JVC TD-V662
recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2-3/96
Wymiary: 435,133,332 mm
Cena (06/1996): 1.170 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1, Monitor Audio Studio 20SE
Wykorzystane taśmy: TDK SA, TDK AR
Kontakt organoleptyczny z JVC TD-V662 jest dość przyjemny. Magnetofon działa co prawda stosunkowo głośno, ale takie są niestety ogólne trendy. W przeciwieństwie do części elektronicznych, części mechaniczne nie tanieją. Bezszelestna praca mechanizmów staje się powoli luksusem spotykanym tylko w bardziej ekskluzywnych modelach. Poza tym wrażenia z używania JVC są korzystne. Obszerny zestaw dość łatwo dostępnych funkcji może się podobać. Centralnie umieszczona kieszeń kasety jest otwierana/zamykana silniczkiem. Wybór rodzaju taśmy odbywa się automatycznie na podstawie otworów w pudełku kasety i jest sygnalizowany na wyświetlaczu. Można wyszukiwać początki utworów, licznik może pokazywać zarówno czas jak i pracować w zwykłym trybie. Można zapamiętać położenie 0 i przewijać do tego miejsca. Jest gniazdo do połączenia z innymi komponentami JVC. Daje ono takie dodatkowe możliwości jak automatyczne ustawianie poziomu przy przegrywaniu z CD, synchronizacja rozpoczęcia nagrywania. Jest też możliwość uruchamiania magnetofonu timerem. Gałka do regulacji poziomu nagrania jest duża i wygodna w użyciu.
JVC ma liczne cechy, które mogą zyskać mu przychylność poważnego "nagrywacza".
Przede wszystkim jest to magnetofon trzygłowicowy, z dwoma wałkami napędowymi o bezpośrednim napędzie. Głowica nagrywająca i odtwarzająca są zblokowane. Ponieważ optymalizacja parametrów głowic stosownie do ich funkcji i równomierny przesuw taśmy są podstawą dla dobrego działania magnetofonu, te dwie cechy konstrukcyjne zawsze były pożądane przez nabywców. Przełączanie pomiędzy źródłem a taśmą sygnalizowane jest na wyświetlaczu. Magnetofon ma dwa wejścia. Jedno zwykłe i drugie CD Direct, pomijające wzmacniacz na drodze sygnału.
JVC ma półautomatyczny system kalibracji. Korzystając z sygnału testowego generowanego w magnetofonie pokrętłami ustawia się zarówno prawidłowy poziom (level) jak i prąd podkładu (bias). To rozwiązanie, spotykane stosunkowo rzadko, jest moim ulubionym. W przeciwieństwie do systemów całkowicie automatycznych daje ono użytkownikowi pełną możliwość manualnej kontroli. Z drugiej strony, ktoś mniej pewny siebie nie musi polegać na własnym uchu i może wykonać kalibrację według wskazań na wyświetlaczu. Kiedy trafi się stara lub nietypowa kaseta, która nie daje się wykalibrować, użytkownik też ma orientację co się dzieje. Głowica przy zapisie wykorzystuje prąd podkładu o wysokiej częstotliwości równej 210 kHz. W głowicy kasującej są dwie szczeliny.
TD-V662 ma też system Dolby HX. Działa on tylko przy nagrywaniu na bieżąco korygując prąd podkładu stosowanie do sygnału audio. Uruchomienie systemu Dolby B/C i filtru MPX wykonuje się przy pomocy mechanicznych przełączników. Trzeba więc uważać aby były one prawidłowo włączone, ponieważ nie ma żadnej sygnalizacji ich ustawienia.
Wskaźnik poziomu ma 14 segmentów, pokrywa zakres od -30 do +8 dB. Fluorescencyjny wyświetlacz ma kolory czerwony i bladoniebieski, prawie biały.
Wyjście słuchawkowe może pracować ze słuchawkami niskoomoowymi. Jego poziom wyjściowy może być regulowany.
Opinia 1
Na taśmie żelazowej magnetofon JVC brzmi przeciętnie. Pierwsze spostrzeżenia to: raczej mały dźwięk, z wąską sceną, ze szczupłym basem. W brzmieniu odnotowałem lekkie rozjaśnienie. Związane jest ono z brakiem wybudowania niskich częstotliwości. We wszystkich nagraniach równowaga tonalna była przesunięta na wyższe rejestry.
Bas z taśmy Fe nie może się równać z tym pochodzącym z dobrego odtwarzacza CD za 700 zł. We wszystkich nagraniach linia basu była słabo kreślona. Szczególnie utwór Cassandry Wilson "Strange Fruit" z Lonnie Plaxico na basie akustycznym pokazał uszczerbki. Bas był ślamazarny, rytm się gubił. Wokale żeńskie zabrzmiały całkiem poprawnie. Nie mogę tego natomiast powiedzieć o fortepianie. Słyszalne było wyraźne pływanie dźwięku w wyższych rejestrach. Ogólnie obrazowi dźwiękowemu brakowało stabilności.
Znacznie lepiej zaprezentował się magnetofon JVC na taśmie chromowej. Pomimo, że nadal tonalnie były faworyzowane wyższe rejestry, poprawiła się spójność i dynamika basu. Bas z JVC jest pozbawiony najniższych rejestrów - zakresy poniżej 60 Hz są wyraźnie zbyt lekkie. Podobnie jak w przypadku taśmy żelazowej na TDK SA bardzo czysto zostały odtworzone wokale. Odnotowałem także lepszy szum pomieszczeń koncertowych, bardziej namacalną akustykę, homogeniczność dźwięku.
