Sundial Impetus
Cena (03/2006): 4500 zł
Impedancja: 6 omów
Moc nominalna: 100W
Efektywność: 86 dB/2,83V/1m
Wymiary (WSG): 395 × 235 × 275 mm
Masa: 12 kg
Testowano w grupie wraz z: Linn Katan, Sundial Impetus
Impetus sprawia w pierwszym kontakcie dość efektowne wrażenie, głównie dzięki lakierowaniu skrzynek na wysoki połysk. Skośne ścięcie bocznych krawędzi oraz zaokrąglenie górnej też wnosi coś ciekawego do wyglądu. Firma chętnie stosuje też złociste elementy wykończeniowe - taki kolor ma logo, taki jest też kolor znamionowej tabliczki na tylnej ściance.
No ale ważniejsze są jednak cechy techniczne. Kiedy podniesiecie Państwo Impetusa poczujecie, że jest on cięższy od innych zestawów podobnej wielkości. Ma to swoją przyczynę. Inaczej aniżeli w większości kolumn, obudowa nie jest złożona z sześciu ścianek. Ma ona postać zespołu plastrów z MDF, ułożonych jeden za drugim. A więc najpierw przednia ścianka, potem profil o przekroju ósemkowym przyklejony do przedniej ścianki, potem kolejny ósemkowy profil i tak dalej aż do ścianki tylnej, która jest ostatnią warstwą. Kolejne warstwy środkowe różnią się między sobą. Poziomy łącznik w ósemkowych profilach zmienia swe położenie tak aby odpowiednio ukształtować obudowę. W rezultacie przy przedniej ściance uformowana jest wzmacniająca poprzeczka pomiędzy głośnikiem wysokotonowym a niskotonowym, zaś u dołu obudowy została oddzielona mieszcząca zwrotnicę komora w kształcie klina. W ten sposób zwrotnica jest lepiej oddzielona od głośników i zarazem niedostępna dla użytkownika. A przy okazji sam kształt komory głośników też jest dużo bardziej nieregularny, można więc liczyć na bardzo skuteczne rozpraszanie fal dźwiękowych wewnątrz obudowy. Materiał tłumiący wewnątrz obudowy jest używany oszczędnie. Przycięte do odpowiedniego kształtu kawałki tłumiącej maty pokrywają równoległe boczne ścianki. Zestawy są standardowo dostarczane bez maskownicy. Tunel BR został umieszczony na tylnej ściance. Terminale pozwalają na połączenie typu bi-wire (dwukablowe). Warto też zwrócić uwagę, że Impetus jest w istocie bardziej miniaturowy niż na to wygląda. Objętość komory głośnika wynosi niespełna 11 litrów, a więc mniej niż by można przypuszczać na podstawie zewnętrznych wymiarów.
Głośnik wysokotonowy to powszechnie znana i chętnie stosowana pierścieniowa konstrukcja Vify. Jak zapewne już dostrzegli Państwo wcześniej, jej membranę tworzą dwa koncentrycznie ułożone, wypukłe pierścienie. Jeden pierścień znajduje się na zewnątrz, a drugi od wewnątrz karkasu cewki. W porównaniu z tradycyjnymi kopułkami taka konstrukcja pozwala zmniejszyć odległości od cewki do najdalszych części membrany. Jak wiadomo w tradycyjnych miękkich kopułkach centralna część membrany bardzo słabo promieniuje dla wysokich częstotliwości. W konstrukcji Vify następuje redukcja tego efektu i pasmo przenoszenia jest wyraźnie poszerzone w górę. Oprócz tego Vifa ma też niską częstotliwość rezonansu mechanicznego i spory zakres wychyleń. W konsekwencji głośnik jest więc odporny na spore obciążenia. Warto też zwrócić uwagę, że w Impetusie głośnik wysokotonowy nie jest zamocowany na przedniej ściance centralnie. Dzięki takiemu położeniu efekty dyfrakcyjne są rozproszone w szerszym zakresie częstotliwości. Z tego względu zestawy w parze są różne i oznaczone jako lewy-prawy. Producent zaleca aby głośnik wysokotonowy był bliżej środka bazy stereo.
