Audio Show 2000, część 1
Jak być może niektórzy z Państwa pamiętają, poprzednią edycję Audio Show oceniałem jako wyjątkowo ciekawą. Trudno było oczekiwać by rok 2000 przebił rok 1999, czy choćby mu dorównał. I choć nie powiodły się projekty organizacji imprez, które byłyby w stosunku do Audio Show komplementarne czy też konkurencyje, to tak czy inaczej Audio Show 2000 nie przebił ani nie dorównał temu z 1999 roku. Wszyscy napotkani wystawcy i zwiedzający mówieli o drobnym regresie. Takie też było moje wrażenie.
Najistotnieszą różnicą w stosunku do 1999 roku było zmniejszenie frekwencji wystawców. Na pozór mogło się wydawać, że nic takiego nie nastapiło. Wystawa rozrosła się bowiem tyrytorialnie. Pokoje hotelu Bristol w ubiegłym roku zajmowane przez High-End'99 tym razem zostały włączone do Audio Show. Status quo (przy minimalnych zmianach) utrzymało się jak chodzi o ekspozycje w hotelu Sheraton. Ale w hotelu Sobieski ubyło około 10 pomieszczeń, zwłaszcza na wyższych piętrach.
Nastroje w branży są trochę minorowe, zazwyczaj mówi się o słabej koniunkturze na rynku hi-fi i tym też najchętniej tłumaczy się liczne absencje. Pewnie faktycznie jest w tym ziarno prawdy. Z drugiej jednak strony, jak długo zajmuję się hi-fi zawodowo, chyba tylko w 1991 roku handlowcy chwalili sobie koniunkturę. To były jednak czasy kiedy największym problemem importerów było nadążanie z dostawami. Mimo nieustannych narzekań (czyżby to nasza polska specyfika?) rynek hi-fi jednak nam się w latach 90-tych rozwinął, co widać gołym okiem. Prawdziwym dowodem złej koniunktury były by dla mnie bankructwa detalistów, a takowych zjawisk nie obserwuję w branży audio. Owszem, są zmiany i przetasowania, od czasu do czasu nikną niektóre sklepy, ale powstają też nowe. Per saldo utrzymuje się podobna sytuacja. Jeśli dla porównania weźmiemy rynek fonograficzny, to tam faktycznie wygląda to gorzej. Przynajmniej w Trójmieście ilość sklepów płytowych zmalała wyraźnie na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
Absencja znaczących firm takich jak EIC, Pol-Audio, Artis Audio, Szemis, The Hi-End (i kilku innych) daje co nieco do myślenia. Proste wytłumaczenie, iż nieobecność na wystawie jest oznaką słabej kondycji finansowej jest może i prawdą w odniesieniu do niektórych, ale nie sądzę by było adekwatne w stosunku do wszystkich firm, które zrezygnowały z udziału w Audio Show. Szukałbym więc innych, dodatkowych przyczyn.
Bez wątpienia trzy poprzednie edycje imprezy przyniosły producentom i dystrybutorom wiele doświadczeń i obserwacji. Chyba właśnie te obserwacje skłoniły niektórych do rezygnacji z udziału w Audio Show. Często słyszy się bowiem opinię, że wystawna ekspozycja nie przynosi korzyści w postaci odpowiedniego zwiększenia obrotów, no i inwestycja się nie zwraca. Od czasu do czasu można co prawda na wystawie sprzedać jakieś kosztowniejsze komponenty i w ten sposób zarobić nie tylko na poniesione wydatki, ale jeszcze i trochę więcej. Takie transakcje są jednak okazjonalne i można na nie liczyć tak samo jak na szczęśliwy los w loterii.
Niestety w warunkach polskich wystawa nie służy ożywianiu kontaktów biznesowych. Nie ma tu bowiem szans na nawiązanie współpracy z zagranicznymi odbiorcami czy też dostawcami sprzętu. Takie funkcje spełniają tylko nieliczne, największe imprezy w Zachodniej Europie, USA i na Dalekim Wschodzie. Także ilość specjalistycznych dealerów jest w Polsce zbyt mała, aby wystawiać się z myślą o prezentacji oferty pod kątem zebrania dodatkowych zamówień ze sklepów. Główną korzyścią wystawcy pozostaje więc bezpośredni efekt reklamowy wynikający z prezentacji oferty zwiedzającym.
