych kolumn ze źródeł prywatnych, zdecydowaliśmy się przeprowadzić testy. Głównie z uwagi na długą tradycję i ugruntowaną pozycję tego producenta, a także dlatego, że jak dotąd nie recenzowaliśmy jeszcze żadnych kolumn tej firmy.
OPINIA 1
Pierwsze spostrzeżenia to zachowanie ogólnej poprawności dźwięku. LS6 odebrałem jako tani(!), przyzwoity monitor pozbawiony szczególnego charakteru.
Wysokie tony są neutralne. Znacznie bardziej podobały mi się one w zestawach AW. Były bardziej soczyste, jak i lepiej wspomagały brzmienie instrumentów smyczkowych i dętych. MK wskazuje w LS6 na świetnie przekazane transjenty i doskonałe różnicowanie brzmienia w cymbałkach i talerzach. Ogólnie góra jest selektywna, nie zlewająca się. Ilość wysokich tonów jest utrzymywana w rygorze. W przypadku wielu nagrań brzmienie wydało mi się zbyt ciemne, to odczucie przypisuję nie najlepszej przestrzenności góry.
Bas jest chyba najlepszy w klasie do 2000 zł. Klasyka zabrzmiała z fundamentem i wagą. Jakość rytmu, rozsupłanie podziałów nie budziło żadnych zastrzeżeń. Czuć było, że bas pracuje z życiem i werwą. MK podkreśla wytrawny "walking" w jazzie. Impulsy były solidne i zdecydowane. Bas zachowywał się sprawnie w nagraniu Living Colour "Solace of you".
LS6 grają dość dynamicznie, może nie jest to najszybszy dźwięk, ale wrażenie żywości jest dobrze oddane. Niestety LS6 nie posiadły cechy, którą miał odtwarzacz DPA Enlightenment. Dynamika była tylko przekazywana solidnie na pierwszym planie, zresztą bardzo solidnym. To co się działo w oddali było kompresowane, wręcz niechlujne. LS6 nie radzą sobie z mikro - dynamiką. Drobne uderzenia w klasyce, znajdujące się na końcu orkiestry były słabo kontrolowane. Po usłyszeniu Response 2 okazało się jak można przekazać drobne, szybkie dźwięki okupujące granice sceny dźwiękowej.
Scena dźwiękowa jest bardzo dobra. Kreowanie akustyki było znakomite. Poczucie pomieszczenia było znacznie lepsze niż w dużych Arcus'ach. Ogniskowanie także potwierdziło klasę LS6. Kontury źródeł były wyraźne i namacalne. Tu także Rogers dość wyraźnie prześcignął konkurencję. To co mnie rozczarowało to brak reakcji LS6 na gęsty dźwięk, jaki tworzą ArtLine i Meridian. Nie było zbyt dużej holografii i analityczności sali koncertowej. MK wskazał na przeciętną głębię. Jedynie pojedyncze instrumenty były osadzane w oddali. Przy bardziej kompleksowych nagraniach klasycznych poczucie odległości było spłycane. Niestety takie wymagania na walory przestrzenne pozostały w mej świadomości po ostatnim teście odtwarzaczy CD z wykorzystaniem zestawów PS 5.1.
Średnica stara się brzmieć neutralnie, niestety daleko tu do naturalności. Owszem środek brzmi homogenicznie i czysto, ale nie jest to jakiś wyraźny postęp na przykład w stosunku do AW. Michał ujął barwę jako lekko plastikową. Ja będę surowszy, brzmienie barw jest dla mnie ciemną stroną LS6. W jazzie "A Tribute To Miles" instrumenty dęte były najprościej mówiąc szare i nudne. Barwy były blade, struktura harmoniczna instrumentów tworzona przez MA Studio 20 lub JM Lab PS5.1 była poza zasięgiem LS6. Tzw. "dobry ton" jest dla mnie podstawową cechą doskonałego brzmienia. Często mówi się w recenzjach o podbarwieniach, dla mnie LS6 były odbarwione. Słuchałem w teście dwóch płyt na sprawdzenie barw: Bartok i Verdi. To co usłyszałem z LS6 zainspirowało mnie, aby w odtwarzaczu umieścić płytę Philips'a "HighTech Klassik". Są na niej nagrane różne utwory ze skrupulatnie zachowanymi barwami. Płyta brzmi po prostu bardzo soczyście, naturalnie, wręcz jasno. Okazało się, że pierwsze wrażenia się potwierdziły, LS6 nie radzą sobie z przekazaniem barw harmonicznych skrzypiec, nagrania zabrzmiały tak ciemno, iż zbliżyłem się do zestawu, aby sprawdzić czy działają wszystkie głośniki. Plastikowa membrana nie radziła też sobie z wydobyciem ekscytującego dźwięku z gitary Paco De Luci. LS6 można słuchać długo i się zachwycać ogólną poprawnością dźwięku, jednak w zakresie barwy, ani razu się nie wychylą. Nawet ostre nagranie Living Colour nie zmieniło moich odczuć (sprawny bas, dyskretna góra i matowy środek).