O ile wysokotonówka pochodzi z Danii, to głośnik niskośredniotonowy produkuje niemiecka firma Eton. Jego najciekawszą częścią jest membrana Hexacone, której głównym składnikiem jest kevlar. Podobnie jak w niektórych głośnikach Focala, tu również mamy dwie sztywne warstwy oparte na kevlarze. W tym przypadku te dwie warstwy zewnętrzne są połączone przestrzenną strukturą z Nomexu. Sztywność tej konstrukcji jest wyjątkowa. Pamiętam kiedy na jednej z wystaw prezentowano materiały reklamowe Etona. Wynikało z nich, że Hexacone jest znacznie sztywniejszy od słynnego polikevlaru Focala. Tak jak i inne bardzo sztywne membrany Hexacone też ma wyraźne rezonanse materiałowe dla wysokich częstotliwości. (GS)
Opinia 1
Sprzęt towarzyszący: Musical Fidelity A3 CD, LFD LS0, LFD PA2M
Słuchacz: KK
Niestety dawno minęły ciekawe czasy połowy lat 90-tych XX wieku, kiedy powstawało wielu nowych polskich producentów audio, z których przynajmniej część budziła wielkie nadzieje na przyszłość. Niewiele dziś z tych nadziei zostało, niektóre udane produkty stały się rarytasami poszukiwanymi przez kolekcjonerów lub audiofilów, o reszcie dawno zapomnieliśmy. Z radością zatem, ale i z nutą zwątpienia, powitałem zestaw głośnikowy Impetus firmy Sundial. Firma zaczyna ambitnie, od skromnych wizualnie, za to dość drogich, dwudrożnych podstawkowców, opartych na renomowanych, ale zarazem egzotycznych głośnikach.
Pierwsze wrażenia były niestety negatywne - ostre smyczki (Czajkowski), przenikliwie wibrujący flet (Mozart) oraz pozbawiona ciepła muzyka pop (Talk Talk) po prostu nie mogły się podobać. Do tego dochodzi ograniczone rozciągnięcie i oszczędna prezentacja basu, po pierwszych kilku przesłuchiwanych utworach nie znalazłem chyba żadnej cechy Impetusów, która mogłaby wzbudzić moją sympatię. W miarę dalszego słuchania przekonałem się jednak, że Sundiale nie są na szczęście niewypałem konstrukcyjnym lecz produktem przemyślanym, oferującym koncepcję brzmienia odmienną od typowej, jednak wbrew pozorom nie za cenę równie dalekich odstępstw od neutralności.
Prezentacja średnicy, bardzo bezpośrednia i zdecydowana, najbardziej odróżnia Sundiale od innych testowanych ostatnio kolumn, zarówno znacznie tańszych jak i wyraźnie droższych. Impetusy nie znają litości dla słabiej zrealizowanych nagrań, niczego nie łagodzą, niczego nie maskują. W efekcie łatwo zwątpić w jakość swojej kolekcji nagrań, wydaje się, że najgorzej wypadną płyty CD z muzyką rozrywkową realizowane w latach 1984-1989, kiedy istniało jeszcze dość powszechne i nieuzasadnione przekonanie, że każde cyfrowe nagranie jest lepsze od analogowego. Podobnie bezwzględne dla gorszych realizacji były niegdyś pochodzące z zupełnie innych regionów cenowych i objętościowych słynne Matrixy 801 firmy B&W. Po pewnym czasie taki sposób prezentacji średnicy zaczyna się wydawać właśnie naturalny, szczególnie że wiąże się z tym spore poczucie realizmu, najłatwiej przyswajalne w przypadku dobrze wyprodukowanych nagrań akustycznych, ale po dłuższym słuchaniu oczywiste niemal niezależnie od rodzaju słuchanej muzyki. Co więcej, powrót do dużo bardziej komfortowo i "ładnie" brzmiących miniaturek Linn Katan wywołuje pewne zaskoczenie i przekonanie, że jest chyba aż zbyt miło, żeby było poprawnie. To jest chyba trochę tak, jak ze słodzeniem herbaty - jeśli po początkowej niechęci doceni się smak herbaty bez cukru - powrót do słodzonej jest już wątpliwą przyjemnością.
Niezależnie od pierwszego wrażenia należy w każdym razie docenić Impetusy za bardzo żywą, realistyczną prezentację instrumentów smyczkowych i dętych oraz pozbawione podbarwień, choć nieco zbyt surowe odtwarzanie żeńskich wokali. Należy jednak pamiętać, że jeśli słucha się sporo komercyjnej muzyki rozrywkowej, gdzie jakość dźwięku nagrania nie jest przez jego twórców stawiana na pierwszym miejscu, Sundiale nie zapewnią nigdy przyjemnego, relaksującego odsłuchu. Również muzyka rockowa, szczególnie pochodząca z mniejszych wytwórni może okazać się nieodpowiednim materiałem dla polskich zestawów. Spotkałem się jednak z kilkoma wyjątkami - niektóre piosenki z list przebojów z ostatnich miesięcy, będące bez wątpienia realizacjami komercyjnym bez audiofilskich ambicji - zabrzmiały na Impetusach zaskakująco dobrze, wręcz imponująco.