Potencjalni nabywcy sprzętu hi-fi zazwyczaj z utęsknieniem czekają na okazję by posłuchać ekstremalnie drogich systemów, których trudno jest szukać nie tylko w domach znajomych ale nawet w sklepach. Za to część wystawców już nie stara się organizować tego typu prezentacji tak usilnie jak to czynili w latach ubiegłych. Ekspozycja high-endowego systemu w warunkach wystawy jest zadaniem bardzo trudnym. W szczególności trudno jest wkomponować w hotelowe pokoje duże zestawy głośnikowe, a i drogą elektronikę trudno demonstrować w towarzystwie skromniejszych kolumn. Istnieje ryzyko, że dźwięk nie będzie zbyt dobry, a zwiedzających spotka zawód. Stąd niektórzy wystawcy z premedytacją rezygnują z prezentacji swych najdroższych systemów.
Najbardziej widoczną w tym roku zmianą w strukturze wystawców było zmniejszenie liczby firm krajowych. Małe budżety na reklamę mają w tym przypadku kluczowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji. Ale czy brak mniejszych firm na Audio Show oznacza, że ich budżety zmalały w stosunku do lat poprzednich? Chyba niekoniecznie. Tu chyba również owocują zdobyte doświadczenia i chłodna kalkulacja. Zaryzykowałbym twierdzenie, że gdyby wystawy z lat ubiegłych przyniosły małym firmom odpowiednie owoce komercyjne to i w tym roku znalazły by się pieniądze na wystawę. Po prostu przy skromnym budżecie na reklamę trudno zdecydować się na wydatki, których efektywność jest wątpliwa. Na to mogą sobie pozwolić tylko większe i zamożniejsze firmy.
Natomiast wśród dystrybutorów ruch jest większy. Obserwujemy nie tylko przetasowania polegające na zmianie kanałów dystrybucji, ale też powstawanie nowych firm i inauguracje nowych w Polsce marek. Dla młodszych importerów Audio Show to jakby nie patrzeć znakomita okazja by zaprezentować się bardziej okazale, by zaistnieć w audiofilskiej świadomości. Firmy takie jak Grobel-Audio (dystrybutor Jadis), Audio Classic, KEF Audio czy Sound Power skwapliwie skorzystały więc z okazji by wypromować swoje produkty.
Do tej pory pisałem niemal wyłącznie o cieniach wystawienniczego życia. Nie oznacza to jednak, że opuszczałem Warszawę w tak pesymistycznym nastroju. Są przecież i blaski.
Jak zwykle nie zabrakło ciekawych urządzeń, pokazów premierowych czy też prezentacji interesujących prototypów. Dopisała publiczność, bowiem na hotelowych korytarzach i w wystawinniczych pokojach było całkiem tłoczno. Wbrew często słyszanym narzekaniom wcale nie brakowało ludzi młodych, nie jest więc tak, by audio było wyłącznie domeną panów w średnim wieku. Dopisała też pogoda i transport pomiędzy hotelami spełniał swe zadanie.
Uważam, że jak na możliwości polskiego rynku Audio Show jest dużą imprezą. Jak by nie było jest to coś w rodzaju branżowego święta, oderwania od rutyny codzienności. Dla profesjonalisty to unikalna możliwość by swobodnie porozmawiać innymi kolegami po fachu, wymienić opinie i poglądy. Choć edycję z 1999 roku nadal uważam za najlepszą z dotychczasowych, to i tegoroczny Audio Show był imprezą udaną.
Dla każdego audiofila była to znakomita okazja by w jednym miejscu zobaczyć zebrane urządzenia, których w takiej obfitości nie znajdzie się nigdzie indziej w kraju. Szczegółowy opis tego co konkretnie pokazali w roku 2000 wystawcy na Audio Show przedstawią koledzy w kolejnych częściach reportażu. (GS)