Pomysł skorzystania z taśmy chromowej nagranej na super-magnetofonie Nakamichi DR-2 okazał się trafny. Szybko zorientowałem się, że model JVC odtwarza taśmę zbyt szybko. W ten sposób skala dźwięku zmniejszyła się, basu wyraźnie było za mało. Przy szybszym odtwarzaniu deformacji uległy barwy, szczególnie dostrzegalne to było na saksofonie tenorowym. Pozytywne spostrzeżenia przy odtwarzaniu taśmy przygotowanej na DR-2 dotyczą ładnie przekazanych wokali (Susan Vega), szybkiego basu (Chick Corea Electric Band). Nie obcięto też wysokich tonów, czyli skos głowicy w magnetofonie JVC odpowiadał modelowi DR-2.
Audiofilski odsłuch magnetofonu JVC wydaje mi się zbyt trudną próbą dla tego urządzenia. Przede wszystkim zmiękczenie dynamiki, poluzowanie rytmu i basu sprawia, iż nagrania brzmią mdło. Jest to dobre urządzenie dla tanich systemów audio i zapewne doskonale się sprawuje przy przygotowywaniu nagrań do walkmanów. (MS)
Opinia 2
Brzmienie magnetofonu JVC miało pewne cechy wspólne zarówno przy odtwarzaniu nagrań przygotowanych na taśmie żelazowej jak też i na taśmie chromowej. Choć z zasady jestem przeciwnikiem regulacji barwy we wzmacniaczach, przyznam szczerze, że przy odtwarzaniu nagrań z taśmy żelazowej możliwość lekkiego podbicia basu mogłaby się przydać. Podstawowym problemem TD-V662 była skromna prezentacja basu. Brak potęgi brzmienia, brak rozciągnięcia w niskich rejestrach i brak tempa pozbawiały muzykę witalności i energii. W większości nagrań jest jakiś bas i jego nieustanny brak był odczuwalny. Bardzo silny i zdecydowany kontrabas z płyty Cassandry Wilson tutaj był odtworzony dość sucho i wcale nie tak potężnie jak zwykle. Jedyna korzyść z takiego brzmienia polegała na tym, że bas był zwarty, ale to niewielka pociecha w tej sytuacji.
W nagraniach małych składów akustycznych, gdzie dominuje średnica, skala tego problemu jest znacznie mniej dostrzegalna. Dźwięk wydawał się po prostu lekki, zwiewny, delikatny. Średnica była trochę rozjaśniona, ale gładka, wolna od szorstkości. W skali fortepianu uwypuklone były średnie i wyższe rejestry. Podobnie i wysokie tony brzmiały całkiem nieźle, nie brakowało im przyzwoitej barwy, metaliczności, były też zwykle pozbawione szorstkości czy agresywności. Jedynie sporadycznie niewielkie zastrzeżenia co do czystości góry miał KK. W stosunku do średnicy wysokie tony nie były uwypuklone i pomiędzy tymi dwoma zakresami równowaga była całkiem niezła. Ogólny charakter był podobny na obu taśmach, z tym że na chromowej wspomniane problemy miały mniejszą skalę. Na taśmie typu II średnica była żywsza i przynajmniej w górnym basie brzmienie się trochę ożywiło.
Jak wynika z tego co napisałem powyżej, dynamika nie była zbyt spektakularna. Na taśmie żelazowej w znacznym stopniu brakowało życia i rozmachu. Na chromowej nadal brzmienie było spokojne, ale już nie tak silnie spłaszczone. Jak się wydaje o takich wynikach przesądził skąpy bas, bo pojedynczy instrument (na przykład trąbka) albo żeński wokal potrafił zabrzmieć całkiem żywo. Ale kiedy odtwarzaliśmy nagrania symfoniczne lub rockowe brakowało swobody brzmienia.
Zupełnie dobrze JVC poradził sobie z zachowaniem przestrzenności nagrań, choć pozytywne komentarze znowu odnoszą się tylko do wysokich tonów i do średnicy. Odzywał się pogłos pobudzany przez instrumenty dęte czy perkusyjne. Analityczność pozostała też na niezłym poziomie, choć muszę wspomnieć, że KK był tu bardziej krytyczny ode mnie.
Przed rozpoczęciem przesłuchań TD-V662 prezentował się bardzo obiecująco. Dobre specyfikacje techniczne, skompletowania sensownego zestawu funkcji, w tym służących do polepszenia jakości nagrań - to wszystko mogło się podobać. Pozytywnych cech brzmieniowych też nie brakowało, a mimo to jedna wada cały czas obijała się na odtwarzanych nagraniach. Nie można niestety uniknąć stwierdzenia, że magnetofon ten zazwyczaj grał zbyt spokojnie, zbyt mało dynamicznie i ta cecha zwykle przesądzała o całościowym wrażeniu. Chociaż wykonaliśmy kalibrację kierując się wskazaniami na wyświetlaczu, to jednak niektórzy z Państwa mogą się jeszcze zastanawiać nad rolą kaset zastosowanych do testu. Czy ich wybór nie zdeformował w jakiś sposób uzyskanych wyników? Zwłaszcza w przypadku taśmy chromowej trudno mi się spodziewać możliwości poprawy. Przy przygotowywaniu nagrań okazało się, że TDK SA nie wymaga kalibracji, wszystko było w porządku już w centralnych położeniach regulatorów, a więc taśma odpowiadała dokładnie wzorcowi fabrycznemu. Skądinąd dobrze to świadczy o fabrycznej regulacji magnetofonu. (GS)