Zaskakuje też nieco koncepcja brzmienia basu. Zamiast oczekiwanego przy tej cenie i rozmiarach obudowy dość solidnego wykopu na średnim basie otrzymujemy bas szybki i sprawny ale często nazbyt skromny. Znacznie mniejsze Linny poczynają sobie często w tej dziedzinie odważniej. Ale sądzę, że to również nie skutek błędu lub niedociągnięcia konstrukcji, lecz raczej świadomy wybór bezkompromisowej koncepcji. Być może duży, solidny bas, usłyszymy kiedyś dopiero z Sundiali wolnostojących, z obudową o wysokości ponad 120 cm. O ile jednak surowa prezentacja średnicy z czasem podobała mi się coraz bardziej, to niedostatki nasycenia basu były trudniejsze do zaakceptowania, zwłaszcza w przeciętnie lub tylko "dobrze" zrealizowanych utworach pop/rock. Przy wyeksponowanej mocno średnicy i dźwiękach z przełomu średnicy i góry szczupły bas powodował niekiedy dość istotne zaburzenie równowagi brzmienia. Co ciekawe, pojawiły się mimo to pojedyncze przypadki niepełnej kontroli nad basem, na przykład zbyt długie wybrzmiewanie kontrabasu i gitary basowej. Generalnie - im lepsze jakościowo nagranie, tym lepsza również prezentacja basu, jednak jestem przekonany, że w profilaktycznym "odchudzaniu" basu konstruktorzy Impetusów poszli jednak o jeden krok za daleko.
Góra pasma jest odtwarzana rzetelnie i dość zdecydowanie, nie budzi z pewnością tylu kontrowersji, co bas, a przede wszystkim średnica. Wysokie tony nie sprawiają wrażenia oderwanych od pozostałych zakresów pasma, mają charakter czysty lecz nie kliniczny, pojawiają się niekiedy przejawy szorstkości, lecz odebrałem je raczej jako cechę danego nagrania, a nie charakter głośnika wysokotonowego.
Także dynamika jest mocną stroną Impetusów, co przy ich charakterze brzmienia nie jest jednak wielkim zaskoczeniem. Potrafią naprawdę szybko reagować na nagłe zmiany natężenia dźwięku, można też bez żadnego problemu osiągnąć bardzo wysokie poziomy głośności bez jakiegokolwiek pogorszenia któregoś z aspektów brzmienia. Paradoksalnie, dopiero bardzo głośne słuchanie nagrań tanecznych przyniosło prawdziwą satysfakcję, ale może właśnie po to są takie nagrania.
Nie można mieć zastrzeżeń również co do stereofonii i analityczności Impetusów, tu najwyraźniej pokazują swoją klasę zastosowane kosztowne głośniki. Szczególnie wysoki poziom analityczności budzi uznanie, biorąc pod uwagę bardzo dużą masę dźwięku w zakresie wyższej średnicy i niższej góry.
Impetusy to w sumie bardzo ciekawe zestawy, każdy recenzent powinien sobie życzyć jak najwięcej sprzętu o tak wyraźnych cechach szczególnych i zarazem tak trudnego do szybkiej oceny. Oferują dźwięk surowy, bezpośredni, pozbawiony wszelkich upiększeń i zaokrągleń, stanowiąc bezlitosny instrument analityczny dla oceny jakości realizacji nagrań. Z pewnością nie przypadną do gustu zwolennikom brzmień ciepłych i relaksujących, rozczarują też poszukiwaczy cięższego basu. Nawet jednak w przypadku, gdy zestaw zalet Impetusów okaże się zbieżny z upodobaniami potencjalnego nabywcy - warto poświęcić trochę uwagi na ich przesłuchanie, tak dalece odbiegają swym charakterem od większości współczesnych kolumn i to nie tylko zbliżonych cenowo. (KK)
Opinia 2
Sprzęt towarzyszący: Musical Fidelity A3 CD, LFD LS0, LFD PA2M
Słuchacz: GS
Dość często mam do czynienia z taką sytuacją, kiedy odsłuch urządzeń hi-fi nie wywołuje większych emocji. Wiele jest bowiem na rynku takich produktów, które co prawda nie drażnią swym brzmieniem, ale też i nie oferują niczego ciekawego. Natomiast Sundial Impetus dość szybko potrafi wywrzeć spore wrażenie na słuchaczu. Zanim dojdę do ciekawszych obserwacji dotyczących brzmienia tych kolumn na początek chciałbym jednak napisać o sprawach bardziej elementarnych.
Zestawy nie sprawiały szczególnych kłopotów z ustawieniem, choć dość ewidentna okazała się konieczność ich wstępnego, kilkunastominutowego rozgrzania przed poważniejszym odsłuchem. Zimny Impetus ma również zbyt zimne brzmienie. Było to szczególnie ewidentne w chłodne, zimowe poranki.