W porównaniu z konkurencją środek jest dość otwarty i obdarzony wieloma niuansami. Wiele instrumentów grających jednocześnie nie burzy przejrzystości i klarowności. Środek jest doskonale kontrolowany, wybrzmienia, akcenty są rzetelnie przekazywane. Wokale były melodyjne i czyste, niestety dla mnie nieautentyczne z uwagi na wspomnianą barwę.
Być może Rogers ma rację, oferując taki schemat na neutralne brzmienie. Chyba zbyt mocno oparłem się w tej recenzji na brzmieniu zestawów w klasie powyżej 4000 zł. W trakcie pisania tej recenzji zdjąłem z podstawek P.S 5.1 i ustawiłem Eposy 14, nie odczułem takiego problemu jak w Rogers'ach. LS 6 otrzymują ogólnie wysokie noty za dźwięk, za wyjątkiem brzmienia barw. MK również wydał niezbyt przychylny osąd o barwach, ale stwierdził, że problem ten nie jest zbyt wyraźny. Stosunek jakości brzmienia do ceny jest dobry, ostatecznie zestawy polecane osobom mniej czułym niż ja i Michał na barwę skrzypiec. (MS)
OPINIA 2
Moim zdaniem najwięcej powodów do krytyki można znaleźć w samym charakterze brzmienia. Wysokie tony są niestety dość jednolite w swej barwie. Brakuje im naturalizmu, powstaje efekt jakby włączał i wyłączał się wysokotonowy dźwięk o słabym zróżnicowaniu, dość jednolity dla różnych instrumentów. Nieodparcie nasuwało mi się skojarzenie z dźwiękami generowanymi elektronicznie, czystymi ale mało interesującymi. W najwyższych partiach dźwięk był trochę szumiący w swej barwie. Idąc niżej mamy dość dobrą średnicę. Umiarkowane podbarwienia, dobra żywa prezentacja większości instrumentów i wokali. KK stwierdził, że mimo rozjaśnienia wokali można słuchać długo bez uczucia zmęczenia, a dźwięk nie traci muzykalności.
Bas to znowu obszar budzący mieszane uczucia. W swej ogólnej masie cechuje się przyzwoitym rozciągnięciem, dobrym, mięsistym charakterem. Kolumny zwykle zachowują się poprawnie, dopóki nie trafią na odpowiednią nutę. Niestety wówczas zauważalne jest rezonansowe przebarwienie. Gdyby nie to, odtwarzanie kontrabasu byłoby naprawdę bardzo dobre.
Dynamika prezentuje bardzo przyzwoity poziom. Nie ma jakichś szczególnie imponujących efektów związanych z nadzwyczajną swobodą dynamiki czy super szybkim tempem lub wyjątkowo żywym odtwarzaniem. Poziom we wszystkich tych aspektach jest jednak bardzo przyzwoity, kolumny zapewniają, że nie w tym względzie żadnych problemów spotykanych nieraz w tańszych kolumnach.
Analityczność dźwięku ma jeden limit. Wspomniana jednolitość brzmienia wysokich tonów ogranicza ilość informacji o barwie metalowych instrumentów perkusyjnych. Poza tym jest już dużo lepiej, przyzwoite są wyniki w zakresie średnicy. Mimo rezonansowego podbarwienia, bas jest jednak lepszy niż wysokie tony, słychać artykulację dźwięków, a jeśli pobudzenie nie wstrzeli się w rezonans, to również zachowane jest zróżnicowanie barwy instrumentów.
Stereofonia stanowi element pozytywnie odróżniający te kolumny od tańszych konkurentów. Wreszcie pojawiła się sensowna głębia i nagranie symfonii Mahlera wreszcie zabrzmiała przyzwoicie. Dźwięk cechował się niezłą dawką przejrzystości i ogólnie się otworzył. Wokół instrumentów w dalszych planach pojawiła się już aura naturalnej akustyki. Odtworzenie IV symfonii Mahlera przez tańsze kolumny było zwykle nudne, a czasami nieprzyjemne. LS6A właśnie w tym nagraniu pokazały swą przewagę.
Mimo dwóch problemów z odtwarzaniem skrajnych obszarów pasma pod wieloma innymi względami Rogersy oferują dobry poziom. Nie są na pewno pretendentem do grona liderów w swej klasie, ale oferują przyzwoite osiągi. Decyzja będzie jednak silnie zależała od gustu konkretnego słuchacza, każdy musi sam ocenić na ile dotkliwe są dla niego wspomniane przez mnie wady. (GS)