Ponieważ miałem już sposobność aby bliżej zapoznać się z pierścieniową Vifą, to zdążyłem sobie wyrobić zdanie o tym głośniku. Jest to dość uniwersalny przetwornik, o sporej kulturze brzmienia. Odsłuchy Impetusa dały kolejne potwierdzenie tych obserwacji. Wyższe rejestry z Impetusa w swym charakterze nie odbiegały od konwencji brzmieniowych znanych z dobrych tekstylnych kopułek. Dźwięk wcale nie był jednak przesadnie zmiękczony czy przyciemniony. Blachy miały zupełnie dobrą metaliczność, nie brakowało im też pewnego rozmachu.
Podobnie też można ocenić drugi skraj pasma. A wiec Impetus zapewnił dużą poprawność. Sporadycznie można było natknąć się na lekkie podbarwienie niskich tonów. Z reguły zakres ten brzmiał równomiernie, czysto, był zwarty i kontrolowany. Nie zastosowano popularnych zabiegów mających na celu sztuczne uwypuklenie basu. Rozciągnięcie było mniej więcej takie jak można oczekiwać po niedużej kolumnie. Zupełnie najniższe rejestry były już mocno ściszone. Natomiast jeśli wybierzecie Państwo jakieś proste nagranie z silnie wyeksponowanym instrumentem basowym Impetus pokaże nawet całkiem mięsiste i dynamiczne brzmienie. Ogólnie wyrazistość przekazu dolnej części pasma była wysokiej jakości.
Średnica to zakres który jest pod wieloma względami bardziej interesujący. Po pierwsze wspomniane przez mnie wcześniej rozgrzewanie kolumn właśnie w zakresie górnej średnicy przynosi największa poprawę. Po drugie to właśnie średnica w największym stopniu "robi dźwięk" tych zestawów. Ten zakres częstotliwości brzmiał bardzo otwarcie, był nasycony zarówno pod względem ilości szczegółów jak i dosadności barw. A więc mieliśmy obfitość alikwotów instrumentów blaszanych, dźwięczne wybrzmienia fortepianu, realistyczne wokale. Nie uważam jednak by była w tym jakaś przesada. Jeśli czasami powstawało wrażenie nadmiernej obfitości średnicy to ze względu na właściwe małym kolumnom ograniczenie wypełnienia basu.
Oprócz otwartości średnicy imponować może też dynamika tych kolumn. Pomijając brak obfitości basu mieliśmy w zasadzie w brzmieniu wszystkie pozytywne cechy. A więc był dobrze zaznaczony rytm. Kolumny dobrze znosiły wysokie poziomy głośności. Perkusyjne impulsy miały bardzo swobodny charakter i dużą szybkość. Bodaj najważniejsza były zaś umiejętność różnicowania kontrastów. Zarówno wtedy gdy potrzebne było odtworzenie dużych skoków dynamiki jak też i wtedy gdy trzeba było przekazać delikatne zróżnicowanie dynamicznych niuansów Impetus radził sobie równie skutecznie.
Przestrzenność kreowanego przez kolumny Sundiala dźwięku była nie gorsza niż dynamika. Łatwo zauważalna była obfitość akustycznych detali. Scena wydawała się rzeczywiście przeźroczysta. Po prostu iluzja wysokich lotów. A przy tym nie było to jakieś proste zabarwienie nagrań sztuczną otoczką. Efekty przestrzenne były bardzo dobrze różnicowane w zależności od sposobu nagrania płyty.
No i na koniec przeglądu brzmieniowych cech Impetusa kilka słów o analityczności. Tu także mieliśmy bardzo dobre wyniki. W zasadzie skomplikowane nagrania nie stanowiły problemu. Nawet w kłopotliwych momentach zachowana była dobra czytelność poszczególnych dźwięków, a i drobniejszych szczegółów artykulacyjnych nie zabrakło.
Z pewnością nie są to przeciętne zestawy. Ich brzmienie jest znacznie bardziej ekscytujące niż brzmienie większości konkurentów. Otwarta średnica, bardzo dobra dynamika i wciągająca przestrzenność to mieszanka, która silnie działa na słuchacza. Muszę też jednak mimo wszystko uprzedzić też Państwa o jednej sprawie. Impetus bardzo wyraźnie obnaża charakter kiepskich nagrań. Jeśli więc ktoś lubi kiedy kolumny co nieco upiększają, łagodzą i dosładzają dźwięk to Impetus będzie dla takiego słuchacza zbyt szczery i zbyt przeźroczysty. (GS)